000314b |
Previous | 7 of 8 | Next |
|
small (250x250 max)
medium (500x500 max)
Large
Extra Large
large ( > 500x500)
Full Resolution
|
This page
All
|
m ?WĘS8F8S®C?
H 1 IJif 3)
li :Wgr Grobickł
W
t- - VfA
~n musiaia lm- - """
' Jiopffoż bogiem
hT szarmancki Ludwik
: v%e kiedy w rodzin--K
nie brakowało
!JS czarnulek chętnych
w małienskie- -
?lehitnvm i utytułowa- -
oficerem Nazywała sre
SSSW ™ łvm
musiało podniecać ba- -
serce
K1rvn_
har--
Vi
Ssie w czasie wojny t": u maiatku Miel-- _ " u i] hvłQ
ldl w -- "- iv
amcąiB--- —
JLnn sobie wyobrazić
Udoszło do romansu między
15 „Hziutka i hożą m--
fŁfnuckiew-iczow-sk- ą Zosią
un n a ti rł f i viiii :i i
t- - ceprem Wielkiej Ar- -
u " „ „l„Vn_
Owe spacei yu tuwuu- -
i-i- m oar n u u"i""' Kła1'" _ 3Smtll DtaKOW 1 I ecj~uitvna- -
śfaJLłmch ooew W otu- -
LsŁ mnpm altanie lub w
if$t" i_™ clnnip wśród
nuiiit"1 ""-- — i - -
hch wazem w weue
-- iieh świeczników ona
obierająca zgrabnymi pa- -
iami klaw isze pianuiui iu
n zapatrzony w nią jak w
-- 7 albo nocą przy świetle
tca powiernuca Kocnan- -
WL'A Pnmpn śmpwał t)od
rem Julu francuskie ro-ns- c
Takie to były wów- -
ffi czasy:
Hfcdy Napoleon w podob-feharunkac- h zakochał się
WalewsKiej uubiincjieia
się w Uruszczyn-- j
Iochał że odmiennie od
poślubił ją ido Frań- -
wwiózł
Ky Paryżu młoda baronowa
Ria duże powodzenie Sam
n piękność jej podziwiał
odegrała jednak jakiejś
szej roli w salonach czy
litce Ani za cesarstwa
a Bourbonów Nie miała icznie po temu ambicji
ma więc o niej milczy
po prostu — z miłości
nową DesmicheTs a z
padku aniołem stróżem
nonistow polskicn w Atry- -
'owrót Francuzów na zdo
:e przez Karola X a częs-to
opuszczone po rewolu- -
Lpcowej wybrzeże Afryki
locnei nastąpił w drugiej
orne 1831 roku Wraz z
skami okupacyjnymi przy
lani rówhiez"gubernator
łownie zajętego Oranu: ge- -
baron Ludwik Desmi- -
Dominik Damian'}
i półmrok melancholia
chels wraz z żoną nee nie wpłj-wa-ł na zdrowie i ce-- i ce tylko doświadczeni W
Gruszczyńska re O tcwaTz-st- w ie Ipnipi hvl ppnpmłnwpi oderzwałv sie in- -
Niegdyś ze szlacheckiego
dwoi ku do salonów paryskich
wyrwana generałowa znala-zła
się na nowym biwaku s o-je- go męża — w arabskim z
gliny i biota ulepionym mie-ście
I dzisiaj me byłoby to
pozazdroszczenia godne cóż
dopiero wówczas- - Z okien
swojej rezydencji spoglądała
na sterczące nad miastem mi-narety
lub zaglądała w kręte
zaułki zatłoczone zakapturzo-nym- i Arabami i blond-włosy-- mi Berberami Czasem tłum
ten rozstępował się w zgiełku
przed pałkami Murzynów to-rujących
drogę jeźdźcom z ol-brzymimi
słomiany mi kapelu-szami
nasadzonymi na turba-ny
lub we WTogim milczeniu
przed patrolem legionistów
Odziane w grube niebieskie
płaszcze z zielonymi epoleta-mi
czerwone pantalony białe
getry i wysokie czarwone
kepi uzbrojeni w muszkiety
spod Austerlitz i Wagram —
nawet w oczach romantycz-nej
generałowej niewiele
przypominali swoich poprzed-ników
sprzed dwóch tysięcy
lat — legionistów rzymskich
w Afryce Na dachach kle-kotały
bociany "Te same te
same! — myślała wspom-inając
jakież już odległe pa- nieńskie czasy i marząc by
tak jak one móc wiosną od-frun- ąć do gniazd czekających
na nie na polskich strze-chach
Z bazaru dochodziła
bezustanna wrzawa ze szkoły
monotonny chór dzieci recy-tujących
wersety Koranu z
ulicy pomruk tłumu i stuk
kopyt mułów i osiołków na
brukowcach Wieczorem zaś
gdy na obcym niebie wscho-dziły
obce gwiazdy i świecił
obcy półksiężyc słuchała os
tatnich zawodzeń kończących
modlitwę "muezzinów" i za-głuszających
je wojskowych
tiabek grających apel w ba-rakach
Legii Cudzoziemskiej
W Oranie regularnie co ro-ku
wybuchała epidemia cho-lery
a bez przerwy szalała
malaria Wnętrze kraju opa-nowane
było przez dzikich
Kabylówi Berberów oddają-cych
jeńców na straszliwe
tortury w ręce kobiet a za-bitym
wrogom ucinających
głowy Słabe jeszcze garnizo-ny
francuskie z trudem tylko
trzymały się wybrzeża i jego
portów Nie musiało więc być
iei odnaleźć
generałowej Klimat
'apadał zmrok Przez otwarte okno po- -
n Tuli Wardeckiej widać było czarne
"ony sosen a na ich tle iarzył sie bladym
fljatłem neon baru "Oalypso" z zieloną
™ wyglądającą stąd jak widmo mające
przeczyć temu mazovickiemu krajobra-'i--
Przed barem iak zwykle stało kilka
flpehodów i kilku wyrostków krążyło
#ołiuch jak ćmy w kręgu latarni W po- -
J luli nie zapalano jeszcze światła Tyl-zielonka- wa
skala radia rzucała w pół-- '
nikłe refleksy Jakaś cicha i nieśmia- -
nelodia płynąca z ełośnika przesycała
fińska rzuciła sie na Wtuliła
r T? poduszki lecz nie płakała Trwała
c rdecka c:"rą swą okrągłą osobą wdrążyła
niski wygodny fotel - Jeszcze w Jastarni mówiłam ci żebyś
zaczynała z tvm żigolakiem — rzuciła
tfościa — Zachował się jak chłystek
Ln Jioja kochana bardzo mi
"Jo ale" Oczywiście że wygodniej
'Tjechać na turniej tenisowy niż świe--
I ta przed ludźmi oczami Ja ci mówię
f a musiał maczać palce w tej całej
- iie! — zawołała Barbara i drobnym
j
oałem wstrząsnął płacz
'B ciągnęła bezlitosnym
sn:
~ się jak histeryczka Ja
i 3 gwizdnęła na Miłość! Wielka
i Miłość! Posyła krucze jak jakieś dziwce
Cani ochoty prawić ci kazania ale chcę
taiedneć prawdę To żigolak po prostu
& Przecież dobrze go znają Już w
--xm mówili: "Cóż ta Baśka upadła na
- ?? że włóczy się z tym"
ara uniosła się i zwróciła ku Tuli
smą w refleksach padającego z ra- -
'Riatła
Błagam cię przestań On nie jest taki
5 ° nirn mówią On jest miękki ulega
' =Ja wpływom jest wrażhwy ale ma
pCo m2- - Co ma? — przerwała jej Tulą
™ Pierwsze zachowuje się jak ostatni
j-- a nie jak mężczyzna Mężczyzn po--
ś§ w trudnych Warunkach' To bardzo
odgrywać "bohatera na plaży i na
rr?11- - A teraz widzisz zostawił cię sa-- "u co chcesz bo mu tak wygodniej
chce cię widzieć zapłakaną i rozkle--
4j łat i mam praw-- o pomedziec a
'A
WRZESIEŃ " środa 33 £ 1967
8 E ~
Julią
łó nie mówić Socjetę stano-- 1 stynkty macierzyńskie Trze- -
wiły wszelkiego rodzaju fusy' ba im bvło pomóc
wylane z armu francuskiei nai oonrowadzić w trudnym okre- -
afrykańskie wybrzeże lub lu-- ( sie się do od- -
dzie szukający na nim szyb--
mej Kariery Kogoz można
było w tych warunkach przyj-mować?
W czyim towarzy-stwie
rozmawiać o literaturze
muzyce sztuce z kun snuć
salonowe romanse których
baronowa jako Polka i gene-rałowa
była zwyczajna?
Nudziła się więc bo i w
domu niewiele roboty miała
chyba popędzają służące i li-cznych
a leniwych ordynan-só-w
I upał był straszny" więc
c cerę sie bała i cholera bza- -
lała więc bała się jeszcze wię
cej Najbardziej wypucowany
i oficer
wchodzący w nrogi jej salonu
wprost z brucuiej pełnej ku-rzu
i cdpadkow uliczki orań-ski- ej
wprost ze swojego od-działu
kolorowych dzikusów
lub Diałycn wyrzutków — na
pawał ją przerażeniem Na-wet
przelotne wizyty pseudo-rodak-a
kapitana hrabiego A-leksan-dra
Colonna - Walew-skiego
z ra-mienia
rządu rokowania ze
strasznym Abd - el - Kade-re- m nie sprawiały jej przy-jemności
Był elegancki u-przej- my
z pięknymi paniami
umiał i lubił romansować —
ale Generałowa czuła jak
na nią i na oryfcski salon pa-trzy
z ironicznym leKcew?c-nie- m jak nawet jej męża gc
nerała traktuje z wyższością
Miał do tego prawo Był prze-cież
svnem Cesarza nie
wolała go nie widzieć nie słu-chać
me pamiętać
iie wiemy czy w owvm
czasie generałowa intereso-wała
się emigracja polska
Czy była za księciem Adamem
cz za Lelewelem i jego de-mokratami
niewiele o "potępieńczych
sw arach" rodaków wiedziała
Bo i skądże W Oranie na
kresach cywilizacji wśród
cholery malarii kolorowych
barbarzyńców i białych dzi-kusów
Aż nagle z począt-kiem
1833 roku poczęli przy-bywać
tam Polacy Byli pow-stańcy
listopadowi znużeni
gnuśńym życiem we francu-skich
depot żadnego innego
fachu nad wojskowy nie po
siadający rzucali Ę)4rppęt by
na piaskach Afrvki w szer
"bezoićczne i -- wesołe zycieigach Legii Cudzoziemskiej
rrzybyłej z Francji i sa- - sieoie samycn iviio-lonó- w
dzi niewyrobieni w wojacz- -
tauczan
spra- -
spazmatyczny
mentorskim
Zachowujesz
niego
prowadzącego
YE
"ZWIĄZKOWIEC" (Septemtier)
dostosowywania
wypeifumowany
Prawdopodobnie
22
1
§0
mmmmmiMmmwmmm
Barbara wsparła łokcie na kolanach u-kr- yła
twarz w dłoniach Mówiła przerywa-nym
łkaniem głosem
— Ty tego nie rozumiesz Przecież on
nie mógłby mi zrobić takiej przykrości On
zapewne musiał wyjechać
— Zakochana kobieta jest najmniej roz-sądną
istotą na świecie A jeżeli musiał
wyjechać to widocznie zamieszany jest w
(ę sprawę
— Nie! To niemożliwe
— Gratuluję ci w takim razie
— Dlaczego jesteś taka niesprawiedliwa?
Czy w życiu nie zdarzają się momenty gdy
nie można postępować tak jak należy?
— To jest obrona sentymentalnej dzier-latki
On cię po prostu wykiwał i ty nie
chcesz tego przyjąć do wiadomości Ale
zaręczam że to ci minie bezpowrotnie A
teraz radze żebyś pojechała do Janusza i
wyspowiadała się ze wszystkiego Im wcze-śniej
tym lepiej Jutro iuż może nie będzie
chciał z tobą rozmawiać
O Boże! — westchnęła Barbara i zno-wu
utonęła w zwałach poduszek W radiu
ucichła muzyka i melodyjny miękki głos
włoskiego speakera wychwalał wyroby ja-kiejś
turyńskiej fabryki kosmetyków Za
oknem niebo stygło ciemniało a kędzierza-we
czupryny sosen stały bez ruchu posęp-ne
i niby zasłuchane w muzykę obcej mo- -
vv
'Tulą westchnęła głęboko Podeszła do
rsdia Kręcąc gałkę starała się zcliaosu
zsrzytów i strzępów mowy wyłowić czysty
nurt muzyki W tej chwili na dole zawar-czał
silnik samochodu Potem ucichło a
Bdv po chwili Tuli udało się nastawie radio
na stację nadającą kcaicert fortepianowy
na schodach zadudniły szybkie kroki Ktoś
mieszkania Barbarai zer-wała
zadzwonił do jej
się i wpatrzona w drzwi 'czekiwała
z napięta uwagą Tulą wyszła do przedpo-koju
Gdy otworzyła drzwi ze zdumieniem
znajomą sylwetkę Podleskiej
ySSjącą się z ciemnej klatki
_ Przepraszam bardzo czy zastatoi u
pani parną N-oiń-sk?
- Pf3 nieco
Tulą Sniemówiła
sztucznym
Dopiero po chw± za-pro- ła
niespodziewanego gośaa do środka
utazab się w fnadi _ Jestem — wyszeptała Zaraz
Wpadła do łazienki i w pospiechu
Sczeła doprowadzać zapłakaną twarado
formalnego wyglądu Słyszała gwałtowne
ONISTA
za ręsę
nuennych warunków życia
Cóż z tego że nie byli to sa-lonowcy
że po francusku
ledwie który coś niecoś bąkał
że na przykład taki porucz-nik
Gaucż z podoficerów
Ale "belwederczyk" co z
Piotrem Wysockim w ową li-stopadową
noc łustorię pisał
choć teraz w orańskim salo-nie
nie wiedział co z noga
mi robie gdzie ręce trzymać
Wybaczała wybaczała! Byli
przecież swoi rodacy!
I tak poznała majora Ta-deusza
Horaina Czy comłe
Walewski go przyprc 'dził i
jako syna pełnomocniAd Na-czelnika
Kościuszki a wnuka
wojewody brzeskiego i krew-niaka
biskupa chrronneńskie-g- o
przedstawił? Czy raczej
I sam mąż-gener- ał zaprezento
wał — by jej przyjemność
poznaniem rodaka sprawić:
"Oto nowy chef de bataillon
przysłany z Paryża by w Le-gii
Cudzoziemskiej polskie
kompanie organizować!" Uj-rzała
postawnego trzydziesto
letniego mężczyznę o złoto-blon- d
lokach i bystrych inte-ligentnych
oczach Na grana-towym
mundurze oficera Le- -
gii przypięty miał srebrny
krzyżyk Poznała! Virtuti! I
serce jej załopotało w egzal-tacji
A gdy z gracją ucałował
jej dłoń gdy usłyszała z jaką
swoboda rozmawia po fran-cusku
jak wie coiz sobą robić
w salonie w towarzystwie dam
i przełożonych jak umie pra-wić
zgrabne komplementy
czytał ostatnie romanse gra
na oianoforcie i Paryż zna nie
gorzej niż rodzinną Warsza-wę
— oto prawdziwy beau
ideał pomyślała i po raz
pierwszy od przyjazdu do 0-ra- nu
poczuła się szczęśliwa1
A i dumna także bo oto zna-lazł
sie rodak manierami i in-teligencją
o głowę przewyż-szający
miejscową garnizo-nową
socjete Nie da go już
sobie wydrzeć!
A on? Jak wszyscy żołnie-rze
wszystkich czasów — czu-ły
był na wdzięki niewieście
Cóż'ddpiero gdy niewiastą tą
była rodaczka i do tego żona
generała - "gubernatora od
któreeo '-t-yle-
"przecież1 zale£aJ
ło Któż -- wie '-j- ak' prędko 'z
'Komplementów przeszedł na
w-fasen- w temat czy tez kom
' ' _f
ciado Afryki umaił Lecz jużi gionistów — niewiele straciła
przy pierwszym zapewne spot'
kaniu powiedział generało
wej' że Uczy na jej pomoc
opiekę i wstawiennictwo u
męża że zaciągnął się do Le-gii
by z polecenia księcia A-da- ma
stworzyć w jej szere-gach
czysto polski oddział w
którym" mogliby znaleźć
schronienie tułający się po:
świecie polscy żołnierze "Od-dział
— tu zapalił się aż ge-nerałowa
poczuła zawrót gło-wy
i zbladły jej pod różem po-liczki
— 'który gdy zajdzie
tego potrzeba stanie się za-lążkiem
Legii Polskiej zbroj-nego
ramienia polityki księ-cia
Adama!" Generałowa
musi mu w tym dopomóc Li-czy
na nią Jest przecież Pol-ka
patriotka Łechtał jej
próżność i ambicję na świa
tło wydobywał ukryła żałość
że nic przecie dotąd dla sw ej
nieszczęśliwej Ojczyzny nie
uczyniła — grzecznym obej-ściem
i ogniem w oku pod-kreślając
swoją prośbę Jak-żeż
niogid odmówić polskie-mu
legioniśae samotna Polka
h-- Oranie Obiecała pomóc ii
obietnicy tej na wiatr nie rzu-ciła
ani lekko jej nie potrak-towała
Okazja nadarzyła się ry-chło
Horain jeszcze we Fran-cji
gdy żołnierzy polskich
depot gnuśniejących do Legli
namawiał — opluty był i ob- -
szczekany przez niechętnycn
zaciągowi pod "obce sztanda-ry"
A gdy sam do Afp'ki
przybył koledzy nie znający
go i z Francji podjudzani za-rzucili
mu "że przed powsta-niem
w wojsku nie służąc
stopień majora juz posiadał"
i nimi starszymi od siebie
wiekiem czy służbą wojkowa
chciał dowodzić Przedstawili
go jako główną pr-zyczy-ną
polskiej niezgody aż sam
marszałek Soult minister
wojny w obawie by spory
wśród legionistów Polaków
nie wpłynęły ujemnie na i tak
nieszczególną dyscyplinę w
Legii wydał rozkaz odesłania
wszystkich z Afryki do Fran-cji
Nie tylko losy polskiej
formacji wojskowej w ramach
francuskiej Legii Cudzoziem-skiej
ale i plany księcia A-da-ma
z nią związane wydawa-ły
się być przepadło
Zarówno jednak fionos:cip-l- e
jak i sam marszałek nic
wzięli w rachubę pani gene-rałowej
Postawiona w obli-czu
ponownej samotności w
obcym jej Oranie wśród
gburowatych Francuzów j ich
kumoszkowatych żon zagro
żona po7bawieniem towarzy--
teraz
Hnłailirnn
wyWczis
plementami swój (C)ąg Galszy nasląpl)'
bicie swego serca w rytm powtarzających
sie natrętnie pytań: "Czego chce ode
mnie? W jaki sposób mnie tutaj znalazła?
Dlaczego przyjechała?" Intuicja mówiła jej
że nowy cios Starała się zetrzeć z
twarzy ślady płaczu a jednocześnie opano-wać
rozdygotane nerwy Wysiłki te wydały
się jej daremne Lecz po jakimś czasie u-malo- wana
i złośliwie uśmiechnięta weszła
do pokoju Tuli już nie było Wyszła dys-kretnie
Podleska stała przy oknie wpa-trzona
w drgające światło neonu baru "Ca-lyps- o"
Na odgłos otwierających się drzwi
odwróciła się Chłodnym wy-niosłym
spojrzeniem ogarnęła Barbarę
— Bardzo panią przepraszam — rzekła
spokojnie i — przyszłam panią
ostrzec Niedawno była u mnie milicja w
sprawie morderstwa dokonanego w pani
willi JJważałam więc
Barbara podeszła bliżej jej był
chwiejny u ludzi zamroczonych lub
chorych
— Nie rozumiem Czy to mnie dotyczy?
— Niezupełnie Chodzi o Nieszporowi cza
— Celowo wymieniła nie imię lecz nazwi-sko
żeby nadać rozpoczętej rozmowie cha-rakter
pozornej obojętności Lekko przy-mrużonymi
oczyma śledziła każdy ruch
Noińskiej każde drgnienie jej twarzy
— Nie rozumiem — powtórzyła Barbara
— Pytano również o Nieszporowi-cz- a
— Co się stało?
Podleska bez zaproszenia usiadła na brze-gu
fotela
— Nie chciałabym żeby mnie pani źle
zrozumiała — rzekła z namysłem — Dziwi
się pani zapewne skąd że pani obec-nie
tutaj przebywa — kącikiem błyszczą-cych
z podniecenia oczu drasnęła Noińską
i głosem napiętym słownej szermierki
wypuściła pierwszy pocisk z pocisków któ-re
sobie przezornie przygotowała jadąc
taksówką do — Sam Julek
powiedział mi że czasem tutaj panią odwie-dza
Pocisk był w celu Barbara
jeszcze bardziej i jak podcięta zsunęła się
na tapczan Patrzyła na Podleską szeroko
rozwartymi oczami Krystyna przygotowała
już następny pocisk Nie czekając aż prze-ciwniczka
zdobędzie się na odpowiedź rze- -
— Chodzi o Nieszporowicza Chyba zale-ży
pani żeby nie miał przykrości Tak się
złożyło że Julian był u w sobotę A
raczej z soboty na niedzielę
— To kłamstwo — zawołała Barbara a
jej piękną delikatnie rzeźbioną twarz
przebiegł nagle bolesny skurcz
— Moja droga gdybym chciała panią
okłamywać nie przyszłabym tutaj — do-brała
"ton ciepły jak gdyby po każdym cio-sie
chciała złagodzić siłę uderzenia —
Niech mi pani wierzy 'że decyzja' rozmowy
z panią mnie kosztowała-- Jest pani
kobieta i powinna pani to rozumieć Julian
nie wiem czy z własnej winy wpakował się
w tę przykrą historię Dlatego zdaje mi
się wyjechał z Warszawy -- -
— Skąd pani wie?—
czasu by temu zapobiec Od
czegóż była żoną gubernatora
który nie z fantazji chyba
lecz "z miłości wywiózł ją kie-dyś
z Polski Francji a
ostatnio do Oranu Nie wie-my
na pewne czy to spazmy
pomogły czy silniejszy nacisk
damskiego pantofelka czy
tez i sam fakt że generał Ho
raina osobiście polubił i sza
nował że jak go sam pułkow
nik Zamoyski w swoich
tach z At ryki nazywa} "był
najlepszy z ludzi" Dość ze
na własne ryzyko nakłonił
marszałka do cofnięcia rozka-zu
i polecił Ilorauiowi na
próbę ćwiczyć dwie kompa-nie
sformowane z legionistów
Polaków
Współpraca generałowa-le-gionist- a
wydała pierwsze o- -
woce I choć opuszczoną czuć
się musiała gdy jej Szef Ba-talionu
zaniedbując spada-jące
mu na ramienia loki i
powab salonowego życia no-ce
spędzał na nauce nieznanej
sobie musztry by
w dzień szkolić w niej swoich
Jasiów Maćków czy Bartków
— jakżeż się cieszyła gdy po
dwocli miesiącach wystąpił z
tak dobrze wyszkolonymi że
uznani zostali za pierwsze
kompanie polskiego już Bata-lionu
Legii Wiedziała że bez
niej do tego by nic doszło
Czuła sie ja matka — już nie
poszczególnych żołnierzy ale
ich Oddziału który może kie-dyś
i marzyła wpatrzona w pa-triotyczny
miedzioryt z Pol-ski
jeszcze wywieziony) jak
Tamci z ziemi Włoskiej — do
Polski da Bóg powróci!
Chrzciny Batalionu były hu-czne
Najlepszym francuskim
szampanem w orańskim salo-nie
generałowej i cierpkim
czerwonymi winem w bara
kach legionistów oblane Pito
na zdrowie generałowej i ge
nerała - gubernatora Szefa
Batalionu i dowódców kompa-nii
Było oczywiście Vive le
Roi! "Niech żyje Polska!" i
na pohybel carowi W czarną
afrykańską noc płynęły dźwię-ki
mazurka Dąbrowskiego
granego przez generałową na
pij nof orcie
Rychłe wysianie 'polskich
legidnistów do odległego Bu-gi- e
zasmuciło i zmartwiło ge-nerałową
Beau chevalier qui partez
pour la guerre
Qu'allez-vou- t faire
Si loin d'ici?
(Piękny rycerzu t-- poszedłeś
na woine cóż bodziesz robił
rtfY~daleko o'dć mnie)
nuciła„snuiac się po pustym
galopie w' 'któryjn"Łak'brako- -
stWa1 'robaków1 'szczególnie zaś wata wytwornego Szefa
rh R7&'fn Rfltnlionu naiólP- - M(v nnwpt nisała
ganWfgó naiprzYstoiniejkzc-- 1 modny pamiętnik
cel 'przyby-- go i najgrzeczniejszego z 'le--
ona
czeka ją
gwałtownie
cicho
Krok
jak
mnie
wiem
do
Konstancina
przybladła
mnie
przez
wiele
do
lis
francuskiej
Spojrzała na Noińską jakoś inaczej
współczująco ale nieodparta chęć zemsty
przezwyciężyła chwilę słabóśój Dłonią 'trzy-mają
złożone rękawiczki uczyniła gest u-sprawiedl-iwienia
i głosem zjadliwie uprzej-mym
rzuciła:
— Ach nie chciałabym pani urazie ale
dzisiaj w nocy powiedział mi
— To też kłamstwo! — wyszeptała Bar-bara
i naraz przymknęła oczy Doznała ta-kiego
uczucia jakby nagle ziemia rozstąpiła
sie pod nia a ona runęła' w bezdenną ot-chłań
i na zawsze już miała pozostać w tym
ruchu beznadziejnego spadania Nie chciała
dopuścić do siebie tej myśli ale już w głębi
świadomości wiedziała że on ją oszukiwał
że spędzał noce dla niej przeznaczone z
kobietą która teraz siedzi przed nią i z
drwiącym uśmiechem zadaje jej bolesne
ukłucia wprost w serce jak gdyby ze swo-jej
eleganckiej zamszowej torebki wycią-gała
małe złote szpileczki i dźgała nimi z
precyzją i rozkoszą Naraz wszystko w niej
zawrzało i szczery gniew oczyszczający z
upokorzenia zabłysnął nagle w jej dużych
ciemnych oczach' Wstała gotowa rzucić się
na rywalkę
— Niech pani stąd wyjdzie! Nie chcę z
panią rozmawiać! — zawołała stłumionym
głosem
Podleska wolno uniosła się z fotela Stały
chwilę w milczeniu krzyżując pełne niena-wiści
i jadu spojrzenia Podłęska pierwsza
odwróciła oczy Nie mogła wytrzymać praw-dziwego
żaru bijącego ze źrenic Barbary
Wzruszyła ramionami i powiedziała cicho:
— Chciałam jedynie uprzedzić panią
Chodzi przecież o Juliana
— Nie chcę o nim słyszeć! Nie chcę go
znać
— A jednak mogą panią wzywać w jego
'sprawie — Widząc że nagły wybuch gnie-wu
przygasa raptownie w oczach Barbary
podjęła szybko: — Zresztą zapomniałam
pani powiedzieć że dzisiaj rano pożegnałam
go prawdopodobnie na zawsze
— Nie wierzę panL
— Trudno Chciałabym jednak powie-dzieć
pani że mam nad panią przewagę
kilkunastu lat doświadczenia i robi pani
nierozsądnie nie chcąc mnie wysłuchać
Chyba że chce pani wpędzić tego chłopca
w sytuację bez wyjścia — spojrzała wycze-- 1
kująco a gdy spostrzegła że Barbara ochło-nęła
już zupełnie dodała tonem rzeczowym:
— Pytano mnie o brylanty które rzekomo
nuał zamordowany przy sobie Niech pani
wie ie Ju"ian był wczoraj u jednego z
moich dobrych znajomych i przyniósł mu
piękny "kamień do oceny Radziłabym żeby
nie wspominać o tym kamieniu milicji
gdyż mogą być poważne kłopoty Z mojej
strony gwarantuję pełną dyskrecję Stać
mnie na to żeby być lojalną wobec byłego
przyjaciela kochanka jak pani zresztą
woli — Z uczuciem wzrastającego niepo-koju
patrzyła na Noińską której twarz pod
wpływem jej słów zmieniła się tak gwałto-wnie
jak u zdrowego człowieka po zażyciu
trucizny — Co pani jest? — zapytała i
ujęła ją pod ramię czując że za chwilę
Barbara zwali się nieprzytomna na ziemię
-- ISllliMiSmli
NA NOWY ROK SZKOLNY
w każdym polskim domu
ICSIĄŻiCA o P©LSCi
praca zbiorowa pod redakcją
Barbary GŁOGOWSKIEJ
Książka spotkała się z bardzo życzliwą oceną
pedagogów pracujących w szkolnictwie poza Polską
Niezbędna dla wyższych klas sikół polonijnych
dla personelu nauczycielskiego dla rodziców
Wszystko o dawnych i teraźniejszych dziejach
o pisarzach i artystach o zwyczajach i obyczajach
znajdziemy w tej zbiorowej pracy
Do nabycia w księgarni "Związkowca"
Cena egzemplarza $500
Dźwięki 5 gesty
Badania antropologiczne prze- - win rzecz jasna" "mowy'
szłości gatunku ludzkiego ric
ograniczają się tylko do anali-zowania
szczątków kostnych
sprzed tysięcy lat znajdowa-nych
niekiedy na niektórych
obszarach naszego globu Na
tej podstawie dokonywane sij
próby odtworzenia wyglądu i za-chowa- nia
się istot ludzkich i
przedludzkich z dawnych epok
Niemniej ważne sq jednak bada-nia
porównawcze prowadzone w
świecie współczesnych nam
zwierząt mające na celu odkry-cie
p-vidoio-wości
rozwoju
umysłowego oraz sposobów po-rozumiewania
sic poszczegól-nych
osobników
Ten ostatni kierunek prac
badawczych znajduje sie w
okresie szczególnie intensywne-go
rozwoju Przyczyniło sic do
tego zastosowanie środków tech
nicznych: taśmy magnetofono-wej
do rejestracji dźwięków
oraz taśmy filmowej do zapisy-wania
'gestów i mimiki Oby-dwie
'te' metody razem pozwa-lają
dokładnie utrwalić i od-twarzać
zachowanio się zwie-rząt
Nie trzeba dodawać że obiek-tem
badań sq najczęściej mał-py
które w świecie zwierząt
uzyskały najwyższy stopień roz-woju
W badaniach tych inte-resujące
wyniki osiągnęli nau
kowcy laboratorium uniwersy-teckiego
w Bronx (USA) Nieco
danych1 o' ich pracy pódafcfńy
za publikacją prof -- dr Wandy
Stęślickicj" n '' Badania objęły dwie grupy:
małpy szerokonose i waskonosc
na jakie dzielą zoologowie te
zwierzęta Występują między
nimi znaczne różnice w zakre-sie
wykształconych sposobów
porozumiewania się zwierząt w
stadzie
Małpy szerokonose witają
lwspółtowarzysy świergotem i
cmokaniem wydają równię
szczególne zgrzyty a nawet
trzaski dość głośne nie wyka
zują jednak mimiki bo ich
twarz pozostaje nieruchoma
Widocznie u lej grupy małp
zróżnicowanie dźwiękowe było
wcześniejsze niż mimika mięs
niowa i wystarczyło do nawią--
Mw"
w stadzie Ten kierunek rozwo-jowy
uznali badacze za swoistą
linię ewolucyjną nie mającą
wiele wspólnego z rodowodem
form wiodących do człowieka
U małp wąskonpsych które
są bliżej spowinowacone z isto-tami
ludzkimi zauważono ró-wnież
rodzaj świergotu który
przypomina świergot ptasi Nie-które
małpy jak koczkodany i
gibbony wydają nawet długie
tryle Widzimy u nich również
ożywioną mimikę -- Umięśnienie
wyrazowe twarzy daje im moż-ność
wykonywania rozmaitych
grymasów i strojenia min Gło-sy
bywają u nich rozmaite Moż-na
wyróżnić rechotanie stęka-nie
cmokanie mlaskanie bul-goty
W podnieceniu wydają
małpy często urywane sygnały
brzmiące jak "klik-klik- " Nie-kiedy
syczą groźnie chcąc od-straszyć
napastnika- -
Wszystkie te głosy nie stano--
GINGER ALE
i
ludzkim tego stówa znaczeniu
Można je jednak uznać za ro-dzaj
tworzywa z którego u na-szych
zwierzęcych przodków mo-gła
się z biegiem ewolucji (Wy
tworzyć zdolność mówienia
(
Małpy mają doskonale rozw-inięte
oczy Rozwinięła się u
nich spostr7Cgawczość i swoista
"ciekawość" Długie nieraz wę-drówki
za żerem spowodowały
potrzebę nawoływania co stało
się pnyczyną powstania głosów
wabiących i ostrzegawczych
Zauważono że u małp' okrzyki
agresywne zaczepno nieraz wią-żą
się z rodzajem śmiechu'' "U
wielu małp zauważono charak-terystyczny
warkot brzmiący
jak długie "rrrrrr'' czemu to-warzyszył
wyraźny "uśmiech'"
Amerykańscy badacze 'zwraca
ją uwagę na to że często 5w
szkole gdy nauczyciel gromi
uczniów dając im burę u wielu
słuchaczy powstaje odruchowy
śmiecił { którego nie' v potrafią
opanować 'Jest to' ich zdaniem
prastare dziedzictwo wyrażające
odruch obronny Im ylększe
zdenerwowanie ' l" im większy
gniew tym bardziej urywany i
charkotliwy pojawia się śmiech
Ciekawe są równicżi obserwa-cje
mimiki Zapewne śmiech
wywodzi się z pierwotnego' od-ruchu
unoszenia' kącików1 'iisH
celem obnażenia zębów-Hcak-- cja
la później przeszła w
uśmiech "powitolńy" i "w-Łihlć- ch
odprężający jej początki lezply
jednak' w sferze agresywnej 7
ten ' sposób ?odrucnV bbroiY~le
którci (zwierzę iwykazywało orzy
spotkaniu -- z innym zwierzę-ciem
— w lęku ewolucji stało
się podstawą gestu powitalnego
Ciekawe pomyśk-- ć żc„ up&cjrby
uśmiech dobrze wychowanych
ludzi wywodzie 'się' zWoków
kpłrózweszłości: i 'gestu' o'bHna' ż'ra'n'ia #
Ludzka mowa wyrosłaVuczu-ciow- o
zaburwionycli
t
wrodzo-nych
i dziedzicznie przekazywa-nych
dźwięków emocjonalnych
Przesłanką konieczną 'powstawa-nia
mowy była zdolność' naśla-dowania
dźwięków zasłyszanych
Zapewne pradiwięki wczesno--
ludzkie były podobne 'do dźwę- -
zywania kontaktów wzajemnych wydawanych dziś przez
szympansy Mowa zaczęla„two-rzy- ć
się wtedy gdy pierwotne
stado istot przedludzkich zaczę-ło
się przekształcać w praspołc-czeństw- Oi
Konieczność przeka-zywania
informacji w coraz bar-dziej
złożonych sytuacjach sta-ła
się bodźcem tworzenia pier-wocin
mowy Rozwój mowy
przez nieustanne ćwiczenie pa-mięci
1 wyobraźni stał się w
ewolucji naszego gatunku po-tężnym
czynnikiem rozwoju in-teligencji
BR
Okulista
OKULISTKA
BUKOWSKA BEJNAR
OD
274 Roncesva!le$ Ave
(przy Gcoffrey)
Tel LE 2-54-
93
Godziny przyjęć: codziennie od
10 rano do 8 wlecz W soboty
od 9 rano do IZ w południe
ez--w
CREAM SODAd'p±i:":!il?
ORANGE używane pnez Was
w "Starym Kralu" COLA
— Dla dzieci wydarzenie!
— Napój nie mający sobie równego!
— Zachwyt rodziny!
JZTJ=RYIEDOCJGNJOiNJ_SMAKI
F'ci it -- łsii' aijyw m -- r kśnńisifrf 3~~~~~H wmm JH fffjjjg
lwi li{mm mk
¥¥ 1 J ŁHi
WmllWi mii
jj 'ihU % Kii
mim m
IM maimiiai: ' rr mm-- m w m iu
li
i! Wi
mwt f'M:fmq?ifi$
i I WIŚ
Ml
mm ii c-- : r i
H II
M
I
Object Description
| Rating | |
| Title | Zwilazkowiec Alliancer, September 13, 1967 |
| Language | pl |
| Subject | Poland -- Newspapers; Newspapers -- Poland; Polish Canadians Newspapers |
| Date | 1967-09-13 |
| Type | application/pdf |
| Format | text |
| Rights | Licenced under section 77(1) of the Copyright Act. For detailed information visit: http://www.connectingcanadians.org/en/content/copyright |
| Identifier | ZwilaD3000428 |
Description
| Title | 000314b |
| Rights | Licenced under section 77(1) of the Copyright Act. For detailed information visit: http://www.connectingcanadians.org/en/content/copyright |
| OCR text | m ?WĘS8F8S®C? H 1 IJif 3) li :Wgr Grobickł W t- - VfA ~n musiaia lm- - """ ' Jiopffoż bogiem hT szarmancki Ludwik : v%e kiedy w rodzin--K nie brakowało !JS czarnulek chętnych w małienskie- - ?lehitnvm i utytułowa- - oficerem Nazywała sre SSSW ™ łvm musiało podniecać ba- - serce K1rvn_ har-- Vi Ssie w czasie wojny t": u maiatku Miel-- _ " u i] hvłQ ldl w -- "- iv amcąiB--- — JLnn sobie wyobrazić Udoszło do romansu między 15 „Hziutka i hożą m-- fŁfnuckiew-iczow-sk- ą Zosią un n a ti rł f i viiii :i i t- - ceprem Wielkiej Ar- - u " „ „l„Vn_ Owe spacei yu tuwuu- - i-i- m oar n u u"i""' Kła1'" _ 3Smtll DtaKOW 1 I ecj~uitvna- - śfaJLłmch ooew W otu- - LsŁ mnpm altanie lub w if$t" i_™ clnnip wśród nuiiit"1 ""-- — i - - hch wazem w weue -- iieh świeczników ona obierająca zgrabnymi pa- - iami klaw isze pianuiui iu n zapatrzony w nią jak w -- 7 albo nocą przy świetle tca powiernuca Kocnan- - WL'A Pnmpn śmpwał t)od rem Julu francuskie ro-ns- c Takie to były wów- - ffi czasy: Hfcdy Napoleon w podob-feharunkac- h zakochał się WalewsKiej uubiincjieia się w Uruszczyn-- j Iochał że odmiennie od poślubił ją ido Frań- - wwiózł Ky Paryżu młoda baronowa Ria duże powodzenie Sam n piękność jej podziwiał odegrała jednak jakiejś szej roli w salonach czy litce Ani za cesarstwa a Bourbonów Nie miała icznie po temu ambicji ma więc o niej milczy po prostu — z miłości nową DesmicheTs a z padku aniołem stróżem nonistow polskicn w Atry- - 'owrót Francuzów na zdo :e przez Karola X a częs-to opuszczone po rewolu- - Lpcowej wybrzeże Afryki locnei nastąpił w drugiej orne 1831 roku Wraz z skami okupacyjnymi przy lani rówhiez"gubernator łownie zajętego Oranu: ge- - baron Ludwik Desmi- - Dominik Damian'} i półmrok melancholia chels wraz z żoną nee nie wpłj-wa-ł na zdrowie i ce-- i ce tylko doświadczeni W Gruszczyńska re O tcwaTz-st- w ie Ipnipi hvl ppnpmłnwpi oderzwałv sie in- - Niegdyś ze szlacheckiego dwoi ku do salonów paryskich wyrwana generałowa znala-zła się na nowym biwaku s o-je- go męża — w arabskim z gliny i biota ulepionym mie-ście I dzisiaj me byłoby to pozazdroszczenia godne cóż dopiero wówczas- - Z okien swojej rezydencji spoglądała na sterczące nad miastem mi-narety lub zaglądała w kręte zaułki zatłoczone zakapturzo-nym- i Arabami i blond-włosy-- mi Berberami Czasem tłum ten rozstępował się w zgiełku przed pałkami Murzynów to-rujących drogę jeźdźcom z ol-brzymimi słomiany mi kapelu-szami nasadzonymi na turba-ny lub we WTogim milczeniu przed patrolem legionistów Odziane w grube niebieskie płaszcze z zielonymi epoleta-mi czerwone pantalony białe getry i wysokie czarwone kepi uzbrojeni w muszkiety spod Austerlitz i Wagram — nawet w oczach romantycz-nej generałowej niewiele przypominali swoich poprzed-ników sprzed dwóch tysięcy lat — legionistów rzymskich w Afryce Na dachach kle-kotały bociany "Te same te same! — myślała wspom-inając jakież już odległe pa- nieńskie czasy i marząc by tak jak one móc wiosną od-frun- ąć do gniazd czekających na nie na polskich strze-chach Z bazaru dochodziła bezustanna wrzawa ze szkoły monotonny chór dzieci recy-tujących wersety Koranu z ulicy pomruk tłumu i stuk kopyt mułów i osiołków na brukowcach Wieczorem zaś gdy na obcym niebie wscho-dziły obce gwiazdy i świecił obcy półksiężyc słuchała os tatnich zawodzeń kończących modlitwę "muezzinów" i za-głuszających je wojskowych tiabek grających apel w ba-rakach Legii Cudzoziemskiej W Oranie regularnie co ro-ku wybuchała epidemia cho-lery a bez przerwy szalała malaria Wnętrze kraju opa-nowane było przez dzikich Kabylówi Berberów oddają-cych jeńców na straszliwe tortury w ręce kobiet a za-bitym wrogom ucinających głowy Słabe jeszcze garnizo-ny francuskie z trudem tylko trzymały się wybrzeża i jego portów Nie musiało więc być iei odnaleźć generałowej Klimat 'apadał zmrok Przez otwarte okno po- - n Tuli Wardeckiej widać było czarne "ony sosen a na ich tle iarzył sie bladym fljatłem neon baru "Oalypso" z zieloną ™ wyglądającą stąd jak widmo mające przeczyć temu mazovickiemu krajobra-'i-- Przed barem iak zwykle stało kilka flpehodów i kilku wyrostków krążyło #ołiuch jak ćmy w kręgu latarni W po- - J luli nie zapalano jeszcze światła Tyl-zielonka- wa skala radia rzucała w pół-- ' nikłe refleksy Jakaś cicha i nieśmia- - nelodia płynąca z ełośnika przesycała fińska rzuciła sie na Wtuliła r T? poduszki lecz nie płakała Trwała c rdecka c:"rą swą okrągłą osobą wdrążyła niski wygodny fotel - Jeszcze w Jastarni mówiłam ci żebyś zaczynała z tvm żigolakiem — rzuciła tfościa — Zachował się jak chłystek Ln Jioja kochana bardzo mi "Jo ale" Oczywiście że wygodniej 'Tjechać na turniej tenisowy niż świe-- I ta przed ludźmi oczami Ja ci mówię f a musiał maczać palce w tej całej - iie! — zawołała Barbara i drobnym j oałem wstrząsnął płacz 'B ciągnęła bezlitosnym sn: ~ się jak histeryczka Ja i 3 gwizdnęła na Miłość! Wielka i Miłość! Posyła krucze jak jakieś dziwce Cani ochoty prawić ci kazania ale chcę taiedneć prawdę To żigolak po prostu & Przecież dobrze go znają Już w --xm mówili: "Cóż ta Baśka upadła na - ?? że włóczy się z tym" ara uniosła się i zwróciła ku Tuli smą w refleksach padającego z ra- - 'Riatła Błagam cię przestań On nie jest taki 5 ° nirn mówią On jest miękki ulega ' =Ja wpływom jest wrażhwy ale ma pCo m2- - Co ma? — przerwała jej Tulą ™ Pierwsze zachowuje się jak ostatni j-- a nie jak mężczyzna Mężczyzn po-- ś§ w trudnych Warunkach' To bardzo odgrywać "bohatera na plaży i na rr?11- - A teraz widzisz zostawił cię sa-- "u co chcesz bo mu tak wygodniej chce cię widzieć zapłakaną i rozkle-- 4j łat i mam praw-- o pomedziec a 'A WRZESIEŃ " środa 33 £ 1967 8 E ~ Julią łó nie mówić Socjetę stano-- 1 stynkty macierzyńskie Trze- - wiły wszelkiego rodzaju fusy' ba im bvło pomóc wylane z armu francuskiei nai oonrowadzić w trudnym okre- - afrykańskie wybrzeże lub lu-- ( sie się do od- - dzie szukający na nim szyb-- mej Kariery Kogoz można było w tych warunkach przyj-mować? W czyim towarzy-stwie rozmawiać o literaturze muzyce sztuce z kun snuć salonowe romanse których baronowa jako Polka i gene-rałowa była zwyczajna? Nudziła się więc bo i w domu niewiele roboty miała chyba popędzają służące i li-cznych a leniwych ordynan-só-w I upał był straszny" więc c cerę sie bała i cholera bza- - lała więc bała się jeszcze wię cej Najbardziej wypucowany i oficer wchodzący w nrogi jej salonu wprost z brucuiej pełnej ku-rzu i cdpadkow uliczki orań-ski- ej wprost ze swojego od-działu kolorowych dzikusów lub Diałycn wyrzutków — na pawał ją przerażeniem Na-wet przelotne wizyty pseudo-rodak-a kapitana hrabiego A-leksan-dra Colonna - Walew-skiego z ra-mienia rządu rokowania ze strasznym Abd - el - Kade-re- m nie sprawiały jej przy-jemności Był elegancki u-przej- my z pięknymi paniami umiał i lubił romansować — ale Generałowa czuła jak na nią i na oryfcski salon pa-trzy z ironicznym leKcew?c-nie- m jak nawet jej męża gc nerała traktuje z wyższością Miał do tego prawo Był prze-cież svnem Cesarza nie wolała go nie widzieć nie słu-chać me pamiętać iie wiemy czy w owvm czasie generałowa intereso-wała się emigracja polska Czy była za księciem Adamem cz za Lelewelem i jego de-mokratami niewiele o "potępieńczych sw arach" rodaków wiedziała Bo i skądże W Oranie na kresach cywilizacji wśród cholery malarii kolorowych barbarzyńców i białych dzi-kusów Aż nagle z począt-kiem 1833 roku poczęli przy-bywać tam Polacy Byli pow-stańcy listopadowi znużeni gnuśńym życiem we francu-skich depot żadnego innego fachu nad wojskowy nie po siadający rzucali Ę)4rppęt by na piaskach Afrvki w szer "bezoićczne i -- wesołe zycieigach Legii Cudzoziemskiej rrzybyłej z Francji i sa- - sieoie samycn iviio-lonó- w dzi niewyrobieni w wojacz- - tauczan spra- - spazmatyczny mentorskim Zachowujesz niego prowadzącego YE "ZWIĄZKOWIEC" (Septemtier) dostosowywania wypeifumowany Prawdopodobnie 22 1 §0 mmmmmiMmmwmmm Barbara wsparła łokcie na kolanach u-kr- yła twarz w dłoniach Mówiła przerywa-nym łkaniem głosem — Ty tego nie rozumiesz Przecież on nie mógłby mi zrobić takiej przykrości On zapewne musiał wyjechać — Zakochana kobieta jest najmniej roz-sądną istotą na świecie A jeżeli musiał wyjechać to widocznie zamieszany jest w (ę sprawę — Nie! To niemożliwe — Gratuluję ci w takim razie — Dlaczego jesteś taka niesprawiedliwa? Czy w życiu nie zdarzają się momenty gdy nie można postępować tak jak należy? — To jest obrona sentymentalnej dzier-latki On cię po prostu wykiwał i ty nie chcesz tego przyjąć do wiadomości Ale zaręczam że to ci minie bezpowrotnie A teraz radze żebyś pojechała do Janusza i wyspowiadała się ze wszystkiego Im wcze-śniej tym lepiej Jutro iuż może nie będzie chciał z tobą rozmawiać O Boże! — westchnęła Barbara i zno-wu utonęła w zwałach poduszek W radiu ucichła muzyka i melodyjny miękki głos włoskiego speakera wychwalał wyroby ja-kiejś turyńskiej fabryki kosmetyków Za oknem niebo stygło ciemniało a kędzierza-we czupryny sosen stały bez ruchu posęp-ne i niby zasłuchane w muzykę obcej mo- - vv 'Tulą westchnęła głęboko Podeszła do rsdia Kręcąc gałkę starała się zcliaosu zsrzytów i strzępów mowy wyłowić czysty nurt muzyki W tej chwili na dole zawar-czał silnik samochodu Potem ucichło a Bdv po chwili Tuli udało się nastawie radio na stację nadającą kcaicert fortepianowy na schodach zadudniły szybkie kroki Ktoś mieszkania Barbarai zer-wała zadzwonił do jej się i wpatrzona w drzwi 'czekiwała z napięta uwagą Tulą wyszła do przedpo-koju Gdy otworzyła drzwi ze zdumieniem znajomą sylwetkę Podleskiej ySSjącą się z ciemnej klatki _ Przepraszam bardzo czy zastatoi u pani parną N-oiń-sk? - Pf3 nieco Tulą Sniemówiła sztucznym Dopiero po chw± za-pro- ła niespodziewanego gośaa do środka utazab się w fnadi _ Jestem — wyszeptała Zaraz Wpadła do łazienki i w pospiechu Sczeła doprowadzać zapłakaną twarado formalnego wyglądu Słyszała gwałtowne ONISTA za ręsę nuennych warunków życia Cóż z tego że nie byli to sa-lonowcy że po francusku ledwie który coś niecoś bąkał że na przykład taki porucz-nik Gaucż z podoficerów Ale "belwederczyk" co z Piotrem Wysockim w ową li-stopadową noc łustorię pisał choć teraz w orańskim salo-nie nie wiedział co z noga mi robie gdzie ręce trzymać Wybaczała wybaczała! Byli przecież swoi rodacy! I tak poznała majora Ta-deusza Horaina Czy comłe Walewski go przyprc 'dził i jako syna pełnomocniAd Na-czelnika Kościuszki a wnuka wojewody brzeskiego i krew-niaka biskupa chrronneńskie-g- o przedstawił? Czy raczej I sam mąż-gener- ał zaprezento wał — by jej przyjemność poznaniem rodaka sprawić: "Oto nowy chef de bataillon przysłany z Paryża by w Le-gii Cudzoziemskiej polskie kompanie organizować!" Uj-rzała postawnego trzydziesto letniego mężczyznę o złoto-blon- d lokach i bystrych inte-ligentnych oczach Na grana-towym mundurze oficera Le- - gii przypięty miał srebrny krzyżyk Poznała! Virtuti! I serce jej załopotało w egzal-tacji A gdy z gracją ucałował jej dłoń gdy usłyszała z jaką swoboda rozmawia po fran-cusku jak wie coiz sobą robić w salonie w towarzystwie dam i przełożonych jak umie pra-wić zgrabne komplementy czytał ostatnie romanse gra na oianoforcie i Paryż zna nie gorzej niż rodzinną Warsza-wę — oto prawdziwy beau ideał pomyślała i po raz pierwszy od przyjazdu do 0-ra- nu poczuła się szczęśliwa1 A i dumna także bo oto zna-lazł sie rodak manierami i in-teligencją o głowę przewyż-szający miejscową garnizo-nową socjete Nie da go już sobie wydrzeć! A on? Jak wszyscy żołnie-rze wszystkich czasów — czu-ły był na wdzięki niewieście Cóż'ddpiero gdy niewiastą tą była rodaczka i do tego żona generała - "gubernatora od któreeo '-t-yle- "przecież1 zale£aJ ło Któż -- wie '-j- ak' prędko 'z 'Komplementów przeszedł na w-fasen- w temat czy tez kom ' ' _f ciado Afryki umaił Lecz jużi gionistów — niewiele straciła przy pierwszym zapewne spot' kaniu powiedział generało wej' że Uczy na jej pomoc opiekę i wstawiennictwo u męża że zaciągnął się do Le-gii by z polecenia księcia A-da- ma stworzyć w jej szere-gach czysto polski oddział w którym" mogliby znaleźć schronienie tułający się po: świecie polscy żołnierze "Od-dział — tu zapalił się aż ge-nerałowa poczuła zawrót gło-wy i zbladły jej pod różem po-liczki — 'który gdy zajdzie tego potrzeba stanie się za-lążkiem Legii Polskiej zbroj-nego ramienia polityki księ-cia Adama!" Generałowa musi mu w tym dopomóc Li-czy na nią Jest przecież Pol-ka patriotka Łechtał jej próżność i ambicję na świa tło wydobywał ukryła żałość że nic przecie dotąd dla sw ej nieszczęśliwej Ojczyzny nie uczyniła — grzecznym obej-ściem i ogniem w oku pod-kreślając swoją prośbę Jak-żeż niogid odmówić polskie-mu legioniśae samotna Polka h-- Oranie Obiecała pomóc ii obietnicy tej na wiatr nie rzu-ciła ani lekko jej nie potrak-towała Okazja nadarzyła się ry-chło Horain jeszcze we Fran-cji gdy żołnierzy polskich depot gnuśniejących do Legli namawiał — opluty był i ob- - szczekany przez niechętnycn zaciągowi pod "obce sztanda-ry" A gdy sam do Afp'ki przybył koledzy nie znający go i z Francji podjudzani za-rzucili mu "że przed powsta-niem w wojsku nie służąc stopień majora juz posiadał" i nimi starszymi od siebie wiekiem czy służbą wojkowa chciał dowodzić Przedstawili go jako główną pr-zyczy-ną polskiej niezgody aż sam marszałek Soult minister wojny w obawie by spory wśród legionistów Polaków nie wpłynęły ujemnie na i tak nieszczególną dyscyplinę w Legii wydał rozkaz odesłania wszystkich z Afryki do Fran-cji Nie tylko losy polskiej formacji wojskowej w ramach francuskiej Legii Cudzoziem-skiej ale i plany księcia A-da-ma z nią związane wydawa-ły się być przepadło Zarówno jednak fionos:cip-l- e jak i sam marszałek nic wzięli w rachubę pani gene-rałowej Postawiona w obli-czu ponownej samotności w obcym jej Oranie wśród gburowatych Francuzów j ich kumoszkowatych żon zagro żona po7bawieniem towarzy-- teraz Hnłailirnn wyWczis plementami swój (C)ąg Galszy nasląpl)' bicie swego serca w rytm powtarzających sie natrętnie pytań: "Czego chce ode mnie? W jaki sposób mnie tutaj znalazła? Dlaczego przyjechała?" Intuicja mówiła jej że nowy cios Starała się zetrzeć z twarzy ślady płaczu a jednocześnie opano-wać rozdygotane nerwy Wysiłki te wydały się jej daremne Lecz po jakimś czasie u-malo- wana i złośliwie uśmiechnięta weszła do pokoju Tuli już nie było Wyszła dys-kretnie Podleska stała przy oknie wpa-trzona w drgające światło neonu baru "Ca-lyps- o" Na odgłos otwierających się drzwi odwróciła się Chłodnym wy-niosłym spojrzeniem ogarnęła Barbarę — Bardzo panią przepraszam — rzekła spokojnie i — przyszłam panią ostrzec Niedawno była u mnie milicja w sprawie morderstwa dokonanego w pani willi JJważałam więc Barbara podeszła bliżej jej był chwiejny u ludzi zamroczonych lub chorych — Nie rozumiem Czy to mnie dotyczy? — Niezupełnie Chodzi o Nieszporowi cza — Celowo wymieniła nie imię lecz nazwi-sko żeby nadać rozpoczętej rozmowie cha-rakter pozornej obojętności Lekko przy-mrużonymi oczyma śledziła każdy ruch Noińskiej każde drgnienie jej twarzy — Nie rozumiem — powtórzyła Barbara — Pytano również o Nieszporowi-cz- a — Co się stało? Podleska bez zaproszenia usiadła na brze-gu fotela — Nie chciałabym żeby mnie pani źle zrozumiała — rzekła z namysłem — Dziwi się pani zapewne skąd że pani obec-nie tutaj przebywa — kącikiem błyszczą-cych z podniecenia oczu drasnęła Noińską i głosem napiętym słownej szermierki wypuściła pierwszy pocisk z pocisków któ-re sobie przezornie przygotowała jadąc taksówką do — Sam Julek powiedział mi że czasem tutaj panią odwie-dza Pocisk był w celu Barbara jeszcze bardziej i jak podcięta zsunęła się na tapczan Patrzyła na Podleską szeroko rozwartymi oczami Krystyna przygotowała już następny pocisk Nie czekając aż prze-ciwniczka zdobędzie się na odpowiedź rze- - — Chodzi o Nieszporowicza Chyba zale-ży pani żeby nie miał przykrości Tak się złożyło że Julian był u w sobotę A raczej z soboty na niedzielę — To kłamstwo — zawołała Barbara a jej piękną delikatnie rzeźbioną twarz przebiegł nagle bolesny skurcz — Moja droga gdybym chciała panią okłamywać nie przyszłabym tutaj — do-brała "ton ciepły jak gdyby po każdym cio-sie chciała złagodzić siłę uderzenia — Niech mi pani wierzy 'że decyzja' rozmowy z panią mnie kosztowała-- Jest pani kobieta i powinna pani to rozumieć Julian nie wiem czy z własnej winy wpakował się w tę przykrą historię Dlatego zdaje mi się wyjechał z Warszawy -- - — Skąd pani wie?— czasu by temu zapobiec Od czegóż była żoną gubernatora który nie z fantazji chyba lecz "z miłości wywiózł ją kie-dyś z Polski Francji a ostatnio do Oranu Nie wie-my na pewne czy to spazmy pomogły czy silniejszy nacisk damskiego pantofelka czy tez i sam fakt że generał Ho raina osobiście polubił i sza nował że jak go sam pułkow nik Zamoyski w swoich tach z At ryki nazywa} "był najlepszy z ludzi" Dość ze na własne ryzyko nakłonił marszałka do cofnięcia rozka-zu i polecił Ilorauiowi na próbę ćwiczyć dwie kompa-nie sformowane z legionistów Polaków Współpraca generałowa-le-gionist- a wydała pierwsze o- - woce I choć opuszczoną czuć się musiała gdy jej Szef Ba-talionu zaniedbując spada-jące mu na ramienia loki i powab salonowego życia no-ce spędzał na nauce nieznanej sobie musztry by w dzień szkolić w niej swoich Jasiów Maćków czy Bartków — jakżeż się cieszyła gdy po dwocli miesiącach wystąpił z tak dobrze wyszkolonymi że uznani zostali za pierwsze kompanie polskiego już Bata-lionu Legii Wiedziała że bez niej do tego by nic doszło Czuła sie ja matka — już nie poszczególnych żołnierzy ale ich Oddziału który może kie-dyś i marzyła wpatrzona w pa-triotyczny miedzioryt z Pol-ski jeszcze wywieziony) jak Tamci z ziemi Włoskiej — do Polski da Bóg powróci! Chrzciny Batalionu były hu-czne Najlepszym francuskim szampanem w orańskim salo-nie generałowej i cierpkim czerwonymi winem w bara kach legionistów oblane Pito na zdrowie generałowej i ge nerała - gubernatora Szefa Batalionu i dowódców kompa-nii Było oczywiście Vive le Roi! "Niech żyje Polska!" i na pohybel carowi W czarną afrykańską noc płynęły dźwię-ki mazurka Dąbrowskiego granego przez generałową na pij nof orcie Rychłe wysianie 'polskich legidnistów do odległego Bu-gi- e zasmuciło i zmartwiło ge-nerałową Beau chevalier qui partez pour la guerre Qu'allez-vou- t faire Si loin d'ici? (Piękny rycerzu t-- poszedłeś na woine cóż bodziesz robił rtfY~daleko o'dć mnie) nuciła„snuiac się po pustym galopie w' 'któryjn"Łak'brako- - stWa1 'robaków1 'szczególnie zaś wata wytwornego Szefa rh R7&'fn Rfltnlionu naiólP- - M(v nnwpt nisała ganWfgó naiprzYstoiniejkzc-- 1 modny pamiętnik cel 'przyby-- go i najgrzeczniejszego z 'le-- ona czeka ją gwałtownie cicho Krok jak mnie wiem do Konstancina przybladła mnie przez wiele do lis francuskiej Spojrzała na Noińską jakoś inaczej współczująco ale nieodparta chęć zemsty przezwyciężyła chwilę słabóśój Dłonią 'trzy-mają złożone rękawiczki uczyniła gest u-sprawiedl-iwienia i głosem zjadliwie uprzej-mym rzuciła: — Ach nie chciałabym pani urazie ale dzisiaj w nocy powiedział mi — To też kłamstwo! — wyszeptała Bar-bara i naraz przymknęła oczy Doznała ta-kiego uczucia jakby nagle ziemia rozstąpiła sie pod nia a ona runęła' w bezdenną ot-chłań i na zawsze już miała pozostać w tym ruchu beznadziejnego spadania Nie chciała dopuścić do siebie tej myśli ale już w głębi świadomości wiedziała że on ją oszukiwał że spędzał noce dla niej przeznaczone z kobietą która teraz siedzi przed nią i z drwiącym uśmiechem zadaje jej bolesne ukłucia wprost w serce jak gdyby ze swo-jej eleganckiej zamszowej torebki wycią-gała małe złote szpileczki i dźgała nimi z precyzją i rozkoszą Naraz wszystko w niej zawrzało i szczery gniew oczyszczający z upokorzenia zabłysnął nagle w jej dużych ciemnych oczach' Wstała gotowa rzucić się na rywalkę — Niech pani stąd wyjdzie! Nie chcę z panią rozmawiać! — zawołała stłumionym głosem Podleska wolno uniosła się z fotela Stały chwilę w milczeniu krzyżując pełne niena-wiści i jadu spojrzenia Podłęska pierwsza odwróciła oczy Nie mogła wytrzymać praw-dziwego żaru bijącego ze źrenic Barbary Wzruszyła ramionami i powiedziała cicho: — Chciałam jedynie uprzedzić panią Chodzi przecież o Juliana — Nie chcę o nim słyszeć! Nie chcę go znać — A jednak mogą panią wzywać w jego 'sprawie — Widząc że nagły wybuch gnie-wu przygasa raptownie w oczach Barbary podjęła szybko: — Zresztą zapomniałam pani powiedzieć że dzisiaj rano pożegnałam go prawdopodobnie na zawsze — Nie wierzę panL — Trudno Chciałabym jednak powie-dzieć pani że mam nad panią przewagę kilkunastu lat doświadczenia i robi pani nierozsądnie nie chcąc mnie wysłuchać Chyba że chce pani wpędzić tego chłopca w sytuację bez wyjścia — spojrzała wycze-- 1 kująco a gdy spostrzegła że Barbara ochło-nęła już zupełnie dodała tonem rzeczowym: — Pytano mnie o brylanty które rzekomo nuał zamordowany przy sobie Niech pani wie ie Ju"ian był wczoraj u jednego z moich dobrych znajomych i przyniósł mu piękny "kamień do oceny Radziłabym żeby nie wspominać o tym kamieniu milicji gdyż mogą być poważne kłopoty Z mojej strony gwarantuję pełną dyskrecję Stać mnie na to żeby być lojalną wobec byłego przyjaciela kochanka jak pani zresztą woli — Z uczuciem wzrastającego niepo-koju patrzyła na Noińską której twarz pod wpływem jej słów zmieniła się tak gwałto-wnie jak u zdrowego człowieka po zażyciu trucizny — Co pani jest? — zapytała i ujęła ją pod ramię czując że za chwilę Barbara zwali się nieprzytomna na ziemię -- ISllliMiSmli NA NOWY ROK SZKOLNY w każdym polskim domu ICSIĄŻiCA o P©LSCi praca zbiorowa pod redakcją Barbary GŁOGOWSKIEJ Książka spotkała się z bardzo życzliwą oceną pedagogów pracujących w szkolnictwie poza Polską Niezbędna dla wyższych klas sikół polonijnych dla personelu nauczycielskiego dla rodziców Wszystko o dawnych i teraźniejszych dziejach o pisarzach i artystach o zwyczajach i obyczajach znajdziemy w tej zbiorowej pracy Do nabycia w księgarni "Związkowca" Cena egzemplarza $500 Dźwięki 5 gesty Badania antropologiczne prze- - win rzecz jasna" "mowy' szłości gatunku ludzkiego ric ograniczają się tylko do anali-zowania szczątków kostnych sprzed tysięcy lat znajdowa-nych niekiedy na niektórych obszarach naszego globu Na tej podstawie dokonywane sij próby odtworzenia wyglądu i za-chowa- nia się istot ludzkich i przedludzkich z dawnych epok Niemniej ważne sq jednak bada-nia porównawcze prowadzone w świecie współczesnych nam zwierząt mające na celu odkry-cie p-vidoio-wości rozwoju umysłowego oraz sposobów po-rozumiewania sic poszczegól-nych osobników Ten ostatni kierunek prac badawczych znajduje sie w okresie szczególnie intensywne-go rozwoju Przyczyniło sic do tego zastosowanie środków tech nicznych: taśmy magnetofono-wej do rejestracji dźwięków oraz taśmy filmowej do zapisy-wania 'gestów i mimiki Oby-dwie 'te' metody razem pozwa-lają dokładnie utrwalić i od-twarzać zachowanio się zwie-rząt Nie trzeba dodawać że obiek-tem badań sq najczęściej mał-py które w świecie zwierząt uzyskały najwyższy stopień roz-woju W badaniach tych inte-resujące wyniki osiągnęli nau kowcy laboratorium uniwersy-teckiego w Bronx (USA) Nieco danych1 o' ich pracy pódafcfńy za publikacją prof -- dr Wandy Stęślickicj" n '' Badania objęły dwie grupy: małpy szerokonose i waskonosc na jakie dzielą zoologowie te zwierzęta Występują między nimi znaczne różnice w zakre-sie wykształconych sposobów porozumiewania się zwierząt w stadzie Małpy szerokonose witają lwspółtowarzysy świergotem i cmokaniem wydają równię szczególne zgrzyty a nawet trzaski dość głośne nie wyka zują jednak mimiki bo ich twarz pozostaje nieruchoma Widocznie u lej grupy małp zróżnicowanie dźwiękowe było wcześniejsze niż mimika mięs niowa i wystarczyło do nawią-- Mw" w stadzie Ten kierunek rozwo-jowy uznali badacze za swoistą linię ewolucyjną nie mającą wiele wspólnego z rodowodem form wiodących do człowieka U małp wąskonpsych które są bliżej spowinowacone z isto-tami ludzkimi zauważono ró-wnież rodzaj świergotu który przypomina świergot ptasi Nie-które małpy jak koczkodany i gibbony wydają nawet długie tryle Widzimy u nich również ożywioną mimikę -- Umięśnienie wyrazowe twarzy daje im moż-ność wykonywania rozmaitych grymasów i strojenia min Gło-sy bywają u nich rozmaite Moż-na wyróżnić rechotanie stęka-nie cmokanie mlaskanie bul-goty W podnieceniu wydają małpy często urywane sygnały brzmiące jak "klik-klik- " Nie-kiedy syczą groźnie chcąc od-straszyć napastnika- - Wszystkie te głosy nie stano-- GINGER ALE i ludzkim tego stówa znaczeniu Można je jednak uznać za ro-dzaj tworzywa z którego u na-szych zwierzęcych przodków mo-gła się z biegiem ewolucji (Wy tworzyć zdolność mówienia ( Małpy mają doskonale rozw-inięte oczy Rozwinięła się u nich spostr7Cgawczość i swoista "ciekawość" Długie nieraz wę-drówki za żerem spowodowały potrzebę nawoływania co stało się pnyczyną powstania głosów wabiących i ostrzegawczych Zauważono że u małp' okrzyki agresywne zaczepno nieraz wią-żą się z rodzajem śmiechu'' "U wielu małp zauważono charak-terystyczny warkot brzmiący jak długie "rrrrrr'' czemu to-warzyszył wyraźny "uśmiech'" Amerykańscy badacze 'zwraca ją uwagę na to że często 5w szkole gdy nauczyciel gromi uczniów dając im burę u wielu słuchaczy powstaje odruchowy śmiecił { którego nie' v potrafią opanować 'Jest to' ich zdaniem prastare dziedzictwo wyrażające odruch obronny Im ylększe zdenerwowanie ' l" im większy gniew tym bardziej urywany i charkotliwy pojawia się śmiech Ciekawe są równicżi obserwa-cje mimiki Zapewne śmiech wywodzi się z pierwotnego' od-ruchu unoszenia' kącików1 'iisH celem obnażenia zębów-Hcak-- cja la później przeszła w uśmiech "powitolńy" i "w-Łihlć- ch odprężający jej początki lezply jednak' w sferze agresywnej 7 ten ' sposób ?odrucnV bbroiY~le którci (zwierzę iwykazywało orzy spotkaniu -- z innym zwierzę-ciem — w lęku ewolucji stało się podstawą gestu powitalnego Ciekawe pomyśk-- ć żc„ up&cjrby uśmiech dobrze wychowanych ludzi wywodzie 'się' zWoków kpłrózweszłości: i 'gestu' o'bHna' ż'ra'n'ia # Ludzka mowa wyrosłaVuczu-ciow- o zaburwionycli t wrodzo-nych i dziedzicznie przekazywa-nych dźwięków emocjonalnych Przesłanką konieczną 'powstawa-nia mowy była zdolność' naśla-dowania dźwięków zasłyszanych Zapewne pradiwięki wczesno-- ludzkie były podobne 'do dźwę- - zywania kontaktów wzajemnych wydawanych dziś przez szympansy Mowa zaczęla„two-rzy- ć się wtedy gdy pierwotne stado istot przedludzkich zaczę-ło się przekształcać w praspołc-czeństw- Oi Konieczność przeka-zywania informacji w coraz bar-dziej złożonych sytuacjach sta-ła się bodźcem tworzenia pier-wocin mowy Rozwój mowy przez nieustanne ćwiczenie pa-mięci 1 wyobraźni stał się w ewolucji naszego gatunku po-tężnym czynnikiem rozwoju in-teligencji BR Okulista OKULISTKA BUKOWSKA BEJNAR OD 274 Roncesva!le$ Ave (przy Gcoffrey) Tel LE 2-54- 93 Godziny przyjęć: codziennie od 10 rano do 8 wlecz W soboty od 9 rano do IZ w południe ez--w CREAM SODAd'p±i:":!il? ORANGE używane pnez Was w "Starym Kralu" COLA — Dla dzieci wydarzenie! — Napój nie mający sobie równego! — Zachwyt rodziny! JZTJ=RYIEDOCJGNJOiNJ_SMAKI F'ci it -- łsii' aijyw m -- r kśnńisifrf 3~~~~~H wmm JH fffjjjg lwi li{mm mk ¥¥ 1 J ŁHi WmllWi mii jj 'ihU % Kii mim m IM maimiiai: ' rr mm-- m w m iu li i! Wi mwt f'M:fmq?ifi$ i I WIŚ Ml mm ii c-- : r i H II M I |
Tags
Comments
Post a Comment for 000314b
