000430b |
Previous | 27 of 64 | Next |
|
small (250x250 max)
medium (500x500 max)
Large
Extra Large
large ( > 500x500)
Full Resolution
|
This page
All
|
NAJLEPSZYCHZYCZENW RADOSNYM
is
W
li!
V
55
l
i!
t!
lv?—- -
te
WIĄZANKĘ
DNIU BOŻEGO NAHUL)Zi!WJAtINOVEG0 ROKU
zasyła swejtKlienteli ii całej Polonii
v5C5ł j£yp'
KAREICS FOOD SPECIALTIES
Miejsce dobrych kiełbas i wędlin
23 George St Brantford Ont Tel PL 6-53-
42
Wesołych Świąt Bożego Narodzenia
i szczęśliwego Nowego Roku
życzy swym Klientom i całej Polonii
"The John Strong Reliable Tailor"
Ara wiec wykonuje ubrania męskie — kostiumy '
damskie i przeróbki — Robota pierwszorzędna —
Ceny umiarkowane
132 Market Street
1?
l
To!
—
WESOŁYCH ŚWIĄT BOŻEGO NARODZENIA
i Szczęśliwego Nowego Roku
swoim Klientom i Polonii w Brantford
życzy
DAYIDJF MILLER QC
33 George St Brantford Ont
WesołychSwiąt Bożego Narodzenia
i Szczęśliwego Nowego Roku
życzy r swym Klientom i całej Polonii
@age's iećórating ta!re
Wall Paper & Draperies (Madę to order)
Pozwólcie by "Russ" Gage zaspokoił Wasze potrzeby
odnowienia mieszkania Gwarantujemy wyniki swoim
25-letni- m doświadczeniem
205 Colborne St " Brantford Ont Tel 753-111- 3
Najserdeczniejsze życzenia Wesołych Śioiąt
i pomyślności w Nowym Roku
składa swoim Klientom Przyjaciołom i całej Polonii
ARN BLACICS SHOES
Najnowsze fasony obuwia
dla pań panów i dzieci
iT '124 DolhousieNSt Brantford Ont Tel 753-236- 0
WESOŁYCH ŚWIĄT-BOŻEG- O NARODZENIA
i POMYŚLNEGO NOWEGO ROKU
życzy
v całejPolonii w Brantford
GRAY'S' MUSIC CENTRĘ
Polecamy wyboru najnowsze telewizji
Pianina organy oraz 'wszelkie instrumenty muzyczne
Tmiloritr-rtTnł- ł tłrtrf™rArm
752-451- 4
modele
Wynajmujemy pianinalub organy za niską opłatą
2 Colborne St Brantford Tel 753-041- 2
Wiazankę najlepszych jżyczeń w Radosnym Dniu
Bożego Narodzenia i Nowego Roku
' "składa
T sArsrhi
i
£?'
tS5$3
"wafli
%z± Mm
UsSKIi f V JM- -
— — — iVU
up
do
%
"
tfHĘHdUSE~QF WARREN %
115 'r Szelkie umeblowanie domowe i' colborne Str Tel 752-371- 1 Brantford Ont 5K
S&S3£g@S@5g§SŚS
(Ciao da!srv p efr o
Kobiety zabrały do' siebie czar- -
iiuoKą dziewczynę i wypytywały ją o to co robi w Buzułuku przv wojsku
imnc—iheudjPyeodwe—niedszctoarypbaęndpzoim—e arzszzcnazapomyntyia?ł
Wysyłają na południe a co tam
tbaęmdzine?aprJaawkdtęamcieżpylćej?mamy? Czy
Na najwyższym piętrze Szta-bu
przy kilku stolikach siedzie-l- i stłoczeni ludzie którzy liczyli
listy spisywali nazwiska kom-pletowali
kartotekę nędzy i po- niewierki Byłem tam czasem
świadkiem czytania rozpaczli-wych
listów z Fergany znad
Amu Darii Głód zimno tyfus
niemiłosierni ludzie
— Tam — jąkałem się —
tam na pewno będzie cieplej
Przecież to południe
— A kiedy będą tworzyć od-działy?
— Na pewno już niedługo
Miesiąc najwyżej miesiąc
Unikałem patrzenia w ich o- -
czy Dziwiłem się jak mogli
wierzyć mnie młodemu niedo- bliw:-iaujczonemu om siarzy i za- hartowani w walce ze złym lo-sem
Wreszcie pociąg stanął Doko-ła
było pole Wyskoczyliśmy z
gościnnego wagonu żegnani po-klepywani-ami
iiyczeniami szczę-śliwej
służby żołnierskiej
Przed nami było puste pole i
K kilka wkopanych w śnieg cha- -
(I łup
— Wesołych świąt — krzyk--
4 nął' ktoś jeszcze 'i drzwi się za"- - t sunęły'
7 Pociąg stał się ciemny i głu--
cny szczelnie zamknięty przed
£ mrozem Daleko na przedzie lo-- J
komotywa 'sapała wysyłając w
niebo białe obłoki pary
— Nikogo nie ma — stwier- -
dziła dziewczyna
Oglądaliśmy się dokoła Ży-- t
wej duszy" nie było Nawet kolei-n
jarze nie 'wyszli' nam na spotka--
nie Stacyjka' milczała jak za- -
marła T"'
—"'Idziemy? — spytała mnie
P unosząc fkąptur ponieważ była L więcejaniż óf głowę niższa ode
[' mnie więc1 za~ każdym 'razem a- -
: by na "mnie spojrzeć 'zadzierała
i głowę Biała mgła zasnuwałajej
twarz
— Gdzie? Którędy? — naj- -
' chętniej cofnąłbym się do tamte- -
go wagonu Ale poczułem nagle
że jestem przecież odpowiedział- -
ny za' nas dwoje Poszedłem w
stronęijednej z'chat Długo stu- -
i kałem' nim na próg wyszła ko- -
bieta osłaniająca się śmierdzą- -
: cym'-koźh- m kożuchem
I — Priamb Priamo dorogoj —
: powiedziała lakonicznie na moje
! pytanie o polski obóz
Rzeczywiście droga szeroKa
i wvieżdżona Drzez sanie i samo- -
: chody leżała przed nami Ruszy
liśmv naprzód
Dzień zapadał w śniegach
które z sinych stawały się Czar
ne Gwiazdy błyszczały już na
nrzeciw nam Wiatr delikatnie
poruszał krzakami przy drodze
Z prawej strony pojawiły się
potężne sylwetki armat Jak ja
kieś potwory staiy uuwiwszy
infv w liorvzont skąd miał
przyjść "Gitler"
— Zdaje się że idziemy do-brze
— powiedziałem
— Nic rozumiem dlaczego
nikt nie przyszedł
— Kolega tatusia zawiódł —
pozwoliłem sobie na złośliwość
— Pułkownik Masieczny miał
przysłać kogoś po mnie ale prze-cież
mogło się coś stać
Więc i ty masz swego puł-kownika
—zaśmiałem się w du- -
sżliśmy z trudem bo w kolei-nach
stopy ślizgały się i plątały
Moje buty na gumie uciekały mi
spod nóg Starałem się jednak
zachować równowagę i podtrzy-mywać
dziewczynę
Działa sowieckie pozostały po-za
nami Z przodu zbliżały się
zarośla jak armia uzbrojona w
cienkie piki i oszczepy Pod ni-mi
zagęszczone cienie ukrywały
jakieś tajemnice
_ Droga rozchodziła się wielu
trifimmi i nrzez chwilę brnę
liśmy chrupkim grząskim śnie
giem
Przystanąłem
— Nie boi się pani? — spyta
łem -
Podniosła twarz osłoniętą kap-turem
i milczała
Zbliżyłem się i ująłem jej ra--
mię s '—Chodźmy — poczułem jej
bliskość Była zawinięta w swo-je
zimowe ubranie jak wtłumok
karabkała sięezgrabme i cięż-koa"pneci- eż
poczułem obok
siebie kobietę
7rnhiłnmi sie raźniej
— Jak pani na imię — pochy--
— Irena — szepnęła a potem nie obciążona niczym sapała za jakby uznając że w tej głuszy) mna z tyłu
szept nie może być słyszany po
wiedziała głośno — Irka
Usłyszeliśmy za sobą jakieś
iząmoianie się Ktoś biegł prze-bijając
się przez śniegi
Obejrzeliśmy się z lękiem
Skurczona mała postać obciążo-n- a jakimiś garbami toczyła 'się
na nas z boku
Człowiek Był zakutany jak
wszyscy zawinięty i zawiązany
w fufajce i watowanych spod-niach
w kapturze futrzanym i
rękawicach Na plecach dźwigał
wór przytroczony sznurami w
rękach niósł dwa pakunki
Obładowany jak koń stał obok
nas i dyszał
— Do obozu? — powiedział
wreszcie
— Tak idziemy do polskiego
obozu
To że mężczyzna był Polakiem
przyjęliśmy jako fakt oczywisty
— Czy pan idzie do obozu? —
zapytała Irka
— a gdzieby — roześmiał
się mężczyzna — Jestem prze
cież z szóstego batalionu z trze-ciej
kompanii
— Niech pan nas zaprowadzi
Pewnie śmiał i-dzi-ccie
— — się —
całkiem w bok Trzeba
was zaprowadzić Ja ino nie pro-stą
drogą idę Widzicie te krza
ki?
No
Starał się nam pokazać dro
gę ale machnął ręką
— Ja wam powiem — powie-dział
— jak mi pomożecie dźwi-gać
te pakunki to doprowadzę
was pod same namioty Zgoda?
— Zgoda — powiedziałem i
chwyciłem leżącą na' śniegu pacz-kę
Ugiąłem się była ciężka jak
żelazo Schyliłem się po drugą
żeby Irce nie pozwolić "nawet
spróbowaćNie dałaby rady
— Tylko jasię 'spieszę1 — mó-wił
żołnierz — Spóźniłem się
cholernie No? 1
Poszliśmy Teraz postępowa-liśmy
gęsiego milcząc Obeszliś-my
tajemnicze chaszcze bokiem
i stąpając po nietkniętym 'śnie-gu
weszliśmy na wypukłość te-renu
" -'-
-'
— Obóz — powiedział żołnierz
przystając i wskazując na ciem-ny
stok zastawiony niskimi dom-kami
w których tu i ówdzie bły-szczało
nikłe światełko
Skorzystałem z postoju abyi
położyć paczki na śniegu i odpo
cząć
— Co pan ma w tych pakach?
— spytałem
— A bo co?
— Bo ciężkie jak ołów
— Powiem wam szczerze: wód-ka
Prawdziwa wódka
Zrzucił wór z pleców i przy-kucnął
Wyciągnął zza pazuchy
papierosa
— Chce pan? Już skręcony
Najlepsza machorka i bibułka
prawdziwa
— Nic Nie palę
— No posłali mnie po wódkę
— zapalił papierosa i ciągnął
trzymając go przez rękawicę —
Wiadomo na święta Miałem być
na Wilię ale czy to człowiek
zdąży?
— To pan tym samym pocią-giem
z Buzuluka co my? — zapy-lała
Irena
— No innego nie było Tylko
że ja chyłkiem boczkiem Wód-ka
łakoma rzecz i jakby jaki żan-darm
się napotkał to byłaby żan-darms- ka
wódka nie nasza
Zaśmiał się i splunął na śnieg
Nie mogłem dostrzec wyraźnie
jego twarzy ale gdy się zacią-gał
papierosem w nikłym świa
tełku jawiły się wystające kości
policzkowe czerwony nos mięsi-sty
i połyskiwały iskierki oczu
— O wódkę nie łatwo — tłu-maczył
nam — Miałem jednego
takiego który obiecał pięć li-trów
ale dał tylko dwa Tak to
zawsze Kunie nie runie a po-wiada
nie tu Musiałem w kolej-ce
do magazynu czekać Pierw-szy
byłem a przecież nim otwo-rzyli
sukinsyny to już zaczęło
się ściemniać Spóźnił się
— Pan się spieszy na wigilię
— zagadnęła Irena — my tez
ale chyba się wszyscy spóźniliś
my
— Ja wam powiem — poa- -
nióśł'się żołnierz — wy chodźcie
ze mną Ja i tak muszę prosto
do kompanii bo kapitan czeka
i szef czeka i cały namiot czeka
To trochę w bok ale was potem
zaprowadzę gdzie 'chcecie
Nie mieliśmy wyboruPodnio-sle- m
paczki z butelkami których
kształt teraz wyraźnie wyczuwa-łem
i Dociagnęliśmyza naszym
przewodnikiem zgarbionym pod
worem alkoholu „ _
— A'roówla te alkohol jest
płynem lekkim zaśniiałemsic
Przeszlismy'jaKisparow prze
kradaliśmy się przez "krzaki cze- - PotSn £ i ___ _:- - i iisim u-łfa-nfiri
Ud-iuwia- wiy - — -- — --——— zzzr
iv £ 2L --I Wogż&Pod gór? Daewczjriiąl
~ Ar - W%
Szliśmy bokiem niedaleko i na
miotów z których światło od
środka przebijało przez płachty
na zewnątrz Wyrosły przed na-mi
drewniane baraki I znów na-mioty
Słychać było gwar rozmowy1
pokrzykiwania Z przodu przed
nami z jakiejś masys ciemniej-szych
budynków dobiegła nas
muzyka harmonii
— Kasyno — powiedział nasz
żołnierz i nie wiadomo dlacze-go
plunął pod nogi
Zrobiło się tak ciemno że po-tykaliśmy
się co krok Chciałem
rzucić ładunek i skoczyć do pier-wszego
lepszego namiotu
— To tu — odezwał się w sa-mą
porę żołnierz i zatrzymał się
Staliśmy na ścieżce między
rzędami nisko wkopanych jak
spiczaste pagórki wyglądających
namiotów roczutem dym to z
malutkich kominków wznosił się
swąd piecyków
— Hej! Hej! — krzyknął nasz
towarzysz — Ditko idzie Po
fastinek! Po fasunek!
Z najbliższego namiotu wychy-liła
się głowa Ktoś krzyknął
coś pojawiły się nagle ciemno
kręte postacie
— Ditko skurczybyku — ryk-nął
świeży młody glos — czemu
tak późno? Dawaj no wódę
— Zaraz zaraz panic poruczni-ku
tylko gości zaprowadzę
— Jakich gości?
— Moich! — odkrzyknął i ma-chnął
na nas ręką
Roztrącając spory już tłum po-stąpiliśmy
naprzód
— Skakajcie —' zawołał Dit-ko
i nagle znaleźliśmy się w sła-bo
oświetlonym ale bardzo cie-płym
pomieszczeniu I w samym
środku kilkunastu osób
Staliśmy jakby w rowie na sa-mym
dole a po obu stronach na
półkach czy pryczach siedzieli
mężczyźni
— Chłopcy — odezwał się we-soło
nasz przewodnik — macic
gości na Wilię I pchnął nas jesz-cze
bardziej w przód pod sam
piecyk czerwony 'pd 'ognia" Ta
czerwoność rozpalonej blachy bi
jąca najwięcej oawaią swiaua
w mrocznym namiocie
— A no witamy witamy —
powiedział ktoś poważnie tuż o- -
bok mnie §2
— A wódkę masz Ditko? — Jty
zachrypiał niespokojny głos z r
ciemnego kąta
— Nie bój się pijaku —-- - od--
krzyknął Ditko — po co ja jeź- - M
dził do tego Buzułuka jaknicpo Jftf
twoją wódkę '
_ $1
Za moimi plecami powstał ja- - VU
kiś ruch Ktoś stał nade" mną tak r
blisko że poczułem jak się o iW
mnie ociera
— Plutonowy Grzeszczak —
zawołano za mną — wszystko w
porządku?
— Tak jest panic kapitanie
Wódka czeka na pana kapitana
— odpowiedział Ditko a jedno-cześnie
wyrwał mi z ręki paku-nek
i zaczął go pchać w stronę
swoich kolegów Wydaje mi się
że zrozumiałem o co chodzi
Szybko przekazałem i drugą
paczkę z alkoholem obie zniknę-ły
w mgnieniu oka
— Dawajcie — odepchnął
mnie energicznie kapitan i po-stąpił
do przodu — goście !sję
niepokoją Wódy brak a wy uę
spóźniacie
Ditko czyli plutonowy Grzesz-czak
rozpakował swój wór i wy-ciągał
butelkę po butelce
Dwie dla pana kapitana
Jedna dla pana y£
na ula urugiego naniuuu uniu
dla nas — wyliczał
— Dwie? —zirytował się ka-pitan
— Dałem wam pieniądze
na pięć a wy mniefdwie przyno-sicie?
Pięć plutonowy Grzesz-czak:
Pięć!
— A jakże my panie 'kapita-nie?
—odezwał się si-wy
zasmolony na twarzy żoł-nierz
stojący tuż przy mnie
Inni siedzący na swoich posła-niach
wystawiający głowy- - z mro-ku
namiotu na światło buchają
ce od piecyka skrzywili siębolc- -
śnie
— Jakże panie kapitanie? —
powtórzył skargę Ditko
Knoirzałem ż( boku na szeroką
energiczną twarz kapitana Wi-działem
jak grały( mu muskuły
na szczęce Wahał się
— No dqb'rze Jedną wam za-stawię
Ale —"zawiesił głoś —
następnym razem
Widać'spie~szył się bo porwał
trzy butelki i szybko wycofał się
zi namiotu Na jegoimiejsce zja-wił
się młodszy od niego porucz-nik
— Jak poszło Ditko? — spy- -
taŁ
— Trzy zabrał czort jehidnyj
— roześmiał się plutonowy —
Chłopaki drcajcieresźtc
1
porucznika
poważny]
l--
(PoKońc?ęnio
NAJLEPSZE ŻYCZENIA ŚWIĄTECZNE
NOWOROCZNE '
zasyła swej 'Klienteli Polonii
DIN WALL
MERCURY' SALEŚ LTD'
(Opcratcd Stobridge Motors Ltd)
MERCURY — METEOR'— COMET JANCOLN
MERCURY
Największy wybór samochodów
najlepszej produkcji Ford
samochodu zapewnia pełne zadowolenie
Dalhousio Brantford Tel 756-634- 8
WIĄZANKĘ NAJLEPSZYCH RADOSNYM
NARODZENIA I NOWEGOtROKU
SLE KLIENTELI I CAŁEJ POLONII 1
GEORGE- - BECK LIMITED
WHOLESALE TOBACCO CONFECTIONERY'
Hurtownia tytoniowa i vwyrobów cukierniczych
Dalhousio Tol BrantfordJOnt
W NAJLEPSZE ŻYCZENIA
WESOŁYCH ŚWIĄT BOŻEGONARODZENIA
Śzćześluucao Nbióego
składa Klientom i Polonii
H WEST BRANT AUTO PAINTERS
ylfr Malowanie samochodów różnych odcieniach
j2 wykańczanie samochodów jest naszą specjalnością
Sfy WłaścicielJOHN POWESKA
aj 24 Shellard Lane
Brantford Ont
Jj( IC'1
U
u
K
U
?
%
%
tt
jcd- -
m
M
8w
U
?
%
M
=5ł
n§ słr W jx &"#?~it
I
ii całej
G
as
—
TRUCKS
marki
Nabycie od nas
196 St
ŻYCZEŃ W
DNIU BOŻEGO
SWEJ
&
„„
14-1- 6 Sf 752-376- 1'
i Rolcu
§£
w
I ih
V'fU i -- '
Tol Bos 752-495- 2
RosrPL 3-54-
52
WIĄZANKĘ NAJLEPSZYCIIŚ2YCZEŃ WRADOSNYM'
DNIUBOŻEGO!NARODZENIAir:NOWEGOjROKU
msyła śwejt Klienteli' hcalcj) Polonii
Jtó' 'twmmmw i#
ELLIS COLOR GENTRE
Paint— Wallpapcr — Floor and Wali 'file
Tapctyw różnych kolorach 1 deseniach
oraz farbynajlepszej jakości
Płytki na podłogi i ściany
175 Dalhousio St Jol PJ 3-84-
39 Brantford Ont
NAJSERDECZNIFJSZIŻYCZKNIA
WESOŁYCH ŚWIAT BOŻEGONARODZENIA
I SZCZĘŚLIWEGO NOWEGO "ROKU'
składa swej Klienteli i całej Polonii
LUDLOWS MEN'S' WEAR
Męskie garnitury ostatnich fasonów
oiaduży wybór wytwornego obuwia
dla pań panów l dzieci
96-9- 8 Dalhousio St Brantford Ont Tel 752-547- 5
NAJLEPSZE ŻYCZENIA ŚWIĄTECZNE
I NOWOROCZNE
składa
całej Polonii' w Brantford
DEMPSTERS LIMITED
Firma istniejąca od 1876 r
Fachowi kuśnierzy aklimatyzowana przechowalnia
reslylizacjafuter
100 Dalhousie St Brantford Ont Tel 753-263- 6
WESOŁYCH ŚWIĄT BOŻEGO' NARODZENIA
i POMYSLNEGONOWEGOlROKU
życzy
DEkL'S( --fil
f AUTO) ELECTRIC' LTD i ' -
' f Wybór farb CIL '
Skład 'częśjd'samochodowych
Wszystkie akcesoriardo samochodowych"
instalacji elektrycznych
RepairiTtoiallliTe of small-engine- s :-a- nd
power lavfn mowers
90:Queen St Brantford PL 3-34- 15
t !
1
tMwiifórihi
1
U
'JE
!!3
s-- n
Object Description
| Rating | |
| Title | Zwilazkowiec Alliancer, December 23, 1964 |
| Language | pl |
| Subject | Poland -- Newspapers; Newspapers -- Poland; Polish Canadians Newspapers |
| Date | 1964-12-23 |
| Type | application/pdf |
| Format | text |
| Rights | Licenced under section 77(1) of the Copyright Act. For detailed information visit: http://www.connectingcanadians.org/en/content/copyright |
| Identifier | ZwilaD3000253 |
Description
| Title | 000430b |
| Rights | Licenced under section 77(1) of the Copyright Act. For detailed information visit: http://www.connectingcanadians.org/en/content/copyright |
| OCR text | NAJLEPSZYCHZYCZENW RADOSNYM is W li! V 55 l i! t! lv?—- - te WIĄZANKĘ DNIU BOŻEGO NAHUL)Zi!WJAtINOVEG0 ROKU zasyła swejtKlienteli ii całej Polonii v5C5ł j£yp' KAREICS FOOD SPECIALTIES Miejsce dobrych kiełbas i wędlin 23 George St Brantford Ont Tel PL 6-53- 42 Wesołych Świąt Bożego Narodzenia i szczęśliwego Nowego Roku życzy swym Klientom i całej Polonii "The John Strong Reliable Tailor" Ara wiec wykonuje ubrania męskie — kostiumy ' damskie i przeróbki — Robota pierwszorzędna — Ceny umiarkowane 132 Market Street 1? l To! — WESOŁYCH ŚWIĄT BOŻEGO NARODZENIA i Szczęśliwego Nowego Roku swoim Klientom i Polonii w Brantford życzy DAYIDJF MILLER QC 33 George St Brantford Ont WesołychSwiąt Bożego Narodzenia i Szczęśliwego Nowego Roku życzy r swym Klientom i całej Polonii @age's iećórating ta!re Wall Paper & Draperies (Madę to order) Pozwólcie by "Russ" Gage zaspokoił Wasze potrzeby odnowienia mieszkania Gwarantujemy wyniki swoim 25-letni- m doświadczeniem 205 Colborne St " Brantford Ont Tel 753-111- 3 Najserdeczniejsze życzenia Wesołych Śioiąt i pomyślności w Nowym Roku składa swoim Klientom Przyjaciołom i całej Polonii ARN BLACICS SHOES Najnowsze fasony obuwia dla pań panów i dzieci iT '124 DolhousieNSt Brantford Ont Tel 753-236- 0 WESOŁYCH ŚWIĄT-BOŻEG- O NARODZENIA i POMYŚLNEGO NOWEGO ROKU życzy v całejPolonii w Brantford GRAY'S' MUSIC CENTRĘ Polecamy wyboru najnowsze telewizji Pianina organy oraz 'wszelkie instrumenty muzyczne Tmiloritr-rtTnł- ł tłrtrf™rArm 752-451- 4 modele Wynajmujemy pianinalub organy za niską opłatą 2 Colborne St Brantford Tel 753-041- 2 Wiazankę najlepszych jżyczeń w Radosnym Dniu Bożego Narodzenia i Nowego Roku ' "składa T sArsrhi i £?' tS5$3 "wafli %z± Mm UsSKIi f V JM- - — — — iVU up do % " tfHĘHdUSE~QF WARREN % 115 'r Szelkie umeblowanie domowe i' colborne Str Tel 752-371- 1 Brantford Ont 5K S&S3£g@S@5g§SŚS (Ciao da!srv p efr o Kobiety zabrały do' siebie czar- - iiuoKą dziewczynę i wypytywały ją o to co robi w Buzułuku przv wojsku imnc—iheudjPyeodwe—niedszctoarypbaęndpzoim—e arzszzcnazapomyntyia?ł Wysyłają na południe a co tam tbaęmdzine?aprJaawkdtęamcieżpylćej?mamy? Czy Na najwyższym piętrze Szta-bu przy kilku stolikach siedzie-l- i stłoczeni ludzie którzy liczyli listy spisywali nazwiska kom-pletowali kartotekę nędzy i po- niewierki Byłem tam czasem świadkiem czytania rozpaczli-wych listów z Fergany znad Amu Darii Głód zimno tyfus niemiłosierni ludzie — Tam — jąkałem się — tam na pewno będzie cieplej Przecież to południe — A kiedy będą tworzyć od-działy? — Na pewno już niedługo Miesiąc najwyżej miesiąc Unikałem patrzenia w ich o- - czy Dziwiłem się jak mogli wierzyć mnie młodemu niedo- bliw:-iaujczonemu om siarzy i za- hartowani w walce ze złym lo-sem Wreszcie pociąg stanął Doko-ła było pole Wyskoczyliśmy z gościnnego wagonu żegnani po-klepywani-ami iiyczeniami szczę-śliwej służby żołnierskiej Przed nami było puste pole i K kilka wkopanych w śnieg cha- - (I łup — Wesołych świąt — krzyk-- 4 nął' ktoś jeszcze 'i drzwi się za"- - t sunęły' 7 Pociąg stał się ciemny i głu-- cny szczelnie zamknięty przed £ mrozem Daleko na przedzie lo-- J komotywa 'sapała wysyłając w niebo białe obłoki pary — Nikogo nie ma — stwier- - dziła dziewczyna Oglądaliśmy się dokoła Ży-- t wej duszy" nie było Nawet kolei-n jarze nie 'wyszli' nam na spotka-- nie Stacyjka' milczała jak za- - marła T"' —"'Idziemy? — spytała mnie P unosząc fkąptur ponieważ była L więcejaniż óf głowę niższa ode [' mnie więc1 za~ każdym 'razem a- - : by na "mnie spojrzeć 'zadzierała i głowę Biała mgła zasnuwałajej twarz — Gdzie? Którędy? — naj- - ' chętniej cofnąłbym się do tamte- - go wagonu Ale poczułem nagle że jestem przecież odpowiedział- - ny za' nas dwoje Poszedłem w stronęijednej z'chat Długo stu- - i kałem' nim na próg wyszła ko- - bieta osłaniająca się śmierdzą- - : cym'-koźh- m kożuchem I — Priamb Priamo dorogoj — : powiedziała lakonicznie na moje ! pytanie o polski obóz Rzeczywiście droga szeroKa i wvieżdżona Drzez sanie i samo- - : chody leżała przed nami Ruszy liśmv naprzód Dzień zapadał w śniegach które z sinych stawały się Czar ne Gwiazdy błyszczały już na nrzeciw nam Wiatr delikatnie poruszał krzakami przy drodze Z prawej strony pojawiły się potężne sylwetki armat Jak ja kieś potwory staiy uuwiwszy infv w liorvzont skąd miał przyjść "Gitler" — Zdaje się że idziemy do-brze — powiedziałem — Nic rozumiem dlaczego nikt nie przyszedł — Kolega tatusia zawiódł — pozwoliłem sobie na złośliwość — Pułkownik Masieczny miał przysłać kogoś po mnie ale prze-cież mogło się coś stać Więc i ty masz swego puł-kownika —zaśmiałem się w du- - sżliśmy z trudem bo w kolei-nach stopy ślizgały się i plątały Moje buty na gumie uciekały mi spod nóg Starałem się jednak zachować równowagę i podtrzy-mywać dziewczynę Działa sowieckie pozostały po-za nami Z przodu zbliżały się zarośla jak armia uzbrojona w cienkie piki i oszczepy Pod ni-mi zagęszczone cienie ukrywały jakieś tajemnice _ Droga rozchodziła się wielu trifimmi i nrzez chwilę brnę liśmy chrupkim grząskim śnie giem Przystanąłem — Nie boi się pani? — spyta łem - Podniosła twarz osłoniętą kap-turem i milczała Zbliżyłem się i ująłem jej ra-- mię s '—Chodźmy — poczułem jej bliskość Była zawinięta w swo-je zimowe ubranie jak wtłumok karabkała sięezgrabme i cięż-koa"pneci- eż poczułem obok siebie kobietę 7rnhiłnmi sie raźniej — Jak pani na imię — pochy-- — Irena — szepnęła a potem nie obciążona niczym sapała za jakby uznając że w tej głuszy) mna z tyłu szept nie może być słyszany po wiedziała głośno — Irka Usłyszeliśmy za sobą jakieś iząmoianie się Ktoś biegł prze-bijając się przez śniegi Obejrzeliśmy się z lękiem Skurczona mała postać obciążo-n- a jakimiś garbami toczyła 'się na nas z boku Człowiek Był zakutany jak wszyscy zawinięty i zawiązany w fufajce i watowanych spod-niach w kapturze futrzanym i rękawicach Na plecach dźwigał wór przytroczony sznurami w rękach niósł dwa pakunki Obładowany jak koń stał obok nas i dyszał — Do obozu? — powiedział wreszcie — Tak idziemy do polskiego obozu To że mężczyzna był Polakiem przyjęliśmy jako fakt oczywisty — Czy pan idzie do obozu? — zapytała Irka — a gdzieby — roześmiał się mężczyzna — Jestem prze cież z szóstego batalionu z trze-ciej kompanii — Niech pan nas zaprowadzi Pewnie śmiał i-dzi-ccie — — się — całkiem w bok Trzeba was zaprowadzić Ja ino nie pro-stą drogą idę Widzicie te krza ki? No Starał się nam pokazać dro gę ale machnął ręką — Ja wam powiem — powie-dział — jak mi pomożecie dźwi-gać te pakunki to doprowadzę was pod same namioty Zgoda? — Zgoda — powiedziałem i chwyciłem leżącą na' śniegu pacz-kę Ugiąłem się była ciężka jak żelazo Schyliłem się po drugą żeby Irce nie pozwolić "nawet spróbowaćNie dałaby rady — Tylko jasię 'spieszę1 — mó-wił żołnierz — Spóźniłem się cholernie No? 1 Poszliśmy Teraz postępowa-liśmy gęsiego milcząc Obeszliś-my tajemnicze chaszcze bokiem i stąpając po nietkniętym 'śnie-gu weszliśmy na wypukłość te-renu " -'- -' — Obóz — powiedział żołnierz przystając i wskazując na ciem-ny stok zastawiony niskimi dom-kami w których tu i ówdzie bły-szczało nikłe światełko Skorzystałem z postoju abyi położyć paczki na śniegu i odpo cząć — Co pan ma w tych pakach? — spytałem — A bo co? — Bo ciężkie jak ołów — Powiem wam szczerze: wód-ka Prawdziwa wódka Zrzucił wór z pleców i przy-kucnął Wyciągnął zza pazuchy papierosa — Chce pan? Już skręcony Najlepsza machorka i bibułka prawdziwa — Nic Nie palę — No posłali mnie po wódkę — zapalił papierosa i ciągnął trzymając go przez rękawicę — Wiadomo na święta Miałem być na Wilię ale czy to człowiek zdąży? — To pan tym samym pocią-giem z Buzuluka co my? — zapy-lała Irena — No innego nie było Tylko że ja chyłkiem boczkiem Wód-ka łakoma rzecz i jakby jaki żan-darm się napotkał to byłaby żan-darms- ka wódka nie nasza Zaśmiał się i splunął na śnieg Nie mogłem dostrzec wyraźnie jego twarzy ale gdy się zacią-gał papierosem w nikłym świa tełku jawiły się wystające kości policzkowe czerwony nos mięsi-sty i połyskiwały iskierki oczu — O wódkę nie łatwo — tłu-maczył nam — Miałem jednego takiego który obiecał pięć li-trów ale dał tylko dwa Tak to zawsze Kunie nie runie a po-wiada nie tu Musiałem w kolej-ce do magazynu czekać Pierw-szy byłem a przecież nim otwo-rzyli sukinsyny to już zaczęło się ściemniać Spóźnił się — Pan się spieszy na wigilię — zagadnęła Irena — my tez ale chyba się wszyscy spóźniliś my — Ja wam powiem — poa- - nióśł'się żołnierz — wy chodźcie ze mną Ja i tak muszę prosto do kompanii bo kapitan czeka i szef czeka i cały namiot czeka To trochę w bok ale was potem zaprowadzę gdzie 'chcecie Nie mieliśmy wyboruPodnio-sle- m paczki z butelkami których kształt teraz wyraźnie wyczuwa-łem i Dociagnęliśmyza naszym przewodnikiem zgarbionym pod worem alkoholu „ _ — A'roówla te alkohol jest płynem lekkim zaśniiałemsic Przeszlismy'jaKisparow prze kradaliśmy się przez "krzaki cze- - PotSn £ i ___ _:- - i iisim u-łfa-nfiri Ud-iuwia- wiy - — -- — --——— zzzr iv £ 2L --I Wogż&Pod gór? Daewczjriiąl ~ Ar - W% Szliśmy bokiem niedaleko i na miotów z których światło od środka przebijało przez płachty na zewnątrz Wyrosły przed na-mi drewniane baraki I znów na-mioty Słychać było gwar rozmowy1 pokrzykiwania Z przodu przed nami z jakiejś masys ciemniej-szych budynków dobiegła nas muzyka harmonii — Kasyno — powiedział nasz żołnierz i nie wiadomo dlacze-go plunął pod nogi Zrobiło się tak ciemno że po-tykaliśmy się co krok Chciałem rzucić ładunek i skoczyć do pier-wszego lepszego namiotu — To tu — odezwał się w sa-mą porę żołnierz i zatrzymał się Staliśmy na ścieżce między rzędami nisko wkopanych jak spiczaste pagórki wyglądających namiotów roczutem dym to z malutkich kominków wznosił się swąd piecyków — Hej! Hej! — krzyknął nasz towarzysz — Ditko idzie Po fastinek! Po fasunek! Z najbliższego namiotu wychy-liła się głowa Ktoś krzyknął coś pojawiły się nagle ciemno kręte postacie — Ditko skurczybyku — ryk-nął świeży młody glos — czemu tak późno? Dawaj no wódę — Zaraz zaraz panic poruczni-ku tylko gości zaprowadzę — Jakich gości? — Moich! — odkrzyknął i ma-chnął na nas ręką Roztrącając spory już tłum po-stąpiliśmy naprzód — Skakajcie —' zawołał Dit-ko i nagle znaleźliśmy się w sła-bo oświetlonym ale bardzo cie-płym pomieszczeniu I w samym środku kilkunastu osób Staliśmy jakby w rowie na sa-mym dole a po obu stronach na półkach czy pryczach siedzieli mężczyźni — Chłopcy — odezwał się we-soło nasz przewodnik — macic gości na Wilię I pchnął nas jesz-cze bardziej w przód pod sam piecyk czerwony 'pd 'ognia" Ta czerwoność rozpalonej blachy bi jąca najwięcej oawaią swiaua w mrocznym namiocie — A no witamy witamy — powiedział ktoś poważnie tuż o- - bok mnie §2 — A wódkę masz Ditko? — Jty zachrypiał niespokojny głos z r ciemnego kąta — Nie bój się pijaku —-- - od-- krzyknął Ditko — po co ja jeź- - M dził do tego Buzułuka jaknicpo Jftf twoją wódkę ' _ $1 Za moimi plecami powstał ja- - VU kiś ruch Ktoś stał nade" mną tak r blisko że poczułem jak się o iW mnie ociera — Plutonowy Grzeszczak — zawołano za mną — wszystko w porządku? — Tak jest panic kapitanie Wódka czeka na pana kapitana — odpowiedział Ditko a jedno-cześnie wyrwał mi z ręki paku-nek i zaczął go pchać w stronę swoich kolegów Wydaje mi się że zrozumiałem o co chodzi Szybko przekazałem i drugą paczkę z alkoholem obie zniknę-ły w mgnieniu oka — Dawajcie — odepchnął mnie energicznie kapitan i po-stąpił do przodu — goście !sję niepokoją Wódy brak a wy uę spóźniacie Ditko czyli plutonowy Grzesz-czak rozpakował swój wór i wy-ciągał butelkę po butelce Dwie dla pana kapitana Jedna dla pana y£ na ula urugiego naniuuu uniu dla nas — wyliczał — Dwie? —zirytował się ka-pitan — Dałem wam pieniądze na pięć a wy mniefdwie przyno-sicie? Pięć plutonowy Grzesz-czak: Pięć! — A jakże my panie 'kapita-nie? —odezwał się si-wy zasmolony na twarzy żoł-nierz stojący tuż przy mnie Inni siedzący na swoich posła-niach wystawiający głowy- - z mro-ku namiotu na światło buchają ce od piecyka skrzywili siębolc- - śnie — Jakże panie kapitanie? — powtórzył skargę Ditko Knoirzałem ż( boku na szeroką energiczną twarz kapitana Wi-działem jak grały( mu muskuły na szczęce Wahał się — No dqb'rze Jedną wam za-stawię Ale —"zawiesił głoś — następnym razem Widać'spie~szył się bo porwał trzy butelki i szybko wycofał się zi namiotu Na jegoimiejsce zja-wił się młodszy od niego porucz-nik — Jak poszło Ditko? — spy- - taŁ — Trzy zabrał czort jehidnyj — roześmiał się plutonowy — Chłopaki drcajcieresźtc 1 porucznika poważny] l-- (PoKońc?ęnio NAJLEPSZE ŻYCZENIA ŚWIĄTECZNE NOWOROCZNE ' zasyła swej 'Klienteli Polonii DIN WALL MERCURY' SALEŚ LTD' (Opcratcd Stobridge Motors Ltd) MERCURY — METEOR'— COMET JANCOLN MERCURY Największy wybór samochodów najlepszej produkcji Ford samochodu zapewnia pełne zadowolenie Dalhousio Brantford Tel 756-634- 8 WIĄZANKĘ NAJLEPSZYCH RADOSNYM NARODZENIA I NOWEGOtROKU SLE KLIENTELI I CAŁEJ POLONII 1 GEORGE- - BECK LIMITED WHOLESALE TOBACCO CONFECTIONERY' Hurtownia tytoniowa i vwyrobów cukierniczych Dalhousio Tol BrantfordJOnt W NAJLEPSZE ŻYCZENIA WESOŁYCH ŚWIĄT BOŻEGONARODZENIA Śzćześluucao Nbióego składa Klientom i Polonii H WEST BRANT AUTO PAINTERS ylfr Malowanie samochodów różnych odcieniach j2 wykańczanie samochodów jest naszą specjalnością Sfy WłaścicielJOHN POWESKA aj 24 Shellard Lane Brantford Ont Jj( IC'1 U u K U ? % % tt jcd- - m M 8w U ? % M =5ł n§ słr W jx &"#?~it I ii całej G as — TRUCKS marki Nabycie od nas 196 St ŻYCZEŃ W DNIU BOŻEGO SWEJ & „„ 14-1- 6 Sf 752-376- 1' i Rolcu §£ w I ih V'fU i -- ' Tol Bos 752-495- 2 RosrPL 3-54- 52 WIĄZANKĘ NAJLEPSZYCIIŚ2YCZEŃ WRADOSNYM' DNIUBOŻEGO!NARODZENIAir:NOWEGOjROKU msyła śwejt Klienteli' hcalcj) Polonii Jtó' 'twmmmw i# ELLIS COLOR GENTRE Paint— Wallpapcr — Floor and Wali 'file Tapctyw różnych kolorach 1 deseniach oraz farbynajlepszej jakości Płytki na podłogi i ściany 175 Dalhousio St Jol PJ 3-84- 39 Brantford Ont NAJSERDECZNIFJSZIŻYCZKNIA WESOŁYCH ŚWIAT BOŻEGONARODZENIA I SZCZĘŚLIWEGO NOWEGO "ROKU' składa swej Klienteli i całej Polonii LUDLOWS MEN'S' WEAR Męskie garnitury ostatnich fasonów oiaduży wybór wytwornego obuwia dla pań panów l dzieci 96-9- 8 Dalhousio St Brantford Ont Tel 752-547- 5 NAJLEPSZE ŻYCZENIA ŚWIĄTECZNE I NOWOROCZNE składa całej Polonii' w Brantford DEMPSTERS LIMITED Firma istniejąca od 1876 r Fachowi kuśnierzy aklimatyzowana przechowalnia reslylizacjafuter 100 Dalhousie St Brantford Ont Tel 753-263- 6 WESOŁYCH ŚWIĄT BOŻEGO' NARODZENIA i POMYSLNEGONOWEGOlROKU życzy DEkL'S( --fil f AUTO) ELECTRIC' LTD i ' - ' f Wybór farb CIL ' Skład 'częśjd'samochodowych Wszystkie akcesoriardo samochodowych" instalacji elektrycznych RepairiTtoiallliTe of small-engine- s :-a- nd power lavfn mowers 90:Queen St Brantford PL 3-34- 15 t ! 1 tMwiifórihi 1 U 'JE !!3 s-- n |
Tags
Comments
Post a Comment for 000430b
