000446b |
Previous | 19 of 34 | Next |
|
small (250x250 max)
medium (500x500 max)
Large
Extra Large
large ( > 500x500)
Full Resolution
|
This page
All
|
9 t 1 i ia7£!l SJ ! JgOcJJtfsys - -- - A- - A- - -- 4£S STR 9 — BOŻE NARODZENIE (X-ma- s) 1957 r SSfttfl 5A1 ftleWgl Życzenia z Toronto- - I SEKCJA DRUGA SEKCJA DRUGA @ życzenia z Toronto } - W tisteie-f-etctętcic-icitłęieicieicieicicicteicieieicisKtęicteuifeictcteicn-ictt: tB~ SBmBBraITn - - zf t ABWt C B ii ŻYCZENIA Dr W Dmowski © z okazji świąt ŚWIĄTECZNE § BOŻEGO NARODZENIA i & NOWEGO ROKU j) zasyła Parafiom Księżom %$ Grupom Związkowym-- M swym Pacjentom całej Po-ili lonii i wyborcom z"Trmity ii Dr Sł Haidasz MP POLSKI LEKARZ fc? 514 Lansdowne Ave U - TeL LE 6-66- 04 1 ' Jflipl Jilipfillll I? M ' DUŻO radości z okazji ŚWIĄT BOŻEGO hARODZENIA m i DUŻO DUŻO SZCZĘŚCIA W NOWYM ROKU życzy I JÓZEF SOLSKI H SKLEP SPOŻYWCZY U 674 Queen Street Wesl — Tel EM 8-72- 53 Mł ' g Wesoiici iicffit Bożego Narodzenia M i szczęśliwego Nowego Roku życzy sioym jKf Odbiorcom i calcj Polonii I W H LAKĘ HARDWARE LTD a Estoblished 1872 Kj Hardware Paints Oils Glaas Earthenware fflf and House Furnishing Goods W 608 Quen Street West — Tel EM 3-31- 29 Wesołych świąt Bożego Narodzenia i szczęśliwego Nowego Roku życzy sivym Klientom i całej Polonii POLSKA PIEKARNIA — SOJA BAKERY Wypiekamy wszelkie ciasta torty weselne (wedding cake) urodzinowe oraz na wszelkie " " "~ uroczystości "domowe? Bezpłatna dostawa do domu 2204 Dundas St W — Tel LE 5-52- 70 (naprzeciw Roncesvalles) Właść 177-18- 1 Baldwin Street 2394 Duiferin Street 3787 Bathurst Street NAJLEPSZE - przesyła OKOLICY słynna Imperial Bakery RODZINA LOTTMAN w Przyjemnych świąt Bożego Narodzenia 5?-- i dużo szczęścia ty Nowym Roku życzy M W PANAMA SH0E GO TEL EM 4-05- 18 m 610 QUEEN ST W — ONT W _ J Dużo szczęścia i radości z okazji świąt Bożego W Narodzenia i Nowego Roku składa ROSS GRAIP - FUNERAL HOME (PARKING LOT) W 1357 Queen St --- — Tel LE 2-44- 46 f$ ę NOWEGO najlepsze życzenia szczęścia powodzenia DUNDAS CLOYER TEL LE § U61 DUNDAS ST W PRZYJEMNYCH ŚWIĄT BOŻEGO NARODZENIA NOWEGO ROKU swojej Klienteli całej Polonii Konopka Coal and Oil Go gT f&mmmmm "ZWIĄZKOWIEC" ilifiilil' iillililllM ŻYCZENIA ŚWIĄTECZNE CAŁEJ POLONII W TORONTO piekarnia w TORONTO W W Toronto życzy Tel: EM 8-4- 947 Tel: RE 4661 Tel: ST 8-51- 07 i FARM MARKET - 1464 - TORONTO ONT I ROKU i zasyła w 6 ii I i I 7 1—: POLSKA FIRMA OPAŁOWA Olej — Węgiel — Drzewo EMILIA LECHOWSKA ł SYNOWIE właściciele 406 Gilbert Ave —' Toronto — TeL RE 2200 2£ U podnóża pasma Gór Święto-krzyskich przy drodze prowa-dzącej z Iwanisk do Nowej Słu-pi stalą niegdyś karczma Sta-ra rozwalająca się rudera Ciemne wnętrze brudny szynk-wa- s zastawiony flaszkami wód-ki okna nigdy nieotwierane upstrzone przez całe pokolenia much kwaśny zapach piwa spi-rytusu śledzi machorki i chłopskich kożuchów Za ladą dwóch żydów obsługujących gości Kilka obdrapanych i le-piących się stolików Na podło-dze pełno niedopałków skórek od ogórków skorupek jaj i wszelkiego śmiecia W tej karczmie znaleźliśmy się w końcu września 1609 r Polowałem na kury w majątku ojca kolegi na polach u podnó-ża gór Byliśmy we trzech wszyscy chłopcy dziewiętnasto-letni młodzi studenci uniwersy-tetu Zmęczeni po ukończeniu ło-wów zatrzymaliśmy się tutaj by coś zjeść i wypić bo do do-mu było dość daleko a głód już dokuczał Z nami były dwa wyż-ły które też zmęczone cało-dziennym okładaniem pól poło-żyły się koło stołu i wywiesiw-szy czerwone ozory ciężko dy szały — Wódka kiełbasa i bułki! — zadysponował kolega Po chwili wszystko się zna-lazło bo żyd-karczma- rz nie był zbyt przesądny i handlował wie-przowiną aż miło Wprawdzie bułki były dość czerstwe ale głód i młode zęby wyrównywa-ły wszystkie braki Właśnie przegryzając roztrzą-saliśmy wypadki dnia posłysze-liśmy w sieni rozmowę Karcz-marz mówił: „a pamiętajcie To-maszu że na jutro pojutrze musi być na pewno Kupiec czeka!" Drugi głos burknął: „Hmm! to będzie" i do izby wszedł nowy gość Cłilop w wieku lat czterdzies-tu kilku średniego wzrostu krępy w krótkiej szarej wy-szmelcowa-nej kurtce i w wyru-dział- ej barankowej czapce Wą-sy czarne obwisłe podbródek dawno nie golony ze szczecino-waty- m zarostem nos u podsta-wy mocno wciśnięty ponure spojrzenie — wszystko to two-rzyło sylwetkę o powierzchow-ności raczej odpychającej Wszedł siadł przy drugim stoli-ku i zażądał wódki chleba i se-ra Z butelki nalał pełną szklan kę i bez skrzywienia się wypił Zagryzł chlebem i zaczął skrę- - cac papierosa — Masz co zapalić? — spyta-łem kolegi — wszystkie papie-rosy mi wyszły Okazało się że wypaliliśmy już cały zapas za-brany z domu Sytuacja okaza-ła się o tyle gorszą że i żyd za-interpelow- any w tej sprawie odparł flegmatycznie: „papie-rosy? — wyszli jutro poślę do Słupi" Wróciliśmy do stolika humor nieco się popsuł zapa-nowało krótkie milczenie Nagle rozległ się zachrypnię-ty glos: „Chłopaki skręćcie so-bie!" — to nasz sąsiad tak nas zapraszał podsuwając pudełko z machorką i bibułki Machorka była mocna wil-gotna aż się w głowie mogło od niej zakręcić sąsiad jednak skręcił sobie znów grubego pa-pierosa i ćmił w milczeniu pat-trzą- c na nas spode łba — A coście upolowali? — spy-tał wreszcie uważnie przygląda-jąc się strzelbom — Mamy ' koło trzydziestu kur — odpowiedział kolega — Phi! kury! — pogardliwie machnął ręką chłop — Tu są lepsze „kawałki" w lesie — dziki „lelenie" — Tak ale to juz las rządo-wy ' i — Phi! — znów wzruszenie ramion — ino ziemia należy do rządu ale już drzewo to jest tego co potrzebuje a zwierzy-na — tego kto ją dostanie Postawiłem świeżą butelkę wódki na stół — rewanż za ty-toń Chłop nalał sobie szklankę i znów wypił duszkiem — Jes-tem Tomasz Kurek — burknął jakby sobie przypomniał że warto się przedstawić Przedstawiliśmy się nawza-jem i podali ręce Kurek — znaliśmy dobrze to nazwisko Zawodowy a nieuch-wytny kłusownik z sąsiedniej wioski kat na zwierzynę i zmo ra rządowych lasów Taka była} o nim powszechna opinia czy słuszna? niewiadomo Gdy w nocy śród boru rozległ się jak grzmot strzał z jakiejś starej broni mówiono ze tonapewno Kurek strzela Zasadzali się na niego gajowi rewirowy przepro-wadzał rewizję w jego mieszka-niu — na próżno Dowieść mu nigdy niczego nie można było Przypomniały nam się słowa posłyszane z sieni i prawdopo-dobne ich znaczenie — Gadajcie sobie dalej — zwrócił się Kurek do nas Sam gryzł czerstwy chleb z serem i pogrążył się w milczeniu Rozmowa przerwana na chwi-lę ożywiła się znowu Zaczęliś-my mówić o jeleniach które w tym czasie odprawiały rykowis-ka Właśnie z daleka odzywał się jeden byk Kolega wspom-niał przy tym o legendzie jako-by w tych stronach miał się czasem ukazywać święty biały jeleń z promienistym krzyżem w wieńcu potężnych rogów — Gadać gadają a nie wie-dzą sami co mają pod nosem — rozległ się nagle burkłiwy głos naszego sąsiada — A pan wie? — zapytałem żywo — Pewnie — burknął znów chłop — Niech więc pan nam opo wie co w tym jest prawdy? — prosiliśmy razem Chłop obrzucił nas znów wzrokiem spode łba — „Eh! — machnął ręką — widocznie "zro-biliśmy na nim dobre wrażenie — pow"iem wam ale gardło mi wyschło Aluzja była wyraźna i na ski-nienie szynkarz przyniósł ńówą butelkę wódki — To tak — zaczął chłop o-powiad- anie popijając przy tym ze szklanki wódkę — gadki to tu takie są Ludzie' gadają insi powtarzają i dodają' a prawda jest że taki „leleń" żyje i na-w- el bliziucheńko' — Tak? — zdziwiliśmy się — Może ze dwie wiorsty stąd Wiadomo tam w górach — po-kazał za siębie ręką — lam on wychodzi na łączki Sztuka wiel-ka — Biały? — spytałem — Taki jasny jakiś — o nie taki jak insze! A' jak spojrzy na ciebie to tak jakby czło-wiek patrzał — To już pan się z nim bliżej spotykał? — spytał jeden z ko-legów — Ano niby! — popatrzył znów na nas i jakoś dziwnie się skrzywił co u niego miało za pewne oznaczać uśmiech — Potraficie chłopaki mieć gęby na kłódkę? — spytał nagle — Potrafimy! — zaśmieliśmy się chórem i — Dobrze ja to widzę po was żeście morowce — Ta u-wa- ga pochlebiła mocno nam młodym szczeniakom — Wiem że pary z gęby nie puścicie i do „ziandarów" nie pójdziecie — No chyba! Na swego? „sypać" Skądże? — odpowiedzieliśmy razem — Juzem raz do niego nawet celował — nie tak dawno — ale psiakreść kapiszon był widać zły stary raz drugi spuściłem kurek — nie wypaliło Czegoś takiego tom już dawno nie miał A on cały czas stał spo-kojnie i tylko patrzał na mnie Ja się ł samego diabła nie zlęk-nę — a wtedy ciarki mię przesz-ły Sięgam ręką do kieszeni gdzie miałem insze ładunki a „leleń" rogi zniżył jakby chciał się rzucić Wyjąłem więc rękę i stoję nieruchomo Co będzie to będzie On znów łeb podniósł i patrzy się On wie wszystko Niechnobym spróbował zakła- - dać świeży nabój — to już po mnie! Stoję więc przed nim blisko ze strzelbą co tyle war-ta co kij! Taka pojedynka — rozumiecie? Mógł mię wtedy wykończyć na amen A on pa-trzał jeszcze długą chwilę — a ślepia to mu się świeciły jak węgle potem się odwrócił i po-woli poszedł w las — Zaczarowany? —' rzucił któryś uwagę — Może? E chyba nie! Tak się jakoś złożyło — burknął nie-- ' chętnie kłusownik Z głębi lasów znów rozległ się ryk jelenia Na dworze już się zaczynało ściemniać Kurek nałożył czapkę i jął nasłuchi-wać — No a co? Może chcecie go JiKJŁ' Jln'jJMrjlJSfSnlli!'StJi ='" zobaczyć? — spytał znów krót-ko Zerwaliśmy się z miejsc poku-savbył- a zbyt wielka — To on tak ryczy? — spy-tał jeden z kolegów — Nic! to inszy — jeszcze młody — tamten to ma glos jak grzmot On się też wnetki odezwie Jak go dziś nie zoba-czycie to już chyba i nigdy No to zostawcie tutaj psy i strzelby u Joska są "przezpicczne" a ja was podprowadzę Zawdy le-piej jakby was kto ze mną spot-kał gdy będziecie bez strzelb Przystaliśmy na to — i słusz-nie W nocy w rządowym lesie w towarzystwie kłusownika a niewykluczone że rnógł nas ga-jowy spotkać — Jędrasika dziś niema ((by-ło to nazwisko gajowego) — jakby odgadł Kurek naszą myśl — Poszedł wiem na cłirzciny i nie wróci prędko Dziś przcz-pieczh- ie Możemy iść Pełnia i księżyc zaraz wzejdzie będzie widniej lepiej dla tych co nie zwyczajni Wychylił resztę Wódki za-gryzł chlebeni i wyszliśmy na dwór Powietrze było nieco mgliste wilgotne bo od strony łąki wsta-wały opary Z lasu szła mocna woń sbutwiałych liści Mrok o- - Lsnuł ly las ale już w dali nie śmiało pt'zez gęstwinę drzew przeblyskiwało mdłe światełko To wschodził siężyc Ruszyliś-my raźno — chłop na przedzie Wieczór był ciepły Cichy wie-trzyk szumiał wśród liści Nad głowami bezszelestnie przemy-kały się nietoperze W starych sosnach stojących blisko karcz-my 'odezwały się puszczyki: je-den drugi trzeci czwarty da leko rozbrzmiewał ich niesamo wity chichot Kurek stanął popatrzył ńa sosny posłuchał chwilę „Psia krwie zęby was" zmełł w' u-sta- ch jakieś przekleństwo ma chnął ręką i znów szedł dalej Droga była wyjeżdżona ale nie-równa i zasłana kamieniami księżyc stał jeszcze nisko wy-sokie sosny kładły na drogę swe cienie gdzieniegdzie też sterczały pć bokach drogi wy-sokie głazy kolo których było zupełnie ciemno Coraz to kló ryś z nas się potknął Teraz zo-baczyliśmy co Kurek może na-prawdę Po kilku szklankach wódki szedł równym pewnym krokiem jak po najlepszej szo-sie Jego rysi wzrok dostrzegał każdy najdrobniejszy kamyk pod stopami Posuwaliśmy się 'szybko w gó-rę Po upływie wiorsty skręci-liśmy z gościńca w prawo na wąską leśną dróżkę Zbocza gór były porośnięte lasem mie-szanym przeważnie jednak so-sną i świerkiem Drzewa rzuca-ły wciąż cienie na drogę usłaną głazami których tu było znacz-nie więcej gdzieniegdzie przery-waną rowkami wymytymi przez spływającą wodę ze śniegów i deszczów Szczęściem księżyc świecił coraz jaśniej Ryki jeleni słychać było te-raz wyraźnie Odzywały się trzy byki — To jeszcze nie on — rzekł Kurek chrypliwym przyciszo-nym głosem — To młodziki choć też już tęgie byki Ale ja „jego" muszę dziś dostać! — warknął nagle — Jego? Świętego jelenia? — mróz jakiś przeszedł mi po plecach — A tak Kupcy psiekrwie duszą człeka żeby „lelenia" dos-tać i dobrego bo mają gościa — a blisko to on będzie najlep-szy Poczekajcie no! Stanął Zatrzymaliśmy się Nagle z głębi boru zagrzmiał ryk starego byka Głos grubszy niż poprzednio słyszane wy-chodząc z potężnych płuc hii-cz- ał jak organ i rozlewał się po całym lesie Obejrzeliśmy się Kurka nie było Przeszło parę minut Po-tentat puszczy czekał spokojnie na odzew rywali ale te wi-docznie ńie ufając w swoje siły odeszły dalej bo głosy ich do-biegały teraz bardziej stłumio-ne Wielki byk znów powtórzył wyzwą nie Nie usłyszeliśmy kroków W lesie nie trzasnęła gałązka nie dojrzeliśmy niczego w coraz (Dokończenie na str 10) fcfrC ł'jf W M rfi3trTC-Mre-2S?2-Mri-f-Sir2f9ftftBć2rffAr!i£irf£rt- Artą f v~ V1 V— w- - V v-i- v- - v~- - V-- v v-_v-— V— --V— %-"- V— {S'łj j't „ -- JjS-JT-? -- iv j " ' -- - — -- - _- - __ ' ' ( ' ' - 5? r""lJflU POLSKIEJ APTEKI 151 Roncosvalles Ave! — 'Toronto — LE 6-5- 452 WIĄZANKĘ NAJLEPSZYCH "ŹYCZEff W KADOSNYM DNIU BOŻEGO NARODZENIA I NOWEGO ROKU SLE SWEJ KLIENTELI I CAŁEJ POLONII GLEANERS $ TAIL0RS PRALNIA I PRZERÓBKI Odbiera i dostarcza — Przechowalnia odzieży Tel EM 3-09- 00 760 Queen Stroot W ' — Toronto Ont N Oł -- IM g? Wesołych świąt' Bożego Natodzeńiti" " ' ' }£' t szczęśliwego Nowego Roku W życzy swym Klientom i całćj Polonii 4 DELAWARE MEAT MARKET W Bracia SzawłowBcy w Polecają: Najlepsze wędliny szynki i cukierki fift z Polski oraz świeże mięso 1 delikatesy Wł 894 Collego-Streo- t - — '"Tol LE'8-350- 0 Weśolycliświąi'Bożtgol Narodzenia i t szczęśliwego Nowego Roku „ życzy swymjilientomj cacj Polonii PEARS0N F00D MARKET 97 Roncesvalles Ave ' fr'ws d wmmmmmk JOHN YAREMKO MPP POSEŁ DO' PARLAMENTU ONTARIO ' -- OKRBELLWOODS- J-- H DUŻO SZCZĘŚCIA I RADOŚCI 7 OKAZJI ŚWIĄT BOŻEGO NARODZENIA! NOWEGO'ROKU BRZYSKI & 6WIĄT Dundas West H&' -r iW świąt Bożego — - -- ifci d 2 — Toronto — Tel LE 2-7- 5 12?] vi SZCZĘŚCIA I radości: 7 rV'KO 'Awiat' '' ośŁ & i BUZtUUNAJiUUZtNlĄ i r wnwpan Rmm"1-- 1 r-żxc-zx WszystrIm wk I tG?" Uff fT "# t wS va ! "S"U"Skr!I %x i składa C2 SONS GR0CERY - Toront — Tel LE 3-04- 89 n— + Narodzenia i dużo szczęścia i?X:Xl ŚWIĄTECZNE ESTATE —-- 'MORTGAGESb Ę: 598 Queen St W — Toronto —7 ToL EM 6-03- 3B W1 radości' zf okazji BOŻEGO NARODZENIA' " DUŻO DUŻO SZCZĘŚCIA W NOWYM -- ROKU' życzy ti G0RHER GR0CERY Wi SKLEP SPOŻYWCZY ]iv- - Właściciele: Paweł1 1 Marian Michalczykowie Mi ' ' ' 1068 St Przyjemnych i w Noioym Roku życzy AUTOMOBILE RADIATOR WORKS ' ' ' Właściciel UZIAK Tel LE 6-71- 66 ?? r intClA nnl(nnn C (rAi- - Wti~A Tnrnnłn Onł NAJSERDECZNIEJSZE I składa syej Klienteli i Polonii' Y i ' INSURANCE REAL 333 Roncesvalles Ave NOWOROCZNE S0LARSKIEG0 ZABL0TSKY'S NOWOROCZNE ONYSCHUK Współpracownicy — — - — - _3 ™"9 i: SB Ba ŻYCZENIA ANTHONY Al w? tMwił M i'2 m $k m IŁ ł IfrTL J 541 !ł$3fl € irJMj 'ffiMSiff CV Pl-łJ- iJt jS 'i Mśim F?t3Ł I — TeliLEi4-4Z4R-Ma?- wi mmn vr- - V- - v"vwvt-vi-vt-v-vwv- v-- ri """ V— "— --v ~ taiiGiiattaiaitatjGiusiLcgu&URuaiu f:Vfj tfs&fi JftHj-v5jŁ- ¥ " --i 'a _ w - %fMm'p£M!:TMMiM$ myiiimm "- - - - -- _ -- iifl
Object Description
Rating | |
Title | Zwilazkowiec Alliancer, December 18, 1957 |
Language | pl |
Subject | Poland -- Newspapers; Newspapers -- Poland; Polish Canadians Newspapers |
Date | 1957-12-18 |
Type | application/pdf |
Format | text |
Identifier | ZwilaD2000164 |
Description
Title | 000446b |
OCR text | 9 t 1 i ia7£!l SJ ! JgOcJJtfsys - -- - A- - A- - -- 4£S STR 9 — BOŻE NARODZENIE (X-ma- s) 1957 r SSfttfl 5A1 ftleWgl Życzenia z Toronto- - I SEKCJA DRUGA SEKCJA DRUGA @ życzenia z Toronto } - W tisteie-f-etctętcic-icitłęieicieicieicicicteicieieicisKtęicteuifeictcteicn-ictt: tB~ SBmBBraITn - - zf t ABWt C B ii ŻYCZENIA Dr W Dmowski © z okazji świąt ŚWIĄTECZNE § BOŻEGO NARODZENIA i & NOWEGO ROKU j) zasyła Parafiom Księżom %$ Grupom Związkowym-- M swym Pacjentom całej Po-ili lonii i wyborcom z"Trmity ii Dr Sł Haidasz MP POLSKI LEKARZ fc? 514 Lansdowne Ave U - TeL LE 6-66- 04 1 ' Jflipl Jilipfillll I? M ' DUŻO radości z okazji ŚWIĄT BOŻEGO hARODZENIA m i DUŻO DUŻO SZCZĘŚCIA W NOWYM ROKU życzy I JÓZEF SOLSKI H SKLEP SPOŻYWCZY U 674 Queen Street Wesl — Tel EM 8-72- 53 Mł ' g Wesoiici iicffit Bożego Narodzenia M i szczęśliwego Nowego Roku życzy sioym jKf Odbiorcom i calcj Polonii I W H LAKĘ HARDWARE LTD a Estoblished 1872 Kj Hardware Paints Oils Glaas Earthenware fflf and House Furnishing Goods W 608 Quen Street West — Tel EM 3-31- 29 Wesołych świąt Bożego Narodzenia i szczęśliwego Nowego Roku życzy sivym Klientom i całej Polonii POLSKA PIEKARNIA — SOJA BAKERY Wypiekamy wszelkie ciasta torty weselne (wedding cake) urodzinowe oraz na wszelkie " " "~ uroczystości "domowe? Bezpłatna dostawa do domu 2204 Dundas St W — Tel LE 5-52- 70 (naprzeciw Roncesvalles) Właść 177-18- 1 Baldwin Street 2394 Duiferin Street 3787 Bathurst Street NAJLEPSZE - przesyła OKOLICY słynna Imperial Bakery RODZINA LOTTMAN w Przyjemnych świąt Bożego Narodzenia 5?-- i dużo szczęścia ty Nowym Roku życzy M W PANAMA SH0E GO TEL EM 4-05- 18 m 610 QUEEN ST W — ONT W _ J Dużo szczęścia i radości z okazji świąt Bożego W Narodzenia i Nowego Roku składa ROSS GRAIP - FUNERAL HOME (PARKING LOT) W 1357 Queen St --- — Tel LE 2-44- 46 f$ ę NOWEGO najlepsze życzenia szczęścia powodzenia DUNDAS CLOYER TEL LE § U61 DUNDAS ST W PRZYJEMNYCH ŚWIĄT BOŻEGO NARODZENIA NOWEGO ROKU swojej Klienteli całej Polonii Konopka Coal and Oil Go gT f&mmmmm "ZWIĄZKOWIEC" ilifiilil' iillililllM ŻYCZENIA ŚWIĄTECZNE CAŁEJ POLONII W TORONTO piekarnia w TORONTO W W Toronto życzy Tel: EM 8-4- 947 Tel: RE 4661 Tel: ST 8-51- 07 i FARM MARKET - 1464 - TORONTO ONT I ROKU i zasyła w 6 ii I i I 7 1—: POLSKA FIRMA OPAŁOWA Olej — Węgiel — Drzewo EMILIA LECHOWSKA ł SYNOWIE właściciele 406 Gilbert Ave —' Toronto — TeL RE 2200 2£ U podnóża pasma Gór Święto-krzyskich przy drodze prowa-dzącej z Iwanisk do Nowej Słu-pi stalą niegdyś karczma Sta-ra rozwalająca się rudera Ciemne wnętrze brudny szynk-wa- s zastawiony flaszkami wód-ki okna nigdy nieotwierane upstrzone przez całe pokolenia much kwaśny zapach piwa spi-rytusu śledzi machorki i chłopskich kożuchów Za ladą dwóch żydów obsługujących gości Kilka obdrapanych i le-piących się stolików Na podło-dze pełno niedopałków skórek od ogórków skorupek jaj i wszelkiego śmiecia W tej karczmie znaleźliśmy się w końcu września 1609 r Polowałem na kury w majątku ojca kolegi na polach u podnó-ża gór Byliśmy we trzech wszyscy chłopcy dziewiętnasto-letni młodzi studenci uniwersy-tetu Zmęczeni po ukończeniu ło-wów zatrzymaliśmy się tutaj by coś zjeść i wypić bo do do-mu było dość daleko a głód już dokuczał Z nami były dwa wyż-ły które też zmęczone cało-dziennym okładaniem pól poło-żyły się koło stołu i wywiesiw-szy czerwone ozory ciężko dy szały — Wódka kiełbasa i bułki! — zadysponował kolega Po chwili wszystko się zna-lazło bo żyd-karczma- rz nie był zbyt przesądny i handlował wie-przowiną aż miło Wprawdzie bułki były dość czerstwe ale głód i młode zęby wyrównywa-ły wszystkie braki Właśnie przegryzając roztrzą-saliśmy wypadki dnia posłysze-liśmy w sieni rozmowę Karcz-marz mówił: „a pamiętajcie To-maszu że na jutro pojutrze musi być na pewno Kupiec czeka!" Drugi głos burknął: „Hmm! to będzie" i do izby wszedł nowy gość Cłilop w wieku lat czterdzies-tu kilku średniego wzrostu krępy w krótkiej szarej wy-szmelcowa-nej kurtce i w wyru-dział- ej barankowej czapce Wą-sy czarne obwisłe podbródek dawno nie golony ze szczecino-waty- m zarostem nos u podsta-wy mocno wciśnięty ponure spojrzenie — wszystko to two-rzyło sylwetkę o powierzchow-ności raczej odpychającej Wszedł siadł przy drugim stoli-ku i zażądał wódki chleba i se-ra Z butelki nalał pełną szklan kę i bez skrzywienia się wypił Zagryzł chlebem i zaczął skrę- - cac papierosa — Masz co zapalić? — spyta-łem kolegi — wszystkie papie-rosy mi wyszły Okazało się że wypaliliśmy już cały zapas za-brany z domu Sytuacja okaza-ła się o tyle gorszą że i żyd za-interpelow- any w tej sprawie odparł flegmatycznie: „papie-rosy? — wyszli jutro poślę do Słupi" Wróciliśmy do stolika humor nieco się popsuł zapa-nowało krótkie milczenie Nagle rozległ się zachrypnię-ty glos: „Chłopaki skręćcie so-bie!" — to nasz sąsiad tak nas zapraszał podsuwając pudełko z machorką i bibułki Machorka była mocna wil-gotna aż się w głowie mogło od niej zakręcić sąsiad jednak skręcił sobie znów grubego pa-pierosa i ćmił w milczeniu pat-trzą- c na nas spode łba — A coście upolowali? — spy-tał wreszcie uważnie przygląda-jąc się strzelbom — Mamy ' koło trzydziestu kur — odpowiedział kolega — Phi! kury! — pogardliwie machnął ręką chłop — Tu są lepsze „kawałki" w lesie — dziki „lelenie" — Tak ale to juz las rządo-wy ' i — Phi! — znów wzruszenie ramion — ino ziemia należy do rządu ale już drzewo to jest tego co potrzebuje a zwierzy-na — tego kto ją dostanie Postawiłem świeżą butelkę wódki na stół — rewanż za ty-toń Chłop nalał sobie szklankę i znów wypił duszkiem — Jes-tem Tomasz Kurek — burknął jakby sobie przypomniał że warto się przedstawić Przedstawiliśmy się nawza-jem i podali ręce Kurek — znaliśmy dobrze to nazwisko Zawodowy a nieuch-wytny kłusownik z sąsiedniej wioski kat na zwierzynę i zmo ra rządowych lasów Taka była} o nim powszechna opinia czy słuszna? niewiadomo Gdy w nocy śród boru rozległ się jak grzmot strzał z jakiejś starej broni mówiono ze tonapewno Kurek strzela Zasadzali się na niego gajowi rewirowy przepro-wadzał rewizję w jego mieszka-niu — na próżno Dowieść mu nigdy niczego nie można było Przypomniały nam się słowa posłyszane z sieni i prawdopo-dobne ich znaczenie — Gadajcie sobie dalej — zwrócił się Kurek do nas Sam gryzł czerstwy chleb z serem i pogrążył się w milczeniu Rozmowa przerwana na chwi-lę ożywiła się znowu Zaczęliś-my mówić o jeleniach które w tym czasie odprawiały rykowis-ka Właśnie z daleka odzywał się jeden byk Kolega wspom-niał przy tym o legendzie jako-by w tych stronach miał się czasem ukazywać święty biały jeleń z promienistym krzyżem w wieńcu potężnych rogów — Gadać gadają a nie wie-dzą sami co mają pod nosem — rozległ się nagle burkłiwy głos naszego sąsiada — A pan wie? — zapytałem żywo — Pewnie — burknął znów chłop — Niech więc pan nam opo wie co w tym jest prawdy? — prosiliśmy razem Chłop obrzucił nas znów wzrokiem spode łba — „Eh! — machnął ręką — widocznie "zro-biliśmy na nim dobre wrażenie — pow"iem wam ale gardło mi wyschło Aluzja była wyraźna i na ski-nienie szynkarz przyniósł ńówą butelkę wódki — To tak — zaczął chłop o-powiad- anie popijając przy tym ze szklanki wódkę — gadki to tu takie są Ludzie' gadają insi powtarzają i dodają' a prawda jest że taki „leleń" żyje i na-w- el bliziucheńko' — Tak? — zdziwiliśmy się — Może ze dwie wiorsty stąd Wiadomo tam w górach — po-kazał za siębie ręką — lam on wychodzi na łączki Sztuka wiel-ka — Biały? — spytałem — Taki jasny jakiś — o nie taki jak insze! A' jak spojrzy na ciebie to tak jakby czło-wiek patrzał — To już pan się z nim bliżej spotykał? — spytał jeden z ko-legów — Ano niby! — popatrzył znów na nas i jakoś dziwnie się skrzywił co u niego miało za pewne oznaczać uśmiech — Potraficie chłopaki mieć gęby na kłódkę? — spytał nagle — Potrafimy! — zaśmieliśmy się chórem i — Dobrze ja to widzę po was żeście morowce — Ta u-wa- ga pochlebiła mocno nam młodym szczeniakom — Wiem że pary z gęby nie puścicie i do „ziandarów" nie pójdziecie — No chyba! Na swego? „sypać" Skądże? — odpowiedzieliśmy razem — Juzem raz do niego nawet celował — nie tak dawno — ale psiakreść kapiszon był widać zły stary raz drugi spuściłem kurek — nie wypaliło Czegoś takiego tom już dawno nie miał A on cały czas stał spo-kojnie i tylko patrzał na mnie Ja się ł samego diabła nie zlęk-nę — a wtedy ciarki mię przesz-ły Sięgam ręką do kieszeni gdzie miałem insze ładunki a „leleń" rogi zniżył jakby chciał się rzucić Wyjąłem więc rękę i stoję nieruchomo Co będzie to będzie On znów łeb podniósł i patrzy się On wie wszystko Niechnobym spróbował zakła- - dać świeży nabój — to już po mnie! Stoję więc przed nim blisko ze strzelbą co tyle war-ta co kij! Taka pojedynka — rozumiecie? Mógł mię wtedy wykończyć na amen A on pa-trzał jeszcze długą chwilę — a ślepia to mu się świeciły jak węgle potem się odwrócił i po-woli poszedł w las — Zaczarowany? —' rzucił któryś uwagę — Może? E chyba nie! Tak się jakoś złożyło — burknął nie-- ' chętnie kłusownik Z głębi lasów znów rozległ się ryk jelenia Na dworze już się zaczynało ściemniać Kurek nałożył czapkę i jął nasłuchi-wać — No a co? Może chcecie go JiKJŁ' Jln'jJMrjlJSfSnlli!'StJi ='" zobaczyć? — spytał znów krót-ko Zerwaliśmy się z miejsc poku-savbył- a zbyt wielka — To on tak ryczy? — spy-tał jeden z kolegów — Nic! to inszy — jeszcze młody — tamten to ma glos jak grzmot On się też wnetki odezwie Jak go dziś nie zoba-czycie to już chyba i nigdy No to zostawcie tutaj psy i strzelby u Joska są "przezpicczne" a ja was podprowadzę Zawdy le-piej jakby was kto ze mną spot-kał gdy będziecie bez strzelb Przystaliśmy na to — i słusz-nie W nocy w rządowym lesie w towarzystwie kłusownika a niewykluczone że rnógł nas ga-jowy spotkać — Jędrasika dziś niema ((by-ło to nazwisko gajowego) — jakby odgadł Kurek naszą myśl — Poszedł wiem na cłirzciny i nie wróci prędko Dziś przcz-pieczh- ie Możemy iść Pełnia i księżyc zaraz wzejdzie będzie widniej lepiej dla tych co nie zwyczajni Wychylił resztę Wódki za-gryzł chlebeni i wyszliśmy na dwór Powietrze było nieco mgliste wilgotne bo od strony łąki wsta-wały opary Z lasu szła mocna woń sbutwiałych liści Mrok o- - Lsnuł ly las ale już w dali nie śmiało pt'zez gęstwinę drzew przeblyskiwało mdłe światełko To wschodził siężyc Ruszyliś-my raźno — chłop na przedzie Wieczór był ciepły Cichy wie-trzyk szumiał wśród liści Nad głowami bezszelestnie przemy-kały się nietoperze W starych sosnach stojących blisko karcz-my 'odezwały się puszczyki: je-den drugi trzeci czwarty da leko rozbrzmiewał ich niesamo wity chichot Kurek stanął popatrzył ńa sosny posłuchał chwilę „Psia krwie zęby was" zmełł w' u-sta- ch jakieś przekleństwo ma chnął ręką i znów szedł dalej Droga była wyjeżdżona ale nie-równa i zasłana kamieniami księżyc stał jeszcze nisko wy-sokie sosny kładły na drogę swe cienie gdzieniegdzie też sterczały pć bokach drogi wy-sokie głazy kolo których było zupełnie ciemno Coraz to kló ryś z nas się potknął Teraz zo-baczyliśmy co Kurek może na-prawdę Po kilku szklankach wódki szedł równym pewnym krokiem jak po najlepszej szo-sie Jego rysi wzrok dostrzegał każdy najdrobniejszy kamyk pod stopami Posuwaliśmy się 'szybko w gó-rę Po upływie wiorsty skręci-liśmy z gościńca w prawo na wąską leśną dróżkę Zbocza gór były porośnięte lasem mie-szanym przeważnie jednak so-sną i świerkiem Drzewa rzuca-ły wciąż cienie na drogę usłaną głazami których tu było znacz-nie więcej gdzieniegdzie przery-waną rowkami wymytymi przez spływającą wodę ze śniegów i deszczów Szczęściem księżyc świecił coraz jaśniej Ryki jeleni słychać było te-raz wyraźnie Odzywały się trzy byki — To jeszcze nie on — rzekł Kurek chrypliwym przyciszo-nym głosem — To młodziki choć też już tęgie byki Ale ja „jego" muszę dziś dostać! — warknął nagle — Jego? Świętego jelenia? — mróz jakiś przeszedł mi po plecach — A tak Kupcy psiekrwie duszą człeka żeby „lelenia" dos-tać i dobrego bo mają gościa — a blisko to on będzie najlep-szy Poczekajcie no! Stanął Zatrzymaliśmy się Nagle z głębi boru zagrzmiał ryk starego byka Głos grubszy niż poprzednio słyszane wy-chodząc z potężnych płuc hii-cz- ał jak organ i rozlewał się po całym lesie Obejrzeliśmy się Kurka nie było Przeszło parę minut Po-tentat puszczy czekał spokojnie na odzew rywali ale te wi-docznie ńie ufając w swoje siły odeszły dalej bo głosy ich do-biegały teraz bardziej stłumio-ne Wielki byk znów powtórzył wyzwą nie Nie usłyszeliśmy kroków W lesie nie trzasnęła gałązka nie dojrzeliśmy niczego w coraz (Dokończenie na str 10) fcfrC ł'jf W M rfi3trTC-Mre-2S?2-Mri-f-Sir2f9ftftBć2rffAr!i£irf£rt- Artą f v~ V1 V— w- - V v-i- v- - v~- - V-- v v-_v-— V— --V— %-"- V— {S'łj j't „ -- JjS-JT-? -- iv j " ' -- - — -- - _- - __ ' ' ( ' ' - 5? r""lJflU POLSKIEJ APTEKI 151 Roncosvalles Ave! — 'Toronto — LE 6-5- 452 WIĄZANKĘ NAJLEPSZYCH "ŹYCZEff W KADOSNYM DNIU BOŻEGO NARODZENIA I NOWEGO ROKU SLE SWEJ KLIENTELI I CAŁEJ POLONII GLEANERS $ TAIL0RS PRALNIA I PRZERÓBKI Odbiera i dostarcza — Przechowalnia odzieży Tel EM 3-09- 00 760 Queen Stroot W ' — Toronto Ont N Oł -- IM g? Wesołych świąt' Bożego Natodzeńiti" " ' ' }£' t szczęśliwego Nowego Roku W życzy swym Klientom i całćj Polonii 4 DELAWARE MEAT MARKET W Bracia SzawłowBcy w Polecają: Najlepsze wędliny szynki i cukierki fift z Polski oraz świeże mięso 1 delikatesy Wł 894 Collego-Streo- t - — '"Tol LE'8-350- 0 Weśolycliświąi'Bożtgol Narodzenia i t szczęśliwego Nowego Roku „ życzy swymjilientomj cacj Polonii PEARS0N F00D MARKET 97 Roncesvalles Ave ' fr'ws d wmmmmmk JOHN YAREMKO MPP POSEŁ DO' PARLAMENTU ONTARIO ' -- OKRBELLWOODS- J-- H DUŻO SZCZĘŚCIA I RADOŚCI 7 OKAZJI ŚWIĄT BOŻEGO NARODZENIA! NOWEGO'ROKU BRZYSKI & 6WIĄT Dundas West H&' -r iW świąt Bożego — - -- ifci d 2 — Toronto — Tel LE 2-7- 5 12?] vi SZCZĘŚCIA I radości: 7 rV'KO 'Awiat' '' ośŁ & i BUZtUUNAJiUUZtNlĄ i r wnwpan Rmm"1-- 1 r-żxc-zx WszystrIm wk I tG?" Uff fT "# t wS va ! "S"U"Skr!I %x i składa C2 SONS GR0CERY - Toront — Tel LE 3-04- 89 n— + Narodzenia i dużo szczęścia i?X:Xl ŚWIĄTECZNE ESTATE —-- 'MORTGAGESb Ę: 598 Queen St W — Toronto —7 ToL EM 6-03- 3B W1 radości' zf okazji BOŻEGO NARODZENIA' " DUŻO DUŻO SZCZĘŚCIA W NOWYM -- ROKU' życzy ti G0RHER GR0CERY Wi SKLEP SPOŻYWCZY ]iv- - Właściciele: Paweł1 1 Marian Michalczykowie Mi ' ' ' 1068 St Przyjemnych i w Noioym Roku życzy AUTOMOBILE RADIATOR WORKS ' ' ' Właściciel UZIAK Tel LE 6-71- 66 ?? r intClA nnl(nnn C (rAi- - Wti~A Tnrnnłn Onł NAJSERDECZNIEJSZE I składa syej Klienteli i Polonii' Y i ' INSURANCE REAL 333 Roncesvalles Ave NOWOROCZNE S0LARSKIEG0 ZABL0TSKY'S NOWOROCZNE ONYSCHUK Współpracownicy — — - — - _3 ™"9 i: SB Ba ŻYCZENIA ANTHONY Al w? tMwił M i'2 m $k m IŁ ł IfrTL J 541 !ł$3fl € irJMj 'ffiMSiff CV Pl-łJ- iJt jS 'i Mśim F?t3Ł I — TeliLEi4-4Z4R-Ma?- wi mmn vr- - V- - v"vwvt-vi-vt-v-vwv- v-- ri """ V— "— --v ~ taiiGiiattaiaitatjGiusiLcgu&URuaiu f:Vfj tfs&fi JftHj-v5jŁ- ¥ " --i 'a _ w - %fMm'p£M!:TMMiM$ myiiimm "- - - - -- _ -- iifl |
Tags
Comments
Post a Comment for 000446b