000440b |
Previous | 31 of 72 | Next |
|
small (250x250 max)
medium (500x500 max)
Large
Extra Large
large ( > 500x500)
Full Resolution
|
This page
All
|
11 Życzenia z London h o V ° F I Ł I Życzenia Z' London "I
R
m m
ffl
%
M
m
IffiJPJtPKKCICiSWCiPSSCiiCeSKlCCCCClCSlClSlCCippps
"Podnieś rączkę Boże dziecię
Błogosław Ojczyźnie miłej "
NAJSERDECZNIEJSZE ŻYCZENIA WESOŁYCH
ŚWIĄT I SZCZĘŚLIWEGO NOWEGO ROKU
zasyła I PARAFIA MATKI BOSKI I CZĘSTOCHOWSKIEJ
419 St London
prałat F proboszcz WL
Lipka asystent a
Dąbrowski asystent £j!
Wiązankę najlepszych Życzeń %
w Radosnym Dniu Bożego Narodzenia
i dużo Pomyślności w Nowym Roku
zasyła M mm
Mr HANDELMAN właściciel
Zawsze mamy na składzie świeże wyroby
malarskie i delikatesy
Wyrób sposobem krajowym
549 Hamilton Rd London
Tcl 433-517- 7
e!cisK!s!s!es:i£Hizu:!e!eKisici5t£'-e':i5tis!S!sistsis!stsii- c
Przyjemnych Świąt Bożego Narodzenia
i dużo szczęścia w Nowym Roku
składa
BUDDY'S YARIETY
W Johnson właściciel
Hamilton Rd and Delaware St
ftw London
doradzimy
sasaassasaa
BAKER
pełnym zaufaniem
rzetelnie usłużnie
London Ont
0270 W
St3iaaSaS3!2ia&2l5l2i2lJll2l2lSi2l2i2l2iSlSl2i5i&a2l3i2i
Moc serdecznych życzeń
śiuiątecznych noworocznych
składa
N EADE Insurance Agency
Richmond St London Ont
Tel 434-115- 9
t ZwrParczayjjcmieuiesimę ydownszaeslkie ubezpieczenia
zawsze Wam
aaa2iaaaasaaaaaa2łaasa&aa&aaaaasasiaaaas
NAJSERDECZNIEJSZE ŻYCZENIA
% WESOŁYCH ŚWIAT
tfj SZCZĘŚLIWEGO NOWEGO ROKU d zasyła I ZAIFMAN
W Właściciel
fj& Sklep spożywczy wyroby masarskie
MI 87 William Tel 439-924- 1 London
§gaaaa2jaaaaaaaaaaaaaaaa2aaaaaaaaaaaaaaaj
Dużo Szczęścia Radości
okazji Świąt Bożego Narodzenia
Nowego Roku zasyła
Ealing Market
Wyroby Masarskie
McINTYRE właściciel
f 857 Hamilton Rd
Tel 451
Ks
Ks
Ks
w
?'B
s?& m
z
i
SF
-
f j
i
J
Sfa B
W
I
i
St
i
z
i
?
l i
1 H
??as5ia33?''??''I'5£i NAJSERDECZNIEJSZE ŻYCZENIA WfciUŁrun
' ŚWIĄT I SZCZĘŚLIWEGO NOWEGO ROKU
U przesyła Klientom i całej Polonii
m
Hill Ont H
Pluta
Józef
Józef
%
Ont
Ont
371
Ont
swym
JOHN DELICATESSEN
Właściciel P IWANKIW
Polecamy wszelkiego rodzaju artykuły spożywcze
£ffif krajowe i DJwfłMure zawsze na swauzie
i:§ wyroby Świeże i mrożone
r§ Klientów naszych obsługujemy uprzejmie i
r--W szłbko ?? Covon Market London Ont ?
5g Tel 433-483- 1
5M NAJSERDECZNIEJSZE ŻYCZENIA e
Z& ŚWIĄTECZNE I NOWOROCZNE S?
" ? zasyła swej Klienteli i całej Polonii Ę % JOHN T DONOHUE
5? FUNERAL HOME LIMITED
--'§# J Dennis Donohue Funeral Director &£
sl& Trusted name built on personal serrice
M Waterlco and King st London Ont 32
U Teł 434-632- 3 1
ta
Wit P J&dJl tl y 11 n u vv HJł 13 iLJL ftL łiŁ lLJ7 wLIŁ " - s&aaaaasasasasra3Kzajsx:ss5MM
Nowi i niespodziewani przy-jaciele
Chrypiacj- - astmatyk Ruth-ma- n
nieśzkodliwj' krymina-list- a
powiewny w svych ła-chach
jak strach na wróble
Petro Bołgowiecki Hucuł o
bystrej zaciętej twarzy któ-ry
z Gorganów na Podkarpa-cie
pokornie przyszedł dla
dziewczyny i nabity tłuszczem
Jachów Mruk i nierób
Jesteśmy najprostszymi z
najprostszych robotników Eh
— nie obwijając w bawełnę
no śmiało bez wstydu nie
mamy przecież żadnych kwa-lifikacji
jesteśmy "czamoro-boczymi- "
niezwyciężonego Ar-te-l- u
"Czerwony Bednarz"
który to Artel leży w dość
sennym dorzeczu Swicy i Su-kie- lu
ścisłej w pracowitym
miasteczku B doliniańskiego
(wg nowej formy i nomenkla-tury
administracyjnej) rejo-nu
Artel nasz chluba okrę-gu
dostarcza sławnych be-czek
w których marynować
się mają i kisić płody obór i
pól czarnoziemnych płyt Tar-nopola
Żytomierza Winnicy
i Kamieńca Podolskiego Noc
w noc dzień w dzień wyno-simy
z jazgocącej maszynami
hali pachnące winnym octem
żywicą sosnowe i bukowe
wióry ścielą się one fioletem
i złoto-biały- mi pasmami jak
wstęgi okręcając cienką ko-ronką
strużyn czapiaste kopy
trocin i obrzynków W cieple
dni parują słodką wilgocią
śpimy na nich niekiedy krót-ko
ukołysani zmęczeniem i
monotonnym dychaniem fa-bryki
Mój nierobotniczy wy-gląd
moja narodowość i nie
obrosłe jeszcze płatami mozo-łów
dłonie nigdy nie są przed-miotem
drwin i nienawist-nych
słów
A nie szczędzono ich w
te dni moim roda'kom Oni —
ci nowi mówią o mnie: "Ta
win szcze detyna Mołodyj
chłopaka Nie bijsia synku ny-czo- ho
Krywdy tobi mcżdu na-m- y
nychto ne zrobyt" Byli to
prostoduszni i dobrzy ludzie
Z końcem kwietnia czy po-czątkiem
maja 1941 x_ tuż po
napaści - na- - Jugosławię szara
karta1 powołania wyrwała z
naszej fabryki Jachowa i wie-lu
innych jego rówieśników z
rocznika' 1922 Patrycjat fa-bryczny
najstarsi wiekiem i
pracą majstrowie palacze i
ślusarze nie upatrywali w tym
nic dobrego Wprawdzie tran-sporty
z ukraińskim zbożem
przelatywały na zachód stale
i wstydliwie szybko i pozor-nie
nic nie wskazywało że
spolcój może ulec zachwianiu
ale stare wygi fabryczne za-powiadały
mór i pożogę wy-palenie
traw zniszczenie na-rodu
i poniewierkę hojnie
S7afując przy tym przepowie-dniami
od których zasępiały
sie twarze ' a głowy szły w
dół Ojciec Jakub zjawił się
w naszym "Czerwonym Bed-narzu"
w pierwszych dniach
czerwca 1941 r gdy mówiono
już o wojnie jak o tym co
nastąpi wkrótce i nieuchron-nie
Był to człowiek lat sześć-dziesięciu
niewysoki chudy
o wielkich czarnych wąsach
wyblakłych oczach i smutnym
uśmiechu który gościł łago-dnie
na jego ziemistej twarzy
Był to uśmiech dość dawno i
zasadniczo już pogodzonego
ze światem człowieka który
wiele widział i którego już
byle co nie zadziwi Zdołał on
od razu pozyskać sobie wśród
nas wielki mir i szacunek Sfe-ry
niekierownicze fabryki fo-rowały
go ponad zwykłą w
tych surowych czasach miarę
Na jego widok milkły w ko-lejce
po chleb którego zaw-sze
było mało w naszej koo-peratywie
najbardziej za-wzięte
kłótnie i bójki Ucisza-no
sie i ceremonialnie robio-no
mu miejsce jak najbliżej
sklepowych drzwi czy lady
Najbardziej zuchwałe i bez-czelne
wyrostki fabryczne
zdejmowały przed nim kasz-kiety
mamrocząc z reweren-cj- a
sakramentalne "Sława I-su- śu
Chrystu" "dobryj deń"
czy bardziej konfidencjonalne
"jak se majte wujku" Pusta
i hałaśliwa wrzawa cichła
gdy się zbliżał Pierwsi żarto-wnisie
plugawcy i pyskacze
których nigdy nigdzie nie
brak schodzili mu z drogi
częstując usłużnie ostatnim
niejednokrotnie papierosem
Ba nawet arystokracja fabry-czna
zarozumiali cyrkularzy-śc- i
raczyli mu okazywać swo-je
względy witając go głośno
i ostentacyjnie podając mu
reke Przyczyna tych nieco
dziennych wjTÓżnień wyjaśni
ła się wkrótce Ojciec JaKut)
Jsnczaruk wrócił oto po 27
latach do rodzinnej wioski_aż
zza Uralu gdzie był pomocni-kiem
palacza w elektrowni
Nie uszło to uwaigi ludzi z na-szej
fabryki którzy dowie-dziawszy
się o tym na swój
sposób chcieli mu okazać ot
choćby tymi drobnymi grze-cznostka-mi
że wiedzą o jego
latach spędzonych z daleka
od najbliższych a szacunkiem
chcą mu uczynić znośniejszy
ten niewątpliwie nowy i ra-dosny
okres w jego życiu
choć me tak dostatni i spokoj-ny
jak na to sobie zasłużył
Siostra wojna z bratem
frontem przeszli przez nas7e
miasteczko szybko i dość mi-łosiernie
Nikogo nie zabiło
Nikt nie zginął Ale teren na-szego
"Czerwonego Bedna-rza"
ucierpiał sporo Bomby
zryty place fabryczne i robo
tnicy widzieli poderwane pod-muchom
jasnoniebieskie ciel-ska
bukowych kloców pnące
się lekko ku górze jak wióry
IYont się przewalił Przyszli
Węgrzy przyszli Niemcy
Przyszedł głód Paliliśmy wiś-niowe
liście i jedli podpłomy-ki
z kradzionego grysu a
skwar lipcowych dni mijał nas
sinawym kolorem osłabienia
Słońce okręgu Artel "Czer-wony
Bednarz" dogorywało
spokojnie Cyrkularki i fu- -
gówki coraz rzadziej zachły-stywały
się drzewem którego
nie miał kto dowieźć z gór
syny pokrajane nitroglicery-ną
przy odwTocie rdzewiały
przy rampie a spadające ku
ziemi nici drutów telegrafi-cznych
nieprędko zdawały się
przesłać pomyślną wiado-mość
Chleba nie było Błąka-liśmy
się ja'k we mgle Nowe
władze fabryki sprzęgły do
jednej paki Ojca Jakuba ze
mną Chodziliśmy razem jak
para koni a ciężar wynoszo-nych
wiórów wyginał nam
plecy w kabłąk Roboty było
coraz mnie] Czas me był nam
drogi i Ojciec Jakub Jsncza-ruk
opowiedział mi tego sro-giego
lata całe swoje życie
Urodził sie tu na nieurodzaj-nym
w chleb lecz bogatym w
drzewo Podkarpaciu w bied-nej
wyrobniczej rodzinie Oj-ciec
i matka chodzili za naj-prostszymi
posługami do wiel-kiego
tartaku braci Grifflów
w B który za grosze ściągał
z pobliskich wiosek wszelką
mizerotę Był za potrzódka
gęsiarka potom za pastucha u
bogatych chłopów Kiedy miał
lat szesnaście terminował
głodowo u cieśli Powołany w
seregi armii austriackiej w
1914 r dostał się w pierw-szych
dniach wojny do nie-woli
rosyjskiej którą przebvł
w dobrych warunkach jaiko
robotnik rolny w ufimskiej
guberni Po rewolucji zagna
ło go na Ural gdzie pracował
ko pomocnik palacza w
ektrowni Tam się ożenił i
owdowiał Dzieci me było
Pierwszy zaplamiony łzami
list od swego jedynego brata
dostał w kwietniu 1940 r i
ISZWZWZZWWZ'
(Dokończenie ze str 30)
dziewczyna Im mniej chłop-ców
tym mniej będzie bun-towszczyk-ów
Jeden z kozaków myszkują-cy
koło łóżek zaraportował:
"Wasze błagorodie pod łóż-kiem
ciężki sunduk Może
broń jest ale wydostać tru- dno"
"Tak postaw świece na zie-mi
i wyciągnij"
Kozak ukląkł i schylając się
koło łóżka postawi świecę
prawie że pod kołyską tak iż
zaczęła kopcić osmalając
drewniane jej bold W tej
chwili dał się słyszeć jek
trwogi ze strony pani Amelii
która nagle straciwszy przy-tomność
osunęła sie pod ko-łyskę
przypadkowo przy tym
przewracając i gasząc palącą
się tam świecę
W pokoju zrobiło się ciem-no
i powstało zamieszanie
Pan Piotr zaczął podnosić nie-przytomną
żonę Gustaw sko-czył
do kuchni po zimną wo-dę
żandarm klął siarczyście
a kozacy stali głupkowato nie
wiedząc chwilowo co robić
Do pokoju trochę poomacku
wsunął się podesauł i rapor-tował:
"Przeszukaliśmy strych
i piwnice" "Niczewo nict'
Tymczasem kozak wyciągnął
spod łóżka ciężki kuferek
otworzył wieko i zanurzywszy
v e wnętrzu rękę rzekł z uśmie-chem:
"Same babskie graty
— Tonkoje bieljo widno iz
samowo Pariża"
żandarm najwidoczniej był
niezadowolony Na skutek
cltłopskiego donosu przypusz-cza- ł
że we dworze dokona
"wwiwwwbw vrxftss'rsxr!isS:''9s:vir''t'
od tego czasu coraz częściej
zaczął myśleć o powrocie Do-niósł
mu brat w liście że ro-dzice
już dawno umarli że
dużo chłopów z pierwszej
wojny nie wróciło że nową
cerkiew wybudowali ale że
stara dobrze sie trzyma że
chałupa ich stoi i że drzewa w
sadku już dawno nie rodzą
List kończył sie wezwaniem:
"Przyjeżdżaj starszy bracie
Jakubie jak we dwoje po-ciągniemy
tego niewiele ży-cia
co nam zostało to będzie
nam lżej Zostań z Bogiem
Twój młodszy brat Paweł"
Gdy w wiadomym urzędzie
obwieścił Jakub Janczaruk
wolę powTotu spytano go
wprost: "Czyś ty stary diabeł
ci w duszę rozum stracił Po
co ci jechać ścia'na niemie-cka
tam blisko Niemcy Woj-na
na Zachodzie Czas niepew-ny
Zrozumiałeś?" "Niemcy
Niemcami — odpowiedział Oj-ciec
Jakub — Czas niepewny
mi nie straszny a umrzeć
człowiekowi trzeba tam gdzie
się i urodził Dajcie papiery
na powrót" Zadziwili się Je-den
z referentów (jakoś bar-dzo
ludzko) pokiwał głową i
papiery dali Wrócił Ojciec
Jakub Minął grzbiet uralski
Moskwę Kijów aie brata
młodszego w domu nie zastał
Wyprawiono go do budowy
lotniska aż za Zbrucz Drzwi
chałupki były zabite Bkoblem
Jałowy sad szumem bezowoc-nych
"drzew pogłębiał smutek
pustki i daremnego powrotu
Ojciec Jakub nie tknął skobla
Spał u sąsiadów Ludziom ze
wsi oznajmił że wtedy do
chałupy wejdzie aż wróci
brat I doczekał się Historia
rozłąki i spotkania dtoóch
braci Janczaruków ożywiała
nas zawisze i była pomimo co-raz
dokuczliwszego głodu
giównym tematem rozmów i
komentarzy Skłonny do re-fleksji
Ruthma'n ciągnął
ochrypłym legato: "Nigdy
człowiek nie wie co mu sądzo-ne
dobre czy złe A ci się do-czekali
wreszcie dobra Są już
razem w kupie Szkoda tylko
że w takiej biedzie przyszło
im się na starość spotkać
Czas taki 'teraz nie do życia
[Zwierzęcy" "Ano tale" — po
takiwaliśmy krztusząc się
wiśniowym dymem Radość
obopólnego powrotu uczcił
ojciec Jakub przynosząc bu-telkę
wódki Był jto w naszej
biedzie rozrzutny i karygod-ny
grzech Nie pytaliśmy o-fiarod- awcy
gdzie i za co ku-pił
ten zbytek bo żadne spra-wy
nie mające bezpośrednie-go
związku z bratem nie ob-chodziły
dziś Ojca Jakuba1
Jego rozjaśniona niecodzien-nie
twarz wskazywała że
przeżywa coś niezwykłego
Na u'kłony i powitania odpo-wiadał
jak zwykle godnie lecz
z roztargnieniem Chłopcy z
pomocniczej obsługi sąsied-nich
maszyn czując powagę
chwili bez słowa wynosili za
wielkiego połowu a tu oka-zało
się iż nie ma tam ani do-mniemanych
powstańców ani
ukrytej broni Machnął ręką
z irytacją wdziewając z po-wrotem
białe rękawiczki
Przechodząc koło stołu w ja-dalni
zwrócił się do pana Pio-tra:
— Tak izwiniajuś zas nie-Łpodziew- aną
wizytę ale służ-ba
nie drużba Dobrze że ni-kogo
nie znaleźliśmy a to
było by gorzej A wasza żona
to nerwowa kobieta Przestra-szyła
się że kozak kołyskę
podpali Wot duroczka ałe
niczewo sobie krasawica I ro-ześmiawszy
się opuścił dwór
a w ślad za nim i cała czereda
leozaków
Ledwo Ucichł tupot oddala-jących
się koni gdy pani A-me- lia
ku zdziwieniu obecnych
podniosła się żwawo z łóżka
na którym ją ułożono i z cięż-kim
westchnieniem ulgi za-pytała:
Wreszcie już odjecha-li?
— a zbliżywszy się do koły-ski
wzięła na ręce małą Jad-win- ię
która tymczasem wy-biwszy
się ze snu rozkrzyczała
się na dobre Zdziwiony ale
zarazem uspokojony pan
Piotr zapytał wreszcie swojej
małżonki: — Ale gdzie ty A-mel- ko
schowałaś ten proch?
Przecież czasu na to nie by
ło
— Jak to gdzie? — oburzy-ła
się pani Amelia i podno
sząc kołderkę na której nie-dawno
leżała mała Jadwinia
rzekła: — Pewno że nie byjo
czasu to też schowałam go do
kołyski i przykryłam Jadwi-niąiiKfo- by
zaglądał do kołyski
z krzyczącym dzieckiem?
raki z wiórami a nasz £? # A V S-r- "-: 'sM!
towarzysz opowiadał o powro-cie
wego brata o grozie
bombardowań które przeżył
o schwytaniu! ucieczce z nie
mieckiego łagru dla jeńców
sowieckich gdzieś pod Płoski-rowe- m
Siedział nieruchomy
wyprostowany Duże wąsy nie
opadłe jak zwykle w dół ale
usztywnione jakąś wiejską
miksurą czerniały granato-wym
blaskiem jaTc drogowska-zy
błogostanu Przymknięte
oczy jeszcze i jeszcze zdawały
się zatrzymywać obrazy po-witania
Siedzieliśmy podpie-rając
drżący od wstrząsów
maszyn mur fabryczny Szedł
w koło papieros z prawdziwe-go
tytoniu po trzy dymy na
twarz "Ano ludzie żyje on
mói brat Pawło Uciekł śmier-ci
Uciekł i niewoli Razem my
teraz" Słuchaliśmy słów Ojca
Jakuba od których robiło się
nam dziwnie lekko na sercu
i dzieliliśmy sie milcząco jak
chlebem radością wszelkich
powrotów W podnieceniu te-go
wielkiego dla Ojca Jakuba
i dla każdego z nas dnia nie
zauważyłem jego butów któ-re
dbuł na te uroczystość Nie
chodził w nich nigdy i dziś po
raz pierwszy je zobaczyłem
Były to dziwne buty Niedzi-siejsze
i niespotykane już na
podkarpackich tai gach Wy-sokie
sięgające poza kolana
na wysokim obcasie o szero-kiej
spiczastej stopie Bogate
żółte buty z jałowiczej skóry
szyte widać dawno temu kie-dy
ludzie byli spokojniejsi i
kiedy czals był ich sprzymie-neńce- m
a nie poganiaczem
świeciły one złoto wśród sza-rzyzny
drelichu naszych łach-manów
Widać było że butów
tych nie noszono często i mi-mo
swego staromodnego kro-ju
sprawiały wygląd nowych
choć czarne pajęczynld rysów
i pęknięć w załomach skóry
mówiły o ich niemłodym wie-ku
Zaciekawiały mnie one
coraz bardziej i wpatrywałem
się w nie uporczywie chcąc
przejrzeć i odgadnąć koleje
ich losów i spraw których by-ły
świadkami Dnia tego nie
rozeszliśmy się po fajerancic
do domów Do nienapoczętej
butelki z wódką Ojca Jakuba
dołożono trochę gliniastego
chleba i pieczonych ziemnia-ków
Była chuda uczta bie-daków
Leżeliśmy wśród wió-rów
przykryci kopułą ciem-niejącego
'nadchodzącym wie-czorem
nieba Krąży blaszany
kubek Krążył pokrajany w
lepkie kostki chleb i pieczo-ne
ziemniaM z solą wydziela-ne
skrupulatnie przez Hucuła
Petra' Zaczynał buszować cie-pło
w kiszkach i głowie wypi-ty
alkohol a wonna1 pościel
wiórów rozleniwiała i czyniła
obojętnym na wszystko W ci-szy
wieczoru drżał wezbrany
szczęściem głos Ojca Jakuba
"I on wiecie brat moj młod-szy
Pawło jeszcze jako pod-(Dokończc- nie
na str 32)
Tu dodała z pewnym zaże-nowaniem:
Proch trochę zo-stał
zmoczony ale i tak trze-ba
go będzie suszyć Możecie
sobie jednak wyobrazić iż rze
czywiście byłam bliska omdle-nia
gdy kozak pod kołyską po-stawił
palącą się świecę
Oczy wszystkich z niemym
podziwem patrzyły na panią
Amelię która na razie niezbyt
jeszcze sobie zdawała sprawę
ze swojego czynu kołysząc do
snu rozpłakaną Jadwinię Ko-zacy
odeszli w stronę Błędo-w- a
a w godzinę potem wśród
mroźnej iskrzącej nocy para
powstańców spędziwszy krót-ki
czas przy stole wigilijnym
z drogocennym workiem pro-chu
na saniach pomknęła ci-chaczem
w stronę spalskich
lasów opuściwszy gościnne
profgi wilkowskiego dworu
A we dworze po wstrząsa-jących
wypadkach tego wie-czoru
żyde potoczyło się da-lej
zwykłym trybem polskich
dworów w owych czasach po-między
jednym i drugim ko-zackim
najazdem i rewizją
Walenty uprzątał jadalnię i
zacierał ślady mokrych koza-ckich
butów Pan Piotr pod
pierając się laską gasił na
choince przypalające się świe-czki
Zapach przytlonych igieł
sosnowych rozchodził się po
pokoju Nad kołyską nisko na-chylona
pani Amelia cicho
nuciła:
Lwia że Jezuniu lulaj ze lulaj
A ty go do snu matulu utulaj- -
Jadwinia przestała' kwilić
We dworze zapanował znów
chwilowy spokój i cisza
Jerzy Grobicki
'%1#mi %i--- ~
1 £? ' :
k n hA 8 t
NAJSERDECZNIEJSZE ŻYCZENIA
WESOŁYCH ŚWIĄT
oraz
SZCZĘŚLIWEGO NOWEGO ROKU
życzy całej Poloni w London i okolicy
Polskie Stowarzyszenie Narodowe
Koło Polek i Grono Młodzieży
554 Hill Street
3isiaaaaaaaaaaaaa%iasi3:r7asiaaaaa3taaaaa3laaaa
Dużo radości w Dniu Bożego
Narodzenia i dużo szczęścia
w Nowym Roku
życzy
mmmm
W JACH i A BIELAK właściciele
Na wasze żądanie zabieramy
i dostarczamy do domu
Nasza nowa lokacja
768 Hamilton Rd London Ont
Tel 455-464- 0
flSieiClf''lC'S"C'C'S5lStCt5ltICl51SlSlS!Cle1C!5(St5!S!€Il£5e5ti
'DUŻO SZCZĘŚCIA I RADOŚCI
z okazji świąt Bożego Narodzenia j
zasyła 1
swej Klienteli i całej Polonii j
A & M VARIETY i
Sugcrman właściciel 1
737 Hamilton Rd
a
3
Ont
mmm
London Ont
BOŻEGO NARODZENIA
— Ont
438-1121
t isicięwcieictcteicieTSisiciPcieieipeiswiciewwieisisieicieiiieieieieieieis j
Przyjmujemy wszelkie ubezpieczenia
Zwracajcie się do nas z pełnym zaufaniem
zawsze doradzimy Wam rzetelnie i usłużnie
T GIBSON
ADWOKAT i PRAWNY
210 RICHMOND
195 Dundas St London Ont
Tcl 434-513- 1
' t:tetsieictw£tsc'e wseww-etsciw- : I
DUŻO SZCZĘŚCIA I RADOŚCI Z OKAZJI ŚWIĄT
BOŻEGO NARODZENIA I NOWEGO ROKU
życzy
STAR FURNITURE
W Schweitzer właściciel
615-61- 7 Dundas St Ont
Tel 433-622- 1
i aaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaa (
WESOŁYCH ŚWIĄT
I NOWEGO ROKU
składa swej Klienteli i całej Polonii f
i
Ted Dills Jewellery Ltd " ji
Ted Dills właściciel e
i 402 Richmond St London Ont
Tel 433-211- 1
te!stcicipticisi!S!C!t!e!eic!S!Sfsie'e'-cf2'1s1sts!S!5is-si'siCff- {
WESOŁYCH ŚWIĄT BOŻEGO NARODZENIA {
i POMYŚLNEGO NOWEGO ROKU
życzy jj
igKE mm i
i
POLSKI KONTRAKTOR BUDOWLANY i
938 Eagle Cr
Tcl
London
London
DORADCA
IJUILDING
TOP
London
ftsteisiciciecicisrisicststeisis-ecisistsir-etcTejps- j
NAJLEPSZE ŻYCZENIA "WESOŁYCH ŚWIĄT"
i SZCZĘŚLIWEGO NOWEGO ROKU
przesyła całej Polonii w London Czytelnikom
i całemu Zespołowi Wydawnictwa "Związkowiec"
przedstawiciel "Związkowca"
£ 117 Madison Ave London Ont JĘ ffi
mmmmSkaam
Object Description
| Rating | |
| Title | Zwilazkowiec Alliancer, December 16, 1967 |
| Language | pl |
| Subject | Poland -- Newspapers; Newspapers -- Poland; Polish Canadians Newspapers |
| Date | 1967-12-16 |
| Type | application/pdf |
| Format | text |
| Rights | Licenced under section 77(1) of the Copyright Act. For detailed information visit: http://www.connectingcanadians.org/en/content/copyright |
| Identifier | ZwilaD3000455 |
Description
| Title | 000440b |
| Rights | Licenced under section 77(1) of the Copyright Act. For detailed information visit: http://www.connectingcanadians.org/en/content/copyright |
| OCR text | 11 Życzenia z London h o V ° F I Ł I Życzenia Z' London "I R m m ffl % M m IffiJPJtPKKCICiSWCiPSSCiiCeSKlCCCCClCSlClSlCCippps "Podnieś rączkę Boże dziecię Błogosław Ojczyźnie miłej " NAJSERDECZNIEJSZE ŻYCZENIA WESOŁYCH ŚWIĄT I SZCZĘŚLIWEGO NOWEGO ROKU zasyła I PARAFIA MATKI BOSKI I CZĘSTOCHOWSKIEJ 419 St London prałat F proboszcz WL Lipka asystent a Dąbrowski asystent £j! Wiązankę najlepszych Życzeń % w Radosnym Dniu Bożego Narodzenia i dużo Pomyślności w Nowym Roku zasyła M mm Mr HANDELMAN właściciel Zawsze mamy na składzie świeże wyroby malarskie i delikatesy Wyrób sposobem krajowym 549 Hamilton Rd London Tcl 433-517- 7 e!cisK!s!s!es:i£Hizu:!e!eKisici5t£'-e':i5tis!S!sistsis!stsii- c Przyjemnych Świąt Bożego Narodzenia i dużo szczęścia w Nowym Roku składa BUDDY'S YARIETY W Johnson właściciel Hamilton Rd and Delaware St ftw London doradzimy sasaassasaa BAKER pełnym zaufaniem rzetelnie usłużnie London Ont 0270 W St3iaaSaS3!2ia&2l5l2i2lJll2l2lSi2l2i2l2iSlSl2i5i&a2l3i2i Moc serdecznych życzeń śiuiątecznych noworocznych składa N EADE Insurance Agency Richmond St London Ont Tel 434-115- 9 t ZwrParczayjjcmieuiesimę ydownszaeslkie ubezpieczenia zawsze Wam aaa2iaaaasaaaaaa2łaasa&aa&aaaaasasiaaaas NAJSERDECZNIEJSZE ŻYCZENIA % WESOŁYCH ŚWIAT tfj SZCZĘŚLIWEGO NOWEGO ROKU d zasyła I ZAIFMAN W Właściciel fj& Sklep spożywczy wyroby masarskie MI 87 William Tel 439-924- 1 London §gaaaa2jaaaaaaaaaaaaaaaa2aaaaaaaaaaaaaaaj Dużo Szczęścia Radości okazji Świąt Bożego Narodzenia Nowego Roku zasyła Ealing Market Wyroby Masarskie McINTYRE właściciel f 857 Hamilton Rd Tel 451 Ks Ks Ks w ?'B s?& m z i SF - f j i J Sfa B W I i St i z i ? l i 1 H ??as5ia33?''??''I'5£i NAJSERDECZNIEJSZE ŻYCZENIA WfciUŁrun ' ŚWIĄT I SZCZĘŚLIWEGO NOWEGO ROKU U przesyła Klientom i całej Polonii m Hill Ont H Pluta Józef Józef % Ont Ont 371 Ont swym JOHN DELICATESSEN Właściciel P IWANKIW Polecamy wszelkiego rodzaju artykuły spożywcze £ffif krajowe i DJwfłMure zawsze na swauzie i:§ wyroby Świeże i mrożone r§ Klientów naszych obsługujemy uprzejmie i r--W szłbko ?? Covon Market London Ont ? 5g Tel 433-483- 1 5M NAJSERDECZNIEJSZE ŻYCZENIA e Z& ŚWIĄTECZNE I NOWOROCZNE S? " ? zasyła swej Klienteli i całej Polonii Ę % JOHN T DONOHUE 5? FUNERAL HOME LIMITED --'§# J Dennis Donohue Funeral Director &£ sl& Trusted name built on personal serrice M Waterlco and King st London Ont 32 U Teł 434-632- 3 1 ta Wit P J&dJl tl y 11 n u vv HJł 13 iLJL ftL łiŁ lLJ7 wLIŁ " - s&aaaaasasasasra3Kzajsx:ss5MM Nowi i niespodziewani przy-jaciele Chrypiacj- - astmatyk Ruth-ma- n nieśzkodliwj' krymina-list- a powiewny w svych ła-chach jak strach na wróble Petro Bołgowiecki Hucuł o bystrej zaciętej twarzy któ-ry z Gorganów na Podkarpa-cie pokornie przyszedł dla dziewczyny i nabity tłuszczem Jachów Mruk i nierób Jesteśmy najprostszymi z najprostszych robotników Eh — nie obwijając w bawełnę no śmiało bez wstydu nie mamy przecież żadnych kwa-lifikacji jesteśmy "czamoro-boczymi- " niezwyciężonego Ar-te-l- u "Czerwony Bednarz" który to Artel leży w dość sennym dorzeczu Swicy i Su-kie- lu ścisłej w pracowitym miasteczku B doliniańskiego (wg nowej formy i nomenkla-tury administracyjnej) rejo-nu Artel nasz chluba okrę-gu dostarcza sławnych be-czek w których marynować się mają i kisić płody obór i pól czarnoziemnych płyt Tar-nopola Żytomierza Winnicy i Kamieńca Podolskiego Noc w noc dzień w dzień wyno-simy z jazgocącej maszynami hali pachnące winnym octem żywicą sosnowe i bukowe wióry ścielą się one fioletem i złoto-biały- mi pasmami jak wstęgi okręcając cienką ko-ronką strużyn czapiaste kopy trocin i obrzynków W cieple dni parują słodką wilgocią śpimy na nich niekiedy krót-ko ukołysani zmęczeniem i monotonnym dychaniem fa-bryki Mój nierobotniczy wy-gląd moja narodowość i nie obrosłe jeszcze płatami mozo-łów dłonie nigdy nie są przed-miotem drwin i nienawist-nych słów A nie szczędzono ich w te dni moim roda'kom Oni — ci nowi mówią o mnie: "Ta win szcze detyna Mołodyj chłopaka Nie bijsia synku ny-czo- ho Krywdy tobi mcżdu na-m- y nychto ne zrobyt" Byli to prostoduszni i dobrzy ludzie Z końcem kwietnia czy po-czątkiem maja 1941 x_ tuż po napaści - na- - Jugosławię szara karta1 powołania wyrwała z naszej fabryki Jachowa i wie-lu innych jego rówieśników z rocznika' 1922 Patrycjat fa-bryczny najstarsi wiekiem i pracą majstrowie palacze i ślusarze nie upatrywali w tym nic dobrego Wprawdzie tran-sporty z ukraińskim zbożem przelatywały na zachód stale i wstydliwie szybko i pozor-nie nic nie wskazywało że spolcój może ulec zachwianiu ale stare wygi fabryczne za-powiadały mór i pożogę wy-palenie traw zniszczenie na-rodu i poniewierkę hojnie S7afując przy tym przepowie-dniami od których zasępiały sie twarze ' a głowy szły w dół Ojciec Jakub zjawił się w naszym "Czerwonym Bed-narzu" w pierwszych dniach czerwca 1941 r gdy mówiono już o wojnie jak o tym co nastąpi wkrótce i nieuchron-nie Był to człowiek lat sześć-dziesięciu niewysoki chudy o wielkich czarnych wąsach wyblakłych oczach i smutnym uśmiechu który gościł łago-dnie na jego ziemistej twarzy Był to uśmiech dość dawno i zasadniczo już pogodzonego ze światem człowieka który wiele widział i którego już byle co nie zadziwi Zdołał on od razu pozyskać sobie wśród nas wielki mir i szacunek Sfe-ry niekierownicze fabryki fo-rowały go ponad zwykłą w tych surowych czasach miarę Na jego widok milkły w ko-lejce po chleb którego zaw-sze było mało w naszej koo-peratywie najbardziej za-wzięte kłótnie i bójki Ucisza-no sie i ceremonialnie robio-no mu miejsce jak najbliżej sklepowych drzwi czy lady Najbardziej zuchwałe i bez-czelne wyrostki fabryczne zdejmowały przed nim kasz-kiety mamrocząc z reweren-cj- a sakramentalne "Sława I-su- śu Chrystu" "dobryj deń" czy bardziej konfidencjonalne "jak se majte wujku" Pusta i hałaśliwa wrzawa cichła gdy się zbliżał Pierwsi żarto-wnisie plugawcy i pyskacze których nigdy nigdzie nie brak schodzili mu z drogi częstując usłużnie ostatnim niejednokrotnie papierosem Ba nawet arystokracja fabry-czna zarozumiali cyrkularzy-śc- i raczyli mu okazywać swo-je względy witając go głośno i ostentacyjnie podając mu reke Przyczyna tych nieco dziennych wjTÓżnień wyjaśni ła się wkrótce Ojciec JaKut) Jsnczaruk wrócił oto po 27 latach do rodzinnej wioski_aż zza Uralu gdzie był pomocni-kiem palacza w elektrowni Nie uszło to uwaigi ludzi z na-szej fabryki którzy dowie-dziawszy się o tym na swój sposób chcieli mu okazać ot choćby tymi drobnymi grze-cznostka-mi że wiedzą o jego latach spędzonych z daleka od najbliższych a szacunkiem chcą mu uczynić znośniejszy ten niewątpliwie nowy i ra-dosny okres w jego życiu choć me tak dostatni i spokoj-ny jak na to sobie zasłużył Siostra wojna z bratem frontem przeszli przez nas7e miasteczko szybko i dość mi-łosiernie Nikogo nie zabiło Nikt nie zginął Ale teren na-szego "Czerwonego Bedna-rza" ucierpiał sporo Bomby zryty place fabryczne i robo tnicy widzieli poderwane pod-muchom jasnoniebieskie ciel-ska bukowych kloców pnące się lekko ku górze jak wióry IYont się przewalił Przyszli Węgrzy przyszli Niemcy Przyszedł głód Paliliśmy wiś-niowe liście i jedli podpłomy-ki z kradzionego grysu a skwar lipcowych dni mijał nas sinawym kolorem osłabienia Słońce okręgu Artel "Czer-wony Bednarz" dogorywało spokojnie Cyrkularki i fu- - gówki coraz rzadziej zachły-stywały się drzewem którego nie miał kto dowieźć z gór syny pokrajane nitroglicery-ną przy odwTocie rdzewiały przy rampie a spadające ku ziemi nici drutów telegrafi-cznych nieprędko zdawały się przesłać pomyślną wiado-mość Chleba nie było Błąka-liśmy się ja'k we mgle Nowe władze fabryki sprzęgły do jednej paki Ojca Jakuba ze mną Chodziliśmy razem jak para koni a ciężar wynoszo-nych wiórów wyginał nam plecy w kabłąk Roboty było coraz mnie] Czas me był nam drogi i Ojciec Jakub Jsncza-ruk opowiedział mi tego sro-giego lata całe swoje życie Urodził sie tu na nieurodzaj-nym w chleb lecz bogatym w drzewo Podkarpaciu w bied-nej wyrobniczej rodzinie Oj-ciec i matka chodzili za naj-prostszymi posługami do wiel-kiego tartaku braci Grifflów w B który za grosze ściągał z pobliskich wiosek wszelką mizerotę Był za potrzódka gęsiarka potom za pastucha u bogatych chłopów Kiedy miał lat szesnaście terminował głodowo u cieśli Powołany w seregi armii austriackiej w 1914 r dostał się w pierw-szych dniach wojny do nie-woli rosyjskiej którą przebvł w dobrych warunkach jaiko robotnik rolny w ufimskiej guberni Po rewolucji zagna ło go na Ural gdzie pracował ko pomocnik palacza w ektrowni Tam się ożenił i owdowiał Dzieci me było Pierwszy zaplamiony łzami list od swego jedynego brata dostał w kwietniu 1940 r i ISZWZWZZWWZ' (Dokończenie ze str 30) dziewczyna Im mniej chłop-ców tym mniej będzie bun-towszczyk-ów Jeden z kozaków myszkują-cy koło łóżek zaraportował: "Wasze błagorodie pod łóż-kiem ciężki sunduk Może broń jest ale wydostać tru- dno" "Tak postaw świece na zie-mi i wyciągnij" Kozak ukląkł i schylając się koło łóżka postawi świecę prawie że pod kołyską tak iż zaczęła kopcić osmalając drewniane jej bold W tej chwili dał się słyszeć jek trwogi ze strony pani Amelii która nagle straciwszy przy-tomność osunęła sie pod ko-łyskę przypadkowo przy tym przewracając i gasząc palącą się tam świecę W pokoju zrobiło się ciem-no i powstało zamieszanie Pan Piotr zaczął podnosić nie-przytomną żonę Gustaw sko-czył do kuchni po zimną wo-dę żandarm klął siarczyście a kozacy stali głupkowato nie wiedząc chwilowo co robić Do pokoju trochę poomacku wsunął się podesauł i rapor-tował: "Przeszukaliśmy strych i piwnice" "Niczewo nict' Tymczasem kozak wyciągnął spod łóżka ciężki kuferek otworzył wieko i zanurzywszy v e wnętrzu rękę rzekł z uśmie-chem: "Same babskie graty — Tonkoje bieljo widno iz samowo Pariża" żandarm najwidoczniej był niezadowolony Na skutek cltłopskiego donosu przypusz-cza- ł że we dworze dokona "wwiwwwbw vrxftss'rsxr!isS:''9s:vir''t' od tego czasu coraz częściej zaczął myśleć o powrocie Do-niósł mu brat w liście że ro-dzice już dawno umarli że dużo chłopów z pierwszej wojny nie wróciło że nową cerkiew wybudowali ale że stara dobrze sie trzyma że chałupa ich stoi i że drzewa w sadku już dawno nie rodzą List kończył sie wezwaniem: "Przyjeżdżaj starszy bracie Jakubie jak we dwoje po-ciągniemy tego niewiele ży-cia co nam zostało to będzie nam lżej Zostań z Bogiem Twój młodszy brat Paweł" Gdy w wiadomym urzędzie obwieścił Jakub Janczaruk wolę powTotu spytano go wprost: "Czyś ty stary diabeł ci w duszę rozum stracił Po co ci jechać ścia'na niemie-cka tam blisko Niemcy Woj-na na Zachodzie Czas niepew-ny Zrozumiałeś?" "Niemcy Niemcami — odpowiedział Oj-ciec Jakub — Czas niepewny mi nie straszny a umrzeć człowiekowi trzeba tam gdzie się i urodził Dajcie papiery na powrót" Zadziwili się Je-den z referentów (jakoś bar-dzo ludzko) pokiwał głową i papiery dali Wrócił Ojciec Jakub Minął grzbiet uralski Moskwę Kijów aie brata młodszego w domu nie zastał Wyprawiono go do budowy lotniska aż za Zbrucz Drzwi chałupki były zabite Bkoblem Jałowy sad szumem bezowoc-nych "drzew pogłębiał smutek pustki i daremnego powrotu Ojciec Jakub nie tknął skobla Spał u sąsiadów Ludziom ze wsi oznajmił że wtedy do chałupy wejdzie aż wróci brat I doczekał się Historia rozłąki i spotkania dtoóch braci Janczaruków ożywiała nas zawisze i była pomimo co-raz dokuczliwszego głodu giównym tematem rozmów i komentarzy Skłonny do re-fleksji Ruthma'n ciągnął ochrypłym legato: "Nigdy człowiek nie wie co mu sądzo-ne dobre czy złe A ci się do-czekali wreszcie dobra Są już razem w kupie Szkoda tylko że w takiej biedzie przyszło im się na starość spotkać Czas taki 'teraz nie do życia [Zwierzęcy" "Ano tale" — po takiwaliśmy krztusząc się wiśniowym dymem Radość obopólnego powrotu uczcił ojciec Jakub przynosząc bu-telkę wódki Był jto w naszej biedzie rozrzutny i karygod-ny grzech Nie pytaliśmy o-fiarod- awcy gdzie i za co ku-pił ten zbytek bo żadne spra-wy nie mające bezpośrednie-go związku z bratem nie ob-chodziły dziś Ojca Jakuba1 Jego rozjaśniona niecodzien-nie twarz wskazywała że przeżywa coś niezwykłego Na u'kłony i powitania odpo-wiadał jak zwykle godnie lecz z roztargnieniem Chłopcy z pomocniczej obsługi sąsied-nich maszyn czując powagę chwili bez słowa wynosili za wielkiego połowu a tu oka-zało się iż nie ma tam ani do-mniemanych powstańców ani ukrytej broni Machnął ręką z irytacją wdziewając z po-wrotem białe rękawiczki Przechodząc koło stołu w ja-dalni zwrócił się do pana Pio-tra: — Tak izwiniajuś zas nie-Łpodziew- aną wizytę ale służ-ba nie drużba Dobrze że ni-kogo nie znaleźliśmy a to było by gorzej A wasza żona to nerwowa kobieta Przestra-szyła się że kozak kołyskę podpali Wot duroczka ałe niczewo sobie krasawica I ro-ześmiawszy się opuścił dwór a w ślad za nim i cała czereda leozaków Ledwo Ucichł tupot oddala-jących się koni gdy pani A-me- lia ku zdziwieniu obecnych podniosła się żwawo z łóżka na którym ją ułożono i z cięż-kim westchnieniem ulgi za-pytała: Wreszcie już odjecha-li? — a zbliżywszy się do koły-ski wzięła na ręce małą Jad-win- ię która tymczasem wy-biwszy się ze snu rozkrzyczała się na dobre Zdziwiony ale zarazem uspokojony pan Piotr zapytał wreszcie swojej małżonki: — Ale gdzie ty A-mel- ko schowałaś ten proch? Przecież czasu na to nie by ło — Jak to gdzie? — oburzy-ła się pani Amelia i podno sząc kołderkę na której nie-dawno leżała mała Jadwinia rzekła: — Pewno że nie byjo czasu to też schowałam go do kołyski i przykryłam Jadwi-niąiiKfo- by zaglądał do kołyski z krzyczącym dzieckiem? raki z wiórami a nasz £? # A V S-r- "-: 'sM! towarzysz opowiadał o powro-cie wego brata o grozie bombardowań które przeżył o schwytaniu! ucieczce z nie mieckiego łagru dla jeńców sowieckich gdzieś pod Płoski-rowe- m Siedział nieruchomy wyprostowany Duże wąsy nie opadłe jak zwykle w dół ale usztywnione jakąś wiejską miksurą czerniały granato-wym blaskiem jaTc drogowska-zy błogostanu Przymknięte oczy jeszcze i jeszcze zdawały się zatrzymywać obrazy po-witania Siedzieliśmy podpie-rając drżący od wstrząsów maszyn mur fabryczny Szedł w koło papieros z prawdziwe-go tytoniu po trzy dymy na twarz "Ano ludzie żyje on mói brat Pawło Uciekł śmier-ci Uciekł i niewoli Razem my teraz" Słuchaliśmy słów Ojca Jakuba od których robiło się nam dziwnie lekko na sercu i dzieliliśmy sie milcząco jak chlebem radością wszelkich powrotów W podnieceniu te-go wielkiego dla Ojca Jakuba i dla każdego z nas dnia nie zauważyłem jego butów któ-re dbuł na te uroczystość Nie chodził w nich nigdy i dziś po raz pierwszy je zobaczyłem Były to dziwne buty Niedzi-siejsze i niespotykane już na podkarpackich tai gach Wy-sokie sięgające poza kolana na wysokim obcasie o szero-kiej spiczastej stopie Bogate żółte buty z jałowiczej skóry szyte widać dawno temu kie-dy ludzie byli spokojniejsi i kiedy czals był ich sprzymie-neńce- m a nie poganiaczem świeciły one złoto wśród sza-rzyzny drelichu naszych łach-manów Widać było że butów tych nie noszono często i mi-mo swego staromodnego kro-ju sprawiały wygląd nowych choć czarne pajęczynld rysów i pęknięć w załomach skóry mówiły o ich niemłodym wie-ku Zaciekawiały mnie one coraz bardziej i wpatrywałem się w nie uporczywie chcąc przejrzeć i odgadnąć koleje ich losów i spraw których by-ły świadkami Dnia tego nie rozeszliśmy się po fajerancic do domów Do nienapoczętej butelki z wódką Ojca Jakuba dołożono trochę gliniastego chleba i pieczonych ziemnia-ków Była chuda uczta bie-daków Leżeliśmy wśród wió-rów przykryci kopułą ciem-niejącego 'nadchodzącym wie-czorem nieba Krąży blaszany kubek Krążył pokrajany w lepkie kostki chleb i pieczo-ne ziemniaM z solą wydziela-ne skrupulatnie przez Hucuła Petra' Zaczynał buszować cie-pło w kiszkach i głowie wypi-ty alkohol a wonna1 pościel wiórów rozleniwiała i czyniła obojętnym na wszystko W ci-szy wieczoru drżał wezbrany szczęściem głos Ojca Jakuba "I on wiecie brat moj młod-szy Pawło jeszcze jako pod-(Dokończc- nie na str 32) Tu dodała z pewnym zaże-nowaniem: Proch trochę zo-stał zmoczony ale i tak trze-ba go będzie suszyć Możecie sobie jednak wyobrazić iż rze czywiście byłam bliska omdle-nia gdy kozak pod kołyską po-stawił palącą się świecę Oczy wszystkich z niemym podziwem patrzyły na panią Amelię która na razie niezbyt jeszcze sobie zdawała sprawę ze swojego czynu kołysząc do snu rozpłakaną Jadwinię Ko-zacy odeszli w stronę Błędo-w- a a w godzinę potem wśród mroźnej iskrzącej nocy para powstańców spędziwszy krót-ki czas przy stole wigilijnym z drogocennym workiem pro-chu na saniach pomknęła ci-chaczem w stronę spalskich lasów opuściwszy gościnne profgi wilkowskiego dworu A we dworze po wstrząsa-jących wypadkach tego wie-czoru żyde potoczyło się da-lej zwykłym trybem polskich dworów w owych czasach po-między jednym i drugim ko-zackim najazdem i rewizją Walenty uprzątał jadalnię i zacierał ślady mokrych koza-ckich butów Pan Piotr pod pierając się laską gasił na choince przypalające się świe-czki Zapach przytlonych igieł sosnowych rozchodził się po pokoju Nad kołyską nisko na-chylona pani Amelia cicho nuciła: Lwia że Jezuniu lulaj ze lulaj A ty go do snu matulu utulaj- - Jadwinia przestała' kwilić We dworze zapanował znów chwilowy spokój i cisza Jerzy Grobicki '%1#mi %i--- ~ 1 £? ' : k n hA 8 t NAJSERDECZNIEJSZE ŻYCZENIA WESOŁYCH ŚWIĄT oraz SZCZĘŚLIWEGO NOWEGO ROKU życzy całej Poloni w London i okolicy Polskie Stowarzyszenie Narodowe Koło Polek i Grono Młodzieży 554 Hill Street 3isiaaaaaaaaaaaaa%iasi3:r7asiaaaaa3taaaaa3laaaa Dużo radości w Dniu Bożego Narodzenia i dużo szczęścia w Nowym Roku życzy mmmm W JACH i A BIELAK właściciele Na wasze żądanie zabieramy i dostarczamy do domu Nasza nowa lokacja 768 Hamilton Rd London Ont Tel 455-464- 0 flSieiClf''lC'S"C'C'S5lStCt5ltICl51SlSlS!Cle1C!5(St5!S!€Il£5e5ti 'DUŻO SZCZĘŚCIA I RADOŚCI z okazji świąt Bożego Narodzenia j zasyła 1 swej Klienteli i całej Polonii j A & M VARIETY i Sugcrman właściciel 1 737 Hamilton Rd a 3 Ont mmm London Ont BOŻEGO NARODZENIA — Ont 438-1121 t isicięwcieictcteicieTSisiciPcieieipeiswiciewwieisisieicieiiieieieieieieis j Przyjmujemy wszelkie ubezpieczenia Zwracajcie się do nas z pełnym zaufaniem zawsze doradzimy Wam rzetelnie i usłużnie T GIBSON ADWOKAT i PRAWNY 210 RICHMOND 195 Dundas St London Ont Tcl 434-513- 1 ' t:tetsieictw£tsc'e wseww-etsciw- : I DUŻO SZCZĘŚCIA I RADOŚCI Z OKAZJI ŚWIĄT BOŻEGO NARODZENIA I NOWEGO ROKU życzy STAR FURNITURE W Schweitzer właściciel 615-61- 7 Dundas St Ont Tel 433-622- 1 i aaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaa ( WESOŁYCH ŚWIĄT I NOWEGO ROKU składa swej Klienteli i całej Polonii f i Ted Dills Jewellery Ltd " ji Ted Dills właściciel e i 402 Richmond St London Ont Tel 433-211- 1 te!stcicipticisi!S!C!t!e!eic!S!Sfsie'e'-cf2'1s1sts!S!5is-si'siCff- { WESOŁYCH ŚWIĄT BOŻEGO NARODZENIA { i POMYŚLNEGO NOWEGO ROKU życzy jj igKE mm i i POLSKI KONTRAKTOR BUDOWLANY i 938 Eagle Cr Tcl London London DORADCA IJUILDING TOP London ftsteisiciciecicisrisicststeisis-ecisistsir-etcTejps- j NAJLEPSZE ŻYCZENIA "WESOŁYCH ŚWIĄT" i SZCZĘŚLIWEGO NOWEGO ROKU przesyła całej Polonii w London Czytelnikom i całemu Zespołowi Wydawnictwa "Związkowiec" przedstawiciel "Związkowca" £ 117 Madison Ave London Ont JĘ ffi mmmmSkaam |
Tags
Comments
Post a Comment for 000440b
