000430b |
Previous | 7 of 10 | Next |
|
small (250x250 max)
medium (500x500 max)
Large
Extra Large
large ( > 500x500)
Full Resolution
|
This page
All
|
I j ZAWIEYSKI iiiinBfeaMMa pcrzez wiatr świszczący szcze-linami okna wagonu posłyszał Ga-jcewi- ez znajome brzmienie głosu Głos bł męski wibrujący ciepłem i czułością ciemny i dźwięczny zarazem muzyczny w każdym szepcie w każdym westchnieniu Wystarczało słuchać nie patrząc ani nie rozumiejąc słów by dozna-wać czegoś jak muzyka Taki głos b} tlko jeden na świecie i nale-żał do człowieka o którym Gayce-sic- z nie mógł myśleć bez odrazy _ Bła wojna powstanie rewol-ucje zmiotły miliony ludzkich i-stn-ien a ten przetrwał żyje — mjśUł gniewnie Gaycewicz — Czjzby to naprawdę on? Niemożli-we' — upierał się nie podnosząc jeszcze oczu aby odwlec moment tego osobliwego spotkania Ale znajomy głos przenikał pieszczotli-wą falą do świadomości i odbierał wszelką nadzieję pomyłki W jakiejś chwili odwagi i ryzy-ka Gaycewicz otworzył oczy i spój-na! w kierunku złowieszczego gło-su Kie od razu poznał Herbeńskie-g- o lub może nie od razu chciał przyznać się wobec siebie samego ze go poznaje Przypominał sobie teraz że gdy wszedł do pociągu i zajął miejsce w przedziale strzeż-one z trudem przez jego córkę Wandę — Herbeńskiego wówczas nie było Nie pamiętał też w jaki sposób Herbeński znalazł się obok młodej damy która drobnym ury-wanym śmiechem przyjmuje to co on jej z takim ożywieniem opo-wiada Gaycewicz spojrzał na zegarek i ze zdumieniem stwierdził że mi-nęła już godzina od 'wyruszenia po-ciągu z Warszawy Miał wrażenie ie jego drzemka trwała zaledwie kilka minut Herbeński musiał za-jąć miejsce w czasie jego krótkie-go snu — upewniał się przecieraj-ąc oczy — Czyżby to on? — patrzył z niedowierzaniem — Stenio Her-beński? Stenio? Był tak zmęczony dwudniowym pobytem w Warsza-wie wizytami rodzinnymi i załat-wianiem interesów że z trudem walczył aby się znów nie zdrzem-nąć Ale obecność Stenia Herbeńs-kiego i uczucie jakie ten fakt wywoływał -- przeważały nad zmę-czeniem Zygmunt Jurkowski cfcinpnzne — Nie do wiary! Po tylu la-tach! — dziwił się ciągle i aby lepiej przyjrzeć się Herbeńskiemu sięgnął do kieszeni po okulary Zamiast okularów wydobył w roz-targnieniu notes swego syna Ka-zia zbutwiały od wilgoci i krwi znaleziony przy nim w czasie eks-humacji Tylko ta jedna rzecz zo-stała mu po synu którego grzebał wczoraj na cmentarzu wojskowym ściskał w palcach oślizgły i lepki strzęp czegoś materialnego co by-ło własnością syna jakby w ten sposób chciał się bronić przed Herbeńskim Niektóre kartki były czytelne — przypomniał sobie — ale nie chciał do nich teraz zaglą-dać Co powie Emilia gdy jej wręczy ten notes? — zaniepokoił się nagle — Emilia która od kil-ku miesięcy jest chora na serce? I czy przyzna się jej ze spotkał Herbeńskiego? Zauważył naraz że okulary le-zą na stoliku przy oknie pod ja-kimś pismem ilustrowanym Wpatrywał się teraz chciwie w Herbeńskiego i dziwił się że go od razu nie poznał nie tylko z twarzy z głosu z całej postaci a-l- e przede wszystkim ze sposobu zachowania się wobec młodej e-legan- ckiej nieznajomej którą za-bawiał Tak patrzeć tak uśmiechać się i takim głosem czarować — mógł tylko Stenio Herbeński! Gaycewicz odwrócił wzrok i po-chylił głowę pochylił także ple-cy jakby nagle poczuł na sobie cały ciężar krzywdy wyrządzonej mu przez tego człowieka Jakby wróciły lata udręki z Emilią któ-ra Stenia nie mogła zapomnieć — Stenio! cóż za pieszczotliwe imię dla takiego potwora! — myślał o Herbeńskim ze złością Ale nie mógł dopasować do niego imienia Stefan bo zdawało mu się że Stefan Herbeński — to ktoś inny Nawet w gniewie gdy w początkach małżeństwa wyrzu-cał Emilii jej miłość do Herbeń-skiego mówił o nim „Stenio" Do-dawał co prawda do tego imienia słowa brutalne jak: łajdak kłam-ca — nawet bandyta Ale naj-najczęśc- iej mówił o nim: „ten znajda Stenio" lub: „ten krymina-lista Stenio" żywił nadzieję że Paifii M — Owszem rozumiem pańskie życzliwe in-tencje mimo to chciałbym jednak sam to za-łatwić — Ano niech będzie jeżeli pan się upie-ra W każdym razie zaznaczam raz jeszcze że moi adwokaci przeprowadziliby rozwód bar-dzo prędko na czym mnie znowu zależy Ale owszem prószę nie będę się wtrącał Łotoć odetchnął Na stoliku obok mewypi-te- j kawy i nietkniętego drożdżowego ciastka piętrzyły się całe stosy bibułkowych wyrobów w postaci kulek kwiatuszków a nawet zręcznie wyskubanej serwetki na wzór ludowych wy-cinanek pano- - dłuższym i zapłaciwszy raz do tych „Cadillac wniosku na Oho Łotoć wygramolił wyciągnął dłoń na Łotocia w rzekł: widzenia! owszem Zresztą on przejdzie dodał zniżonym Zatrzasnął dobrodusznie nawrotach „Cadillac" drogi porykując Osamotniony nn Augustynowie rozpuście furkotały zwigi Snął zwracał że jego „rozwodu łozyc plecach — Ładnie bym na głos W pewnej nch ipuiiu—i" szybkim krokiem zaledwie schodach cóż? rzuciła pierwsza Poskrobał — Zdaje wymówił zdławionym Rozłożył w rinns Jeżeli moja żona — którą stronę? — spytał minister Mogę pana podwieźć — Ja na budowę! Łotoc — siadaj W aucie Konar dopytywał o stan robot Łotoć wyjaśniał: — rozpisane przetargi na dalsze rob°ty — dużo luuzi zapisuje do — Z tym jest gorzej zafrasował Ło-toc — Obawiam że będą potrzebne nowe kredyty Powinien pan ruszyć z propagandą uru-chomić referat prasowy zamiar panie mini-strze — Właśnie mam recytował już tonem służbisty Nie-stety muszę powiedzieć otwarcie że dużo moi-ch dobrych chęci idzie na marne Prezes Ty-niecki to trudny człowiek nieraz powoduje pewne zahamowania — Hm zdaje ze pan ma rację To u niego zauważyłem — mruknął Konar zastanowieniu — I nawet związku z prezesem Tyniec-ta- m mam prośbę pana ministra Podsunął Łotoć' — O chodzi? Nazbierało dużo spraw wymagając-ych szybkiego załatwienia Odwlekanie zwiesza tylko wydatki Powiem zupełnie szcze-rze musze mkć nieco wolniejszą rękę w dyspo-nowaniu gotówka Dotychczas razem z Tyniec-- _ podpisuiemy czpi i to właśnie powod-c-f- e dość czesie zakorkowania Czy można zatem zmienić statutu w tym sensie — urwał gdyż Konar a chwili krzyknął do szofera: -- 7 jedźcie tedy wjeżdżają wozy! widzicie Iitotnie Sier--g wozów wiozących pustaKi zatarasował ieuyny wjazd dogodny Szofer 4trwmał wóz w niepewności =- - Moia -- i wysiądę? — odezwał Ło-t°- £ unosząc na siedzeniu GRUC21EN (Crccmbdr) Środa — zdoła ośmieszyć i obrzydzić Stefa-na w oczach Emilii Niestety bez-skutecznie Przypatrywał Her-beńskiemu i z niechęcią musiał stwierdzić że minione ledwo musnęły jego młodość Nieco siwych włosów na skroni i dwie zmarszczki ust — wyliczał z uwagą — może także bruzda mię-dzy to wszystko co po-przez powiększające okula-rów udało Gaycewiczowi za-obserwować jako znaki wy-żłobione niezrozumiałą przychyl-nością na twarzy Herbeńskie-go — Piekielna uroda — pomyślał podobnie gdy po raz pierwszy zobaczył Stenia przed dwu-dziestu Oczy Stenia mają ten wyraz o którym Emilia mó-wiła że „jest czystością poranne-go błękitu" Lazur bławatek to słowa w swej banalnej pospolitości przychodzą od na myśl przyznawał Gaycewicz Przyznawał że w urodzie Stenia co wzrusza z dziecka z anioła — mimo że tylko sza-tan mógł wymyślić kontrast niewiarygodny pomiędzy wyglą-dem człowieka a czym jest on naprawdę Stenio Herbeński rozmawiając ze swoją damą zaczął śmiać i zwrócił głowę w stronę Gaycewicza Zdawało mu że Stenio uchwycił jego wzrok że chyba go poznał Herbeński szybko powrócił znów do swej towarzyszki i teraz głośno opowiadał o O Norwegii? dziwił Gaycewicz Na pewno kłamie! Kłamie! Spojrzał nagle z lękiem w stro-nę swej córki uspokoił natych-miast Wanda patrzyła na Ste-nia siedziała o miejsca da-lej drzwiach i rozmawiała półgłosem z jakąś starszą panią w żałobie Gaycewicz patrzył teraz przez okno i w szybie dostrzegł od-bicie swej twarzy Ogarnęło go zdumienie bo w porównaniu ze Steniem nawet w tym niedokład-nym zwierciadle mógł wyglądać na jego ojca Widział siwą koronę włosów na łysej głowie siwe wą-sy wielki nos i porysowane ładnymi zmarszczkami policzki Szkła okularów o zgrozo! odbija-ły zgrabną sylwetkę Stenia i jego towarzyszki To jestem ja a to on! myślał z goryczą ja 27 ram1 imisfiwife "ZWIĄZKOWIEC" osiemnastoletniej — Zaczekaj pan — przytrzymał Ko-nar za rękaw — Może jakoś przejedziemy mruczał spoglądając w perspektywę drogi nocześnie zastanawia! tym wypaaa odwiedzić Halinę po drażliwej rozmowie z Łotociem? nie wypada! - doszedł do zegarek muszę jechać na zamek po-wiedział z „Cadillaca" Konar pożegnanie i zatrzymując rę-kę przyjaznym uścisku Uważając sprawę za skończoną ooaj — Do Dziękuję za miłe towarzys wie skierowali się do wyjścia przed jeszcze dziękuję A co cze- - kińrvm _ji_!!-- i blaski to iutro powiem Tynieckiemu odrzekł -- Zostały spółdzielni? Norwegii niedługo wojewodę głosem drzwi auta spoza szyby uśmie-chnął kilku cofnięciach wysunął z niepewnej knw się się __„„„„ ich Na No sie Pan To się się się się ten się sa-mo do cóż sie ich kim nie by tej Nie tam Nie czy co? dla ja się się 195 się lata koło się czasu losu jak sam razu jest coś coś coś tak tym naraz się się Ale jej się ale się nie dwa przy bez nie tu go Jed się nad czy tuz Nie się two Po się uncy Łotoc zaczai ę Długim szeregiem ciagnęiy uuuuwjc jj j _ v szyDKo opac z woi bad ae nikogo uwagi zaprzątnięty z Hanną myw Spojrzał — — i m dftoroo łorńie do adwokaci po ii WracajinnaSa na" i- - ivt"'i c rym ciągnęli" się wezmą tyle żałości - w — pan A — — — — w w pewną — auta 11 uważnie — brwiami szkła laty i któ-re — także i i — — Wandy — — — — - — na i i i a pomknął w dal przecnauzacl a - na ministra przebiegły mu ciarki wyglądał — mruknął do sie-bie chwili zoDaczyi syiweiKi Na Ich widok cofnął się i S=-a-s askc w garki' natknął się ZreScodzŁńnie był narażony awie — n-mA-w rhońhv z tei nroste mips7i nł w ich domu na któ dalej przybudówkę Wyminął a na ukłony dotknął ka-pelusza spotkał Halinę Jak z naszym rozwodem? — w szyję nerwowo teraz wszystko się zawali — głosem — Wszystko dia-bli bezradnie ręce Nigdy nie miał swoich błękitnych oczach 7impłna klaria — wyjąkał — zechce dalej tak odwlekać omal starzec i on młody czło-- wiek mimo że różnica wieku mię dzy nami jest tak niewielka Ste-nio może mieć czterdzieści trzy lata — lub czterdzieści cztery nie więcej Czy to możliwe aby świeżość i młodość trwały mimo takiego życia jakie on prowadził? Czyż nie wierzjć w diabły? w e-liks- iry? w czarną magię które za cenę duszy zapewniają wieczną młodość? Wiatr dzwonił w szybę czasem łomotał zaciekle czasami przyci-ch- ał i — z rytmem kół z pędem pociągu tworzył jakiś wir ruchu i dźwięków Za oknem był kwiecień Zachód stał w czerwieni w granatowym ciężkim obramieniu chmur na ho-ryzoncie w górze jasny i złocisty Na wschodniej stronie nieba po-jawiła się już gwiazda którą Gay-cewicz obserwował z uwagą Myślał w tej chwili o synu o Kaziu który gdjby nie powstanie studiowałby na pewno astro-fizy-k- ę Lubił niebo i gwiazdy Sięgnął do kieszeni i ściskał palcami no-tes jakby dotykał żywego ciała syna — Twarz była czarna i napu- - j chła — przypomniał sobie — wic sy zlepione całe we krwi i zas-chłym błocie Tak wyglądał Kazio w tej jednej chwili gdy Gayce wicz zdobył się na odwagę aby u- - chylić wieko drewnianej zle zbi-tej skrzyni która stanowiła pro-wizoryczną trumnę Pochylił się nisko i zakrył uszy rękami gdyż przedział mimo ryt-micznego stuku kół mimo wycia wichru — wypełniał urzekający głos Stenia Herbeńskiego Była chwila że Gaycewicz chciał się przenieść do innego przedziału chciał po prostu uciec od Herbeń-skiego ale wiedział że to spotka-nie nie jest przypadkowe i że u- - cieczka przed Herbeńskim byłaby czymś jak ucieczka przed swoim losem — Co może wyniknąć z tego spotkania? — rozważał z lękiem i niechęcią — co może wyniknąć? Och nie puści Herbeńskiego tak łatwo — odgrażał się — teraz ma go w swoich rękach! Poczuł w sobie przypływ niena-wiści i zaprzysiągł zemstę — Ale jaka to może być zem-sta — zastanawiał się po chwili — gdy Kazio w grobie Emilia cho ra a zmarnowane dwadzieścia lat życia nigdy nie wrócą?-- Z bezsilną rozpaczą "spojrzał na od do obarczvła eo z„ia przez i nuilKti fl-mi-y arowui r"J "" Łotoć ogłaszając bloków :i_:_ Tj-0- 0'' iwji lcujculu „„„„ rodzą Bineczku! czym nani? Łotoć Jaki zgadł Proszę słucham? pan mówiłam Stenia i" Opowiadał teraz o zdobywaniu portu Bergen o żołnierzach z brygady którzy norweskie góry nazywali nazwami Tatr sprawiały fiordy bo nie niczego w rodzinnych stronach Ste-nio głosem cichym nieco śpiewnym Nie podobna było nie słuchać nie ulegać czarowi Ste-nia żywo z hu-morem o polskich strzelcach w Norwegii Naraz stało się coś Gayce-wicza wprawiło w osłupienie Krajobraz podobno jest taki odezwała się egzaltacją jakby się oglądało bajkę Lub jakby się było śnie Gaycewicz poderwał się z miej-sca Wandzia patrzyła Stenia z wypiekami twarzy pochylo-na w stronę oczekująca przy-chylnego słowa Krajobraz? ach tak wy-szeptał Stenio Krajobraz rze-czywiście niezwykły zwłaszcza cóż robić? fiordy żołnierze mówili: „Jak landszafcie" Herbeński zaśmiał się cicho Smia- - li słuchający Gaycewicz wyszedł korytarz ale tam ciasno więc po krót-kiej chwili wrócił do przedziału Wcisnął się w kąt nakryty paltem tłumił w sobie prze mian wściekłość żal żal szedł wszystkimi drogami jego życia o- - bejmował Kazia a terał Wandzię Lecz nade wszystko Ka zia Gaycewicz wyparł siebie od dawna myśl o wszelkich związ kach jakie mogły zachodzić po- - dzi teraz z drugiej strony prze-międz- y Kaziem a tym który sie-dział- u rozsnuwa czar swego gło-su swej urody Był zły Wan-dzię która nieświadoma niczego poddaje się złowrogiej sile tego człowieka został z nim sam sam mógłby go zabić naprawdę nic wie czy do tego nie dojdzie tutaj tej nocy Sprawdzanie biletów wyrwało Gaycewicza z jego ponurych my-śli Zapalono też światło te-raz dłużej spotkały się oczy Gaycewicza Herbeńskiego Gay-cewicz mimo woli uśmiechnął się skinął głową ale Herbeński przeniósł wzrok okno u-kł- on nie odpowiedział Czyżby naprawdę nie pozna wał? dziwił się Gaycewicz Stenio 'przechylony ~w 'stronę swojej damy mówił znów coś W _ Nie — brzydki Obiecał pan go Acha Już wiem Gabriel No lak — To imię dalej? Więc się rozumieć Łotoć miał-- w swojej Czy to nawet całvm szeregiem — No to telefon Łotoć panf tę drobną na dzień to chyba się powieszę albo łeb sobie palnę Nie pleć głupstw — przerwała Halina energicznie Nie można tak łatwo kapitulo-wać nie listu żony? — Nie nie miałem Pokręciła głową Schodziła po schodach a Łotoć wszedł do mieszkania Dotychczas aby uniknąć paniki nie mówił Halinie o przyjeździe żony jej codziennych te-lefonach w najrozmaitszych spra-wach Pani Wanda zabrała się nie na żarty do interesów ujwniając duże zamiłowanie do tej dziedziny Od czasu przyjazdu Warszawy nie spotkała się wprawdzie z małżonkiem ani razu ecen Rozmaiając podhalańskiej przypominały inni wyczuwa m ncuuyw uiu uuuihq ouiw- - i-- 14A „1 „„ inir cvntnn Pnn Zuza dwóch :___ onr Tjnr ! mmlnł naJn „ - —' wapno - _ „ — J"" fir trnno --- £- "£ „: w w za w w ce a_„- — na co co we na na na na na na na na na co O n w nńw czvzbv żołąd zanvtał Kłopot wi-dzieli Wan-dzia Emilię Gdyby Zresztą miałeś nnmir-tnł- a mówisz: fasia- - że nóg posadę czasie na tory — dasz Pani czasu Zuza — — _ fakt — — — — i i i i — z — jego — — — — — i było i i i z i i — — i i i i — — - — — — —— — — i Pani i — przea wy-- smutek na jej twarzy Gaycewicz nie chciał "spraw dzać czy "Wandzia Stenia czy chłonie go oczami C2y nie I Naraz doszły do niego słowa Herbeńskiego wypowiedziane nie-co — się wie pani coś małego aleby odpocząć Mieć dom Choćby chatę na polanie sadem Minęliśmy jadąc teraz wiele takich domów Alf to domy cudze Pamiętam jeden biały domek Norwegii nad nie-bieską wodą wysko-czyć statku aby nim pozo-stać na cale życie Czy to nic śmieszne? — smutne odparła da-ma — Bardzo mi żal 'że — Czego pani — żal pana Historia porywa takie żale i nie pozwala na żadne białe dom-ki niebieską 'wodą Jest rok 46 ty świat — i nie pora na życie osiadłe ci-che Ach tak? ach — cie-szył się Ste-nia — To dobrze! I zaszył się kąt przedziału Na krył się paltem szczelnie aby nie widzieć Stenia nie słyszeć jego egzaltowanych opowieści o Nor-wegii lub o domku nad niebieską wodą Szyba dzwoniła uderzana wia trem i szyny było gdyby pieśnią — myślał Gaycewicz — pieśnią i skargą je go losu ściskał kieszeni notes Kazia pewnej chwili powie dział półgłosem: — historia panic Herbeński — jej krwawy szmat leży u mnie kieszeni tomu Jerzego Za-wieyski- ego pt „Pokó głębi" A-ut- or jest czołowym pisarzem ka-tolickim współczesnej Polski zaj-muje również stanowisko życiu politycznym Jest posłem na Sejm Rady Pań-stwa Na tom liczący 348 stron składa-ją się następujące opowiadania: Pokój głębi Spotkanie Dno studni Nad wodą Prawdziwy koniec wojny „Odwiedziny i Noc Huberta „roiwi do nabycia ksic „Związkowca" tylko za $270) 9 9 4 9 V I pamiętam ale może mi pani zechce pan jest — nadąsała się — ulokować tych acha coś sobie czy tak? utkwiło mi słucham chodzi jakąś tylko ma dobrą wakanse jakie dyspozycji Po chwili jegomość? bardzo cztery jeżyki — rri:„-- noi nodszeDtYwal lei swoje wskazówki tenta Zatroszczyła się tez o Hannę Której nie przetarg-n- a budowę miała iposobnośd -- odwiedzić podczas jej leżenia musiał zapro- - i obiecując odwdzięczyć się przy okazji poeg-- _i mln ioan łntnfia - J - łnl-iT- o "-- - - " z go pa-ni zrobię dla zdecydował mając niego żfi bvła kiedV£ WiCl- - Mikola jeszcze sporządzić dla niej specjalny kosztorys Po kwadransa zadzwonił Gabriel z pewnych pozycji tak aby „BUD- - Łotoć umówił się z nim biurze kooperatywy POL" największe szanse W Prawdę mówiąc Gabriel moglby się imiało chcąc sprawę zagmatwać pozmieniał pozycje obejść bez posady gdyż materialnie był bez- - kosztorysach wyniku czego z jeżeli można nazwać zabezpieczeniem firm biorących udział przetargu otrzymała współżycie z Eweliną która przyjęła na siebie inny obowiązek pokrywania jego osobistych Bud-Po- l złożyła najniższą ofertę wobec cze- - ków Pani należała rzędu tych rzadko nie stanęło nic na przeszkodzie oddać tej spotykanych kobiet które smakują we wszyst- - formie budowę kolei Kulig i Mozesbaum kich perwersjach starając się każdą z wierzyli dostawę materiałów nich zgłębić aż do niebezpiecznych granic nrorteipninronm: dostawę otrzymały zjed-- Mówiono niej wiele i rozmaicie Arysto- - noczone ma „wiesiuw Synowie" „PoJ się tez To go „muiu „„w -- - --- --- (właściciel kupieckich że rnaL „gw -- Tnurarcin C7nrnk sfncunk sferach rządzących kato-i- l — -- - opowiadalo 0 niej "AjZ£Pńym Tyczeniem pani Wandy o demonie rozpusty! wyuzdania a cyga- - ażeby BUD-PO- L otrzymała zaliczkę w kwocie neria i bawiąca się młodzież 1 yla tysięcy złotki oraz pożyc BOM na ze pan jest kobet od której Komyi "- - """'C: mówił pełen niech miała każda ceełv Rud" było jako "£ U fiabrvś któreeo Paryżu okazał mężem i z nim o rozwodzie który się jednym z pojętnych uczniów tez jako sprawa zupełnie-oddzieln- a miała pociąg- - wyróżnia z pośród wielu Wyróżnienie pole-- nać za' sobą nowe warunki Po całym szeregu gało tym pani Ewelina nie mając zwy- - norti-flirtari- ł telefonicznych prowadzonych z czaju powtarzania juz sym- - u=kryciaSpanioWandga nabirała:msiękkkości £ope- - fonii tybm raznem zropbiła ffi"ł""Js" złodziejstwie słyszał srebrzysty u Glebosza zacząl"? śmiech żony przeplataj zazwyczaj uwagą jyJ'iP u: o na Z to go na że raz ka ąc sifi ci zr)owu dolegały kwasy I W ! J ł i mają_c_ kowe? Po pewnym Łotoć usiłował wkroczyć Ile chcesz? I co Wanda telefon Podreptał do i ujął pani Właśnie z ła po wstępnych słowach przywitania Czemu zawdzięczam oJn! pan domyślny Odraził pan że dzwonię bardzo o młodym Krzemienieckim OTgg2j5j opowiadającego przypomnieć „handlowych" z panu też o-tocz- oną — — ogarnia i — tak? i białym i 1 ' głębi" ''fiarni ¥ w w o w zna --—— " do pe- - ' : innych wydat- - do Z po-- - __ zdania 7v ńoznała w w w V"" jr'T -- __—_ _:::: której opór słabnie W miał jej po terenie sie uwić z nim razem ten iwaJmIa ty ™ w wierszami Glębosz Dagnon gniazdko w parmę„e„i( wał ją o konkretne wzamian? zażą-dała do namysłu słuchawkę Dzwoniła wróciłam Krynicy Pamięta zaśmiała interesem wywołało słuchaj Chciałoby w Chciałem ze w rewolucja Gaycewicz utajonego zadowolenia w w w Prawdziwa w (Z opowiadań wybitne w 'Emanu-elem Niepamięci niebieską Yrcy-dent- a w yyyfiy + kooperatywach przypominam pamięci posadę zlustrował pamięci spyta!:' „rozgarnięty" ciopiętrowych przyśle przysugc obiecała skierować kochanka h upływie pominięciem konsekwencji kosztorys Dagnon następującym o I przemysłowych wiedzano — w legcndy warszawska Da= porozmawiać bardziej przebrzmiałych oznajmi Gabryś wyczytał między Eweliny tydzień warszawskim zgodziła Gabrysiowi zamieszkać jednak rłnAfli1r1rVfnnin rr~ odpowiedź później spacerujących ugruntować spokorniał Za'dżwięczał przedpo-koju głośniej: smutkiem dzwoniły wszystko członkiem nieconv kolejno sposobność podziwiania jwiuacuhjc uiauvvuiŁ iu-stanó-wił niezależność i nagaby ! zwodziła go wymywając że słyszę miły to inne przeszkody a zmiarkował ze-ni- c niej się żal? nad jak swa coraz od nie wskóra Zaczął się więc ro7glądać za innymi wpływami i tu przyszła mu z pomocą zuza Gdy wrócił z koftraktem w rćku podpis nym przez generalnego prokurenta Łotocia po kazał go z dumą Dagnon — Widziźz ja też mam stosunki str 7 bto BUFFALO HY {&&' JOHN BRZEZICKI OPTOMETRIST 171 Flllmore Ave — Buffalo NY Tcl CL mi Godziny przyjęć: od 10 rano do 1 po pol 1 od 3 do 5 po pol' — W po-niedziałki 1 czwartki od 0 do 8 ulecz We środy nic ma godzin przyjęć 87S THE POLONIA RESTAURANT Ntts7i peciitno'cia ta Polskie Danii Saliad otwarty codziennie I w niedzielo Wytnijcie to ogłoszenie l odwiedźcie nas gdy preb wacie w llnffaln 193 Lombard SI — Buffalo NY 84 S ZIOŁA LECZNICZE Słynne na Cały świat Według Europejskich Przepisów No 15 — Pewna Ulga przy Rei" matyimle Artrctyzmle Sciałica Lumbago gj Spis Ziół Lekarskich — Darmo Załączyć 25 centów na przesyłkę pocztową ARKO HERBS Inc 1183 Broadway Buffalo 12 NY 84-- W GKOfcZYff NIE TRAĆCIE NADZIEJI! Wsxvscv którzy chorują na niemoc żołędka jak kwas iołędkowc nie-strawność jcatwardzo-nl- e zawroty głowy ból v kncyioch niedomaga-nia kobieco hemoroidy reumatyczne bole cu-krzycę i Inno dolegliwo-ści powinni jeszcze diii' zaiyć zioła Dra J Mil-lera pod nazwę: "JMLHerbCompound#6" a już jutro poczuję ile-- lepiej Zioła nie gotuje ilo ant nte ła-pana się a zniywo tlp w natu-ralnym iranto dlatego sq taki pamocno I kouyitne Zlola te powlnne znajdować się ok pierwsza pomoc w kałdym domu Cena ]ednc poetki $685 Je-łi- ll chcecie zrobić swerru Dnv- - Jaclelowl worfoiclowy prezent wtenczas dwie paczki tylko $1000 z przesyłką poeitowq Piszcie zaraz dolqczaqe czek Money Ordor I odresujqc: THE MILLER CO INC Dpt 40 790 Broad Street NEWARK N J Toronto ADWOKACI JAN L Z GÓRA ADWOKA- T- OBROŃCA NOTARIUSZ V 1437 Qieen St W — Toronto Tcl Biura: LE 3-12- 11 Micszk' 0kvillo'VI 5-12- 15 ' 50--S GE0RGE BEM BA ADWOkAT I NOTARIUSZ Mówi po polsku 1147 Dundłs Sr W - Toronło Tel LE 4-84- 31 I LE '4-84-32 s KIESZONKOWY KALENDARZYK INFORMATOR PO LAKA 'W KANADZIE 1951 Już do nabycia u wydawcy li IndiaRnomaRnd BTbcozryonntłkol" 3 Onł One 85c iroz z przesyłką Instrukcja Jak iprowadrać rodziny z Pilskl C4-W-- W Polikl Wad towarów żelaznych farb naczyń kuchannych oraz przyborów wodociągowych I ogrzewania J & J HARDWARE J Stefaniak wiaściciei 745 Ooeen Sr W EM 6-48- 63 Bolldna obnługa ~ Nlakle ceny — Bezpłatna porady w sprawach kana-lizacji 1 ogrzewania S ił _jg b Bh t TfcTgKM J]%!sT3al VVt _ Na żądanie— a Pisać: QUEEH'S TEXT!LES 10% znlzM xa okazaniem niniejszego ogłOJzenUuj J Wielki wybór materiałów wałnlanych do Kralów europeliklcri oraz wszel-kiego rodzaju materiałów potclelo-wyc- h lip' ' 7870UEENST W--Cr'8- W8 "AS "IŁU J' 'J Ji %Wl ifią liii a wass? w mm mm m iul ryl KM wS wm m$m Wł u:ftiŁ' u m
Object Description
Rating | |
Title | Zwilazkowiec Alliancer, December 11, 1957 |
Language | pl |
Subject | Poland -- Newspapers; Newspapers -- Poland; Polish Canadians Newspapers |
Date | 1957-12-11 |
Type | application/pdf |
Format | text |
Identifier | ZwilaD2000162 |
Description
Title | 000430b |
OCR text | I j ZAWIEYSKI iiiinBfeaMMa pcrzez wiatr świszczący szcze-linami okna wagonu posłyszał Ga-jcewi- ez znajome brzmienie głosu Głos bł męski wibrujący ciepłem i czułością ciemny i dźwięczny zarazem muzyczny w każdym szepcie w każdym westchnieniu Wystarczało słuchać nie patrząc ani nie rozumiejąc słów by dozna-wać czegoś jak muzyka Taki głos b} tlko jeden na świecie i nale-żał do człowieka o którym Gayce-sic- z nie mógł myśleć bez odrazy _ Bła wojna powstanie rewol-ucje zmiotły miliony ludzkich i-stn-ien a ten przetrwał żyje — mjśUł gniewnie Gaycewicz — Czjzby to naprawdę on? Niemożli-we' — upierał się nie podnosząc jeszcze oczu aby odwlec moment tego osobliwego spotkania Ale znajomy głos przenikał pieszczotli-wą falą do świadomości i odbierał wszelką nadzieję pomyłki W jakiejś chwili odwagi i ryzy-ka Gaycewicz otworzył oczy i spój-na! w kierunku złowieszczego gło-su Kie od razu poznał Herbeńskie-g- o lub może nie od razu chciał przyznać się wobec siebie samego ze go poznaje Przypominał sobie teraz że gdy wszedł do pociągu i zajął miejsce w przedziale strzeż-one z trudem przez jego córkę Wandę — Herbeńskiego wówczas nie było Nie pamiętał też w jaki sposób Herbeński znalazł się obok młodej damy która drobnym ury-wanym śmiechem przyjmuje to co on jej z takim ożywieniem opo-wiada Gaycewicz spojrzał na zegarek i ze zdumieniem stwierdził że mi-nęła już godzina od 'wyruszenia po-ciągu z Warszawy Miał wrażenie ie jego drzemka trwała zaledwie kilka minut Herbeński musiał za-jąć miejsce w czasie jego krótkie-go snu — upewniał się przecieraj-ąc oczy — Czyżby to on? — patrzył z niedowierzaniem — Stenio Her-beński? Stenio? Był tak zmęczony dwudniowym pobytem w Warsza-wie wizytami rodzinnymi i załat-wianiem interesów że z trudem walczył aby się znów nie zdrzem-nąć Ale obecność Stenia Herbeńs-kiego i uczucie jakie ten fakt wywoływał -- przeważały nad zmę-czeniem Zygmunt Jurkowski cfcinpnzne — Nie do wiary! Po tylu la-tach! — dziwił się ciągle i aby lepiej przyjrzeć się Herbeńskiemu sięgnął do kieszeni po okulary Zamiast okularów wydobył w roz-targnieniu notes swego syna Ka-zia zbutwiały od wilgoci i krwi znaleziony przy nim w czasie eks-humacji Tylko ta jedna rzecz zo-stała mu po synu którego grzebał wczoraj na cmentarzu wojskowym ściskał w palcach oślizgły i lepki strzęp czegoś materialnego co by-ło własnością syna jakby w ten sposób chciał się bronić przed Herbeńskim Niektóre kartki były czytelne — przypomniał sobie — ale nie chciał do nich teraz zaglą-dać Co powie Emilia gdy jej wręczy ten notes? — zaniepokoił się nagle — Emilia która od kil-ku miesięcy jest chora na serce? I czy przyzna się jej ze spotkał Herbeńskiego? Zauważył naraz że okulary le-zą na stoliku przy oknie pod ja-kimś pismem ilustrowanym Wpatrywał się teraz chciwie w Herbeńskiego i dziwił się że go od razu nie poznał nie tylko z twarzy z głosu z całej postaci a-l- e przede wszystkim ze sposobu zachowania się wobec młodej e-legan- ckiej nieznajomej którą za-bawiał Tak patrzeć tak uśmiechać się i takim głosem czarować — mógł tylko Stenio Herbeński! Gaycewicz odwrócił wzrok i po-chylił głowę pochylił także ple-cy jakby nagle poczuł na sobie cały ciężar krzywdy wyrządzonej mu przez tego człowieka Jakby wróciły lata udręki z Emilią któ-ra Stenia nie mogła zapomnieć — Stenio! cóż za pieszczotliwe imię dla takiego potwora! — myślał o Herbeńskim ze złością Ale nie mógł dopasować do niego imienia Stefan bo zdawało mu się że Stefan Herbeński — to ktoś inny Nawet w gniewie gdy w początkach małżeństwa wyrzu-cał Emilii jej miłość do Herbeń-skiego mówił o nim „Stenio" Do-dawał co prawda do tego imienia słowa brutalne jak: łajdak kłam-ca — nawet bandyta Ale naj-najczęśc- iej mówił o nim: „ten znajda Stenio" lub: „ten krymina-lista Stenio" żywił nadzieję że Paifii M — Owszem rozumiem pańskie życzliwe in-tencje mimo to chciałbym jednak sam to za-łatwić — Ano niech będzie jeżeli pan się upie-ra W każdym razie zaznaczam raz jeszcze że moi adwokaci przeprowadziliby rozwód bar-dzo prędko na czym mnie znowu zależy Ale owszem prószę nie będę się wtrącał Łotoć odetchnął Na stoliku obok mewypi-te- j kawy i nietkniętego drożdżowego ciastka piętrzyły się całe stosy bibułkowych wyrobów w postaci kulek kwiatuszków a nawet zręcznie wyskubanej serwetki na wzór ludowych wy-cinanek pano- - dłuższym i zapłaciwszy raz do tych „Cadillac wniosku na Oho Łotoć wygramolił wyciągnął dłoń na Łotocia w rzekł: widzenia! owszem Zresztą on przejdzie dodał zniżonym Zatrzasnął dobrodusznie nawrotach „Cadillac" drogi porykując Osamotniony nn Augustynowie rozpuście furkotały zwigi Snął zwracał że jego „rozwodu łozyc plecach — Ładnie bym na głos W pewnej nch ipuiiu—i" szybkim krokiem zaledwie schodach cóż? rzuciła pierwsza Poskrobał — Zdaje wymówił zdławionym Rozłożył w rinns Jeżeli moja żona — którą stronę? — spytał minister Mogę pana podwieźć — Ja na budowę! Łotoc — siadaj W aucie Konar dopytywał o stan robot Łotoć wyjaśniał: — rozpisane przetargi na dalsze rob°ty — dużo luuzi zapisuje do — Z tym jest gorzej zafrasował Ło-toc — Obawiam że będą potrzebne nowe kredyty Powinien pan ruszyć z propagandą uru-chomić referat prasowy zamiar panie mini-strze — Właśnie mam recytował już tonem służbisty Nie-stety muszę powiedzieć otwarcie że dużo moi-ch dobrych chęci idzie na marne Prezes Ty-niecki to trudny człowiek nieraz powoduje pewne zahamowania — Hm zdaje ze pan ma rację To u niego zauważyłem — mruknął Konar zastanowieniu — I nawet związku z prezesem Tyniec-ta- m mam prośbę pana ministra Podsunął Łotoć' — O chodzi? Nazbierało dużo spraw wymagając-ych szybkiego załatwienia Odwlekanie zwiesza tylko wydatki Powiem zupełnie szcze-rze musze mkć nieco wolniejszą rękę w dyspo-nowaniu gotówka Dotychczas razem z Tyniec-- _ podpisuiemy czpi i to właśnie powod-c-f- e dość czesie zakorkowania Czy można zatem zmienić statutu w tym sensie — urwał gdyż Konar a chwili krzyknął do szofera: -- 7 jedźcie tedy wjeżdżają wozy! widzicie Iitotnie Sier--g wozów wiozących pustaKi zatarasował ieuyny wjazd dogodny Szofer 4trwmał wóz w niepewności =- - Moia -- i wysiądę? — odezwał Ło-t°- £ unosząc na siedzeniu GRUC21EN (Crccmbdr) Środa — zdoła ośmieszyć i obrzydzić Stefa-na w oczach Emilii Niestety bez-skutecznie Przypatrywał Her-beńskiemu i z niechęcią musiał stwierdzić że minione ledwo musnęły jego młodość Nieco siwych włosów na skroni i dwie zmarszczki ust — wyliczał z uwagą — może także bruzda mię-dzy to wszystko co po-przez powiększające okula-rów udało Gaycewiczowi za-obserwować jako znaki wy-żłobione niezrozumiałą przychyl-nością na twarzy Herbeńskie-go — Piekielna uroda — pomyślał podobnie gdy po raz pierwszy zobaczył Stenia przed dwu-dziestu Oczy Stenia mają ten wyraz o którym Emilia mó-wiła że „jest czystością poranne-go błękitu" Lazur bławatek to słowa w swej banalnej pospolitości przychodzą od na myśl przyznawał Gaycewicz Przyznawał że w urodzie Stenia co wzrusza z dziecka z anioła — mimo że tylko sza-tan mógł wymyślić kontrast niewiarygodny pomiędzy wyglą-dem człowieka a czym jest on naprawdę Stenio Herbeński rozmawiając ze swoją damą zaczął śmiać i zwrócił głowę w stronę Gaycewicza Zdawało mu że Stenio uchwycił jego wzrok że chyba go poznał Herbeński szybko powrócił znów do swej towarzyszki i teraz głośno opowiadał o O Norwegii? dziwił Gaycewicz Na pewno kłamie! Kłamie! Spojrzał nagle z lękiem w stro-nę swej córki uspokoił natych-miast Wanda patrzyła na Ste-nia siedziała o miejsca da-lej drzwiach i rozmawiała półgłosem z jakąś starszą panią w żałobie Gaycewicz patrzył teraz przez okno i w szybie dostrzegł od-bicie swej twarzy Ogarnęło go zdumienie bo w porównaniu ze Steniem nawet w tym niedokład-nym zwierciadle mógł wyglądać na jego ojca Widział siwą koronę włosów na łysej głowie siwe wą-sy wielki nos i porysowane ładnymi zmarszczkami policzki Szkła okularów o zgrozo! odbija-ły zgrabną sylwetkę Stenia i jego towarzyszki To jestem ja a to on! myślał z goryczą ja 27 ram1 imisfiwife "ZWIĄZKOWIEC" osiemnastoletniej — Zaczekaj pan — przytrzymał Ko-nar za rękaw — Może jakoś przejedziemy mruczał spoglądając w perspektywę drogi nocześnie zastanawia! tym wypaaa odwiedzić Halinę po drażliwej rozmowie z Łotociem? nie wypada! - doszedł do zegarek muszę jechać na zamek po-wiedział z „Cadillaca" Konar pożegnanie i zatrzymując rę-kę przyjaznym uścisku Uważając sprawę za skończoną ooaj — Do Dziękuję za miłe towarzys wie skierowali się do wyjścia przed jeszcze dziękuję A co cze- - kińrvm _ji_!!-- i blaski to iutro powiem Tynieckiemu odrzekł -- Zostały spółdzielni? Norwegii niedługo wojewodę głosem drzwi auta spoza szyby uśmie-chnął kilku cofnięciach wysunął z niepewnej knw się się __„„„„ ich Na No sie Pan To się się się się ten się sa-mo do cóż sie ich kim nie by tej Nie tam Nie czy co? dla ja się się 195 się lata koło się czasu losu jak sam razu jest coś coś coś tak tym naraz się się Ale jej się ale się nie dwa przy bez nie tu go Jed się nad czy tuz Nie się two Po się uncy Łotoc zaczai ę Długim szeregiem ciagnęiy uuuuwjc jj j _ v szyDKo opac z woi bad ae nikogo uwagi zaprzątnięty z Hanną myw Spojrzał — — i m dftoroo łorńie do adwokaci po ii WracajinnaSa na" i- - ivt"'i c rym ciągnęli" się wezmą tyle żałości - w — pan A — — — — w w pewną — auta 11 uważnie — brwiami szkła laty i któ-re — także i i — — Wandy — — — — - — na i i i a pomknął w dal przecnauzacl a - na ministra przebiegły mu ciarki wyglądał — mruknął do sie-bie chwili zoDaczyi syiweiKi Na Ich widok cofnął się i S=-a-s askc w garki' natknął się ZreScodzŁńnie był narażony awie — n-mA-w rhońhv z tei nroste mips7i nł w ich domu na któ dalej przybudówkę Wyminął a na ukłony dotknął ka-pelusza spotkał Halinę Jak z naszym rozwodem? — w szyję nerwowo teraz wszystko się zawali — głosem — Wszystko dia-bli bezradnie ręce Nigdy nie miał swoich błękitnych oczach 7impłna klaria — wyjąkał — zechce dalej tak odwlekać omal starzec i on młody czło-- wiek mimo że różnica wieku mię dzy nami jest tak niewielka Ste-nio może mieć czterdzieści trzy lata — lub czterdzieści cztery nie więcej Czy to możliwe aby świeżość i młodość trwały mimo takiego życia jakie on prowadził? Czyż nie wierzjć w diabły? w e-liks- iry? w czarną magię które za cenę duszy zapewniają wieczną młodość? Wiatr dzwonił w szybę czasem łomotał zaciekle czasami przyci-ch- ał i — z rytmem kół z pędem pociągu tworzył jakiś wir ruchu i dźwięków Za oknem był kwiecień Zachód stał w czerwieni w granatowym ciężkim obramieniu chmur na ho-ryzoncie w górze jasny i złocisty Na wschodniej stronie nieba po-jawiła się już gwiazda którą Gay-cewicz obserwował z uwagą Myślał w tej chwili o synu o Kaziu który gdjby nie powstanie studiowałby na pewno astro-fizy-k- ę Lubił niebo i gwiazdy Sięgnął do kieszeni i ściskał palcami no-tes jakby dotykał żywego ciała syna — Twarz była czarna i napu- - j chła — przypomniał sobie — wic sy zlepione całe we krwi i zas-chłym błocie Tak wyglądał Kazio w tej jednej chwili gdy Gayce wicz zdobył się na odwagę aby u- - chylić wieko drewnianej zle zbi-tej skrzyni która stanowiła pro-wizoryczną trumnę Pochylił się nisko i zakrył uszy rękami gdyż przedział mimo ryt-micznego stuku kół mimo wycia wichru — wypełniał urzekający głos Stenia Herbeńskiego Była chwila że Gaycewicz chciał się przenieść do innego przedziału chciał po prostu uciec od Herbeń-skiego ale wiedział że to spotka-nie nie jest przypadkowe i że u- - cieczka przed Herbeńskim byłaby czymś jak ucieczka przed swoim losem — Co może wyniknąć z tego spotkania? — rozważał z lękiem i niechęcią — co może wyniknąć? Och nie puści Herbeńskiego tak łatwo — odgrażał się — teraz ma go w swoich rękach! Poczuł w sobie przypływ niena-wiści i zaprzysiągł zemstę — Ale jaka to może być zem-sta — zastanawiał się po chwili — gdy Kazio w grobie Emilia cho ra a zmarnowane dwadzieścia lat życia nigdy nie wrócą?-- Z bezsilną rozpaczą "spojrzał na od do obarczvła eo z„ia przez i nuilKti fl-mi-y arowui r"J "" Łotoć ogłaszając bloków :i_:_ Tj-0- 0'' iwji lcujculu „„„„ rodzą Bineczku! czym nani? Łotoć Jaki zgadł Proszę słucham? pan mówiłam Stenia i" Opowiadał teraz o zdobywaniu portu Bergen o żołnierzach z brygady którzy norweskie góry nazywali nazwami Tatr sprawiały fiordy bo nie niczego w rodzinnych stronach Ste-nio głosem cichym nieco śpiewnym Nie podobna było nie słuchać nie ulegać czarowi Ste-nia żywo z hu-morem o polskich strzelcach w Norwegii Naraz stało się coś Gayce-wicza wprawiło w osłupienie Krajobraz podobno jest taki odezwała się egzaltacją jakby się oglądało bajkę Lub jakby się było śnie Gaycewicz poderwał się z miej-sca Wandzia patrzyła Stenia z wypiekami twarzy pochylo-na w stronę oczekująca przy-chylnego słowa Krajobraz? ach tak wy-szeptał Stenio Krajobraz rze-czywiście niezwykły zwłaszcza cóż robić? fiordy żołnierze mówili: „Jak landszafcie" Herbeński zaśmiał się cicho Smia- - li słuchający Gaycewicz wyszedł korytarz ale tam ciasno więc po krót-kiej chwili wrócił do przedziału Wcisnął się w kąt nakryty paltem tłumił w sobie prze mian wściekłość żal żal szedł wszystkimi drogami jego życia o- - bejmował Kazia a terał Wandzię Lecz nade wszystko Ka zia Gaycewicz wyparł siebie od dawna myśl o wszelkich związ kach jakie mogły zachodzić po- - dzi teraz z drugiej strony prze-międz- y Kaziem a tym który sie-dział- u rozsnuwa czar swego gło-su swej urody Był zły Wan-dzię która nieświadoma niczego poddaje się złowrogiej sile tego człowieka został z nim sam sam mógłby go zabić naprawdę nic wie czy do tego nie dojdzie tutaj tej nocy Sprawdzanie biletów wyrwało Gaycewicza z jego ponurych my-śli Zapalono też światło te-raz dłużej spotkały się oczy Gaycewicza Herbeńskiego Gay-cewicz mimo woli uśmiechnął się skinął głową ale Herbeński przeniósł wzrok okno u-kł- on nie odpowiedział Czyżby naprawdę nie pozna wał? dziwił się Gaycewicz Stenio 'przechylony ~w 'stronę swojej damy mówił znów coś W _ Nie — brzydki Obiecał pan go Acha Już wiem Gabriel No lak — To imię dalej? Więc się rozumieć Łotoć miał-- w swojej Czy to nawet całvm szeregiem — No to telefon Łotoć panf tę drobną na dzień to chyba się powieszę albo łeb sobie palnę Nie pleć głupstw — przerwała Halina energicznie Nie można tak łatwo kapitulo-wać nie listu żony? — Nie nie miałem Pokręciła głową Schodziła po schodach a Łotoć wszedł do mieszkania Dotychczas aby uniknąć paniki nie mówił Halinie o przyjeździe żony jej codziennych te-lefonach w najrozmaitszych spra-wach Pani Wanda zabrała się nie na żarty do interesów ujwniając duże zamiłowanie do tej dziedziny Od czasu przyjazdu Warszawy nie spotkała się wprawdzie z małżonkiem ani razu ecen Rozmaiając podhalańskiej przypominały inni wyczuwa m ncuuyw uiu uuuihq ouiw- - i-- 14A „1 „„ inir cvntnn Pnn Zuza dwóch :___ onr Tjnr ! mmlnł naJn „ - —' wapno - _ „ — J"" fir trnno --- £- "£ „: w w za w w ce a_„- — na co co we na na na na na na na na na co O n w nńw czvzbv żołąd zanvtał Kłopot wi-dzieli Wan-dzia Emilię Gdyby Zresztą miałeś nnmir-tnł- a mówisz: fasia- - że nóg posadę czasie na tory — dasz Pani czasu Zuza — — _ fakt — — — — i i i i — z — jego — — — — — i było i i i z i i — — i i i i — — - — — — —— — — i Pani i — przea wy-- smutek na jej twarzy Gaycewicz nie chciał "spraw dzać czy "Wandzia Stenia czy chłonie go oczami C2y nie I Naraz doszły do niego słowa Herbeńskiego wypowiedziane nie-co — się wie pani coś małego aleby odpocząć Mieć dom Choćby chatę na polanie sadem Minęliśmy jadąc teraz wiele takich domów Alf to domy cudze Pamiętam jeden biały domek Norwegii nad nie-bieską wodą wysko-czyć statku aby nim pozo-stać na cale życie Czy to nic śmieszne? — smutne odparła da-ma — Bardzo mi żal 'że — Czego pani — żal pana Historia porywa takie żale i nie pozwala na żadne białe dom-ki niebieską 'wodą Jest rok 46 ty świat — i nie pora na życie osiadłe ci-che Ach tak? ach — cie-szył się Ste-nia — To dobrze! I zaszył się kąt przedziału Na krył się paltem szczelnie aby nie widzieć Stenia nie słyszeć jego egzaltowanych opowieści o Nor-wegii lub o domku nad niebieską wodą Szyba dzwoniła uderzana wia trem i szyny było gdyby pieśnią — myślał Gaycewicz — pieśnią i skargą je go losu ściskał kieszeni notes Kazia pewnej chwili powie dział półgłosem: — historia panic Herbeński — jej krwawy szmat leży u mnie kieszeni tomu Jerzego Za-wieyski- ego pt „Pokó głębi" A-ut- or jest czołowym pisarzem ka-tolickim współczesnej Polski zaj-muje również stanowisko życiu politycznym Jest posłem na Sejm Rady Pań-stwa Na tom liczący 348 stron składa-ją się następujące opowiadania: Pokój głębi Spotkanie Dno studni Nad wodą Prawdziwy koniec wojny „Odwiedziny i Noc Huberta „roiwi do nabycia ksic „Związkowca" tylko za $270) 9 9 4 9 V I pamiętam ale może mi pani zechce pan jest — nadąsała się — ulokować tych acha coś sobie czy tak? utkwiło mi słucham chodzi jakąś tylko ma dobrą wakanse jakie dyspozycji Po chwili jegomość? bardzo cztery jeżyki — rri:„-- noi nodszeDtYwal lei swoje wskazówki tenta Zatroszczyła się tez o Hannę Której nie przetarg-n- a budowę miała iposobnośd -- odwiedzić podczas jej leżenia musiał zapro- - i obiecując odwdzięczyć się przy okazji poeg-- _i mln ioan łntnfia - J - łnl-iT- o "-- - - " z go pa-ni zrobię dla zdecydował mając niego żfi bvła kiedV£ WiCl- - Mikola jeszcze sporządzić dla niej specjalny kosztorys Po kwadransa zadzwonił Gabriel z pewnych pozycji tak aby „BUD- - Łotoć umówił się z nim biurze kooperatywy POL" największe szanse W Prawdę mówiąc Gabriel moglby się imiało chcąc sprawę zagmatwać pozmieniał pozycje obejść bez posady gdyż materialnie był bez- - kosztorysach wyniku czego z jeżeli można nazwać zabezpieczeniem firm biorących udział przetargu otrzymała współżycie z Eweliną która przyjęła na siebie inny obowiązek pokrywania jego osobistych Bud-Po- l złożyła najniższą ofertę wobec cze- - ków Pani należała rzędu tych rzadko nie stanęło nic na przeszkodzie oddać tej spotykanych kobiet które smakują we wszyst- - formie budowę kolei Kulig i Mozesbaum kich perwersjach starając się każdą z wierzyli dostawę materiałów nich zgłębić aż do niebezpiecznych granic nrorteipninronm: dostawę otrzymały zjed-- Mówiono niej wiele i rozmaicie Arysto- - noczone ma „wiesiuw Synowie" „PoJ się tez To go „muiu „„w -- - --- --- (właściciel kupieckich że rnaL „gw -- Tnurarcin C7nrnk sfncunk sferach rządzących kato-i- l — -- - opowiadalo 0 niej "AjZ£Pńym Tyczeniem pani Wandy o demonie rozpusty! wyuzdania a cyga- - ażeby BUD-PO- L otrzymała zaliczkę w kwocie neria i bawiąca się młodzież 1 yla tysięcy złotki oraz pożyc BOM na ze pan jest kobet od której Komyi "- - """'C: mówił pełen niech miała każda ceełv Rud" było jako "£ U fiabrvś któreeo Paryżu okazał mężem i z nim o rozwodzie który się jednym z pojętnych uczniów tez jako sprawa zupełnie-oddzieln- a miała pociąg- - wyróżnia z pośród wielu Wyróżnienie pole-- nać za' sobą nowe warunki Po całym szeregu gało tym pani Ewelina nie mając zwy- - norti-flirtari- ł telefonicznych prowadzonych z czaju powtarzania juz sym- - u=kryciaSpanioWandga nabirała:msiękkkości £ope- - fonii tybm raznem zropbiła ffi"ł""Js" złodziejstwie słyszał srebrzysty u Glebosza zacząl"? śmiech żony przeplataj zazwyczaj uwagą jyJ'iP u: o na Z to go na że raz ka ąc sifi ci zr)owu dolegały kwasy I W ! J ł i mają_c_ kowe? Po pewnym Łotoć usiłował wkroczyć Ile chcesz? I co Wanda telefon Podreptał do i ujął pani Właśnie z ła po wstępnych słowach przywitania Czemu zawdzięczam oJn! pan domyślny Odraził pan że dzwonię bardzo o młodym Krzemienieckim OTgg2j5j opowiadającego przypomnieć „handlowych" z panu też o-tocz- oną — — ogarnia i — tak? i białym i 1 ' głębi" ''fiarni ¥ w w o w zna --—— " do pe- - ' : innych wydat- - do Z po-- - __ zdania 7v ńoznała w w w V"" jr'T -- __—_ _:::: której opór słabnie W miał jej po terenie sie uwić z nim razem ten iwaJmIa ty ™ w wierszami Glębosz Dagnon gniazdko w parmę„e„i( wał ją o konkretne wzamian? zażą-dała do namysłu słuchawkę Dzwoniła wróciłam Krynicy Pamięta zaśmiała interesem wywołało słuchaj Chciałoby w Chciałem ze w rewolucja Gaycewicz utajonego zadowolenia w w w Prawdziwa w (Z opowiadań wybitne w 'Emanu-elem Niepamięci niebieską Yrcy-dent- a w yyyfiy + kooperatywach przypominam pamięci posadę zlustrował pamięci spyta!:' „rozgarnięty" ciopiętrowych przyśle przysugc obiecała skierować kochanka h upływie pominięciem konsekwencji kosztorys Dagnon następującym o I przemysłowych wiedzano — w legcndy warszawska Da= porozmawiać bardziej przebrzmiałych oznajmi Gabryś wyczytał między Eweliny tydzień warszawskim zgodziła Gabrysiowi zamieszkać jednak rłnAfli1r1rVfnnin rr~ odpowiedź później spacerujących ugruntować spokorniał Za'dżwięczał przedpo-koju głośniej: smutkiem dzwoniły wszystko członkiem nieconv kolejno sposobność podziwiania jwiuacuhjc uiauvvuiŁ iu-stanó-wił niezależność i nagaby ! zwodziła go wymywając że słyszę miły to inne przeszkody a zmiarkował ze-ni- c niej się żal? nad jak swa coraz od nie wskóra Zaczął się więc ro7glądać za innymi wpływami i tu przyszła mu z pomocą zuza Gdy wrócił z koftraktem w rćku podpis nym przez generalnego prokurenta Łotocia po kazał go z dumą Dagnon — Widziźz ja też mam stosunki str 7 bto BUFFALO HY {&&' JOHN BRZEZICKI OPTOMETRIST 171 Flllmore Ave — Buffalo NY Tcl CL mi Godziny przyjęć: od 10 rano do 1 po pol 1 od 3 do 5 po pol' — W po-niedziałki 1 czwartki od 0 do 8 ulecz We środy nic ma godzin przyjęć 87S THE POLONIA RESTAURANT Ntts7i peciitno'cia ta Polskie Danii Saliad otwarty codziennie I w niedzielo Wytnijcie to ogłoszenie l odwiedźcie nas gdy preb wacie w llnffaln 193 Lombard SI — Buffalo NY 84 S ZIOŁA LECZNICZE Słynne na Cały świat Według Europejskich Przepisów No 15 — Pewna Ulga przy Rei" matyimle Artrctyzmle Sciałica Lumbago gj Spis Ziół Lekarskich — Darmo Załączyć 25 centów na przesyłkę pocztową ARKO HERBS Inc 1183 Broadway Buffalo 12 NY 84-- W GKOfcZYff NIE TRAĆCIE NADZIEJI! Wsxvscv którzy chorują na niemoc żołędka jak kwas iołędkowc nie-strawność jcatwardzo-nl- e zawroty głowy ból v kncyioch niedomaga-nia kobieco hemoroidy reumatyczne bole cu-krzycę i Inno dolegliwo-ści powinni jeszcze diii' zaiyć zioła Dra J Mil-lera pod nazwę: "JMLHerbCompound#6" a już jutro poczuję ile-- lepiej Zioła nie gotuje ilo ant nte ła-pana się a zniywo tlp w natu-ralnym iranto dlatego sq taki pamocno I kouyitne Zlola te powlnne znajdować się ok pierwsza pomoc w kałdym domu Cena ]ednc poetki $685 Je-łi- ll chcecie zrobić swerru Dnv- - Jaclelowl worfoiclowy prezent wtenczas dwie paczki tylko $1000 z przesyłką poeitowq Piszcie zaraz dolqczaqe czek Money Ordor I odresujqc: THE MILLER CO INC Dpt 40 790 Broad Street NEWARK N J Toronto ADWOKACI JAN L Z GÓRA ADWOKA- T- OBROŃCA NOTARIUSZ V 1437 Qieen St W — Toronto Tcl Biura: LE 3-12- 11 Micszk' 0kvillo'VI 5-12- 15 ' 50--S GE0RGE BEM BA ADWOkAT I NOTARIUSZ Mówi po polsku 1147 Dundłs Sr W - Toronło Tel LE 4-84- 31 I LE '4-84-32 s KIESZONKOWY KALENDARZYK INFORMATOR PO LAKA 'W KANADZIE 1951 Już do nabycia u wydawcy li IndiaRnomaRnd BTbcozryonntłkol" 3 Onł One 85c iroz z przesyłką Instrukcja Jak iprowadrać rodziny z Pilskl C4-W-- W Polikl Wad towarów żelaznych farb naczyń kuchannych oraz przyborów wodociągowych I ogrzewania J & J HARDWARE J Stefaniak wiaściciei 745 Ooeen Sr W EM 6-48- 63 Bolldna obnługa ~ Nlakle ceny — Bezpłatna porady w sprawach kana-lizacji 1 ogrzewania S ił _jg b Bh t TfcTgKM J]%!sT3al VVt _ Na żądanie— a Pisać: QUEEH'S TEXT!LES 10% znlzM xa okazaniem niniejszego ogłOJzenUuj J Wielki wybór materiałów wałnlanych do Kralów europeliklcri oraz wszel-kiego rodzaju materiałów potclelo-wyc- h lip' ' 7870UEENST W--Cr'8- W8 "AS "IŁU J' 'J Ji %Wl ifią liii a wass? w mm mm m iul ryl KM wS wm m$m Wł u:ftiŁ' u m |
Tags
Comments
Post a Comment for 000430b