000150b |
Previous | 13 of 14 | Next |
|
small (250x250 max)
medium (500x500 max)
Large
Extra Large
large ( > 500x500)
Full Resolution
|
This page
All
|
„ -- „Jty„ 44"- - - wvwwi?jMPEer a)-i7-Wło h i?w'i: ' 'fnźMcfiif&m " v t Pi ™& 3 NR-2-2 „ZWIĄZKOWIEC" CZERWIEC (JUNE 2 - 1956 STR 13 t ?3 iaa ty" sie STESZCZENIE POPRZEDNIEGO ODCINKA " tatko reiymowym_I~"MJU~S PoI niatUowski" k6ry przy --i tl l do JySmunr lir) t Anglii lesi nMvjŁjin nwwni iciu-iuKicrniKie- m Błoński Jtfiynym ego mariemem lesr by sie bratem blifnlakiem Jankiem osiadłym po wonle 1 ndvnie Na sła:ku obserwuie pilnie Zygmunta politruk „Vucznik Trupka który zna doskonale stosunki rodzinne I obawia się ze młodszy kucharz tioftskiego mole "wybrać „olnoK Ale mnie możesz powiedzieć Umówi-łeś sie znim że się tu zobaczycie co? Zygmunt zmarszczył czoło Choć lubił sze-fa kuchni i choć szef kuchni w zasadzie wzbu-dzał zaufanie to jednak ostatnie lata „wolności" n3uczvly Zygmunta nieufności _1 jie — odpowiedział — nie umawiałem Rozdział n UWAGA SZKŁO! Ranek wstał słoneczny i ciepły Marynarz z nocnej wachty ziewnął przeciągle spogląda-jąc na długą kolumnę samochodów ciężarowych która wjechała na molo Zygmunt U7szedł na pokład Zaczerwienio-ne oczy wskazywały że noc spędził bezsennie Zawiedzione nadzieje i niepokój nie pozwoliły mu zasnąć Wyszedł na pokład w spodniach i w szeroko "rozpiętej na piersiach koszuli — Ładna pogoda — powiedział marynarz _ daj Boże taką do New Yorku — Kiedy odpływamy? — spytał Zygmunt — Chyba koło południa H Zsrzytneły żelazne wrota luku bagażowego Zygmunt oparł się o barierę i wpatrzył w wybrze-że Tragarze portowi znosili na ląd ładunek przeznaczony dla Anglii Właśnie jeden z nich wszedł ostrożnie na pomost dźwigając na plecac dużą skrzynię z na-pisem „Uwaga Szkło!" Marynarz z nocnej wachty melancholijnie żegnał wzrokiem opuszczającą statek skrzynię — Polska wódka — powiedział — dla An-glików dla „kapitalistycznych podżegaczy wo-jennych" jak ich nazywa Trzepka Choć powia-dają że Anglicy do ust jej nie biorą Wolą whis-ky i gin Zygmunt milczał — Powiadają — ciągnął marynarz — że w Anglii tylko nasi tę wódkę konsumują Jednak nasze władze coś nie coś robią dla białej emigra-cji Zygmunt na ten dowcip nie zareagował Marynarz przyjrzał mu się uważnie — Masz kogo w Anglii? — spytał Wczorajsza rozmowa z „politrukiem" Trzep-ka wzmogła i tak już drzemiącą w Zygmuncie nieufność i podejrzliwość Wolał więcej na te-mat brata nie mówić — Nie mam — mruknął Nie mniał już żadnych wątpliwości że Ja-nek listu nie dostał Inaczej nie mógł sobie wy- - tłumaczyć dlaczego się nie zgłosił Jeżeli cenzu-ra przejęła list list w którym Zygmunt określił panujące stosunki jako „parszywe" w którym zdradził szczegóły regulaminu okrętowego to przyszłość Zygmunta nie rysowała się zbyt różo S£28SSS23g3SS83S8S33338SSSSSS833SS8S3gSS3888333SSS IIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIII I Aleksander Dumas a 1 1 £ 1 i a 1 1 ! k i W H I 1 M ' IfflD II STESZCZENIE POPRZEDNICH ODCINKÓW Miody marynarz Edmund Dantes z Marsylii zostaje niesłusznie oskarżony o udział w spisku bonapartystów P" dwóch swych rywali Danglersa który chce zostać "Pllanem statku na ego mieiscu I Ferdynanda który Han si o wiglfdy narieczonej Dantesa plęknel Mercedes "ntes bei sadu wtrącony lostat do straszliwego więzienia wyspie If W wiezieniu zaprzyjaźnił się z uczonym opa-le- m Firlą który w chwili zgonu przekazał mu tajemnicę ukrytych skarbów włoskiej rodziny książęcej Spadów Dan-- s ucieka z więzienia po kilkunastu latach I odnalazłszy skarby powraca do Francji by się dowiedzieć o losie ycn bliskich I wrogów którym poprzysiągł zemstę W Pobraniu księdza odwiedza dawnego znajomego Caderous-- ' który informuje go o Śmierci głodowej oca o wyjściu Mercedss zamai za Ferdynanda który stał się w między-nasi- ę sławnym generałem I politykiem oraz o karierze I Bogactwie Danglersa — Niesłusznie skarżysz się że tylko niecn-ym ludziom dobrze się na świecie powodzi niesłusznie nad sobą biadasz Diament ten miał W: podzielony pomiędzy przyjaciół Edmunda I I t? opowiadania jednak wynika że podział da- - ny' W6Ż wi?C sam ten UeJnot ł sPrze" r?wtarzam że wart jest pięćdziesiąt tysięcy ranków Toteż uważam że suma ta wydźwignie z D1iy Bierz wiec lecz za to dasz mi ów wek jedwabny który pan Morrel zostawił u torego Dantesa f cferousse bardzo zdziwiony wyjął z sza-ba- w vWej worek czerwony o wypłowiałych doVv- - ' P°dał g0 ksiedzu- - Ten wzial worek daiar ' natychmiast schował na piersiach od- - W w zamian diament Caderousse'owi! 2apyta°j!eni Wsta wzia-- ł kaPelusz rękawiczki i pr-uT?C-zy to co mówiłeś było bezwzględną stkiemu' Polegać na tobie i wierzyć wszy- - — w~t atrz °icze — odpowiedział Caderousse łiecrmA te)' izby J'est krucyfiks z drzewa poś-moi- ei ° zaś na ty™ kufrze lezy Ewangelia WeyfjKny-- Otwórz więc tę księgę i daj mi cpouiM Pysgnę na zbawienie duszy że ciałem wiernie wszystko tak jak było poedr--i — rzek} ksiadz — wierze ci żeś 4e Dsnt prawde- - Badź zdrów i niech pienią-P- n "f3 Przyniosą ci szczęście i odjechał łychać byo J'ak wsiadl na konia Pfted'!?"85? P°z°slał sam po chwili stanęła larsyczaj Z°na' £łabsza i bardziej blada niż "awda to — Co? com słyszała? H tS"7-- d0Stali diament na własność? itott--i Jsst! — odparł Caderousse radoś- - ftb i"waKany- - — Oto rrx_ -- i MHąiBsąraaBlBB & r t m — — _ E Napoleon Sadek iSsk 3=3E (powieść z życia obecnej emigracji) wo Domyślał się jaki będzie dalszy bieg akcji Do końca rejsu pewno nic mu nie powiedzą do-piero w Gdyni zjawią się mundury „bezpieki" Odczuł niemiły chłód A może jednak list doszedł? Może jakiś wy- pkaoddeak? zatrzymał Janka? Jakiś poważna przesz- W gruncie rzeczy o życiu brata wiedział niewiele Wymieniali listy bardzo krótkie lako-niczne Janek od czasu do czasu zawiadamiał brata że jest zdrów Nidy nie pisał co porabia jak mu się powodzi Przed paru miesiącami za- wkoiadomił Zygmunta o zmianie adresu To wszyst- — Czegoś taki markotny? — spytał mary- narz — Nie służy ci pływanie? — Owszem służy — odpowiedział prawie opryskliwie Poszedł w kierunku kuchni okręto-wej Ale do kuchni nie wszedł Coś go ciągnęło do luku bagażowego Sam nie wiedział co Mo-że chciał zbliska spojrzeć na ląd na skrawek lądu na którym znalazł schronienie jego jedy-ny brat Wszedł do luku stanął na uboczu Wsadził ręce w kieszenie spodni i z obojętną miną przy- glądał się pracującym tragarzom Zaledwie parę kroków dzieliło go od lądu Wystarczy przekroczyć pomost po którym' te-raz ostrożnie stąpają tragarze żeby znaleźć się poza „żelazną kurtyną" żeby zobaczyć brata którego nie widziało się długich dziesięć łat Wysoki barczysty tragarz o czerwonym by-czym karku wziął lekko na plecy skrzynię z na-pisem „Uwaga Szkło!" i wszedł z nią na pomost łączący luk z wybrzeżem Czy poprzedniego dnia wypił w „pubie" za dużo piwa czy też potknął się o coś dość że w połowie drogi skrzynia na jego grzbiecie zachwiała się i Zygmunt odniósł wrażenie że tragarz traci równowagę Podsko-czył na pomoc Podtrzymał skrzynię i pomógł tragarzowi znieść ją na ląd Pomógł również za-ładować na samochód — Dziękuję — powiedział tragarz i zawró-cił na pomost Zygmunt został przy wozie Uś-wiadomił sobie nagle że jest na lądzie Serce wa-liło mu jak młotem Obejrzał się — nikt go nie obserwował Na pokładach jeszcze ruchu nie by-ło Nikt nie zauważył jego zejścia ze statku Wol-no przeszedł na drugą stronę wozu Ruszył wzdłuż kolumny wozów Zdawało mu się że nogi (niosą go automatycznie W mózgu nie było żad-nej decyzji inicjatywę przejęły nogi Później kiedy rozpamiętywał to wydarzenie doszedł do wniosku że nogi były wyrazicielami jego woli n uniom SuIIUlJl iil]illlllllllll!!!llllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllll]lllllllllllll]lll 31 1 lilii — A gdyby był fałszywy? Caderousse zachwiał się pod wrażeniem tych słów — Fałszywy? — powtórzył — Z jakiej przyczyny miałby człowiek ten dawać mi fałszy-wy diament? — By wydrzeć ci darmo twoje tajemnice niedołęgo — Więc to tak — rzekł zduszonym głosem Caderousse porywając kapelusz — zaraz się o tym przekonany — A to jakim sposobem? — W Beaucaire jest jarmark na który przyjeżdżają jubilerzy z Paryża Zapytam ich Ty zaś pilnuj domu za dwie godziny wrócę — A choćby nawet diament był prawdziwy — powiedziała do siebie żona — pięćdziesiąt tysięcy franków to pieniądze ale nie majątek! Rozdział V WYKAZY WIĘZIENNE W kilka dni po wypadkach powyżej opisanych u mera marsylskieo zjawił się człowiek wyglą-dający na lat około trzydzieści Ubrany był we frak granatowy w nankinowe pantalony i bia-ła kamizelkę Z postawy przypominał Anglika — Szanowny panie — przemówił do mera cudzoziemskim akcentem — jestem przedsta-wicielem domu „Thompson i French" w Rzy-mie Od lat dziesięciu pozostajemy w stosun-kach handlowych z firmą „Morrel i Syn" w Marsylii która to firma winna nam jest obec-nie około stu tysięcy franków 'Ponieważ doszły nas pogłoski o zachwianiu się tego domu przy-byłem z Rzymu dla zebrania odpowiednich in-formacji — Od lat kilku — odpowiedział mer — losy prześladują pana Morrela Zatonęło mu pięć statków jeden po drugim a poza tym uwi-kłany został w bankructwa trzech domów ban-kowych To wszystko co wiem Czy jednak do-mowi temu grozi upadek' — nie wiem Osobis-tych poglądów na te sprawę wygłaszać nie uwa-żam za właściwe Mnie samemu pan Morrel wi-nien jest dziesięć tysięcy franków Jest to jed-nak człowiek wyjątkowej wartości Jeżeli pan pragnie informacji bardziej ścisłych to proszę się udać do pana de Boville inspektora wię-zień ulica de Noailles numer 15 Jeśli się nie mylę pan de Boville ma u pana Morrela dwieś-cie tysięcy frankówJako poważny wierzyciel po-winien wiedzieć więcej o swoim dłużniku Anglik usłuchał Toztropnej rady i po nie-długim czasie znalazł się w gabinecie inspekto-ra więziennego któremu wyłuszczył całą sprawę — Obawy pańskie — oświadczył pan di? Boville z rozpacza — najzupełniej są uzasadnić-- _ _ ł W — - a m ~ W A w Mam U iYiuJJeia u4wtpjetrsttfJltA: tlayllaAiAcWtj' iiinaHimlAuwir nP3 V 2 I która tkwiła w podświadomości i do świadomoś-ci jeszcze nie dotarła Nie zdawał sobie dokład-nie sprawy w jaki sposób znalazł się na początku kolumny i w jaki sposób wsunął się na załado-wany już samochód Wcisnął się w szparę mię-dzy skrzyniami i położył na dnie wozu Nasłuchiwał czy nikt go nie zawoła czy nie usłyszy odgłosów pościgu Ale ani ze statku ani z wybrzeża nie doszedł go żaden podejrzany dźwięk Leżał bez ruchu Napłynęły refleksje: czy nie popełnił głupstwa? Czy nie należy zawrócić? Czy ta naglą ucieczka bez przygotowania bez pieniędzy bez dokumentów nie jest szaleń-stwem? Stanęły mu przed oczyma wąskie usta „po-litruk- a" Trzepki rozchylające się w jadowitym kłójącym uśmiechu Wtedy dopiero mózg zaak-ceptował to co wykonały nogi Nie! Nie wróci na statek! Odszuka Janka! Janek mu dopomoże! Będą razem żyć razem pracować! Byle tylko od-szukać Janka! Nie zdawał sobie sprawy ile upłynęło czasu Wydało mu się że leżał bardzo długo Wreszcie usłyszał że vkierovca siada przy kierownicy Drżenie motoru wstrząsnęło wozem Wóz ruszył # Widział górne piętra mijanych smutnych ka-mienic Polem kamienice zniknęły wjechali w pustą przestrzeń Po odgłosach lokomotyw zo-rientował się że są w pobliżu dworca kolejowe-go Wjechali pod jakiś dach Domyślił się że to rampa kolejowa Wóz stanął Kierowca wysiadł z wozu i coś zagadał do ludzi stojących na rampie Zygmunt nasłuchi-wał Był ciekaw czy coś z tego zrozumie czy roz-pozna znajome słowa Panna Klara nauczyciel-ka języka angielskiego w Warszawie zapewnia-ła go że jest bardzo zdolny i że już nieźle mó-wi po angielsku Rzeczywiście z panną Klarą mó-wił zupełnie płynnie Ale co innego z panną Kla-rą a co innego tutaj Z tego co mówili ludzie stojący przy wozie nie zrozumiał prawie nic Nie ruszał się Układał sobie w myślach an-gielskie zdania które powie kiedy wyjdzie z wo-zu Postanowił mówić prawdę: że uciekł z okrę-tu bo zląkł się aresztowania po powrocie że pro-si o azyl i o wezwanie brata który walczył pod dowództwem angielskim Adres brata pamięta} dokładnie: numer i nazwę ulicy? Eafwa do spamiętania: „Krótkie po- le" — „Shortfield Gardens" numer 44 sumy miała być wypłacona 15 bieżącego mie-siąca Córka moja dodać muszę za dwa tygod-nie ma wyjść za mąż No i wyobraź pan sobie że pół godziny temu był pan Morrel aby mi po-wiedzieć że gdyby jego „Faraon" nie wrócił przed piętnastym to nie będzie w stanie uiś-cić na termin długu — To zakrawa na zawieszenie wypłat! — Powiedz raczej szanowny panie że to zakrawa na bankructwo! Anglik jakby się zastanawiał przez chwilę potem zaś rzekł: — Więc ta wiadomość niepokoi pana? — Pieniądze te uważam za stracone — Jeżeli tak to ja tę sumę nabędę od pana — Pan? — Tak ja — Ale zapewne z dużym ustępstwem — Nie Sto za sto Nasz dom — dodał An-glik śmiejąc się — nie wyzyskuje podobnych sytuacji Zapłacę od razu gotówką Rzekłszy to wyjął z kieszeni paczkę bank-notów Radość zajaśniała na twarzy pana de Bovi-ll- e ale powściągnął ją i rzekł: — Sumienie nakazuje mi ostrzec pana że może pan nie dostać nawet sześciu za sto — To już nie moja sprawa Obchodzi to firmę której jestem przedstawicielem Może do-mó-wi temu zależy na upadku firmy Morrela ja-ko konkurencyjnej? Może ją chce podtrzymać? Tyle tylko powiedzieć mogę że jestem gotów wypłacić panu tę sumę jeżeli ustąpisz mi swe do niej prawa Zastrzegam sobie jedynie ko-misowe — O panie nic sluszniejszego! Zwykłe ko-misowe sięga dwu procent od stu Tutaj zażą-dać pan może choćby dziesięciu — Panie — odpowiedział Anglik śmiejąc się głośno — naśladuję moją firmę i nie szu-kam pobocznych dochodów Komisowe którego się domagam będzie zupełnie innego rodzaju — Słucham pana — Pan jest inspektorem więzień? — Tak od lat kilkunastu — Prowadzi pan zapewne wykazy wię-zienne? — Oczywiście każdy więzień ma swoje konto — Otóż powiedzieć panu muszę iż wycho-wał mnie pewien opat który znikł nagle Po wie-lu latach dopiero dowiedziałem się że był więź-niem w twierdzy If i tam umarł Pragnąłbym dowiedzieć się o nim kilku szczegółów — Jak się nazywa!? — Opat Faria — O przypominam sobie! To był wariat Utrzymywał że jest właścicielem olbrzymich skarbów i z uporczywością godną lepszej spra-wy ofiarowywał rządowi coraz to większe sumy za uwolnienie go — Biedak! Dawno umarł? — Jakoś w lutym ubiegłego roku Datę doskonale pamiętam ponieważ śmierć opata wiąże się z innym zdarzeniem istotnie zdumie-wającym Mianowicie cela opata oddalona była o 'kilkanaście metrów od innego lochu gdzie przebywał niebezpieczny spiskowiec który naj-bardziej przyczynił się do powrotu uzurpatora w roku 1815 Był (o człowiek wyjątkowo zu-chwały _ „ Rozmawiający przy wozie oddalili się Po chwili glosy ucichły Widocznie poszli na her-batę „teatime" — przypomniał sobie słówko z jednej z lekcji u panny Klary Wysunął się z kryjówki między skrzyniami i wyjrzał ostrożnie Rampa była pusta W pobliżu nie widać było nikogo Zesunął się z wozu W odległości kilkuset metrów widniał bu-dynek stacyjny Ruszył poprzez tory w kierun-ku stacji Szedł nie spiesząc się z rękami w kie-szeniach zęby odsunąć od siebie wszelkie pozo-ry ucieczki Widok kilku robotników pracują-cych na torach w szeroko rozpiętych koszulach rozwiał obawę ze brak marynarki może zwró cić uwagę Wyglądał na jednego z nich Uznał to za dóbr)' omen ze udało mu się zejść z wozu nie spostrzeżenie Postanowił za wszelką cenę dos' tać się najpierw do Londynu do Janka i dopiC' ro razem z bratem zgłosić się do władz żeby rozpocząć starania o azyl o prawo pobytu W miarę jak zbliżał się do stacji zwolnił kro-ku obserwując ruch na peronie Pasażerów by-ło sporo Spostrzegł kilka mundurów kolejar-skich Przy budce z papierosami rysował się gra natowy mundur policjanta Wejście na peron od strony torów było dość ryzykowne W ostateczności mógłby zdobyć pieniądze na bilet kolejowy Majątek który zniósł ze stat-ku składał się z kilku papierosów pudelka zapa-łek i małego ręcznego zegarka firmy „Moser" Zegarek był prostokątny staromodny ale za to złoty Zapłacił za niego w Warszawie 30 tysięcy złotych I chociaż zegarek czasem się spóźniał a czasem śpieszył zależnie od pogody chociaż cie-niuteńkie złote koperty były już wytarte i popę-kane na rogach Zygmunt był bardzo z zegarka dumny i nie wątpił że ma wysoką wartość Mógł-by więc sprzedać zegarek i -- uzyskać pieniądze na bilet Jednak wyprawa na miasto celem sprze-dania zegarka wydała mu się w lej chwili bar-dziej ryzykowną niż przejazd pociągiem na ga-pę Chciał jak najprędzej znaleźć się pod opie-kuńczymi skrzydłami brata Wierzył że z chwi-lą kiedy dotrze do Janka wszystkie kłopoty się skończą Janek go nakarmi ubierze i załatwi wszystkie formalności Nadjeżdżający pociąg przesłonił peron Zyg-munt zaczął biec w stronę pociągu Zdyszany wszedł do' przedziału od strony torów W przedziale były same kobiety Chciał za-pytać czy ten pociąg idzie do Londynu ale zmroziło go podejrzliwe i chmurne spojrzenie pasażerek które jak na komendę utkwiły w nim wzrok — Pan się pewno pomylił — powiedziała jedna z nich — To jest przedział dla kobiet Zrozumiał dokładnie co powiedziała A więc z jego angielskim nie było tak źle Zmieszał się do tego stopnia że zamiast od strony torów wy-siadł na peron na wprost policjanta stojącego obok budki z papierosami Natknął się na jego w7™k Tluszvl wolno 'wzdłuż pociągu Zatrzy mał sie dopiero przy ostatnim wagonie Wtedy się dopiero obejrzał Policjant stał na tym sa mym miejscu przy budce w — Doprawdy? — spytał Anglik — O tak! Miałem sposobność widzieć go 1810 czy 1817 roku Zbrodniarz ten wywarł na mnie wyjątkowe wrażenie Jego rysów nie zapomnę nigdy Anglik uśmiechnął się z lekka — Powiada węc pan że te dwa lochy od-dzielone były znaczną przestrzenią? — Tak Ow spiskowiec nazwiskiem Edmund Dantes przy pomocy jakiegoś narzędzia prze-kopał sobie tunel podziemny którym połączył te dwie cele — Tunel został przekopany prawdopodob-nie celem ucieczki? — Z pewnością Kiedy opat Faria dostał silneeo ataku kalalcpsu 1 zmarł Dantes zaprag nął wykorzystać tę sposobność Zmarłego prze niósł uo swej cen a sam zająi jego imujscu w worku w którym zmarły był zaszyty Miał wi dać nadzieję że go płytko zakopią i zdoła się potem wydobyć z grobu Ale na szczęśce sam nas od siebie wybawił — Jakim sposobem? — Zamek If nie ma cmentarza Zmarłych nrzeto rzucają do morza przywiązawszy im u przednio trzydziestosześciofuntową kulę do nóg No i biedak poszedł na dno I pan de Boville roześmiał się głośno Cu dzoziemiet śmiał się także śmiał się po angieł sku to znaczy przez zęby — Tak więc — mówił dalej pan de Bovillc — gubernator zamku uwolnił się od razu od dwóch więźniów nader kłopotliwych —od szaleńca i zbrodniarza — Musiano jednak sporządzić akta tych wy-darzeń — Tak akta zejścia —Otóż chciałbym przejrzeć wszystkie pa-piery więźniów tych dotyczące Te sprawy bar-dzo mnie interesują Inspektor zgodził się bez trudu na prośbę Anglika i zaprowadził go do kancelarii gdzie papiery więzienne w najlepszym znajdowały się porządku Anglik znalazł łatwo akta opata Fa-x- ii Wertował je długo Następnie wziął plikę papierów w których znajdowały się dokumen-ty Dantesa Wszystko znalazł ułożone w porząd-ku: denuncjację akta przesłuchania prośba pa-na Morrela na koniec dopisek pana de BoviIle Odłożył ukradkiem denuncjację którą nastę-pnie ukrył w kieszeni Potem wziął się do czy- tania aktów przesłuchania i stwierdził że naz-wisko Noirtiera nie było vi nich wspomniane Dalej przebiegł oczyma prośbę napisaną w dniu 10 kwietnia 1815 roku przez pana Morrela któ-ry podkreślał w niej zasługi Dantesa cila cesa-rza Lecz prośba ta starannie przez Vilłeforta zachowana stała się silnym argumentem w rę ku podprokuratora kiedy Napoleon upadł 0-statec- znie Nic więc dziwnego że pan de Boville nic dla Dantesa w swoim czasie uczynić nie mógł i dopisał: „Przejrzane Sprawa przesądzona 0-statecz- nie" — Dziękuję panu — rzekł Anglik — przej-rzałem już wszystko Teraz czas abyśmy przesz-li do załatwienia spraw pieniężnych Proszę o kwity z podpisem pana Morrela a ja należność za nie zapłacę natychmiast Formalności zakończono szybko i obydwie strony rozstały dę bardzo ze tleble zadowolone College Photo Studio 499 College St WA 2-25- 07 — Toronto NEW ROYAL TELEVISI0r SEfWICE Obsługa i reperacja aparatów telewizyjnych i radiowych Najlepsze i gwarantowane wykonanie prac przez wysoko kwalifikowanych fachowców — techników To 6 wieczór moina porozumieć le w Jęzjku poHMm 3 Bank St Toronto Onłarlo Tclofon: LE 5-20- 15 Wykonanie zamdulcn natychmiast Obsługa jirjej całą dobc nS Jedyny Polski Salon Plęknokl Marya's Beauty Parlor Specjalizacja w trwalej Ondulacji "Pcrmancnt Wnves" 216 Bathursł St EM 8-44- 32 Jodyny polski Salon Plęknokl AGNES BEAUTY SALON Specalliaca w lrwle ondulcl farbowaniu I układaniu wlotów 195 HARBORD STREET (blisko Bathurit) Tol LE 4-30- 7O Otwariu wieczorami 6S POLSKI SKLEP OBUWIA Stanley Shoe Storo Obu wio najlcis7}ch firm kanadyj-skich i angielskich Wszelkie kolory 1 rozmiary 1438 Dundaj St W Toronto Tcl LE 5-95- 30 Właściciele: D Mazurkiewicz I Syn INSTALACJE elektryczne oraz "water hcaters" wykonujo STANISŁAW DABIJ 013 Queen St W Te! EM 4-2- 67 Mike's Gonstruetlon WSZELKIE ROBOTY BUDOWLANE dźwignie domów — roboty betonowe — przeróbki kvrnf- - nów 1 tynkowanie — budowa nowych garaży w cenie tylko $700 Tol LE 5-- 1 S96 TANIO — SZYBKO SOLIDNIE OFERTA SPECJALNA WIECZNA ONDULACJA za 14 ceny od $500 w zwyi Siilum ile bo cza' oferty oranlC70ny Gwarancja dobrego wikumnija Itiko L 108 mm Goldenbcrg's HAIRDRESSIIIG Specjalista od układania włosów odpowiednio do twarzy 1138 Dundas St W Toronto w pobliżu Ooilngton Zakład otwarty wieczorami Tol LE 1-8- 117 Oddzielne pokoje dla panów 8B MASZYNY do PISANIA Tylko 890 tygodniowo 1 będziesz właścicielem tej pięknej maszyny do pisania I JSHAROUN CO 781 Quoon St W - Toronto Dostarczamy w całej Kanadzie Modern Motors NOWE AUTA: Chrysler Plymouth Fargo Wielki wybór używanych sa- mochodów Każdy samochód1 GWARANTOWANY Tylko S250 Zadatku 2467 Eglinfon Aye Hast przy Kennedy Road " i Toronto — Te!Ł AM 1-7- 744 Pytaj o MR RUSSEL STUPARYK s 8 ? Vi V m' 1W I Mf Tlił m ii§!
Object Description
Rating | |
Title | Zwilazkowiec Alliancer, June 02, 1956 |
Language | pl |
Subject | Poland -- Newspapers; Newspapers -- Poland; Polish Canadians Newspapers |
Date | 1956-06-02 |
Type | application/pdf |
Format | text |
Rights | Licenced under section 77(1) of the Copyright Act. For detailed information visit: http://www.connectingcanadians.org/en/content/copyright |
Identifier | ZwilaD3000022 |
Description
Title | 000150b |
Rights | Licenced under section 77(1) of the Copyright Act. For detailed information visit: http://www.connectingcanadians.org/en/content/copyright |
OCR text | „ -- „Jty„ 44"- - - wvwwi?jMPEer a)-i7-Wło h i?w'i: ' 'fnźMcfiif&m " v t Pi ™& 3 NR-2-2 „ZWIĄZKOWIEC" CZERWIEC (JUNE 2 - 1956 STR 13 t ?3 iaa ty" sie STESZCZENIE POPRZEDNIEGO ODCINKA " tatko reiymowym_I~"MJU~S PoI niatUowski" k6ry przy --i tl l do JySmunr lir) t Anglii lesi nMvjŁjin nwwni iciu-iuKicrniKie- m Błoński Jtfiynym ego mariemem lesr by sie bratem blifnlakiem Jankiem osiadłym po wonle 1 ndvnie Na sła:ku obserwuie pilnie Zygmunta politruk „Vucznik Trupka który zna doskonale stosunki rodzinne I obawia się ze młodszy kucharz tioftskiego mole "wybrać „olnoK Ale mnie możesz powiedzieć Umówi-łeś sie znim że się tu zobaczycie co? Zygmunt zmarszczył czoło Choć lubił sze-fa kuchni i choć szef kuchni w zasadzie wzbu-dzał zaufanie to jednak ostatnie lata „wolności" n3uczvly Zygmunta nieufności _1 jie — odpowiedział — nie umawiałem Rozdział n UWAGA SZKŁO! Ranek wstał słoneczny i ciepły Marynarz z nocnej wachty ziewnął przeciągle spogląda-jąc na długą kolumnę samochodów ciężarowych która wjechała na molo Zygmunt U7szedł na pokład Zaczerwienio-ne oczy wskazywały że noc spędził bezsennie Zawiedzione nadzieje i niepokój nie pozwoliły mu zasnąć Wyszedł na pokład w spodniach i w szeroko "rozpiętej na piersiach koszuli — Ładna pogoda — powiedział marynarz _ daj Boże taką do New Yorku — Kiedy odpływamy? — spytał Zygmunt — Chyba koło południa H Zsrzytneły żelazne wrota luku bagażowego Zygmunt oparł się o barierę i wpatrzył w wybrze-że Tragarze portowi znosili na ląd ładunek przeznaczony dla Anglii Właśnie jeden z nich wszedł ostrożnie na pomost dźwigając na plecac dużą skrzynię z na-pisem „Uwaga Szkło!" Marynarz z nocnej wachty melancholijnie żegnał wzrokiem opuszczającą statek skrzynię — Polska wódka — powiedział — dla An-glików dla „kapitalistycznych podżegaczy wo-jennych" jak ich nazywa Trzepka Choć powia-dają że Anglicy do ust jej nie biorą Wolą whis-ky i gin Zygmunt milczał — Powiadają — ciągnął marynarz — że w Anglii tylko nasi tę wódkę konsumują Jednak nasze władze coś nie coś robią dla białej emigra-cji Zygmunt na ten dowcip nie zareagował Marynarz przyjrzał mu się uważnie — Masz kogo w Anglii? — spytał Wczorajsza rozmowa z „politrukiem" Trzep-ka wzmogła i tak już drzemiącą w Zygmuncie nieufność i podejrzliwość Wolał więcej na te-mat brata nie mówić — Nie mam — mruknął Nie mniał już żadnych wątpliwości że Ja-nek listu nie dostał Inaczej nie mógł sobie wy- - tłumaczyć dlaczego się nie zgłosił Jeżeli cenzu-ra przejęła list list w którym Zygmunt określił panujące stosunki jako „parszywe" w którym zdradził szczegóły regulaminu okrętowego to przyszłość Zygmunta nie rysowała się zbyt różo S£28SSS23g3SS83S8S33338SSSSSS833SS8S3gSS3888333SSS IIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIII I Aleksander Dumas a 1 1 £ 1 i a 1 1 ! k i W H I 1 M ' IfflD II STESZCZENIE POPRZEDNICH ODCINKÓW Miody marynarz Edmund Dantes z Marsylii zostaje niesłusznie oskarżony o udział w spisku bonapartystów P" dwóch swych rywali Danglersa który chce zostać "Pllanem statku na ego mieiscu I Ferdynanda który Han si o wiglfdy narieczonej Dantesa plęknel Mercedes "ntes bei sadu wtrącony lostat do straszliwego więzienia wyspie If W wiezieniu zaprzyjaźnił się z uczonym opa-le- m Firlą który w chwili zgonu przekazał mu tajemnicę ukrytych skarbów włoskiej rodziny książęcej Spadów Dan-- s ucieka z więzienia po kilkunastu latach I odnalazłszy skarby powraca do Francji by się dowiedzieć o losie ycn bliskich I wrogów którym poprzysiągł zemstę W Pobraniu księdza odwiedza dawnego znajomego Caderous-- ' który informuje go o Śmierci głodowej oca o wyjściu Mercedss zamai za Ferdynanda który stał się w między-nasi- ę sławnym generałem I politykiem oraz o karierze I Bogactwie Danglersa — Niesłusznie skarżysz się że tylko niecn-ym ludziom dobrze się na świecie powodzi niesłusznie nad sobą biadasz Diament ten miał W: podzielony pomiędzy przyjaciół Edmunda I I t? opowiadania jednak wynika że podział da- - ny' W6Ż wi?C sam ten UeJnot ł sPrze" r?wtarzam że wart jest pięćdziesiąt tysięcy ranków Toteż uważam że suma ta wydźwignie z D1iy Bierz wiec lecz za to dasz mi ów wek jedwabny który pan Morrel zostawił u torego Dantesa f cferousse bardzo zdziwiony wyjął z sza-ba- w vWej worek czerwony o wypłowiałych doVv- - ' P°dał g0 ksiedzu- - Ten wzial worek daiar ' natychmiast schował na piersiach od- - W w zamian diament Caderousse'owi! 2apyta°j!eni Wsta wzia-- ł kaPelusz rękawiczki i pr-uT?C-zy to co mówiłeś było bezwzględną stkiemu' Polegać na tobie i wierzyć wszy- - — w~t atrz °icze — odpowiedział Caderousse łiecrmA te)' izby J'est krucyfiks z drzewa poś-moi- ei ° zaś na ty™ kufrze lezy Ewangelia WeyfjKny-- Otwórz więc tę księgę i daj mi cpouiM Pysgnę na zbawienie duszy że ciałem wiernie wszystko tak jak było poedr--i — rzek} ksiadz — wierze ci żeś 4e Dsnt prawde- - Badź zdrów i niech pienią-P- n "f3 Przyniosą ci szczęście i odjechał łychać byo J'ak wsiadl na konia Pfted'!?"85? P°z°slał sam po chwili stanęła larsyczaj Z°na' £łabsza i bardziej blada niż "awda to — Co? com słyszała? H tS"7-- d0Stali diament na własność? itott--i Jsst! — odparł Caderousse radoś- - ftb i"waKany- - — Oto rrx_ -- i MHąiBsąraaBlBB & r t m — — _ E Napoleon Sadek iSsk 3=3E (powieść z życia obecnej emigracji) wo Domyślał się jaki będzie dalszy bieg akcji Do końca rejsu pewno nic mu nie powiedzą do-piero w Gdyni zjawią się mundury „bezpieki" Odczuł niemiły chłód A może jednak list doszedł? Może jakiś wy- pkaoddeak? zatrzymał Janka? Jakiś poważna przesz- W gruncie rzeczy o życiu brata wiedział niewiele Wymieniali listy bardzo krótkie lako-niczne Janek od czasu do czasu zawiadamiał brata że jest zdrów Nidy nie pisał co porabia jak mu się powodzi Przed paru miesiącami za- wkoiadomił Zygmunta o zmianie adresu To wszyst- — Czegoś taki markotny? — spytał mary- narz — Nie służy ci pływanie? — Owszem służy — odpowiedział prawie opryskliwie Poszedł w kierunku kuchni okręto-wej Ale do kuchni nie wszedł Coś go ciągnęło do luku bagażowego Sam nie wiedział co Mo-że chciał zbliska spojrzeć na ląd na skrawek lądu na którym znalazł schronienie jego jedy-ny brat Wszedł do luku stanął na uboczu Wsadził ręce w kieszenie spodni i z obojętną miną przy- glądał się pracującym tragarzom Zaledwie parę kroków dzieliło go od lądu Wystarczy przekroczyć pomost po którym' te-raz ostrożnie stąpają tragarze żeby znaleźć się poza „żelazną kurtyną" żeby zobaczyć brata którego nie widziało się długich dziesięć łat Wysoki barczysty tragarz o czerwonym by-czym karku wziął lekko na plecy skrzynię z na-pisem „Uwaga Szkło!" i wszedł z nią na pomost łączący luk z wybrzeżem Czy poprzedniego dnia wypił w „pubie" za dużo piwa czy też potknął się o coś dość że w połowie drogi skrzynia na jego grzbiecie zachwiała się i Zygmunt odniósł wrażenie że tragarz traci równowagę Podsko-czył na pomoc Podtrzymał skrzynię i pomógł tragarzowi znieść ją na ląd Pomógł również za-ładować na samochód — Dziękuję — powiedział tragarz i zawró-cił na pomost Zygmunt został przy wozie Uś-wiadomił sobie nagle że jest na lądzie Serce wa-liło mu jak młotem Obejrzał się — nikt go nie obserwował Na pokładach jeszcze ruchu nie by-ło Nikt nie zauważył jego zejścia ze statku Wol-no przeszedł na drugą stronę wozu Ruszył wzdłuż kolumny wozów Zdawało mu się że nogi (niosą go automatycznie W mózgu nie było żad-nej decyzji inicjatywę przejęły nogi Później kiedy rozpamiętywał to wydarzenie doszedł do wniosku że nogi były wyrazicielami jego woli n uniom SuIIUlJl iil]illlllllllll!!!llllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllll]lllllllllllll]lll 31 1 lilii — A gdyby był fałszywy? Caderousse zachwiał się pod wrażeniem tych słów — Fałszywy? — powtórzył — Z jakiej przyczyny miałby człowiek ten dawać mi fałszy-wy diament? — By wydrzeć ci darmo twoje tajemnice niedołęgo — Więc to tak — rzekł zduszonym głosem Caderousse porywając kapelusz — zaraz się o tym przekonany — A to jakim sposobem? — W Beaucaire jest jarmark na który przyjeżdżają jubilerzy z Paryża Zapytam ich Ty zaś pilnuj domu za dwie godziny wrócę — A choćby nawet diament był prawdziwy — powiedziała do siebie żona — pięćdziesiąt tysięcy franków to pieniądze ale nie majątek! Rozdział V WYKAZY WIĘZIENNE W kilka dni po wypadkach powyżej opisanych u mera marsylskieo zjawił się człowiek wyglą-dający na lat około trzydzieści Ubrany był we frak granatowy w nankinowe pantalony i bia-ła kamizelkę Z postawy przypominał Anglika — Szanowny panie — przemówił do mera cudzoziemskim akcentem — jestem przedsta-wicielem domu „Thompson i French" w Rzy-mie Od lat dziesięciu pozostajemy w stosun-kach handlowych z firmą „Morrel i Syn" w Marsylii która to firma winna nam jest obec-nie około stu tysięcy franków 'Ponieważ doszły nas pogłoski o zachwianiu się tego domu przy-byłem z Rzymu dla zebrania odpowiednich in-formacji — Od lat kilku — odpowiedział mer — losy prześladują pana Morrela Zatonęło mu pięć statków jeden po drugim a poza tym uwi-kłany został w bankructwa trzech domów ban-kowych To wszystko co wiem Czy jednak do-mowi temu grozi upadek' — nie wiem Osobis-tych poglądów na te sprawę wygłaszać nie uwa-żam za właściwe Mnie samemu pan Morrel wi-nien jest dziesięć tysięcy franków Jest to jed-nak człowiek wyjątkowej wartości Jeżeli pan pragnie informacji bardziej ścisłych to proszę się udać do pana de Boville inspektora wię-zień ulica de Noailles numer 15 Jeśli się nie mylę pan de Boville ma u pana Morrela dwieś-cie tysięcy frankówJako poważny wierzyciel po-winien wiedzieć więcej o swoim dłużniku Anglik usłuchał Toztropnej rady i po nie-długim czasie znalazł się w gabinecie inspekto-ra więziennego któremu wyłuszczył całą sprawę — Obawy pańskie — oświadczył pan di? Boville z rozpacza — najzupełniej są uzasadnić-- _ _ ł W — - a m ~ W A w Mam U iYiuJJeia u4wtpjetrsttfJltA: tlayllaAiAcWtj' iiinaHimlAuwir nP3 V 2 I która tkwiła w podświadomości i do świadomoś-ci jeszcze nie dotarła Nie zdawał sobie dokład-nie sprawy w jaki sposób znalazł się na początku kolumny i w jaki sposób wsunął się na załado-wany już samochód Wcisnął się w szparę mię-dzy skrzyniami i położył na dnie wozu Nasłuchiwał czy nikt go nie zawoła czy nie usłyszy odgłosów pościgu Ale ani ze statku ani z wybrzeża nie doszedł go żaden podejrzany dźwięk Leżał bez ruchu Napłynęły refleksje: czy nie popełnił głupstwa? Czy nie należy zawrócić? Czy ta naglą ucieczka bez przygotowania bez pieniędzy bez dokumentów nie jest szaleń-stwem? Stanęły mu przed oczyma wąskie usta „po-litruk- a" Trzepki rozchylające się w jadowitym kłójącym uśmiechu Wtedy dopiero mózg zaak-ceptował to co wykonały nogi Nie! Nie wróci na statek! Odszuka Janka! Janek mu dopomoże! Będą razem żyć razem pracować! Byle tylko od-szukać Janka! Nie zdawał sobie sprawy ile upłynęło czasu Wydało mu się że leżał bardzo długo Wreszcie usłyszał że vkierovca siada przy kierownicy Drżenie motoru wstrząsnęło wozem Wóz ruszył # Widział górne piętra mijanych smutnych ka-mienic Polem kamienice zniknęły wjechali w pustą przestrzeń Po odgłosach lokomotyw zo-rientował się że są w pobliżu dworca kolejowe-go Wjechali pod jakiś dach Domyślił się że to rampa kolejowa Wóz stanął Kierowca wysiadł z wozu i coś zagadał do ludzi stojących na rampie Zygmunt nasłuchi-wał Był ciekaw czy coś z tego zrozumie czy roz-pozna znajome słowa Panna Klara nauczyciel-ka języka angielskiego w Warszawie zapewnia-ła go że jest bardzo zdolny i że już nieźle mó-wi po angielsku Rzeczywiście z panną Klarą mó-wił zupełnie płynnie Ale co innego z panną Kla-rą a co innego tutaj Z tego co mówili ludzie stojący przy wozie nie zrozumiał prawie nic Nie ruszał się Układał sobie w myślach an-gielskie zdania które powie kiedy wyjdzie z wo-zu Postanowił mówić prawdę: że uciekł z okrę-tu bo zląkł się aresztowania po powrocie że pro-si o azyl i o wezwanie brata który walczył pod dowództwem angielskim Adres brata pamięta} dokładnie: numer i nazwę ulicy? Eafwa do spamiętania: „Krótkie po- le" — „Shortfield Gardens" numer 44 sumy miała być wypłacona 15 bieżącego mie-siąca Córka moja dodać muszę za dwa tygod-nie ma wyjść za mąż No i wyobraź pan sobie że pół godziny temu był pan Morrel aby mi po-wiedzieć że gdyby jego „Faraon" nie wrócił przed piętnastym to nie będzie w stanie uiś-cić na termin długu — To zakrawa na zawieszenie wypłat! — Powiedz raczej szanowny panie że to zakrawa na bankructwo! Anglik jakby się zastanawiał przez chwilę potem zaś rzekł: — Więc ta wiadomość niepokoi pana? — Pieniądze te uważam za stracone — Jeżeli tak to ja tę sumę nabędę od pana — Pan? — Tak ja — Ale zapewne z dużym ustępstwem — Nie Sto za sto Nasz dom — dodał An-glik śmiejąc się — nie wyzyskuje podobnych sytuacji Zapłacę od razu gotówką Rzekłszy to wyjął z kieszeni paczkę bank-notów Radość zajaśniała na twarzy pana de Bovi-ll- e ale powściągnął ją i rzekł: — Sumienie nakazuje mi ostrzec pana że może pan nie dostać nawet sześciu za sto — To już nie moja sprawa Obchodzi to firmę której jestem przedstawicielem Może do-mó-wi temu zależy na upadku firmy Morrela ja-ko konkurencyjnej? Może ją chce podtrzymać? Tyle tylko powiedzieć mogę że jestem gotów wypłacić panu tę sumę jeżeli ustąpisz mi swe do niej prawa Zastrzegam sobie jedynie ko-misowe — O panie nic sluszniejszego! Zwykłe ko-misowe sięga dwu procent od stu Tutaj zażą-dać pan może choćby dziesięciu — Panie — odpowiedział Anglik śmiejąc się głośno — naśladuję moją firmę i nie szu-kam pobocznych dochodów Komisowe którego się domagam będzie zupełnie innego rodzaju — Słucham pana — Pan jest inspektorem więzień? — Tak od lat kilkunastu — Prowadzi pan zapewne wykazy wię-zienne? — Oczywiście każdy więzień ma swoje konto — Otóż powiedzieć panu muszę iż wycho-wał mnie pewien opat który znikł nagle Po wie-lu latach dopiero dowiedziałem się że był więź-niem w twierdzy If i tam umarł Pragnąłbym dowiedzieć się o nim kilku szczegółów — Jak się nazywa!? — Opat Faria — O przypominam sobie! To był wariat Utrzymywał że jest właścicielem olbrzymich skarbów i z uporczywością godną lepszej spra-wy ofiarowywał rządowi coraz to większe sumy za uwolnienie go — Biedak! Dawno umarł? — Jakoś w lutym ubiegłego roku Datę doskonale pamiętam ponieważ śmierć opata wiąże się z innym zdarzeniem istotnie zdumie-wającym Mianowicie cela opata oddalona była o 'kilkanaście metrów od innego lochu gdzie przebywał niebezpieczny spiskowiec który naj-bardziej przyczynił się do powrotu uzurpatora w roku 1815 Był (o człowiek wyjątkowo zu-chwały _ „ Rozmawiający przy wozie oddalili się Po chwili glosy ucichły Widocznie poszli na her-batę „teatime" — przypomniał sobie słówko z jednej z lekcji u panny Klary Wysunął się z kryjówki między skrzyniami i wyjrzał ostrożnie Rampa była pusta W pobliżu nie widać było nikogo Zesunął się z wozu W odległości kilkuset metrów widniał bu-dynek stacyjny Ruszył poprzez tory w kierun-ku stacji Szedł nie spiesząc się z rękami w kie-szeniach zęby odsunąć od siebie wszelkie pozo-ry ucieczki Widok kilku robotników pracują-cych na torach w szeroko rozpiętych koszulach rozwiał obawę ze brak marynarki może zwró cić uwagę Wyglądał na jednego z nich Uznał to za dóbr)' omen ze udało mu się zejść z wozu nie spostrzeżenie Postanowił za wszelką cenę dos' tać się najpierw do Londynu do Janka i dopiC' ro razem z bratem zgłosić się do władz żeby rozpocząć starania o azyl o prawo pobytu W miarę jak zbliżał się do stacji zwolnił kro-ku obserwując ruch na peronie Pasażerów by-ło sporo Spostrzegł kilka mundurów kolejar-skich Przy budce z papierosami rysował się gra natowy mundur policjanta Wejście na peron od strony torów było dość ryzykowne W ostateczności mógłby zdobyć pieniądze na bilet kolejowy Majątek który zniósł ze stat-ku składał się z kilku papierosów pudelka zapa-łek i małego ręcznego zegarka firmy „Moser" Zegarek był prostokątny staromodny ale za to złoty Zapłacił za niego w Warszawie 30 tysięcy złotych I chociaż zegarek czasem się spóźniał a czasem śpieszył zależnie od pogody chociaż cie-niuteńkie złote koperty były już wytarte i popę-kane na rogach Zygmunt był bardzo z zegarka dumny i nie wątpił że ma wysoką wartość Mógł-by więc sprzedać zegarek i -- uzyskać pieniądze na bilet Jednak wyprawa na miasto celem sprze-dania zegarka wydała mu się w lej chwili bar-dziej ryzykowną niż przejazd pociągiem na ga-pę Chciał jak najprędzej znaleźć się pod opie-kuńczymi skrzydłami brata Wierzył że z chwi-lą kiedy dotrze do Janka wszystkie kłopoty się skończą Janek go nakarmi ubierze i załatwi wszystkie formalności Nadjeżdżający pociąg przesłonił peron Zyg-munt zaczął biec w stronę pociągu Zdyszany wszedł do' przedziału od strony torów W przedziale były same kobiety Chciał za-pytać czy ten pociąg idzie do Londynu ale zmroziło go podejrzliwe i chmurne spojrzenie pasażerek które jak na komendę utkwiły w nim wzrok — Pan się pewno pomylił — powiedziała jedna z nich — To jest przedział dla kobiet Zrozumiał dokładnie co powiedziała A więc z jego angielskim nie było tak źle Zmieszał się do tego stopnia że zamiast od strony torów wy-siadł na peron na wprost policjanta stojącego obok budki z papierosami Natknął się na jego w7™k Tluszvl wolno 'wzdłuż pociągu Zatrzy mał sie dopiero przy ostatnim wagonie Wtedy się dopiero obejrzał Policjant stał na tym sa mym miejscu przy budce w — Doprawdy? — spytał Anglik — O tak! Miałem sposobność widzieć go 1810 czy 1817 roku Zbrodniarz ten wywarł na mnie wyjątkowe wrażenie Jego rysów nie zapomnę nigdy Anglik uśmiechnął się z lekka — Powiada węc pan że te dwa lochy od-dzielone były znaczną przestrzenią? — Tak Ow spiskowiec nazwiskiem Edmund Dantes przy pomocy jakiegoś narzędzia prze-kopał sobie tunel podziemny którym połączył te dwie cele — Tunel został przekopany prawdopodob-nie celem ucieczki? — Z pewnością Kiedy opat Faria dostał silneeo ataku kalalcpsu 1 zmarł Dantes zaprag nął wykorzystać tę sposobność Zmarłego prze niósł uo swej cen a sam zająi jego imujscu w worku w którym zmarły był zaszyty Miał wi dać nadzieję że go płytko zakopią i zdoła się potem wydobyć z grobu Ale na szczęśce sam nas od siebie wybawił — Jakim sposobem? — Zamek If nie ma cmentarza Zmarłych nrzeto rzucają do morza przywiązawszy im u przednio trzydziestosześciofuntową kulę do nóg No i biedak poszedł na dno I pan de Boville roześmiał się głośno Cu dzoziemiet śmiał się także śmiał się po angieł sku to znaczy przez zęby — Tak więc — mówił dalej pan de Bovillc — gubernator zamku uwolnił się od razu od dwóch więźniów nader kłopotliwych —od szaleńca i zbrodniarza — Musiano jednak sporządzić akta tych wy-darzeń — Tak akta zejścia —Otóż chciałbym przejrzeć wszystkie pa-piery więźniów tych dotyczące Te sprawy bar-dzo mnie interesują Inspektor zgodził się bez trudu na prośbę Anglika i zaprowadził go do kancelarii gdzie papiery więzienne w najlepszym znajdowały się porządku Anglik znalazł łatwo akta opata Fa-x- ii Wertował je długo Następnie wziął plikę papierów w których znajdowały się dokumen-ty Dantesa Wszystko znalazł ułożone w porząd-ku: denuncjację akta przesłuchania prośba pa-na Morrela na koniec dopisek pana de BoviIle Odłożył ukradkiem denuncjację którą nastę-pnie ukrył w kieszeni Potem wziął się do czy- tania aktów przesłuchania i stwierdził że naz-wisko Noirtiera nie było vi nich wspomniane Dalej przebiegł oczyma prośbę napisaną w dniu 10 kwietnia 1815 roku przez pana Morrela któ-ry podkreślał w niej zasługi Dantesa cila cesa-rza Lecz prośba ta starannie przez Vilłeforta zachowana stała się silnym argumentem w rę ku podprokuratora kiedy Napoleon upadł 0-statec- znie Nic więc dziwnego że pan de Boville nic dla Dantesa w swoim czasie uczynić nie mógł i dopisał: „Przejrzane Sprawa przesądzona 0-statecz- nie" — Dziękuję panu — rzekł Anglik — przej-rzałem już wszystko Teraz czas abyśmy przesz-li do załatwienia spraw pieniężnych Proszę o kwity z podpisem pana Morrela a ja należność za nie zapłacę natychmiast Formalności zakończono szybko i obydwie strony rozstały dę bardzo ze tleble zadowolone College Photo Studio 499 College St WA 2-25- 07 — Toronto NEW ROYAL TELEVISI0r SEfWICE Obsługa i reperacja aparatów telewizyjnych i radiowych Najlepsze i gwarantowane wykonanie prac przez wysoko kwalifikowanych fachowców — techników To 6 wieczór moina porozumieć le w Jęzjku poHMm 3 Bank St Toronto Onłarlo Tclofon: LE 5-20- 15 Wykonanie zamdulcn natychmiast Obsługa jirjej całą dobc nS Jedyny Polski Salon Plęknokl Marya's Beauty Parlor Specjalizacja w trwalej Ondulacji "Pcrmancnt Wnves" 216 Bathursł St EM 8-44- 32 Jodyny polski Salon Plęknokl AGNES BEAUTY SALON Specalliaca w lrwle ondulcl farbowaniu I układaniu wlotów 195 HARBORD STREET (blisko Bathurit) Tol LE 4-30- 7O Otwariu wieczorami 6S POLSKI SKLEP OBUWIA Stanley Shoe Storo Obu wio najlcis7}ch firm kanadyj-skich i angielskich Wszelkie kolory 1 rozmiary 1438 Dundaj St W Toronto Tcl LE 5-95- 30 Właściciele: D Mazurkiewicz I Syn INSTALACJE elektryczne oraz "water hcaters" wykonujo STANISŁAW DABIJ 013 Queen St W Te! EM 4-2- 67 Mike's Gonstruetlon WSZELKIE ROBOTY BUDOWLANE dźwignie domów — roboty betonowe — przeróbki kvrnf- - nów 1 tynkowanie — budowa nowych garaży w cenie tylko $700 Tol LE 5-- 1 S96 TANIO — SZYBKO SOLIDNIE OFERTA SPECJALNA WIECZNA ONDULACJA za 14 ceny od $500 w zwyi Siilum ile bo cza' oferty oranlC70ny Gwarancja dobrego wikumnija Itiko L 108 mm Goldenbcrg's HAIRDRESSIIIG Specjalista od układania włosów odpowiednio do twarzy 1138 Dundas St W Toronto w pobliżu Ooilngton Zakład otwarty wieczorami Tol LE 1-8- 117 Oddzielne pokoje dla panów 8B MASZYNY do PISANIA Tylko 890 tygodniowo 1 będziesz właścicielem tej pięknej maszyny do pisania I JSHAROUN CO 781 Quoon St W - Toronto Dostarczamy w całej Kanadzie Modern Motors NOWE AUTA: Chrysler Plymouth Fargo Wielki wybór używanych sa- mochodów Każdy samochód1 GWARANTOWANY Tylko S250 Zadatku 2467 Eglinfon Aye Hast przy Kennedy Road " i Toronto — Te!Ł AM 1-7- 744 Pytaj o MR RUSSEL STUPARYK s 8 ? Vi V m' 1W I Mf Tlił m ii§! |
Tags
Comments
Post a Comment for 000150b