000442a |
Previous | 34 of 72 | Next |
|
small (250x250 max)
medium (500x500 max)
Large
Extra Large
large ( > 500x500)
Full Resolution
|
This page
All
|
ifBiiilill
:viezaicznie~jeun
płyt 2 muzy
wysyłane sąs
lt i!
?
R
$#
Ss I
4&ftp
S?
li $£
3
'! !
r ?
'a
Kf
W
I
i!
e£¥Czenio z
lLSiŚP
©fd 1
H Serdeczne życzenia Wesołych Śiriąt g J SZCZ£SLIW£GO NOWEGO R0£17
S? zasyła
DYWJD ORUOS LTD
£ Przyjmujemy zamówienia na wysyłkę lekarstw
--- do Polski oraz innych krajów Europy
2s Wykonujemy akuratnie i dokładnie
? wszelkie recepty
$Ź 82 Dalhousie St — Brantford Ont
I? Teł 752-655- 7
S? KCTircpcsKiccctrffCifrcicrrtccorpw
S? WESOŁYCH ŚWIĄT BOŻEGO NARODZENIA
fe? i SZCZĘŚLIWEGO NOWEGO ROKU
W życzy
W
W
ZBtSTrYov~ S5w
i MAICT ST
rOfltf
Jubilernia z wielkim wyborem biżuterii
i "zegarków
6 Market St — Brantford Onh
Dra I 3-92- 33
': VZKPSXX!TSXZXXCCVC&C&CCCZXVXXZXK
7
cVź
- — --- — --—
i -
£
„
i
i?
w
8
JEW1LIER S7
immtfcjo
fi
M
----- ----- i-T- j o?
Si
&
mm—mm %T
KZVZXV&CZXXVPTPC Sf
3?
Najlepsze życzenia świąteczne
i Noworoczne składa
Harold & Soetz Limited
Udajcie się do Harold & Goetz o poradę w
sprawię przebudowy waszego domu łub naprawy
orii załatwią wszystkie wasze potrzeby
Duiy skład materiałów "budowlanych do wyboru
po cenach przystępnych
Box 543 Wharfe St — Brantford Ont
Tel 752-671- 2
g
NAJSERDECZNIEJSZE ŻYCZENIA WESOŁYCH g
ŚWIĄT 'I 'SZCZĘŚLIWEGO NOWEGO ROKU
składa swym Klientom i całej Polonii 5s
CARL HUZUL GROCETERIA
Właśc -- Albert Huzul
Miejsce dobrych kiełbas i wędlin
139 Pear! St Brantford Teł 752-770- 3
fi _iSi i
PRZYJEMNYCH ŚWIĄT 'BOŻEGO NARODZENIA ń I SZCZĘŚLIWEGO NOWEGO ROKU 2?
życzy
West Branf Mo Painters i
Właściciel: JOHN POWESKA
Malowanie samochodów w różnych odcieniach
Odnawianie samochodów jest naszą specjalnością 24 Shellard's Lane — Bus 752-495- 2
ErantafrA Oni- - Rpc PI 3wl'
?ZttTZVVCZKXZXZt&ZXX
Dwio Szczęścia i Radości
z okazji świąt Bożego Narodzenia
i Nowego "Roku zasyła
RAY'3 Flowers £ Oifts
Kwiaciarnia która sama hoduje kwiaty
na wszelkie okazje
Zawsze świeże cięte i doniczkowe kwiaty
Specjalność bukiety ślubne
Otwarte codziennie od 9 rano do 9 wiecz
w niedzielę od 10 rano do 4 po' południu
Dużo miejsca -- do parkowania
Tel 752-526- 1 lub 752-542- 3
253 Mt Pleasant St — Brantford Ont
rfy-S- -
Kt&san&f JMwjm
bmw
Janusz A Ihnatowicz
SmrimlP
2dl Vi2
PS
liŁff
fm
's®i
fil —
— A więc nieustraszony
niezawodny ksiądz Michał
Księdza melina to prawie le-genda
Wie ksiądz chłopcy
mają tu powiedzenie gdy sy-tyau- cja
staje się rozpaczliwa:
trzeba wiać do księdza Cza-sem
się dziwię że ksiądz jesz-cze
nie wpadł No ale wierz-my
w Opatrzność
Mówił krzątając się koło
brzękającego szkłem kreden-su
Był to ich kontakt w Jó-zefowie
organista tutejszej
parafii
— Żona coś tam w kuchni
pitrasi a my tymczasem może
tak po jednym pod te święta
na rozgrzewkę?
Michał wyciągnął nogi
przed siebie opierając się o
wysoką poręcz krzesła Alko-hol
rozchodził sie popiele mi-łymi
falami ciepła i odpręże-nia
Jednak czuł w kościach
tę noc w zapchanym pełnym
przeciągów wagonie Słuchał
leniwie jak Borsuk omawiał
z organistą różne sprawy or-ganizacyjne
potem szczegóły
ich wyprawy
— Bardzo się tam wszyscy
ucieszyli z wizyty księdza Że
to ksiądz w ogóle i że ksiądz
właśnie w szczególności Mają
po was wysłać coś w rodzaju
"kompanii honorowej" czy
"g w a r d i i bezpieczeństwa"
która was przeprowadzi
— Czy to naprawdę konie-czne?
— Tu istna dżungla moi
panowie Nieuzbrojonym oso-bom
po lesie spacerować nie-bezpiecznie
Mają na was cze-kać
w gajówce Mój chłopak
was zaprowadzL Młode to
rwie się do roboty A nie ma
i tak nic do stracenia bo oni
nie pytają czy winny czy nie
gdy wpadniemy To niech
przynajmniej wie za co będzie
siedział A oto i żonka
Niedługo potem wyruszyli
Dzień już był pełny ale przy-ćmiony
ciężkimi chmurami
których szare brzuchy kładły
się ńa sosnach ciemnych
wzgórz po drugiej stronie to-rów
Okrążyli ogrody ple-bańskie
i minąwszy przypru-szon- y
sieczką i końskim na-wozem
rynek wykręcili ku za-chodowi
na zakopane w śnie-gu
wertepy wiodące ku laso-wi
co się rozciągał w oddali
czarnym półksiężycem Zaraz
jednak za ostatnimi domami
erganiściak sprowadził ich z
szosy na wydeptaną głęboko
ścieżkę wijącą się niezdecydo-wanie
między zaspami Oparła
sie wreszcie o ścianę lasu i
skakała od jednego 'pobrzeż-neg- o
krzaczka do drugiego
jakby nje mając odwagi wkro-czyć
w mrokniędzy sosnami
Wraz z granicą lisu zakre-śliła
szeroki łuk i ukryła się
przed oczyma wioski aż do-tarła
do przypartej do bora
zagrody eteczonej płotem z
przewróconych zrudziałych
chojaczków Jakiś człowiek
rąbał drzewo pod szopą
— Szczęść Boże — zawołał
ksiądz Michał
— Daj Panie Boże
— Przyprowadziłem wam
gości z miasta — odezwał się
chłopak
— Bóg zapłać Poczekaj
chwilę jest coś dla twojego
taty
"Weszli za gospodarzem do
chałupy W demnej kuchni
siedziało trzech młodych iu- -
dzi Zerwał
— Macie panowie wasz'rch! rsrjĄ !
— Jestem Borsuk A' to
ksiądz 3IIehaŁ
—Jasiek
— Czarny
— Biedronka
Siedli wokół stołu Gorące
mleko dymiło w fajansowych
kubkach Mówił Jasiek który
dowodził:
— Nie mamy za dużo cza-su
Pogoda dość fatama śnie
gu dużo --w lesie I mokry A
kupa drogi przed nami" Tu
jest nasza trasa
Pochylił się nad szkicem le-żącym
na stole Popijając
mleko słuchali jego instruk-cji
— Jesteśmy tutaj mamy
doiść mniej więcej tam Cały
szkopuł wyprawy leży w tym
pasie gołego pola z rzeczką
i szosą w środku Rzeczka po-winna
być zamarznięta a na-wet
jeśli nie to żabom do pięt j tylko ale przez szosę bjć mo-- i
że tneba będzie przeskoczyć
ocd obstrzałem Ostatnio tam
się ooiawiaja oddziały wła- -
ewców Coś' tam myszkują!
Gdybjśmv sie pogubili prze-- ĘtVlHH: rrU hV ttn rnrrrn 1
i do linii łksu Tam na lewo
nie dochodząc do widocznego I
z daleka mestu Przy małej !
kamiennej kapliczce z obraz--
lnem Matki Boskiej Często-chowskiej
w środku skręcić w
las Wtedy już traficie do na-szych
posterunków Hasło —
dodał uśmiechając się — Ma-my
księdza!
Michał odpowiedział uśmie-chem
za uśmiech
— To na część księdza —
dodał Czarny
Szybko byli gotowi Chłop-cy
odebrali gościom plecaki
Ksiądz tylko tyle wymógł że
sam poniósł swoje naczynia
liturgiczne:
— Jeśli by się co stało co
za pożytek ze mnie bez moich
narzędzi Lepiej będzie jeśli
zostaniemy razem
Chwilę szli wzdłuż gramcy
lasu Potem mną ścieżyną
która dogoniła ich od pól wą-ską
przesieką miedzy dwoma
ścianami drzew Ale i tą ścież-kę
rychło opuścili u dna wy-rębu
za jskimś zwierzęcym
śladem zagłębili śię "w roz-biega
jące się 'korytarze wyso-kopiennego
lasu pozatykane
tu i ówdzie rozrośniętymi cho-dakami
Jasiek prowadził pe-wnie
jakby w głowie miał
dokładną mapę tej powikła-nej
siatki leśnych komyszy
SzU w milczeniu całą energię
poświęcając na wyciąganie o-barczo- nych ńężdmi buciora-mi
i lepkimi kaloszami śnie-gu
nóg z mokrej głębokiej'
masy Po jakiejś godzinie sta-nęli
na niewielkiej polanie
— Wleczemy sie jak mu-chy
w smole — zauważył Ja-siek
— w ten sposób dowi-dzenia
wilio!
— A te świniaki mojego cu-dnego
zrabowanego z naraże-niem
życia karpia całego zeć-paj- a
— narzekał Biedronka
— O gdzieżeście gdzieżeś-ci-e
niegdysiejsze wigilie z sa-Icne- m
i choinką — zawodził
Czarny — a dziś co? wilia w
jakiejś zaspie
— No to podnieście zadki i
w drogę — zdenerwował się
Jasiek
— Fe takie słowa przy
świętej osobie — Czarny
wzniósł w niebo ręce obarczo-ne
papierosem
Ruszyli dalej Po chwili
wyszli na teren jakby po daw-nym
pożarze porośnięty z
rzadka drzewami różnego wie-ku
i --gatunku Tutaj dopadł
ich śnieg Mokry i milczący
Zatapiający %v ciszy las Szli
w gęstym tumanie izolującej
rozdygotanej białej masy
Ksiądz zaczął podejrzewać ze
przeliczył sie ze swoimi sna-mi
Czyżby duch był ochoczy
ale ciało mdłe? Ledwo już
vyciągał ze śniegu nogi zapa-dające
się przy każdym kro-ku
no kolana Za nim sapał
Borsuk Temu też daje w
kość pomyślał prawie z sa-tysfakcją
bo Borsuk nie wia-domo
czemu przeciwstawiał
się mocno jego wyprawie Po-mijając
wszystko inne ksiądz
nie jest w kondycji mówił
ro a teraz sam nie może A
przecie ks Michał od dawna
marzył by choć trochę pobyć
z leśnym oddziałem Słyszał
że inni kapełanowalL Dlacze-go
nie miałby i on? Przecie
dał wiele dowodów swego za-angażowania
w Sprawę Jego
dom był prawie ustawiczną
skrytką" wszystkiego: papie-rów
broni ludzL Nie bał się
Ba nawet niebezpieczeństwo
podniecało go Przerywało
nudę codziennego księżow-skieg- o
kieratu? To Ijyła mło-dość
"zatrzymana w ucieczce i
[spełnianie obowiazkiITeraz
spełnia się lego marzenie
Dotkniecie'Vtwartó' walki z
pedmesionrm czołem Oder-waris
się od szeptać przy za--
£Ł=i§tycfa oknach mozolnych
kombinacji za jakże krucha
fasadą zwyczajnoścL źle upa-kowany
pusty prawie plecak
uciskał mn żebra kantem oł-tarzowego
kamienia Zaczął
rozmyślać o swoim pasterko-vy-m
kfi7anrn Musi im prze-cie
powiedzieć coś bardzo
specjłmego Dobro dusz do-bro
dusz umie wzywa
Szli długo w potęgującej
się szarości która nie wiado-mo
czy była wczesnym grud--
irowym zrmerzecem czy ae--
mera chmur tylko Las się
zmienił w seste bezlistne za-rosła
Jasiek zatrzymał po-chód
Pcsi2dali na śniegu
Biedronka podsunął gościom
p:ecaa:
— Bo to w wyższych sfe-rach
kuperki meprz}7w-cza-jon- e
Czarny oparty plecami o
pień sosny dmuchał dymem w
niebo
— Wiecie ten śnieg mi
przypomina jeden sklep na
Marszałkowskiej przed woj-na
Zrobili tam na wystawie
śnieg z kawałków waty nam- - fncn ?? mu"
tam gOOZHiami jafcfl dzieciak
wo w£t' M mnoste
Ktek--
— Bo to pewnie był sklep
mcncpotowv z mnóstwem wo- -
dy w mnóstwie butelek — do-myślił
się Biedronka
— Nie z garderobą
— Pewnie damską
— Uwaga panowie — po-derwał
ich Jasiek — sytuacja
wygląda następująco W środ-ku
tych zarośli jest rzeka
Dalej pole i droga Powinniś-my
wyjść na starą ganicę
wzdłuż której rosną różne
krzaki i badyle idzie ona na
przestrzał Da nam nieco za-krycia
przez większość drogi
Przez szosę przeskakujemy
p&jedynczo Kolejność: Czar-ny
Ksiądz Borsuk Biedron-ka
i ja Ubezpieczać Może to
i dobrze że śnieg pada Jeśli
się nie natkniemy na nikogo
nes w nos jesteśmy prawie
niewidzialni
Wstawali Zakładając ple-cak
Czarny odwrócił się do
Michała:
— U księdza się kiedyś
przechowywał mój brat Ma-ciek
— Obawiam się że nigdy
nie usiłowałem dowiedzieć się
jak sie nazywają moi podopie-czni
Tak bezpieczniej Ale
mi przyjemnie że miałem
możność
— Co orawda nie na wiele
mu się to przydało bo go i
tak ootem rąbnęli w potyczce
Ale parę tygodni więcej na
tym padole to też coś I przy-najmniej
zginął po ludzku a
nie zgnoili go gdzie w kacecie
Ostrożnie przemykali się
wśród zarośli A śnieg usta-wał:
— Jak na złość musiała cho-lera
teraz przestać — mruczał
Czarny
— Uwaga rzeka — zaanon-sował
Przeszli po lodzie bez
szwanku Zmęczony ksiądz
miał kłopot z wyskrobaniem
się na drugi brzeg Musiał po-legać
na pomocy Czarnego
Pochyleni przesuwali się w
zapadającym mroku starając
się nie poruszyć niskiego skle-pienia
gałęzi nad sobą Do
kraju zarośli doszli o parę -- metrów
od zapowiedzianej mie-dzy
Jeszcze bardziej pochy-leni
przesuwali się od krzaka
do krzaka sterczących ze
śniegu biedniutkich malin
czy tarnin Badyli bardziej
niż krzaków
Z księdzem działo się coś
dziwnego t Poczuł się nagle
dziwacznie bezbronny Nagi
wobec utajonego grożącego ze
wszystkich stron wrogai Wy
dało mu sie że jest olbrzymi
jak wieża krocząca przez gołe
pola widoczny dla całego Tńe--
wało go przemożne pragnienie
ucieczki z powrotem w otu-lające
chaszcze --lub biegnię-cia
byle szybciej do lasu po
drugiej stronie Wydało mu
się że tylko dlatego posuwa
sie --za Czarnym że te sprze
czne pragnienia paraliżują w j
ińm zdomosc decyzji
Droga już widoczna Maja-czeje
w półmroku pasmem
brudnego śniegu Zatrzymują
się Oczy 'Starają się przebić
mrok odczytać zawartość
każdego krzewu każdego za-głębienia
ziemi
— Gotowe — szepcze Ja-siek
Czarny przycupnięty na
miedzy zwrócił sie dopcha-ła:
— Jak tylko będę po dru-giej
"stronie niech ksiądz pru-- e
Głowę trzymać nisko I do-dał:
— Będę księdza "ubezpie-czał
Zresztą nie taki diabeł
straszny_
Sprężył się szybko przy-garbiony
przebiegł" otwarta"
- - 1 ~~r?7_
torzestrzeri i zmĄi piy- -
gu Cisza Teraz kolej łbcŁ-ł- a
Ale en tkwi nierucŁomr-Z-a
nim Borsuk szepcze- - prę-dzej
prędzej! Żaden rozkaz
umysłu nie dodera ćo rniesm
Trz-m- a się kurczowo badyh
TTnr Vip" mo2e sie ruszyć
Borsuk powtarza: Naprzoc
do choler-- ' Mc Wvdaje mu
się że trwa tak całą wieczność
tvsiac wiecznośo Z tjłu Ja-siek:
Co sie tam dzieje' I
nagie jak uderzenie batem
szept Borsuka- - Klecha sie
zląkł! Podciętv Michał zrywa
i się sam nie wie jas i ""-- '
' cedzi mezdarnie machając J2k
i wiatrak rękami Wpada na
I Czarnego który go łapie i
J przydusza do ziemi
Teraz nodrywa sie Borsuk
W tej samej chwih odzywa
sie klekot Borsuk rzuca się
"powietrze J2kby go coś po-derwało
ręce szeroko rozwar-te
i wali sie na skraju drogi
Natężające sie stukanie me
ustaje To strzały dociera jsk
przez mgłę do świadomości
Michała Teraz i Czarn pru-je
w stronę skąd leci seria za
serią Z drugiej strony drogi
też sie ktoś odzywa Przyle-gający
do ziemi Michał widzi
jak Jasiek pełznie do lezące-go
nieruchomo Borsuka Ciąg-nie
go ku sobie ku miedzy
śnieg wokół nich tryska w
nagłych fontannach Nagle
widzą jak Jasiek zostawia
rozczapierzonego na śniegu
Borsuka i wycofuje się po-woli
Wciąż rozpaczliwe kle-kotanie
— Pełzniemy w stronę lasu
— mruczy Czarny — z Borsu-ka
pewnie nic jeśli go zosta-wiają
Michał nic nie pojmuje Na-pełnia
sie hukiem co się we-wnątrz
przeradza w narasta-jący
krzyk rośnie w nim ten
wrzask jak fala Nagle wo-kół
nich rozlega sie szybkie
pac pac pac
— Zmacali cholery — woła
Czarny
Pac pac pac! W Michale
krzyk nagle wybucha podry-wa
go jak sznurek pajaca 0-szal- ały
w oszalałym hałasie
zaczyna biec
— Na dół idioto — ryczy
Czarny
Eez -- echa Michał biegnie
Czarny sie zrywa rzuca na
niego jak ket padają razem i
nagle Michał czuje jakby ich
coś pchnęło rozpędem i wbi-ło
w śnieg
I wtedy Michał z twarzą w
śniegu zaczyna płakać w fa-lach
łkania coś się w nim wy- - 'zwala Jakby na' tych łzach
świat wracał z koszmaru bez-imiennego
hałasu Łka i jęczy
o swojej winie nieartykuło-wanymi
dźwiękami wypowia-da
jak dziecko swe rozżalenie
i rozgoryczenie na samego
siebie
Leżący obok Czarny stęk-ną- ł:
Dostali mię!
Ksiądz podniósł głowę: —
To wszystko moja wina
— Każdemu się może zda-rzyć
Pierwszy raz zawsze
strasznie
— To wszystko przez mnie
Borsuk! — ogarnia go znów
groza tego co się stało
— Nikt nie ma pretensji
Już księdzu lepiej?
— Chyba
— To -- brze bo trzeba
pomyśleć co dalej Ja zdaje
się dostałem po nogach Więc
chyba jeszcze pożyję ale nie
mogę się ruszyć Niech się
ksiądz postara przyciągnąć
moją maszynkę póki Jasiek z
Biedronką trochę jeszcze kryj-ą-
Michał wykonał polecenie
— Teraz niech ksiądz się
czołga do tych krzaków i do
lasu Kapliczka powinna być
blisko na lewo Dalej ksiądz trafi zresztą pewnie wyślą "lu-dzi
po tej strzelaninie
— A Pan?
— Ja tu zostanę Ksiądz im
powie w oddzielę gdzie jes-tem
— Ale tu mogą przyjść
Niemcy tymczasem!
— Będę się bronił ile moż-na
— Ja zostaję
— To byłby nonsens W
ten sposób nic się nie osiąg- nie Niech się ksiądz spieszy
Jasiek już się wycofuje z po- wrotem za rzekę Me ma cza-su
Szybciej!
— Ja nie
— Nie czas teraz na dysku-sje
Nagle myśl jak błyskawica:
Przeciągnę Pana na bezpie-czniejsze
miejsce Byle do za-roś- K tam chyba nie będą mie-li
odwagi szukać
— 'Nie da ksiądz radv a tnyilekomsaięjankarazzniadbozietumigłpoowd-y nieść
— Spróbuję!
Podparł plecy Czarnego
(Dokończenie ~n¥s
&
Sf
tyczenia % Brćmtfofji
rT " -- —-" ---j- — TTrSJjjfr??!?? riflfrl%-i- t r- - ą 3
8 rOilfo--
PRZYJEMNYCH ŚWIĄT BOŻEGO NAR0BZ?H l
ZĘŚLIWEGO NOWEGO ROFU fc
życzy
0ALBECK'S
Saper Save Markefs
Największy sklep artykułów spożywczych
na West Brantford i Waterfcrd
108 Colborne St W — Brantford Onh
Waterford Shopping Centrę Waterford
S4P21St5i'S !£ 'i-Ł'- - --ŁŁSŁTITC-ICcjcA
14? riirmcTT vr"7TvrT A Tr-TT-Tv-
—T-r i lAJULrj£& ZiiUj1Łrx OłłLI£Ctj Ł
± uuuiiuuij
składają swej klienteli i całej Polonii
L0UGH'S DRUG STORĘ LTD i'
Załatwiamy przesyłki lekarstw do Polski
i innych krajów Europy
Wykonujemy akuratnie i dokładnie
wszelkie recepty
Dalhousie and King Streets
Brantford Ont — Te! PL 3-84-
46
SERDECZNE ŻYCZENIA SWLVTECZNE
I NOWOROCZNE
składa sicoim Klientom i całej Polonii
Tolan ilexall Pharmacy
E STANTOLAN — Phm B
E S PEYCHA — B Sc Phm
Tel_752-032- 1 — FREE PARKING
119 Colborne St Brantford Ont
NAJLEPSZE ŻYCZENIA ŚWIĄTECZNE
i NOWOROCZNE
zasyła Klientom znajomym i całej Polorii
ANGEL0'S RESTAURANT
ANGELO COULOS właściciel
Smaczne i -- dobre potrawy europejskie
63 Dalhousie St — Brantford Ont
Teł 753-427- 5
( !ICS!SeiC5U£e1'4'C'5'
BSlIPB
mm
n
i
v
I
i
CTTKł i
Najserdeczniejsze Życzenia świąteczne ?
i Noworoczne składa
Klientom Przyjaciołom i całej PolorAi ) }
składa j
1
Silverwood Bairies Ltd j
#
Your patronage as Customers is greatly J
appreciated
--Our senices are aimed to satisfy and please yoa i
Mleczarnia która zaspokoi wszelkie wae
--satysfakcją dla Was !
1 potrzeby z pełną
f 15 Grey St — Brantford Ont j
EWSTWSW
WESOŁYCH ŚWIĄT BOŻEGO NARODZENIA h
l SZCZĘŚLIWEGO NOWEGO KUhU
składa
Sprawiedliwość w sprzedaży
Sprawność i grzeczność w obsłudie
i
145 George St — Brantford Ont i
Tel 756-619- 1
ir391 Isorł— — nsf&Z£=i
— : --gjTrjmmpT-aaaayM
tfftJHilMiBiBB
Object Description
| Rating | |
| Title | Zwilazkowiec Alliancer, December 16, 1967 |
| Language | pl |
| Subject | Poland -- Newspapers; Newspapers -- Poland; Polish Canadians Newspapers |
| Date | 1967-12-16 |
| Type | application/pdf |
| Format | text |
| Rights | Licenced under section 77(1) of the Copyright Act. For detailed information visit: http://www.connectingcanadians.org/en/content/copyright |
| Identifier | ZwilaD3000455 |
Description
| Title | 000442a |
| Rights | Licenced under section 77(1) of the Copyright Act. For detailed information visit: http://www.connectingcanadians.org/en/content/copyright |
| OCR text | ifBiiilill :viezaicznie~jeun płyt 2 muzy wysyłane sąs lt i! ? R $# Ss I 4&ftp S? li $£ 3 '! ! r ? 'a Kf W I i! e£¥Czenio z lLSiŚP ©fd 1 H Serdeczne życzenia Wesołych Śiriąt g J SZCZ£SLIW£GO NOWEGO R0£17 S? zasyła DYWJD ORUOS LTD £ Przyjmujemy zamówienia na wysyłkę lekarstw --- do Polski oraz innych krajów Europy 2s Wykonujemy akuratnie i dokładnie ? wszelkie recepty $Ź 82 Dalhousie St — Brantford Ont I? Teł 752-655- 7 S? KCTircpcsKiccctrffCifrcicrrtccorpw S? WESOŁYCH ŚWIĄT BOŻEGO NARODZENIA fe? i SZCZĘŚLIWEGO NOWEGO ROKU W życzy W W ZBtSTrYov~ S5w i MAICT ST rOfltf Jubilernia z wielkim wyborem biżuterii i "zegarków 6 Market St — Brantford Onh Dra I 3-92- 33 ': VZKPSXX!TSXZXXCCVC&C&CCCZXVXXZXK 7 cVź - — --- — --— i - £ „ i i? w 8 JEW1LIER S7 immtfcjo fi M ----- ----- i-T- j o? Si & mm—mm %T KZVZXV&CZXXVPTPC Sf 3? Najlepsze życzenia świąteczne i Noworoczne składa Harold & Soetz Limited Udajcie się do Harold & Goetz o poradę w sprawię przebudowy waszego domu łub naprawy orii załatwią wszystkie wasze potrzeby Duiy skład materiałów "budowlanych do wyboru po cenach przystępnych Box 543 Wharfe St — Brantford Ont Tel 752-671- 2 g NAJSERDECZNIEJSZE ŻYCZENIA WESOŁYCH g ŚWIĄT 'I 'SZCZĘŚLIWEGO NOWEGO ROKU składa swym Klientom i całej Polonii 5s CARL HUZUL GROCETERIA Właśc -- Albert Huzul Miejsce dobrych kiełbas i wędlin 139 Pear! St Brantford Teł 752-770- 3 fi _iSi i PRZYJEMNYCH ŚWIĄT 'BOŻEGO NARODZENIA ń I SZCZĘŚLIWEGO NOWEGO ROKU 2? życzy West Branf Mo Painters i Właściciel: JOHN POWESKA Malowanie samochodów w różnych odcieniach Odnawianie samochodów jest naszą specjalnością 24 Shellard's Lane — Bus 752-495- 2 ErantafrA Oni- - Rpc PI 3wl' ?ZttTZVVCZKXZXZt&ZXX Dwio Szczęścia i Radości z okazji świąt Bożego Narodzenia i Nowego "Roku zasyła RAY'3 Flowers £ Oifts Kwiaciarnia która sama hoduje kwiaty na wszelkie okazje Zawsze świeże cięte i doniczkowe kwiaty Specjalność bukiety ślubne Otwarte codziennie od 9 rano do 9 wiecz w niedzielę od 10 rano do 4 po' południu Dużo miejsca -- do parkowania Tel 752-526- 1 lub 752-542- 3 253 Mt Pleasant St — Brantford Ont rfy-S- - Kt&san&f JMwjm bmw Janusz A Ihnatowicz SmrimlP 2dl Vi2 PS liŁff fm 's®i fil — — A więc nieustraszony niezawodny ksiądz Michał Księdza melina to prawie le-genda Wie ksiądz chłopcy mają tu powiedzenie gdy sy-tyau- cja staje się rozpaczliwa: trzeba wiać do księdza Cza-sem się dziwię że ksiądz jesz-cze nie wpadł No ale wierz-my w Opatrzność Mówił krzątając się koło brzękającego szkłem kreden-su Był to ich kontakt w Jó-zefowie organista tutejszej parafii — Żona coś tam w kuchni pitrasi a my tymczasem może tak po jednym pod te święta na rozgrzewkę? Michał wyciągnął nogi przed siebie opierając się o wysoką poręcz krzesła Alko-hol rozchodził sie popiele mi-łymi falami ciepła i odpręże-nia Jednak czuł w kościach tę noc w zapchanym pełnym przeciągów wagonie Słuchał leniwie jak Borsuk omawiał z organistą różne sprawy or-ganizacyjne potem szczegóły ich wyprawy — Bardzo się tam wszyscy ucieszyli z wizyty księdza Że to ksiądz w ogóle i że ksiądz właśnie w szczególności Mają po was wysłać coś w rodzaju "kompanii honorowej" czy "g w a r d i i bezpieczeństwa" która was przeprowadzi — Czy to naprawdę konie-czne? — Tu istna dżungla moi panowie Nieuzbrojonym oso-bom po lesie spacerować nie-bezpiecznie Mają na was cze-kać w gajówce Mój chłopak was zaprowadzL Młode to rwie się do roboty A nie ma i tak nic do stracenia bo oni nie pytają czy winny czy nie gdy wpadniemy To niech przynajmniej wie za co będzie siedział A oto i żonka Niedługo potem wyruszyli Dzień już był pełny ale przy-ćmiony ciężkimi chmurami których szare brzuchy kładły się ńa sosnach ciemnych wzgórz po drugiej stronie to-rów Okrążyli ogrody ple-bańskie i minąwszy przypru-szon- y sieczką i końskim na-wozem rynek wykręcili ku za-chodowi na zakopane w śnie-gu wertepy wiodące ku laso-wi co się rozciągał w oddali czarnym półksiężycem Zaraz jednak za ostatnimi domami erganiściak sprowadził ich z szosy na wydeptaną głęboko ścieżkę wijącą się niezdecydo-wanie między zaspami Oparła sie wreszcie o ścianę lasu i skakała od jednego 'pobrzeż-neg- o krzaczka do drugiego jakby nje mając odwagi wkro-czyć w mrokniędzy sosnami Wraz z granicą lisu zakre-śliła szeroki łuk i ukryła się przed oczyma wioski aż do-tarła do przypartej do bora zagrody eteczonej płotem z przewróconych zrudziałych chojaczków Jakiś człowiek rąbał drzewo pod szopą — Szczęść Boże — zawołał ksiądz Michał — Daj Panie Boże — Przyprowadziłem wam gości z miasta — odezwał się chłopak — Bóg zapłać Poczekaj chwilę jest coś dla twojego taty "Weszli za gospodarzem do chałupy W demnej kuchni siedziało trzech młodych iu- - dzi Zerwał — Macie panowie wasz'rch! rsrjĄ ! — Jestem Borsuk A' to ksiądz 3IIehaŁ —Jasiek — Czarny — Biedronka Siedli wokół stołu Gorące mleko dymiło w fajansowych kubkach Mówił Jasiek który dowodził: — Nie mamy za dużo cza-su Pogoda dość fatama śnie gu dużo --w lesie I mokry A kupa drogi przed nami" Tu jest nasza trasa Pochylił się nad szkicem le-żącym na stole Popijając mleko słuchali jego instruk-cji — Jesteśmy tutaj mamy doiść mniej więcej tam Cały szkopuł wyprawy leży w tym pasie gołego pola z rzeczką i szosą w środku Rzeczka po-winna być zamarznięta a na-wet jeśli nie to żabom do pięt j tylko ale przez szosę bjć mo-- i że tneba będzie przeskoczyć ocd obstrzałem Ostatnio tam się ooiawiaja oddziały wła- - ewców Coś' tam myszkują! Gdybjśmv sie pogubili prze-- ĘtVlHH: rrU hV ttn rnrrrn 1 i do linii łksu Tam na lewo nie dochodząc do widocznego I z daleka mestu Przy małej ! kamiennej kapliczce z obraz-- lnem Matki Boskiej Często-chowskiej w środku skręcić w las Wtedy już traficie do na-szych posterunków Hasło — dodał uśmiechając się — Ma-my księdza! Michał odpowiedział uśmie-chem za uśmiech — To na część księdza — dodał Czarny Szybko byli gotowi Chłop-cy odebrali gościom plecaki Ksiądz tylko tyle wymógł że sam poniósł swoje naczynia liturgiczne: — Jeśli by się co stało co za pożytek ze mnie bez moich narzędzi Lepiej będzie jeśli zostaniemy razem Chwilę szli wzdłuż gramcy lasu Potem mną ścieżyną która dogoniła ich od pól wą-ską przesieką miedzy dwoma ścianami drzew Ale i tą ścież-kę rychło opuścili u dna wy-rębu za jskimś zwierzęcym śladem zagłębili śię "w roz-biega jące się 'korytarze wyso-kopiennego lasu pozatykane tu i ówdzie rozrośniętymi cho-dakami Jasiek prowadził pe-wnie jakby w głowie miał dokładną mapę tej powikła-nej siatki leśnych komyszy SzU w milczeniu całą energię poświęcając na wyciąganie o-barczo- nych ńężdmi buciora-mi i lepkimi kaloszami śnie-gu nóg z mokrej głębokiej' masy Po jakiejś godzinie sta-nęli na niewielkiej polanie — Wleczemy sie jak mu-chy w smole — zauważył Ja-siek — w ten sposób dowi-dzenia wilio! — A te świniaki mojego cu-dnego zrabowanego z naraże-niem życia karpia całego zeć-paj- a — narzekał Biedronka — O gdzieżeście gdzieżeś-ci-e niegdysiejsze wigilie z sa-Icne- m i choinką — zawodził Czarny — a dziś co? wilia w jakiejś zaspie — No to podnieście zadki i w drogę — zdenerwował się Jasiek — Fe takie słowa przy świętej osobie — Czarny wzniósł w niebo ręce obarczo-ne papierosem Ruszyli dalej Po chwili wyszli na teren jakby po daw-nym pożarze porośnięty z rzadka drzewami różnego wie-ku i --gatunku Tutaj dopadł ich śnieg Mokry i milczący Zatapiający %v ciszy las Szli w gęstym tumanie izolującej rozdygotanej białej masy Ksiądz zaczął podejrzewać ze przeliczył sie ze swoimi sna-mi Czyżby duch był ochoczy ale ciało mdłe? Ledwo już vyciągał ze śniegu nogi zapa-dające się przy każdym kro-ku no kolana Za nim sapał Borsuk Temu też daje w kość pomyślał prawie z sa-tysfakcją bo Borsuk nie wia-domo czemu przeciwstawiał się mocno jego wyprawie Po-mijając wszystko inne ksiądz nie jest w kondycji mówił ro a teraz sam nie może A przecie ks Michał od dawna marzył by choć trochę pobyć z leśnym oddziałem Słyszał że inni kapełanowalL Dlacze-go nie miałby i on? Przecie dał wiele dowodów swego za-angażowania w Sprawę Jego dom był prawie ustawiczną skrytką" wszystkiego: papie-rów broni ludzL Nie bał się Ba nawet niebezpieczeństwo podniecało go Przerywało nudę codziennego księżow-skieg- o kieratu? To Ijyła mło-dość "zatrzymana w ucieczce i [spełnianie obowiazkiITeraz spełnia się lego marzenie Dotkniecie'Vtwartó' walki z pedmesionrm czołem Oder-waris się od szeptać przy za-- £Ł=i§tycfa oknach mozolnych kombinacji za jakże krucha fasadą zwyczajnoścL źle upa-kowany pusty prawie plecak uciskał mn żebra kantem oł-tarzowego kamienia Zaczął rozmyślać o swoim pasterko-vy-m kfi7anrn Musi im prze-cie powiedzieć coś bardzo specjłmego Dobro dusz do-bro dusz umie wzywa Szli długo w potęgującej się szarości która nie wiado-mo czy była wczesnym grud-- irowym zrmerzecem czy ae-- mera chmur tylko Las się zmienił w seste bezlistne za-rosła Jasiek zatrzymał po-chód Pcsi2dali na śniegu Biedronka podsunął gościom p:ecaa: — Bo to w wyższych sfe-rach kuperki meprz}7w-cza-jon- e Czarny oparty plecami o pień sosny dmuchał dymem w niebo — Wiecie ten śnieg mi przypomina jeden sklep na Marszałkowskiej przed woj-na Zrobili tam na wystawie śnieg z kawałków waty nam- - fncn ?? mu" tam gOOZHiami jafcfl dzieciak wo w£t' M mnoste Ktek-- — Bo to pewnie był sklep mcncpotowv z mnóstwem wo- - dy w mnóstwie butelek — do-myślił się Biedronka — Nie z garderobą — Pewnie damską — Uwaga panowie — po-derwał ich Jasiek — sytuacja wygląda następująco W środ-ku tych zarośli jest rzeka Dalej pole i droga Powinniś-my wyjść na starą ganicę wzdłuż której rosną różne krzaki i badyle idzie ona na przestrzał Da nam nieco za-krycia przez większość drogi Przez szosę przeskakujemy p&jedynczo Kolejność: Czar-ny Ksiądz Borsuk Biedron-ka i ja Ubezpieczać Może to i dobrze że śnieg pada Jeśli się nie natkniemy na nikogo nes w nos jesteśmy prawie niewidzialni Wstawali Zakładając ple-cak Czarny odwrócił się do Michała: — U księdza się kiedyś przechowywał mój brat Ma-ciek — Obawiam się że nigdy nie usiłowałem dowiedzieć się jak sie nazywają moi podopie-czni Tak bezpieczniej Ale mi przyjemnie że miałem możność — Co orawda nie na wiele mu się to przydało bo go i tak ootem rąbnęli w potyczce Ale parę tygodni więcej na tym padole to też coś I przy-najmniej zginął po ludzku a nie zgnoili go gdzie w kacecie Ostrożnie przemykali się wśród zarośli A śnieg usta-wał: — Jak na złość musiała cho-lera teraz przestać — mruczał Czarny — Uwaga rzeka — zaanon-sował Przeszli po lodzie bez szwanku Zmęczony ksiądz miał kłopot z wyskrobaniem się na drugi brzeg Musiał po-legać na pomocy Czarnego Pochyleni przesuwali się w zapadającym mroku starając się nie poruszyć niskiego skle-pienia gałęzi nad sobą Do kraju zarośli doszli o parę -- metrów od zapowiedzianej mie-dzy Jeszcze bardziej pochy-leni przesuwali się od krzaka do krzaka sterczących ze śniegu biedniutkich malin czy tarnin Badyli bardziej niż krzaków Z księdzem działo się coś dziwnego t Poczuł się nagle dziwacznie bezbronny Nagi wobec utajonego grożącego ze wszystkich stron wrogai Wy dało mu sie że jest olbrzymi jak wieża krocząca przez gołe pola widoczny dla całego Tńe-- wało go przemożne pragnienie ucieczki z powrotem w otu-lające chaszcze --lub biegnię-cia byle szybciej do lasu po drugiej stronie Wydało mu się że tylko dlatego posuwa sie --za Czarnym że te sprze czne pragnienia paraliżują w j ińm zdomosc decyzji Droga już widoczna Maja-czeje w półmroku pasmem brudnego śniegu Zatrzymują się Oczy 'Starają się przebić mrok odczytać zawartość każdego krzewu każdego za-głębienia ziemi — Gotowe — szepcze Ja-siek Czarny przycupnięty na miedzy zwrócił sie dopcha-ła: — Jak tylko będę po dru-giej "stronie niech ksiądz pru-- e Głowę trzymać nisko I do-dał: — Będę księdza "ubezpie-czał Zresztą nie taki diabeł straszny_ Sprężył się szybko przy-garbiony przebiegł" otwarta" - - 1 ~~r?7_ torzestrzeri i zmĄi piy- - gu Cisza Teraz kolej łbcŁ-ł- a Ale en tkwi nierucŁomr-Z-a nim Borsuk szepcze- - prę-dzej prędzej! Żaden rozkaz umysłu nie dodera ćo rniesm Trz-m- a się kurczowo badyh TTnr Vip" mo2e sie ruszyć Borsuk powtarza: Naprzoc do choler-- ' Mc Wvdaje mu się że trwa tak całą wieczność tvsiac wiecznośo Z tjłu Ja-siek: Co sie tam dzieje' I nagie jak uderzenie batem szept Borsuka- - Klecha sie zląkł! Podciętv Michał zrywa i się sam nie wie jas i ""-- ' ' cedzi mezdarnie machając J2k i wiatrak rękami Wpada na I Czarnego który go łapie i J przydusza do ziemi Teraz nodrywa sie Borsuk W tej samej chwih odzywa sie klekot Borsuk rzuca się "powietrze J2kby go coś po-derwało ręce szeroko rozwar-te i wali sie na skraju drogi Natężające sie stukanie me ustaje To strzały dociera jsk przez mgłę do świadomości Michała Teraz i Czarn pru-je w stronę skąd leci seria za serią Z drugiej strony drogi też sie ktoś odzywa Przyle-gający do ziemi Michał widzi jak Jasiek pełznie do lezące-go nieruchomo Borsuka Ciąg-nie go ku sobie ku miedzy śnieg wokół nich tryska w nagłych fontannach Nagle widzą jak Jasiek zostawia rozczapierzonego na śniegu Borsuka i wycofuje się po-woli Wciąż rozpaczliwe kle-kotanie — Pełzniemy w stronę lasu — mruczy Czarny — z Borsu-ka pewnie nic jeśli go zosta-wiają Michał nic nie pojmuje Na-pełnia sie hukiem co się we-wnątrz przeradza w narasta-jący krzyk rośnie w nim ten wrzask jak fala Nagle wo-kół nich rozlega sie szybkie pac pac pac — Zmacali cholery — woła Czarny Pac pac pac! W Michale krzyk nagle wybucha podry-wa go jak sznurek pajaca 0-szal- ały w oszalałym hałasie zaczyna biec — Na dół idioto — ryczy Czarny Eez -- echa Michał biegnie Czarny sie zrywa rzuca na niego jak ket padają razem i nagle Michał czuje jakby ich coś pchnęło rozpędem i wbi-ło w śnieg I wtedy Michał z twarzą w śniegu zaczyna płakać w fa-lach łkania coś się w nim wy- - 'zwala Jakby na' tych łzach świat wracał z koszmaru bez-imiennego hałasu Łka i jęczy o swojej winie nieartykuło-wanymi dźwiękami wypowia-da jak dziecko swe rozżalenie i rozgoryczenie na samego siebie Leżący obok Czarny stęk-ną- ł: Dostali mię! Ksiądz podniósł głowę: — To wszystko moja wina — Każdemu się może zda-rzyć Pierwszy raz zawsze strasznie — To wszystko przez mnie Borsuk! — ogarnia go znów groza tego co się stało — Nikt nie ma pretensji Już księdzu lepiej? — Chyba — To -- brze bo trzeba pomyśleć co dalej Ja zdaje się dostałem po nogach Więc chyba jeszcze pożyję ale nie mogę się ruszyć Niech się ksiądz postara przyciągnąć moją maszynkę póki Jasiek z Biedronką trochę jeszcze kryj-ą- Michał wykonał polecenie — Teraz niech ksiądz się czołga do tych krzaków i do lasu Kapliczka powinna być blisko na lewo Dalej ksiądz trafi zresztą pewnie wyślą "lu-dzi po tej strzelaninie — A Pan? — Ja tu zostanę Ksiądz im powie w oddzielę gdzie jes-tem — Ale tu mogą przyjść Niemcy tymczasem! — Będę się bronił ile moż-na — Ja zostaję — To byłby nonsens W ten sposób nic się nie osiąg- nie Niech się ksiądz spieszy Jasiek już się wycofuje z po- wrotem za rzekę Me ma cza-su Szybciej! — Ja nie — Nie czas teraz na dysku-sje Nagle myśl jak błyskawica: Przeciągnę Pana na bezpie-czniejsze miejsce Byle do za-roś- K tam chyba nie będą mie-li odwagi szukać — 'Nie da ksiądz radv a tnyilekomsaięjankarazzniadbozietumigłpoowd-y nieść — Spróbuję! Podparł plecy Czarnego (Dokończenie ~n¥s & Sf tyczenia % Brćmtfofji rT " -- —-" ---j- — TTrSJjjfr??!?? riflfrl%-i- t r- - ą 3 8 rOilfo-- PRZYJEMNYCH ŚWIĄT BOŻEGO NAR0BZ?H l ZĘŚLIWEGO NOWEGO ROFU fc życzy 0ALBECK'S Saper Save Markefs Największy sklep artykułów spożywczych na West Brantford i Waterfcrd 108 Colborne St W — Brantford Onh Waterford Shopping Centrę Waterford S4P21St5i'S !£ 'i-Ł'- - --ŁŁSŁTITC-ICcjcA 14? riirmcTT vr"7TvrT A Tr-TT-Tv- —T-r i lAJULrj£& ZiiUj1Łrx OłłLI£Ctj Ł ± uuuiiuuij składają swej klienteli i całej Polonii L0UGH'S DRUG STORĘ LTD i' Załatwiamy przesyłki lekarstw do Polski i innych krajów Europy Wykonujemy akuratnie i dokładnie wszelkie recepty Dalhousie and King Streets Brantford Ont — Te! PL 3-84- 46 SERDECZNE ŻYCZENIA SWLVTECZNE I NOWOROCZNE składa sicoim Klientom i całej Polonii Tolan ilexall Pharmacy E STANTOLAN — Phm B E S PEYCHA — B Sc Phm Tel_752-032- 1 — FREE PARKING 119 Colborne St Brantford Ont NAJLEPSZE ŻYCZENIA ŚWIĄTECZNE i NOWOROCZNE zasyła Klientom znajomym i całej Polorii ANGEL0'S RESTAURANT ANGELO COULOS właściciel Smaczne i -- dobre potrawy europejskie 63 Dalhousie St — Brantford Ont Teł 753-427- 5 ( !ICS!SeiC5U£e1'4'C'5' BSlIPB mm n i v I i CTTKł i Najserdeczniejsze Życzenia świąteczne ? i Noworoczne składa Klientom Przyjaciołom i całej PolorAi ) } składa j 1 Silverwood Bairies Ltd j # Your patronage as Customers is greatly J appreciated --Our senices are aimed to satisfy and please yoa i Mleczarnia która zaspokoi wszelkie wae --satysfakcją dla Was ! 1 potrzeby z pełną f 15 Grey St — Brantford Ont j EWSTWSW WESOŁYCH ŚWIĄT BOŻEGO NARODZENIA h l SZCZĘŚLIWEGO NOWEGO KUhU składa Sprawiedliwość w sprzedaży Sprawność i grzeczność w obsłudie i 145 George St — Brantford Ont i Tel 756-619- 1 ir391 Isorł— — nsf&Z£=i — : --gjTrjmmpT-aaaayM tfftJHilMiBiBB |
Tags
Comments
Post a Comment for 000442a
