000173a |
Previous | 6 of 8 | Next |
|
small (250x250 max)
medium (500x500 max)
Large
Extra Large
large ( > 500x500)
Full Resolution
|
This page
All
|
mmi $%$? i IM Jf 1 Jr?f 4- - FSi !u i ?v % '#n v T$i " : a STR i I I I Jerzy Seweryn ES€SM3 (COPYRIGHT BY Jak gdyby nie słyszała Bolesnymi' matczynymi oczami patrzvła w kamien-ne mor7e i bladła coraz bardziej Barba-i- a pociągnęła ią'za rękę — Siądź E'au-- ( mu upiłaś się zupełnie' Nie trzeba zad- - rego wiersza Siad — Ewa potrząsnęła j płową i ocknęła się — Co chcesz izia- - Aha No dobrze Ai nrzestań7e rc?ec Irena i tak ci nic nie I pomoże --No więc jęareK posiucnaj io dla ciebie Popatrzyła w okno mrużąc oczy przeczekała nalot wichru i gwizdnęła le-ciutko Powiedziała bardzo spokojnie i cicho skandując powoli: " 7anim zwiędnie i zieleń i kwiecie zanim resztki ulecą nadziei zanim ręka grudniowej zawiei i ruinv i groby za-miecie — daj mi widzieć spojrzeniem Męsknionym wszystko to co mą boleść wspomina dym lecący z naszego komina pelargonie nad naszym balkonem " Zaczerpnęła tchu potarła czoło Za-myśliła się i machnęła ręką Westchnęła " kada chwila mnie od nich od-dala a ja stoję i patize daiemno i juz wieczór wysoko nade mną pierwsze gwia-zdy ostrożnie zapala Znów dzień mina! " Glos jej załamał się Opanowała się jednak i zaczęła znów metalicznie i czy-ito- : " znów dzień minal 1 niebo znów płonię jak płonęło nad nami przed lo kiem I lem niebem jesiennem szet okiem do gniacd ciattną gromady gawronie Na-f-z- e gniazdo " — krzyknęła niemal dusząc się lecz w tej chwili opanowała się znów Spoj-rzała w okno i potrząsnęła głową Ru-dawe jejt włosy zamigotały jak płomień w drganiach karbidówki Przełknęła spazm i powiedziała błagal-nie: n " nasze gniazdo Zatrzymaj się cza-sie Nie oddalaj mnie od nich już wię-cej: od twarzyczki gasijacej dziecięcej " ynłplirtMfi elr T'niliilncl-- 1 nfn iliunr dla SzeroKO' zaczerpnęła tchu ł west-chnęła bd twarzyczki gasnącej dziecięcej Sr'y'~1 W +~W '" ' F' ' — —mriji _ "' - Wsrystkte autorskie ['] Bogucki ze zdziwieniem spojrzał na mówiącego — Tu nie chodzi o pana czy o mnie — odparł —- chociaż nawiasem mówiąc ja osobiście nie poczuwam się do żadnej winy ale a tysiące które — Tysiące wrogów! — przeiwal mu Paweł — Dziesiątki tysięcy totki mi-liony No i co? No i co? — Nie rozumiem pana — Co tu jest do niezrozumienia? Narzekamy na zakłamanie bolszewików rle gdy om raz robią to co głosili jaw-nie od początku i czego nigdy się nie wyrzekali ze mianowicie zdruzgoczą każ-dą na świecie nagle za-łamujemy lęce! Wkraczają do nas po to żeby nas zniszczyć czli z walką z jaką od wieków wiecznych ktoś jeden nachodził drugiego A my zamiast podjąć tę walkę kwilimy ze oni nie pozwalają nam całować ich w dupę! Albo ze nie chcą znmjkać oczu że będziemy tylko udawać ich przyjaciół fałszywych przy-jaciół śmieszna pretensja! — '"Czego ja się do niego czepiam'' — pomyślał czu-jąc jednocześnie jak mu ślina' wysycha w ustach W uschłych badlach nacibrze-Pam- i glinianek ckały koniki polne — Co to znaczy co pan powiedział przed chwila ze nie „poczuwa się do winy? Względem kogo nie"- - poczuwa sic pan do winy? Względem bolszewików?! Czy pan rozumie co pan mówi? Czy pan 'zdaje sobie sprawę ze" swych słów? ' Właśnie największą pańską winą jest że nie po- czuwa się pan do winy' Obowiązkiem pana jest poczuwać się do winy wzglę-dem wroga! A pan by pewnie ehciaf za-miast tego jakaś lukratywna posadkę co? Na przykład w sowieckim banku co? Wolał se zmienić skó-rę na pewien czas co? — "Czego ja chcę od tego człowieka" — A pan? — Ja! — wykrzyknął Paweł bezmyśl-nie Dojechali do lasu właśnie — No ja podziękuję pięknie — po- siedział Bogucki — i stąd pójdę piecho-tą Może pan z łaski swojej zatrzyma na sekundę — Dziękuję Dziękuję też za pański szkoda tylko że jestem za stary już na podobnych lekcji — To nie niech pan dziękuje ?a lekcje tylko słowa "! €S10 McsmiesE "ZWIĄZKOWIEC") ciziu?'-Wierszy-k? chybótljwjch- - 35 r Urwała Zdumionymi pytającymi o-czar- ni popatrzyła na Andrzejka Rozpro mienił się pod tym spojrzeniem siaoiiu-k- o uderzył w dłonie i szepnął z zachwy-tem: — Tak !Z!atch„n„e1ła1 sie znó' w mZnnancisnyęitłla AręcUel' ywjmjiu uuiii — iii: i""5V j"- - " " mnie w-zi-ęlo — wykrztusiła ochr) ple — za dużo tej wódki za dużo — Usiadz Ewuniu Dość — szepnęła iiarbara — upiłaś się widzisz Ciężko usiadła przy stole wpatrz} la się tępo w butelkę przygładziła włosy W milczeniu jakie zapadło tym cloś-ni- ej i chraoliwiej chrobotało żelastwo miotane nawrotami nocnego wichru Z daleka iak morze hucalo niskie jed-nostajne wyjące — u u u Cienie na ścianach poruszały się cha-otyczne i poplątane Zielonymi (ak u drapieżnika oczami powiodła migotliwjm spojrzeniem po Irtisi tak samo wstrząsa-nej tym samym bczelośnym łkaniem po Barbarze no Mokrzyckim Wulęla sar-kastycznie usta i machnęła lęka — Co wy tam tozumiccie No? — przysunęła niedopity kielisek Barbary do siebie — Ewo! Roześmiała się niemal lobii7ersko a-!- c oczy miała suihe i niewidzące — Ej Bai barko miła nie nudź A coście tak wszyscy skapcanieli? Popili sie psia Krew' Irena a przestań juz Chwalit jak powiedział jeden lejtenant i A prze-prasza- m A mozebysmy sie tak napili' — podniosła kieliszek pod światło az zaiskrzył się martwym fioletowym bla-skiem — Ech cy ty rozumiesz- - gniaz-do — spojrzała na Barbaię — Ona to rozumie — kiwnęła na Irusię — ale ty już nic Bo masz A jak się ma to się nie rozumie Barbara nie odpowiedziała a tylko splotła pod stołem ręce aż trzasnęło w stawach — Nie patrz na nią że barloży — powiedział Kowalczyk półgłosem do Mo-krzyckiego — ona takie swoje szusy ma Io jej kobieca sprawa: jak jej Jędrek w powitanie kulą dostał Dół dnia u niej 9 V T T y w&mcm'm$m$MWi2g5mi&m$3& LX Jóaeł-Mackiew- iez 64 Droga Donikąd W' i lifs♦ipprawa $gzastrze§iont iS# anlysowieckoić przypłaszczyć wykład wysłuchiwanie mnie Przekazujcpanu tego który jeździł po pański skarb i zginął Słowa które widzę dziś więcej sa warte niz pańskie durne złoto! — Juz wolałbym przyznam szczerze zeby mi przekazał raczej złoto Zegnam Paw cl nie odwrócił się nawet usły-szał tylko ze gdzieś za nim w lesie trzasnęła sucha gałązka pod nogą Bo-guckiego i me myslal o nim Myślał o czmu ininm myślał ze tak nie powi-nien wracać ze raczej powinien ukrsć gdzieś w oz zbliżyć się do domu piecho-ta niepostrzeżenie w wiedzieć W kaz-dj- m razie postąpić inaczej nie tak jak na codzien Myślał ze oto moe w tej chwili nie ma juz własnego domu ani niczego że Marta może juz aresztowa-na albo błąka sie gdzieś Ale tak my-śląc nie mógł sobie jednocześnie tego uprzytomnić dość wyraźnie po prostu wyobrazić i jechał dalej drogą otwarcie poganiając coraz tylko konia z głośnym turkotem koł wzbijając tuman kurzu W istocie to co zastał było podobne do tego czego sie podświadomie spo-dziewał Mai tę rozczochrana z sinymi kręgami pod oczami postarzałą nagle bladą zbrzydła Za przegrodą chlewu kwiczały głodne świnie Bezład Kury bezkarnie grzebały w grzędach jarzyno-wych Pośrodku podwórka leżała porzu-cona konewka Ale dom stał Był' — No i gdzieś ty się włóczył cały dzień! — krzyknęła Marta na powitanie — Nie wiesz co się dzieje?! W domu na podłodze porozrzucane były rzeczy stało kilka otwartych wali-zek wśród nich na krześle dlaczegoś balowe pantofle o bardzo wysokich obca-sach nie nadające się na wymianę Sza-fy — pootwierane a z szuflad wyster-czał- y rozmaite rupiecie Wszystko ro-biło wrażenie nieładu tak doskonałego że niemal sztucznego Paweł nie mógł się oprzeć wrażeniu że żona w rozpaczy i gniewie może podświadomie ale w in-tencji przygotowała na jego przyjazd ten smutny widok — "Chce uciekać" — przechodząc kopnął bez złości leżący mu ra drodze garnek miedziany — Dokąd? — zapytał i usiadł bez-radnie Nie odpowiedziała Nachyliła się nad do połowy wypchanym koszem ruchem bezmiernej rozpaczy Przez otwarte okno wdzierał się zapaci ciepłej ziemi i ro "ZWIĄZKOWIEC MAJ (My) Środa 18 — 1960 na ręku konał I dolad ona skręca się za nim a gorsza że nie wiadomo gdzie trupek leży bo zasypane tam wszystko na amen A kawaler jej JedrkowA- - oj-ciec na Pawiaku skończył Ale ona pa nie zuch dziewczyna w powstań u była cenie o takiej by książki pisać ażeby świat' wiedział jakie to Polki za War-szawę biłv się Cały czas tylko na pierw-fz- e linii na pierwszy ozień O] panie dzielna była plutpnowy Ewa — Co tv tam dziadku ćwierkasz o plutonowym? — wstała i przeciągnęła sie i znów oczy iej zamigotały półprzy-tomnym pijackim blaskiem — No a może bv tak czas z teeo gniazda' — 73nvtała — Co' Chyba iuż po północy? Ależ dmucha! Słuchajcie ściany wibrowały posępnym żelaz-nym szumem Przy każdym slośnieizvm 1'derzeniu wichru słychać było tuk sia-dających cesiel Ewa uśmiechnęła eip — Zdrowo bombarduie Idę Chyba że mnie Mokrzycki do siebie weźmie Rarbaro Niech mi takiego drusieffo An-drzejka zrobi co' Bo ten mu sie udał1 Patrzcie — no' A naz Kedzierwzak! Kędzierski w cieniu kredemika oparł uolic7f'k o zgiętą w łokciu reke i sm w naileD=7e posapując Kowalczk dał mu pr7tyczka w nos — Roman Hej Roman A przebudź !ę duraku Tu ci nie kino Roześmiała się i rozejrzała mętnie-jącymi oczami — No komu w drogę temu czas' Jeszcze te?o strzemienneeo i — ha ida na wiatr! Będę tu Barbarko teraz częściej bywać na twoieeo blon-dyna oblizywać się A nie — roześmiała sie zadzierżyście — zle mówię: to niech twój blondyn oblizuje sie na mnie Bar-barko co' Co panie Mokrzycki' — Coś ty dziś taka rozkoszna — uśmiechnęła sie blado Barbar"a — A to wiatru Barbarko miła Zawsze jak wiatr robi mi sie wesoło: a nuź myślę to już koniec świata? — Ty na wiatr nie licz — powiedział Kowalczyk z powaga — to bomba auto-matowa załatwi koniec świata — Co pan wciąż z ta bomba panie Leonie' Przedtem ciąrlew kółko BOS a teiaz bez przerwy ta bomba — No Basiu bo widzę że że z BOS-n- n ciężko idzie to teraz na bombę sta-wiam Może nam piędzej gruzy stad wyrzuci żebyśmy Warszawę budować za-częli Ja warstatu na Freta potrzebuję — Nic się dziadziu nie zmieniłeś — powiedziała z westchnieniem Ewa — Starówki nie ma Freta nie ma a pan majster Kowalczyk jest! I filozof z niego taki sam i żarty się go trzymają i pi-jani- ca i wredny ale czasem to go i w rękę pocałować można — Dawno pan zna pannę Iwę? — zapytał Mokrzycki — Ja? Ewę? Czy dawno? Ano ze cześć latek miała jak je pierwszy raz ' mwiwmwwrww grzanych na słońcu jarzyn Wskazówki zegara pokazywały za dziesięć minut siódmą wieczorem gdy Marta zdjęła go z kredensu i postawiła na stole Paweł wstał podszedł do okna i przysłuchiwał się ciszy — Zegar też chcesz wziąć' — powie-dział cierpko — To może i krzesło i kanapę! Marta opuściła ręce patrzała nań przez chwilę i nagle wybuchneła: — Więc co ty chcesz ty?! Powiedz co ty chcesz?' Co ty chcesz robić?! — Nic nie chcę — odparł ponuro — Jezus Maria! Przecież postanowi-liśmy Przecież sam mówiłeś! Stoisz z założonymi rekami Boże święty! Co ty chcesz co tv chcesz? Mieliśmy ucie-kać! — Dokąd uciekać? — Ja chyba oszaleję! Dokądkolwiek uciekać! Ja nie chcę iść do więzienia ani do obozu! Jeżeli ty zostajesz to powiedz ja sama ucieknę! — upadła na krzesło ręce złożyła na stole i głowę ukryła w lękach — Wszystko przez ciebie! Przez tę twoją przeklętą niezaradność! — Więc co mogłem zrobić'! —krzy-knął w pasji odchodząc od okna — Stali-na zamordować?! — Dlaczego inni mogli Dlaczego in-ni juz dawno mogli coś wymyśleć! Beż to ludzi przedostało sie do Prus do Szwecji ja nie wiem gdzie! Wszystko jedno zresztą co cos robili w knmhi nowali jakoś sie urządzali nspUnrou-al- i tylko ty jeden jak idiota trzymasz się tego przeKiętego domu! — To ja sie trzymam nr7ttlłtpn domu' Ja'! A jak przychodzili do mnie wzy-wa- c mnie Wówczas co" Nie pa- miętasz' Myślisz że ja nie widziałem że tobie żal było tych kur przeklętych tych świń czy innego ścierwa! — Pchnąfja-li- ś koszyczek który spadł na ziemię roz-sypując drobiazgi — Ty myślałaś że ja nie widziałem nie czułem tego! A mogłem już nigdy nie wrócić1 — Ja chciałam z tobą isc a tyś nie chciał przecież sam mówiłeś — Mówiłem mówiłem Ty dobrze wiedziałaś — urwał przeszedł sie po pokoju umyślnie potrącając rozmaite przedmioty Przystanął znowu tępo pa- trząc w okno Zresztą teraz też nic jeszcze nie wiadomo — O Boże jeszcze tobie mało! Wszy-stkich wywożą! Wiec powiedz: chcesz jeszcze czekać? Milczał — Odezwij się! — Ty śmiesz mi wypominać że "inni coś kombinowali' że "inni się asekuro-wali"! Ty? A kto mnie nrzeszkodził gdv ja chciałem właśnie "urządzić się"? Kto nnie przeszkodził gdy chciałem się o coś_ zaczepić coś robić jakoś asekuro-wać bo ja wiem- - Gdy mosłem jeszcze — Me dokcaczł Nic sie4zjał jak ma tyłeczek wybębniłem jako 1e moją Kry-się grubych słów uczyła A były w jed-nych latach To znakiem tego lat dwa-dzieścia się znamy A jak bębniłem ją w palec mnie żmija ugryzła Do teraz znak mam o ten Od tego sie nasza zna-jomość zaczęła Pamiętasz Ewka' — Jeszcze by nie? — wstała i swobod-nym i figlarnym ruchem uniosła spód-"iczk- ę i odpięła pończochę Pokazała palcem małą szramę na udzie — A to od sprzączki tego paska którym bębni-łeś dziadziu Co ty sobie myślisz' Ja ♦rż mam pamiątkę pierwszej naszej zna-iomoś- ci nie byle jaką Panie Mokrzyc-ki widział pan' Tak' No to proszę po-całować Juz! — Fe Ewuniu — po-wiedziała Barbara — nie udawaj go-rse niż jesteś Ależ cie dziś ponosi!! Spoważniała obciągnęła sukienkę — Mówiłam ci: wiatr — powiedziała ta-jemniczo i oczy miała znów nalane dia-iielstwe- m — wiatr i noc i Warszawa Słyszysz' Za oknem po chwili ciszy znów ło-motało i gizmiało O szyby drobno i krótko uderzył śnieżny podmuch Na norze w wypalonej prozni coś mocowało się ciężko a o sufit głucho uderzały spa-dające odłamki ceeiel Spojrzeli na sufit - Ech to zleci nam kiedyś na łeb — mruknął Kowalczyk — jak amen w pa-cierzu Będzie jak onegdaj na Ogrodo-wej Barbara a wyprowadźcie się stad bo tylko patrzeć jak posypie się I auto matowa nie naclazy — Tak — Dowiedział Mokrzycki — jutro z Wojtczakiem musze i o miesz-kaniu Wracał powoli do pizytomności Al kohol mijał mijało wrażenie niedawnej bliskości Barbary Zwilżył wargi języ kiem: jeszcze leciutki ledwie wyczuwal-ny smak wanilii i krwi W dłoni jeszcze — nieważkie ulatniające sić aksamitne ciepło jej piersi Spojrzał na Barbarę na ledwie widoczny różowy znak pod uchem ślad pocałunku — Tak — po-wiedział rozjaśniony wewnętrznie — trzeba prędzej już to nasze gniazdo — Uśmiechnęła się doń głęboko i jasno iak czasem uśmiechał się Andrzejek — Czas' — wstała Ewa — strzemien-reg- o i w drogę! — Kędzierski wstał również przetarł osowiale oczy — I ja leż Odprowadzę panią panno Ewo — Dziękuję nic Ja i tak w inna stronę na Narbutta — Zaczepi panią kto — mruknął niepewnie — To sie odczepi — błysnęła zawadiacko zębami — mało o Uż nauczek naodstawiałam? Niedaw-no jeden na Puławskiej trzy razy z rzędu ode mnie dostał aż mi się serce krajało Jak w kaczy kuper Ko"valczyk rozlewał resztę wódki Wypili strzemiennego już na stojąco Wątle echo zapachu skóiy Barbary roz-topiło się w cierpkim smaku alkoholu dokończyć Czul że mówi tylko przez lość i łże strasznie łze ze nic nie mógł i ze nic by przecie nie pomogło że prze-konał się "o tym przed chwilą w mieście że okłamuje Mai te dlatego iż ona nic nie widziała z lego co on Lze łże i zamilkł zaciskając pieści Twarz Mai ty wyrażała straszną nie-nawiść gdy zaczęła mówić urywanym głosem: — Ja ciebie namawiałam żebyś jeź-dził z przemytem! Ja ciebie nie nama-wiałam żebyś sobie bral jakąś dziwkę! Ja nie namawiałam żebyś prowadził ja-kieś ciemne interesy żebyś włóczył się z jakimiś typami w rodzaju Nie namawia-łam ciebie do żadnych do żadnych twoich kryminalnych sprawek! — Jakich znowu kryminalnych spra-wek' — Skrzywił się — Co ty mówisz? W takiej chwili Marta — Bezwiednie uderzył w ton żałosny — Właśnie właśnie w takiej chwili! — Cóż nam pozostaje w takim razie? — O to chodzi ze nic1 że nic nam nie pozostaje! Tylko o sobie potrafiłeś cale życie myśleć tylko o sobie co w danej chwili tobie podoba się lub nie oodoba! Dlaczegoś nie zapłacił tej głu-piej pożyczki na armię czerwoną'! Bo tobie sie po prostu nie chciało Paweł który zatrzymał się pośrodku pokoju oslupVJy teraz zrobił krok na-erzó- d i wybuchnął: — A ty dlaczegoś nie wywiesiła czer wonego sztandaru?! Gdy wszyscy wie szali! Marta zaczerpnęła tchu — Ach to tak! To tyś dlatego ulotni! się z domu żeby mi zostawić wolne rę-ce To tegoś po mnie się spodziewał tak°! A teraz to ja mam być winna'! — Idiotka przecież pojechałem do dentysty — nie mógł dokończyć gdyż przerwał mu spazmatyczny krzyk Marty: — Ja nie chwytałam cię za rękę gdyś odmówił w NKGB podpisania! — I nagle zamilkła Podniosła głowę jakby budząc się z zamroczenia i patrzyła roz-szerzonymi z przerażenia oczami w twarz męża tak zdumiona własnymi słowami jak gdyby oczekując że on jej wyjaśni ich tresc wytłumaczy skąd się mogły wziaść? Ale on tylko otworzył usta "i pozostał przykuty na miejscu Nastała cisza poprzez którą leciała jedynie z brzękiem osa która zbłądziła do pokoju i że ślepym uporem jęła uderzać o szy-bę Oni stali jeszcze chwilę patrząc na siebie w niemym zdumieniu jakby sie nawzajem nie poznając Paweł zrobił kil-ka kroków ku żonie a ona jeszcze nic nie rozumiejąc odruchowo uniosła lewa rękę zupełnie jakby się spodziewała cio-su ale on pierwszy zrozumiał i tylko objął ją ramieniem — Ja ja — wybuchneła szlochem — ja się boję! Ja chcę żebyś mnie ra-towali J & J HARDWARE Polski skład tewjrów łclamrch fjrb naciyń kuchennych oraz pny-boro- w wodociągowych I ogrzewania J Stefaniak właść 745 Oueen St W - EM 6-48- 63 Solidna oWuga — Niskie ceny re?&łtne porady sprawach kana-lizacji I ogrzewania S DENTYŚCI Dr Władysława SADAUSKAS LEKARZ DENTYSTA (drugi dom od Roncesalles) Pryjmuje za uprzednim telefo- - 'nicznym porozumieniem Telefon LE 1-4- 250 129 Grenadier Rd S Dr S D BRIGEL LEKARZ DENTYSTA CHIRURG — STOMATOLOG Specjalista chorób jamy ustnej riijslcian's A Surgeons' Building Kancelaria No 270 86 Bloor St W — Toronto Telefon WA 2-00- 56 2W Dr M LUCYK DENTYSTA 2092 Dundas St W - Toronło Tel RO 9-46- 82 2W Dr E WAGHNA DENTYSTA Godziny: 10—12 i 2- -8 386 Bathurst St — EM 4-65- 15 2 W OKULIŚCI Okulistka Br BUKOWSKA BEJNAR OD 274 Roncesvalles Ave (przy Geoffrej) Tel LE 2-54- 93 Rodlny przyjęć: codziennie od 10 rano tlo S tiec w sobót): od 10 do Ą Miecz Toronło Ont Hejnał 92W ouaoury ADWOKACI lNDTARlIKą H (ŁUKOWBSAKI' LIR i R H SMELA BL POLSCY ADWOKACI Wspólnicy firmy Blaney Pasternak Eagielson L wl::Sml "BL00RST-0ldLtfyEaAO- „ NepwrzyTjmoruojnąto wiieczoIrhamieiltnzuiiS„1 nlcznvm porozumieniem STEFAN A MALICKI LLA ADWOKAT OBROŃCA I Biuro tel: AT 90301 W soboty i po godŁ g 91 Rumsey Toront' HU 14361 CM BIELSKI ba bcl ADWOKAT I NOTARIUSZ !rzjecl lioacroddzoifenTnriaede_lildSgulie m U Adelaide St West Yunge st Toronto — EM 2-12- 5) tolefonicn m zpaorouzpurmzeiednniiemm JAN L Z G0RA ADWOKAT — OBROŃCA NOTARIUSZ Tel Biura: LE 1479 Oueen St — Toronto BEN BA ADWOKAT I NOTARIUSZ Mńtti polsku 1147 Dundas St W Toronto Tel LE 4 1 LE IIEIFETZ U ADWOKAT S HEIFETZ NOTARIUSZ Wellington W Toronto Oni EM 6-64- 51 wieczorami 305 IS Jan Alexandrowicz — Public POLSKIE BIURO INFORMACYJNE Pomoc w sprawach rodzinnych spadkowych i majątkowych w Tulsce — Kontrakty i inne dokumenty Imigracja Incorae Tai Tłumaczenia 610-- A Oueen St Wetł EM DOMINION TRAVEL OFFICE SS Wellington West — Toronto — EM 6-64- 51 S HEIFETZ NOTARY PUBLIC Załatwiamy sprawnie i solidnie: Sprowadzanie krewnych z Polski na stałe lub wi?te — Wizy do Polski 10 dni — Wyjazd do na stałe lub wizytę — Sprawy majątkowe w kraju akty darowizny pełnomocnictwa małżeństwa przez zastępcę ii sprany Gwarantowaną przesyłkę pieniędzy i paczek do Polski i Ukrainy Tłumaczenia notarialne wszelkich dokumentów Bezpłatna informacja listownie osobiście 1 telefonicznie MAŁA ENCYKLOPEDIA POWSZECHNA Cena $800 Należność najlepiej wysyłać money order'em Zamówienia kiero-ua- ć do Księgarni 147S Oueen St W Toronto 3 Ont T Gnebieniowski NAJNOWSZY SŁOWNIK ANGIELSKO - POLSKI s I POLSKO ANGIELSKI z przesyłką $330 $300 Należność najlepiej wysyłać money order'em Zamówienia kierować do Księgarni "Związkowo 147S Oueen St W Toronto 3 Ont Niiwi adres Polskie programy radiowe Fala Stacla 3-12- 11 48432 8-54- 41 USA Godziny Syrena - CieszarWki 610 CKTB niedziela 9—10 rano 29 Humbercrest Bld - Toronto Ont Tel RO Gębska 620 CKTB soboty 2 po poł 36 Robina Ae Toronto 10 Ont Tel LE 6-82- 65 Polish Show Lang 900 CHML poniedz 10— 1030 wii 848 Maln St Hamilton Ont TeL U 9 2411 wtorek 9-- 930 _wictt Program Liii Szuwalskiej 1270 WHLD niedziele 10— 1007 Fillmore Ae - Buffalo 11 NY - FI 4043 Polonia Korpanty 1270 WHLD codziennie 1245— P 761 Fillmore - Buffalo 12 NY - TeL HU 4267 Polka Party Stanisław Jasiński 1120 WWOL corhiennie 10— 11 jano niechiele 1230—330 pop soboty 11—130 pop- - jia -- iain st Buffalo 3 NY TeL mu uw PolkaTime Leon Wycichowski 1050 CJIC niedziele 130—245 P CJIC Statlon Sault Ste Marle Ont TeL Hu'_ "Biały Onet" Janusz Moszezak CFCL niedziela 230— 330 po P" 138 Third Ave Tlmmlns TeL 1756 J "Program dla Wszystkich" E Zamaro CKGB niedziela wiecŁ 87 B Mapie St X Tlmmlns TeL 5E51 Skowroneczek H Milewicz 1440 WJJL niedziele 93O-1- 0J0 55 Reed Street Buffalo 12 NY - Tei CL 33 i Głos Polonii VBlf SM-- - "rrv wr fji ywj CHNO nie Sudbury Polska Fala K Stańczykowski 1090 CHBS E ŁUCK LL adwokn NOTARIUSZ Rd tel (przy Wieczorami W GE0RGE po 8431 G WA Notary "Związkowca" Dzten rn Tel Ac Ont Ont 231 Alblnson SL Ont dzielą 115-2- -15 P soboty -- ?£ 5100 King Edward Are Montreal Que TeL HUnter IS Tel UW Tel 9-91- 75 w-- w 11-4- 5 215 Radio 630 po I Si St w w w
Object Description
Rating | |
Title | Zwilazkowiec Alliancer, May 18, 1960 |
Language | pl |
Subject | Poland -- Newspapers; Newspapers -- Poland; Polish Canadians Newspapers |
Date | 1960-05-18 |
Type | application/pdf |
Format | text |
Identifier | ZwilaD2000409 |
Description
Title | 000173a |
OCR text | mmi $%$? i IM Jf 1 Jr?f 4- - FSi !u i ?v % '#n v T$i " : a STR i I I I Jerzy Seweryn ES€SM3 (COPYRIGHT BY Jak gdyby nie słyszała Bolesnymi' matczynymi oczami patrzvła w kamien-ne mor7e i bladła coraz bardziej Barba-i- a pociągnęła ią'za rękę — Siądź E'au-- ( mu upiłaś się zupełnie' Nie trzeba zad- - rego wiersza Siad — Ewa potrząsnęła j płową i ocknęła się — Co chcesz izia- - Aha No dobrze Ai nrzestań7e rc?ec Irena i tak ci nic nie I pomoże --No więc jęareK posiucnaj io dla ciebie Popatrzyła w okno mrużąc oczy przeczekała nalot wichru i gwizdnęła le-ciutko Powiedziała bardzo spokojnie i cicho skandując powoli: " 7anim zwiędnie i zieleń i kwiecie zanim resztki ulecą nadziei zanim ręka grudniowej zawiei i ruinv i groby za-miecie — daj mi widzieć spojrzeniem Męsknionym wszystko to co mą boleść wspomina dym lecący z naszego komina pelargonie nad naszym balkonem " Zaczerpnęła tchu potarła czoło Za-myśliła się i machnęła ręką Westchnęła " kada chwila mnie od nich od-dala a ja stoję i patize daiemno i juz wieczór wysoko nade mną pierwsze gwia-zdy ostrożnie zapala Znów dzień mina! " Glos jej załamał się Opanowała się jednak i zaczęła znów metalicznie i czy-ito- : " znów dzień minal 1 niebo znów płonię jak płonęło nad nami przed lo kiem I lem niebem jesiennem szet okiem do gniacd ciattną gromady gawronie Na-f-z- e gniazdo " — krzyknęła niemal dusząc się lecz w tej chwili opanowała się znów Spoj-rzała w okno i potrząsnęła głową Ru-dawe jejt włosy zamigotały jak płomień w drganiach karbidówki Przełknęła spazm i powiedziała błagal-nie: n " nasze gniazdo Zatrzymaj się cza-sie Nie oddalaj mnie od nich już wię-cej: od twarzyczki gasijacej dziecięcej " ynłplirtMfi elr T'niliilncl-- 1 nfn iliunr dla SzeroKO' zaczerpnęła tchu ł west-chnęła bd twarzyczki gasnącej dziecięcej Sr'y'~1 W +~W '" ' F' ' — —mriji _ "' - Wsrystkte autorskie ['] Bogucki ze zdziwieniem spojrzał na mówiącego — Tu nie chodzi o pana czy o mnie — odparł —- chociaż nawiasem mówiąc ja osobiście nie poczuwam się do żadnej winy ale a tysiące które — Tysiące wrogów! — przeiwal mu Paweł — Dziesiątki tysięcy totki mi-liony No i co? No i co? — Nie rozumiem pana — Co tu jest do niezrozumienia? Narzekamy na zakłamanie bolszewików rle gdy om raz robią to co głosili jaw-nie od początku i czego nigdy się nie wyrzekali ze mianowicie zdruzgoczą każ-dą na świecie nagle za-łamujemy lęce! Wkraczają do nas po to żeby nas zniszczyć czli z walką z jaką od wieków wiecznych ktoś jeden nachodził drugiego A my zamiast podjąć tę walkę kwilimy ze oni nie pozwalają nam całować ich w dupę! Albo ze nie chcą znmjkać oczu że będziemy tylko udawać ich przyjaciół fałszywych przy-jaciół śmieszna pretensja! — '"Czego ja się do niego czepiam'' — pomyślał czu-jąc jednocześnie jak mu ślina' wysycha w ustach W uschłych badlach nacibrze-Pam- i glinianek ckały koniki polne — Co to znaczy co pan powiedział przed chwila ze nie „poczuwa się do winy? Względem kogo nie"- - poczuwa sic pan do winy? Względem bolszewików?! Czy pan rozumie co pan mówi? Czy pan 'zdaje sobie sprawę ze" swych słów? ' Właśnie największą pańską winą jest że nie po- czuwa się pan do winy' Obowiązkiem pana jest poczuwać się do winy wzglę-dem wroga! A pan by pewnie ehciaf za-miast tego jakaś lukratywna posadkę co? Na przykład w sowieckim banku co? Wolał se zmienić skó-rę na pewien czas co? — "Czego ja chcę od tego człowieka" — A pan? — Ja! — wykrzyknął Paweł bezmyśl-nie Dojechali do lasu właśnie — No ja podziękuję pięknie — po- siedział Bogucki — i stąd pójdę piecho-tą Może pan z łaski swojej zatrzyma na sekundę — Dziękuję Dziękuję też za pański szkoda tylko że jestem za stary już na podobnych lekcji — To nie niech pan dziękuje ?a lekcje tylko słowa "! €S10 McsmiesE "ZWIĄZKOWIEC") ciziu?'-Wierszy-k? chybótljwjch- - 35 r Urwała Zdumionymi pytającymi o-czar- ni popatrzyła na Andrzejka Rozpro mienił się pod tym spojrzeniem siaoiiu-k- o uderzył w dłonie i szepnął z zachwy-tem: — Tak !Z!atch„n„e1ła1 sie znó' w mZnnancisnyęitłla AręcUel' ywjmjiu uuiii — iii: i""5V j"- - " " mnie w-zi-ęlo — wykrztusiła ochr) ple — za dużo tej wódki za dużo — Usiadz Ewuniu Dość — szepnęła iiarbara — upiłaś się widzisz Ciężko usiadła przy stole wpatrz} la się tępo w butelkę przygładziła włosy W milczeniu jakie zapadło tym cloś-ni- ej i chraoliwiej chrobotało żelastwo miotane nawrotami nocnego wichru Z daleka iak morze hucalo niskie jed-nostajne wyjące — u u u Cienie na ścianach poruszały się cha-otyczne i poplątane Zielonymi (ak u drapieżnika oczami powiodła migotliwjm spojrzeniem po Irtisi tak samo wstrząsa-nej tym samym bczelośnym łkaniem po Barbarze no Mokrzyckim Wulęla sar-kastycznie usta i machnęła lęka — Co wy tam tozumiccie No? — przysunęła niedopity kielisek Barbary do siebie — Ewo! Roześmiała się niemal lobii7ersko a-!- c oczy miała suihe i niewidzące — Ej Bai barko miła nie nudź A coście tak wszyscy skapcanieli? Popili sie psia Krew' Irena a przestań juz Chwalit jak powiedział jeden lejtenant i A prze-prasza- m A mozebysmy sie tak napili' — podniosła kieliszek pod światło az zaiskrzył się martwym fioletowym bla-skiem — Ech cy ty rozumiesz- - gniaz-do — spojrzała na Barbaię — Ona to rozumie — kiwnęła na Irusię — ale ty już nic Bo masz A jak się ma to się nie rozumie Barbara nie odpowiedziała a tylko splotła pod stołem ręce aż trzasnęło w stawach — Nie patrz na nią że barloży — powiedział Kowalczyk półgłosem do Mo-krzyckiego — ona takie swoje szusy ma Io jej kobieca sprawa: jak jej Jędrek w powitanie kulą dostał Dół dnia u niej 9 V T T y w&mcm'm$m$MWi2g5mi&m$3& LX Jóaeł-Mackiew- iez 64 Droga Donikąd W' i lifs♦ipprawa $gzastrze§iont iS# anlysowieckoić przypłaszczyć wykład wysłuchiwanie mnie Przekazujcpanu tego który jeździł po pański skarb i zginął Słowa które widzę dziś więcej sa warte niz pańskie durne złoto! — Juz wolałbym przyznam szczerze zeby mi przekazał raczej złoto Zegnam Paw cl nie odwrócił się nawet usły-szał tylko ze gdzieś za nim w lesie trzasnęła sucha gałązka pod nogą Bo-guckiego i me myslal o nim Myślał o czmu ininm myślał ze tak nie powi-nien wracać ze raczej powinien ukrsć gdzieś w oz zbliżyć się do domu piecho-ta niepostrzeżenie w wiedzieć W kaz-dj- m razie postąpić inaczej nie tak jak na codzien Myślał ze oto moe w tej chwili nie ma juz własnego domu ani niczego że Marta może juz aresztowa-na albo błąka sie gdzieś Ale tak my-śląc nie mógł sobie jednocześnie tego uprzytomnić dość wyraźnie po prostu wyobrazić i jechał dalej drogą otwarcie poganiając coraz tylko konia z głośnym turkotem koł wzbijając tuman kurzu W istocie to co zastał było podobne do tego czego sie podświadomie spo-dziewał Mai tę rozczochrana z sinymi kręgami pod oczami postarzałą nagle bladą zbrzydła Za przegrodą chlewu kwiczały głodne świnie Bezład Kury bezkarnie grzebały w grzędach jarzyno-wych Pośrodku podwórka leżała porzu-cona konewka Ale dom stał Był' — No i gdzieś ty się włóczył cały dzień! — krzyknęła Marta na powitanie — Nie wiesz co się dzieje?! W domu na podłodze porozrzucane były rzeczy stało kilka otwartych wali-zek wśród nich na krześle dlaczegoś balowe pantofle o bardzo wysokich obca-sach nie nadające się na wymianę Sza-fy — pootwierane a z szuflad wyster-czał- y rozmaite rupiecie Wszystko ro-biło wrażenie nieładu tak doskonałego że niemal sztucznego Paweł nie mógł się oprzeć wrażeniu że żona w rozpaczy i gniewie może podświadomie ale w in-tencji przygotowała na jego przyjazd ten smutny widok — "Chce uciekać" — przechodząc kopnął bez złości leżący mu ra drodze garnek miedziany — Dokąd? — zapytał i usiadł bez-radnie Nie odpowiedziała Nachyliła się nad do połowy wypchanym koszem ruchem bezmiernej rozpaczy Przez otwarte okno wdzierał się zapaci ciepłej ziemi i ro "ZWIĄZKOWIEC MAJ (My) Środa 18 — 1960 na ręku konał I dolad ona skręca się za nim a gorsza że nie wiadomo gdzie trupek leży bo zasypane tam wszystko na amen A kawaler jej JedrkowA- - oj-ciec na Pawiaku skończył Ale ona pa nie zuch dziewczyna w powstań u była cenie o takiej by książki pisać ażeby świat' wiedział jakie to Polki za War-szawę biłv się Cały czas tylko na pierw-fz- e linii na pierwszy ozień O] panie dzielna była plutpnowy Ewa — Co tv tam dziadku ćwierkasz o plutonowym? — wstała i przeciągnęła sie i znów oczy iej zamigotały półprzy-tomnym pijackim blaskiem — No a może bv tak czas z teeo gniazda' — 73nvtała — Co' Chyba iuż po północy? Ależ dmucha! Słuchajcie ściany wibrowały posępnym żelaz-nym szumem Przy każdym slośnieizvm 1'derzeniu wichru słychać było tuk sia-dających cesiel Ewa uśmiechnęła eip — Zdrowo bombarduie Idę Chyba że mnie Mokrzycki do siebie weźmie Rarbaro Niech mi takiego drusieffo An-drzejka zrobi co' Bo ten mu sie udał1 Patrzcie — no' A naz Kedzierwzak! Kędzierski w cieniu kredemika oparł uolic7f'k o zgiętą w łokciu reke i sm w naileD=7e posapując Kowalczk dał mu pr7tyczka w nos — Roman Hej Roman A przebudź !ę duraku Tu ci nie kino Roześmiała się i rozejrzała mętnie-jącymi oczami — No komu w drogę temu czas' Jeszcze te?o strzemienneeo i — ha ida na wiatr! Będę tu Barbarko teraz częściej bywać na twoieeo blon-dyna oblizywać się A nie — roześmiała sie zadzierżyście — zle mówię: to niech twój blondyn oblizuje sie na mnie Bar-barko co' Co panie Mokrzycki' — Coś ty dziś taka rozkoszna — uśmiechnęła sie blado Barbar"a — A to wiatru Barbarko miła Zawsze jak wiatr robi mi sie wesoło: a nuź myślę to już koniec świata? — Ty na wiatr nie licz — powiedział Kowalczyk z powaga — to bomba auto-matowa załatwi koniec świata — Co pan wciąż z ta bomba panie Leonie' Przedtem ciąrlew kółko BOS a teiaz bez przerwy ta bomba — No Basiu bo widzę że że z BOS-n- n ciężko idzie to teraz na bombę sta-wiam Może nam piędzej gruzy stad wyrzuci żebyśmy Warszawę budować za-częli Ja warstatu na Freta potrzebuję — Nic się dziadziu nie zmieniłeś — powiedziała z westchnieniem Ewa — Starówki nie ma Freta nie ma a pan majster Kowalczyk jest! I filozof z niego taki sam i żarty się go trzymają i pi-jani- ca i wredny ale czasem to go i w rękę pocałować można — Dawno pan zna pannę Iwę? — zapytał Mokrzycki — Ja? Ewę? Czy dawno? Ano ze cześć latek miała jak je pierwszy raz ' mwiwmwwrww grzanych na słońcu jarzyn Wskazówki zegara pokazywały za dziesięć minut siódmą wieczorem gdy Marta zdjęła go z kredensu i postawiła na stole Paweł wstał podszedł do okna i przysłuchiwał się ciszy — Zegar też chcesz wziąć' — powie-dział cierpko — To może i krzesło i kanapę! Marta opuściła ręce patrzała nań przez chwilę i nagle wybuchneła: — Więc co ty chcesz ty?! Powiedz co ty chcesz?' Co ty chcesz robić?! — Nic nie chcę — odparł ponuro — Jezus Maria! Przecież postanowi-liśmy Przecież sam mówiłeś! Stoisz z założonymi rekami Boże święty! Co ty chcesz co tv chcesz? Mieliśmy ucie-kać! — Dokąd uciekać? — Ja chyba oszaleję! Dokądkolwiek uciekać! Ja nie chcę iść do więzienia ani do obozu! Jeżeli ty zostajesz to powiedz ja sama ucieknę! — upadła na krzesło ręce złożyła na stole i głowę ukryła w lękach — Wszystko przez ciebie! Przez tę twoją przeklętą niezaradność! — Więc co mogłem zrobić'! —krzy-knął w pasji odchodząc od okna — Stali-na zamordować?! — Dlaczego inni mogli Dlaczego in-ni juz dawno mogli coś wymyśleć! Beż to ludzi przedostało sie do Prus do Szwecji ja nie wiem gdzie! Wszystko jedno zresztą co cos robili w knmhi nowali jakoś sie urządzali nspUnrou-al- i tylko ty jeden jak idiota trzymasz się tego przeKiętego domu! — To ja sie trzymam nr7ttlłtpn domu' Ja'! A jak przychodzili do mnie wzy-wa- c mnie Wówczas co" Nie pa- miętasz' Myślisz że ja nie widziałem że tobie żal było tych kur przeklętych tych świń czy innego ścierwa! — Pchnąfja-li- ś koszyczek który spadł na ziemię roz-sypując drobiazgi — Ty myślałaś że ja nie widziałem nie czułem tego! A mogłem już nigdy nie wrócić1 — Ja chciałam z tobą isc a tyś nie chciał przecież sam mówiłeś — Mówiłem mówiłem Ty dobrze wiedziałaś — urwał przeszedł sie po pokoju umyślnie potrącając rozmaite przedmioty Przystanął znowu tępo pa- trząc w okno Zresztą teraz też nic jeszcze nie wiadomo — O Boże jeszcze tobie mało! Wszy-stkich wywożą! Wiec powiedz: chcesz jeszcze czekać? Milczał — Odezwij się! — Ty śmiesz mi wypominać że "inni coś kombinowali' że "inni się asekuro-wali"! Ty? A kto mnie nrzeszkodził gdv ja chciałem właśnie "urządzić się"? Kto nnie przeszkodził gdy chciałem się o coś_ zaczepić coś robić jakoś asekuro-wać bo ja wiem- - Gdy mosłem jeszcze — Me dokcaczł Nic sie4zjał jak ma tyłeczek wybębniłem jako 1e moją Kry-się grubych słów uczyła A były w jed-nych latach To znakiem tego lat dwa-dzieścia się znamy A jak bębniłem ją w palec mnie żmija ugryzła Do teraz znak mam o ten Od tego sie nasza zna-jomość zaczęła Pamiętasz Ewka' — Jeszcze by nie? — wstała i swobod-nym i figlarnym ruchem uniosła spód-"iczk- ę i odpięła pończochę Pokazała palcem małą szramę na udzie — A to od sprzączki tego paska którym bębni-łeś dziadziu Co ty sobie myślisz' Ja ♦rż mam pamiątkę pierwszej naszej zna-iomoś- ci nie byle jaką Panie Mokrzyc-ki widział pan' Tak' No to proszę po-całować Juz! — Fe Ewuniu — po-wiedziała Barbara — nie udawaj go-rse niż jesteś Ależ cie dziś ponosi!! Spoważniała obciągnęła sukienkę — Mówiłam ci: wiatr — powiedziała ta-jemniczo i oczy miała znów nalane dia-iielstwe- m — wiatr i noc i Warszawa Słyszysz' Za oknem po chwili ciszy znów ło-motało i gizmiało O szyby drobno i krótko uderzył śnieżny podmuch Na norze w wypalonej prozni coś mocowało się ciężko a o sufit głucho uderzały spa-dające odłamki ceeiel Spojrzeli na sufit - Ech to zleci nam kiedyś na łeb — mruknął Kowalczyk — jak amen w pa-cierzu Będzie jak onegdaj na Ogrodo-wej Barbara a wyprowadźcie się stad bo tylko patrzeć jak posypie się I auto matowa nie naclazy — Tak — Dowiedział Mokrzycki — jutro z Wojtczakiem musze i o miesz-kaniu Wracał powoli do pizytomności Al kohol mijał mijało wrażenie niedawnej bliskości Barbary Zwilżył wargi języ kiem: jeszcze leciutki ledwie wyczuwal-ny smak wanilii i krwi W dłoni jeszcze — nieważkie ulatniające sić aksamitne ciepło jej piersi Spojrzał na Barbarę na ledwie widoczny różowy znak pod uchem ślad pocałunku — Tak — po-wiedział rozjaśniony wewnętrznie — trzeba prędzej już to nasze gniazdo — Uśmiechnęła się doń głęboko i jasno iak czasem uśmiechał się Andrzejek — Czas' — wstała Ewa — strzemien-reg- o i w drogę! — Kędzierski wstał również przetarł osowiale oczy — I ja leż Odprowadzę panią panno Ewo — Dziękuję nic Ja i tak w inna stronę na Narbutta — Zaczepi panią kto — mruknął niepewnie — To sie odczepi — błysnęła zawadiacko zębami — mało o Uż nauczek naodstawiałam? Niedaw-no jeden na Puławskiej trzy razy z rzędu ode mnie dostał aż mi się serce krajało Jak w kaczy kuper Ko"valczyk rozlewał resztę wódki Wypili strzemiennego już na stojąco Wątle echo zapachu skóiy Barbary roz-topiło się w cierpkim smaku alkoholu dokończyć Czul że mówi tylko przez lość i łże strasznie łze ze nic nie mógł i ze nic by przecie nie pomogło że prze-konał się "o tym przed chwilą w mieście że okłamuje Mai te dlatego iż ona nic nie widziała z lego co on Lze łże i zamilkł zaciskając pieści Twarz Mai ty wyrażała straszną nie-nawiść gdy zaczęła mówić urywanym głosem: — Ja ciebie namawiałam żebyś jeź-dził z przemytem! Ja ciebie nie nama-wiałam żebyś sobie bral jakąś dziwkę! Ja nie namawiałam żebyś prowadził ja-kieś ciemne interesy żebyś włóczył się z jakimiś typami w rodzaju Nie namawia-łam ciebie do żadnych do żadnych twoich kryminalnych sprawek! — Jakich znowu kryminalnych spra-wek' — Skrzywił się — Co ty mówisz? W takiej chwili Marta — Bezwiednie uderzył w ton żałosny — Właśnie właśnie w takiej chwili! — Cóż nam pozostaje w takim razie? — O to chodzi ze nic1 że nic nam nie pozostaje! Tylko o sobie potrafiłeś cale życie myśleć tylko o sobie co w danej chwili tobie podoba się lub nie oodoba! Dlaczegoś nie zapłacił tej głu-piej pożyczki na armię czerwoną'! Bo tobie sie po prostu nie chciało Paweł który zatrzymał się pośrodku pokoju oslupVJy teraz zrobił krok na-erzó- d i wybuchnął: — A ty dlaczegoś nie wywiesiła czer wonego sztandaru?! Gdy wszyscy wie szali! Marta zaczerpnęła tchu — Ach to tak! To tyś dlatego ulotni! się z domu żeby mi zostawić wolne rę-ce To tegoś po mnie się spodziewał tak°! A teraz to ja mam być winna'! — Idiotka przecież pojechałem do dentysty — nie mógł dokończyć gdyż przerwał mu spazmatyczny krzyk Marty: — Ja nie chwytałam cię za rękę gdyś odmówił w NKGB podpisania! — I nagle zamilkła Podniosła głowę jakby budząc się z zamroczenia i patrzyła roz-szerzonymi z przerażenia oczami w twarz męża tak zdumiona własnymi słowami jak gdyby oczekując że on jej wyjaśni ich tresc wytłumaczy skąd się mogły wziaść? Ale on tylko otworzył usta "i pozostał przykuty na miejscu Nastała cisza poprzez którą leciała jedynie z brzękiem osa która zbłądziła do pokoju i że ślepym uporem jęła uderzać o szy-bę Oni stali jeszcze chwilę patrząc na siebie w niemym zdumieniu jakby sie nawzajem nie poznając Paweł zrobił kil-ka kroków ku żonie a ona jeszcze nic nie rozumiejąc odruchowo uniosła lewa rękę zupełnie jakby się spodziewała cio-su ale on pierwszy zrozumiał i tylko objął ją ramieniem — Ja ja — wybuchneła szlochem — ja się boję! Ja chcę żebyś mnie ra-towali J & J HARDWARE Polski skład tewjrów łclamrch fjrb naciyń kuchennych oraz pny-boro- w wodociągowych I ogrzewania J Stefaniak właść 745 Oueen St W - EM 6-48- 63 Solidna oWuga — Niskie ceny re?&łtne porady sprawach kana-lizacji I ogrzewania S DENTYŚCI Dr Władysława SADAUSKAS LEKARZ DENTYSTA (drugi dom od Roncesalles) Pryjmuje za uprzednim telefo- - 'nicznym porozumieniem Telefon LE 1-4- 250 129 Grenadier Rd S Dr S D BRIGEL LEKARZ DENTYSTA CHIRURG — STOMATOLOG Specjalista chorób jamy ustnej riijslcian's A Surgeons' Building Kancelaria No 270 86 Bloor St W — Toronto Telefon WA 2-00- 56 2W Dr M LUCYK DENTYSTA 2092 Dundas St W - Toronło Tel RO 9-46- 82 2W Dr E WAGHNA DENTYSTA Godziny: 10—12 i 2- -8 386 Bathurst St — EM 4-65- 15 2 W OKULIŚCI Okulistka Br BUKOWSKA BEJNAR OD 274 Roncesvalles Ave (przy Geoffrej) Tel LE 2-54- 93 Rodlny przyjęć: codziennie od 10 rano tlo S tiec w sobót): od 10 do Ą Miecz Toronło Ont Hejnał 92W ouaoury ADWOKACI lNDTARlIKą H (ŁUKOWBSAKI' LIR i R H SMELA BL POLSCY ADWOKACI Wspólnicy firmy Blaney Pasternak Eagielson L wl::Sml "BL00RST-0ldLtfyEaAO- „ NepwrzyTjmoruojnąto wiieczoIrhamieiltnzuiiS„1 nlcznvm porozumieniem STEFAN A MALICKI LLA ADWOKAT OBROŃCA I Biuro tel: AT 90301 W soboty i po godŁ g 91 Rumsey Toront' HU 14361 CM BIELSKI ba bcl ADWOKAT I NOTARIUSZ !rzjecl lioacroddzoifenTnriaede_lildSgulie m U Adelaide St West Yunge st Toronto — EM 2-12- 5) tolefonicn m zpaorouzpurmzeiednniiemm JAN L Z G0RA ADWOKAT — OBROŃCA NOTARIUSZ Tel Biura: LE 1479 Oueen St — Toronto BEN BA ADWOKAT I NOTARIUSZ Mńtti polsku 1147 Dundas St W Toronto Tel LE 4 1 LE IIEIFETZ U ADWOKAT S HEIFETZ NOTARIUSZ Wellington W Toronto Oni EM 6-64- 51 wieczorami 305 IS Jan Alexandrowicz — Public POLSKIE BIURO INFORMACYJNE Pomoc w sprawach rodzinnych spadkowych i majątkowych w Tulsce — Kontrakty i inne dokumenty Imigracja Incorae Tai Tłumaczenia 610-- A Oueen St Wetł EM DOMINION TRAVEL OFFICE SS Wellington West — Toronto — EM 6-64- 51 S HEIFETZ NOTARY PUBLIC Załatwiamy sprawnie i solidnie: Sprowadzanie krewnych z Polski na stałe lub wi?te — Wizy do Polski 10 dni — Wyjazd do na stałe lub wizytę — Sprawy majątkowe w kraju akty darowizny pełnomocnictwa małżeństwa przez zastępcę ii sprany Gwarantowaną przesyłkę pieniędzy i paczek do Polski i Ukrainy Tłumaczenia notarialne wszelkich dokumentów Bezpłatna informacja listownie osobiście 1 telefonicznie MAŁA ENCYKLOPEDIA POWSZECHNA Cena $800 Należność najlepiej wysyłać money order'em Zamówienia kiero-ua- ć do Księgarni 147S Oueen St W Toronto 3 Ont T Gnebieniowski NAJNOWSZY SŁOWNIK ANGIELSKO - POLSKI s I POLSKO ANGIELSKI z przesyłką $330 $300 Należność najlepiej wysyłać money order'em Zamówienia kierować do Księgarni "Związkowo 147S Oueen St W Toronto 3 Ont Niiwi adres Polskie programy radiowe Fala Stacla 3-12- 11 48432 8-54- 41 USA Godziny Syrena - CieszarWki 610 CKTB niedziela 9—10 rano 29 Humbercrest Bld - Toronto Ont Tel RO Gębska 620 CKTB soboty 2 po poł 36 Robina Ae Toronto 10 Ont Tel LE 6-82- 65 Polish Show Lang 900 CHML poniedz 10— 1030 wii 848 Maln St Hamilton Ont TeL U 9 2411 wtorek 9-- 930 _wictt Program Liii Szuwalskiej 1270 WHLD niedziele 10— 1007 Fillmore Ae - Buffalo 11 NY - FI 4043 Polonia Korpanty 1270 WHLD codziennie 1245— P 761 Fillmore - Buffalo 12 NY - TeL HU 4267 Polka Party Stanisław Jasiński 1120 WWOL corhiennie 10— 11 jano niechiele 1230—330 pop soboty 11—130 pop- - jia -- iain st Buffalo 3 NY TeL mu uw PolkaTime Leon Wycichowski 1050 CJIC niedziele 130—245 P CJIC Statlon Sault Ste Marle Ont TeL Hu'_ "Biały Onet" Janusz Moszezak CFCL niedziela 230— 330 po P" 138 Third Ave Tlmmlns TeL 1756 J "Program dla Wszystkich" E Zamaro CKGB niedziela wiecŁ 87 B Mapie St X Tlmmlns TeL 5E51 Skowroneczek H Milewicz 1440 WJJL niedziele 93O-1- 0J0 55 Reed Street Buffalo 12 NY - Tei CL 33 i Głos Polonii VBlf SM-- - "rrv wr fji ywj CHNO nie Sudbury Polska Fala K Stańczykowski 1090 CHBS E ŁUCK LL adwokn NOTARIUSZ Rd tel (przy Wieczorami W GE0RGE po 8431 G WA Notary "Związkowca" Dzten rn Tel Ac Ont Ont 231 Alblnson SL Ont dzielą 115-2- -15 P soboty -- ?£ 5100 King Edward Are Montreal Que TeL HUnter IS Tel UW Tel 9-91- 75 w-- w 11-4- 5 215 Radio 630 po I Si St w w w |
Tags
Comments
Post a Comment for 000173a