000221b |
Previous | 7 of 8 | Next |
|
small (250x250 max)
medium (500x500 max)
Large
Extra Large
large ( > 500x500)
Full Resolution
|
This page
All
|
Pt M3 "ZWIĄZKOWIEC" LIPIEC (July) Sobota 6 — 1957 STR 7 K K fe I ab i fe !# " i-- mi & fe K & fi m i Pierwsza noc rejsu nadawała mipnifip Na statku rjanował ipk?- - ranieta'0 gdzie są ich kabiny Kierując się doświadczeniem Julio naj-Tiirz- ał do baru Marek Zabawa istotnie łoAał juz z tą samą dziewczyną z pokładu ' odjby opuścił bar rychło do swojej nm nie powróci JUIIU zdldll U1U1I1C jlldl a'tch rzeczach i znał się na pasażerach t Do kabiny 8A wszem Dez cienia wanania na tacce kubełek z lodem w którym l butelki whisky i wody sodowej Były to J20ttTie dMuua ułuokuuiuj "J_ w Hrlin r7otrn mńcrl- - 7nuc7P nnwiorWip iP latic --f- au t — u- - wv '-ha-wa woaKe żarnowu rsaMcume iaK usia-Yesł-- o bv najmniejsze uchylenie drzwi po--l- o Jp B-V- 'a to znowu rutyna stosowana j paSaZClUW aiuiłji mc ajjuutjcwaii sic _os nieproszony gizeuai w jui wmilkuwi x'neeo gdy pasażer miał na baczności irLUa uyiu taLiiunai uaiuiicj tv- - Lne środki ostrożności Zabawa jednak nie dal na UKiego u uu iiesMą niiai bie uua- - że mu ktoś „Mein Kampf" Adolfa mim" IHallZKl aoawy Maiy jjuu suiaiia jumiy i nalepek airykanskicn noteu oyły mocno i zamknięte Julio pokręcił nosem (lu- - iMMko rzeczy nowej i przy pomocy piassiego ja otworzył pierwszą z brzega Zawierała 1 lUKies Miaiu — aie nie la rwiuitj v J W łożył zawartość na łóżko podniósł ' on pusta walizkę i stwierdziwszy ze nie £ -- inecei niz powinna zapakował ja i zam- - zpowiotem Tą samą manipulację wyko-iHnie- a walizka — też bez rezultatu Trze-- I' tamnd wvrlałn mu sie cięższa Obeirzał lazme od wewnątrz i z uśmiechem lekce-W- : ja paznokciem podważył róg dna Odsko- - h bez trudu w scnowKU lezaia zawinięia - jęte KSiazKa uiwuizyi ją wzuiygnui bię p ndok podobizny autora i przeczytał tyl-a- Mein Kampf" 1U - DCllc llllUMUji uu aitujc jjaująu ft urotem rzeczy wyjęte z walizki Robota $ szybka i czysta Teraz tylko należało $ ic ukryć tam gdzie zwykle chował inne js j nr ipoyi nnipfiii w p iuuv i tmzie sam s -- 1 iei nie znaidzie A potem czekać spo- - K e co będzie dalej Renę da mu już znać 1 1 i jak książkę przekazać Bacznym spojrzeniem oorzucit Kaoinę stwier takim samym stanie jakim ją jj sięgał już po tackę kubełkiem bu-- Imi gdy nagle bez żadnego ostrzeżenia BiŁly się drzwi i stanął w nich Marek Zabawa r ict II -- SC i F# się się e K- - le jest w w i z i 731 na Julia na trzymaną przez niego lc i bez słowa nie odwracając się zamknął ba drzwi i zatrzasnął zamek — Co tutaj spytał cicho odsłonił zęby w fachowym uśmiechu: liynioslem panu whiski i sodę — odpowie- - uprzejmie 'abawa postąpił krok naprzód — Nie pro- - o nie Co to za książkę trzymasz? ulio zmrużył oczy Sytuacja niestety kom- - wała się Zamiast tlomaczeń trzeba było IIIIIIH Aleksander Dumas lllllllllllllllllllllllie tey Noirtiera błysnęły ogniem a d'Avri- - podszedł do Yilleforta y-rojm- uję całą wagę sjow Kiore wypuwie- - m przed chwilą — mówił dalej Morrei — ? nanip uńpcz rinhrzp ze Walentyna nie tl-- b zwykłą śmiercią lecz zginęła zamor- - X Tillefort opuścił głowę d'Avrigny krok_ je- - laprzod postąpił oczy Noirtiera mowi- - iak" l-lo- ct i-j- omn nio An nnmvćlpnilł mWił :f'Jze wzrastającą siłą — aby w czasach fich żyjemy umierali ludzie laK jaK wa- - ' i aby nikt nie zapytał z jakiej przy-si-e i- -i ełnln? a vjpr nnnifi nrokurato- - Wlewski słuchaj: ja oto zanoszę skargę ') popełniono zbrodnię! Szukaj mordercy w mi] mu jego winę i ukarz bez litoscu Pamp — nrńhnwflł oniprać sie Villefort Sie W mnim rlnmn nip PlOffło bVĆ zbrod-- mnie prześladuje Bóg bezlitośnie ka-- 3 grzechy lecz nie ma tu mordercy! i 12)' Noirtiera zaiaśniały ponurym blaskiem fi r Juz otwierał usta "lecz Morrei uprze- - J -- A l'a ni mrmrin nnnip ie W tvm domU f u zbrodniarz Jest to już czwarta ofiara fj '"uiMui uzasie rrzeu wicicma umaim § tto otruć Walentynę i tylko cud a ra- - b 'rzezornnśń nana Nnirtipra uchroniły 13 'ł i£rd Teraz albo podwojono dozę albo 1 4Hn trur-i7n- p U-iń- ra rlnJa mnrdercv EOŻa- - 't ')nik A zresztą po cóż ja to mówię? - ' wie o tym najlepiej fi -'il-?-l7"e!ufilomr rtijr niji-e- t-i-i iiwesiedzHąJcUiJi jpaukm:deać—souAbiuienymuriaorldinę y Karzeruem V- - 'Jl?iiam być szalony! — zawołał Morrei — ? Powołuję "się na świadectwo pana d'Avri- - 'A -- fCllCiei 7invtnA cin an nnnip r-7-V Tiamie-- s „ —rj v =" — ' ti lip 7jk aiuwa Kiore wypowieuzuai uu urun i -- - w IJUiaLLi LII Z YŁCCa Uk 1 I" ' ' ' - - - -- w— ii i _° „ I ftiridia pani de Saint-Mera- n bąaząc ze ii nin rltir-- ™ nnmn!nlipnin rt TiT-- 7 VP7V iv oijaijij łu£jiiuwjin3iic " p'" llfflpi órT:-- „: 1IT!J_ „„„:„ -- n i- - lllłdć M?0'? wasza słyszałem i biada mi iż na-SI- ?t nie zrobiłpm 7 niei użytku Byłabyś jTalenlyno! 'ił tych Cłnwnnłi nncł-inil- o roatnin ATorrel P 0jana przed łożem "ukochanej z rozdzie- - fc ćoktór uważał za konieczne prze- - ?F?' 13 równin ilnlipiim cio rln TiroŚbV jlHla domagając się sądu i kary za H UII" MinilurilU C71IIP V H l-I- Kf Hllllll fJ'godne pobłażanie' ośmielało mor- - SPopełmania v„czynow coraz_ oeto-- (Ca — Jacek Brzezina sięgnąć do innego repertuaru Niepokoił go tylko niepasujący do okazji spokój Zabawy — Zimny drań albo dureń który nie wie co go czeka — myślał widząc jednak ze ani nie się-ga do kieszeni ani nawet nie zaciska po bok-sersk- u pięści przestał się obawiać Na durniów posiada! niezawodne lekarstwo — Kto cię tu przysłał? — pytał Zabawa nie podnosząc głosu Julio skurczył się niczym naciśnięta sprę-żyna Czas było kończyć zabawę Nie tak jak pieiwotnie myślał ale to juz nie było jego wi-na Jak za działaniem różdżki czarodziejskiej ukazał mu się w dłoni długi wazki nóz Marek Zabawa nie miał romantycznego usposobienia szczególnie gdy był sam Księ-życ plusk fal bijących o burtę odbijające się w wodzie światła statku i szepty dochodzące z ukrytych w głębokim cieniu leżaków — nie robiły na nim żadnego wrażenia Czuł się wśród nich intruzem Dla otrzeźwienia więc tylko za-czerpnął kilka razy świeżego powietrza i zde-cydował ze skoro Hanka zatrzasnęła mu drzwi kabiny przed nosem nie pozostaje nic innego jak pójść spać Wracając pustym korytarzem po raz pierw-szy tego wieczora pomyślał o książce którą wiózł Czy nie był zbyt lekkomyślnym pozo-stawiając ją w kabinie? Wzruszył ramionami Dawał się ponosić bujnej wyobraźni Któż mógł o książce wiedzieć? Dochodząc jednak do drzwi ozdobionych numerem 8A instynktownie zatrzymał się Przez szparę pod niemi sączyło się światło Czyżby zapomniał je zgasić? Deli-katnie przekręcił klamkę i spróbował pchnąć Drzwi stawiały lekki opór Zaczerpnął głęboko powietrza i otworzył je gwałtownie szybko wcho-dząc do środka Przy łóżku z książku w ręku stał człowiek w białym kitlu stewarda 'Następnych kilka minut trudno było Za-bawie potem zrekonstruować O coś się pytał jakąś odpowiedź otrzymał — gdy nagle w rę-ku tamtego błysnął nóż Czy był na to przygoto-wany? Instynktownie chyba tak bo gdy prze-ciwnik niczym puszczona sprężyna rzucał się na niego noga Zabawy szybciej niż wzrok mógł dostrzec wystrzeliła do góry i szpic buta tra-fił jak należało w szczękę Trzasnęła kość i steward ze złamanym kar-kiem zwalił się na dywan Marek Zabawa usiadł na łóżku i wytarł pot z czoła Nigdy nie przypuszczał że kiedy-kolwiek w życiu będzie miał okazję zastosować morderczy „francusko-kanadyjski- " kopniak tym- - 102 = — Boże miłosierny! — zawołał Villefort pokonany W tej chwili Morrei podniósł głowę i uj-rzał w oczach Noirtiera blask niezwykle silny —Spójrzcie panowie — zawołał — pan Noirtier chce mówić! — Tak jest — wyraził spojrzeniem starzec — Czy znasz pan może mordercę? — Tak — I wskażesz go nam? — zapytał Maksy-milian Noirtier zwrócił wtedy na nieszczęśliwego młodzieńca pełne przejmującej melancholii spojrzenie Potem jednak skieiował swój wzrok na drzwi wejściowe — Chcesz panie abym wyszedł? — ode-zwał się Morrei który zrozumiał o co chodzi staicowi — Tak jest — Czy będę mógł powrócić jednak? — Tak — Któż ma wyjść ze mną? Czy pan pro-kurator królewski? — Nie — Więc doktór d'Avrigny ty zaś panie pozostać pragniesz tylko ze swym synem? —Tak — Dobrze — zawołał Villefort szczęślrwy że rozmowa odbędzie się w cztery oczy Doktór wziął za rękę Morrela i wyszedł z z nim razem do sąsiedniego pokoju Po kwadransie drzwi otwoizyly się znowu i na progu ukazał się Villefort — Proszę wejść Twarz prokuratora królewskiego przez tę krótką chwilę zmieniła się nie do poznania Zżółkła i poszarzała a poza tym na policzkach zapadłych na skroniach i czole ukazały się jakieś dziwne rdzawe plamy — Panowie — rzekł głosem dziwnie przy-tłumionym — dajcie mi słowo honoru że stra-szna tajemnica zagrzebana zostanie w wa-szych sercach — Ależ — zawołał Morrei — więc zbro-dniarz! — Bądź pan spokojny — rzekł Villefort — sprawiedliwość będzie wymierzona Ojciec mój wskazał mi mordercę i on także domaga się zemsty A jednak wraz ze mną błaga was abyście milczeli Wszak prawda mój ojcze? — Tak — wyraził Noirtier stanowczo Morrei cofnął się z uczuciem niewypowie-dzianej zgrozy —Panie — zawołał prokurator królewski chwytając młodzieńca za rękę — jeżeli ojciec mój człowiek" nieugięty jak o tym wiesz doma-ga się od ciebie tego to możesz być pewien Wszelkie praua autorskie zastrzeżone Coprlght resened by Pollsh Allianee Press Ud Toronto Out Canada M B® &B bardziej zaś w drodze do jego ojczyzny Kanady — Kopniak taki w odpowiednim momencie cel-nie wymierzony — pouczał go niegdyś instruk-tor w szkole sabotazystów — jest tak szybki ze nie sposób go sparować i tak silny ze zabija na miejscu Trącił nogą stewarda i zajrzał w jego sze-roko otwarte niewidzące juz oczy — Prawdę mówił! — stwierdził głośno W kubełku z lodem stała butelka whisky Nalał pełną szklankę i wychylił duszkiem Ka-bina zawirowała mu przed oczami poczuł się jednak lepiej Nachylił się i podniósł lezącą na dywanie książkę Otworzył spojrzał w twarz autora i rzucił na stolik obok łóżka Miał ocho-tę jeszcze się napić ale odłożył to na później Chwilowo musiał być trzeźwy Ostrożnie wyjrzał na korytarz zamknął drzwi na zatrzask i wyciągnąwszy się na łóżku zapalił papierosa Nim poweźmie dalsze decy-zje trzeba było zrobić przegląd sytuacji w ja-kiej się znalazł Nie ulegało już żadnej wątpliwości że ktoś poza nim samym wiedział o książce którą wie-zie Fakt ten groził unicestwieniem nie tylko całego planu jaki sobie ułożył ale wręcz życia na którym mu przecież zależało i którego o mało co nie stracił Kto? Sprawą skarbów Hitlera interesowały się wywiady sowiecki i państw zachodnich Po ukazaniu się tego arty-kułu w prasie zainteresowanie to albo zdwoiły (jeżeli je ciągle jeszcze miały) albo na nowo w nich odżyło Skoro jednak w ciągu 10 lat nie zdołały odszukać właściciela zaginionej książki skąd nagle właśnie teraz odnalazłyby go na statku? Kto jeszcze? Amerykańscy lub euro-pejscy gangsterzy? To było bardziej prawdopo-dobne choćby ze względu na sposób w jaki chciano go pozbawić książki Jak jednak dowie-dzieli się? Wzruszył ramionami Gdyby steward żył możeby z niego zdołał coś wycisnąć ale tak — nic nie wymyśli Musi tylko dalsze swoje plany dostosować do zmienionych okoliczności Stwier-dziwszy że jego osoba cel podróży i książka którą wiezie są komuś znane musi się zabezpie-czyć przed dalszymi niespodziankami W pierw-szym zaś rzędzie musi ukryć książkę Głupstwo zrobił że nie wysłał jej do Kanady pocztą Bał się że przesyłka może zaginąć Wolał książkę mieć przy sobie Nie przypuszczał przecież że nie jest jedynym posiadaczem jej tajemnicy Mu-si również zdwoić ostrożność Niema zamiaru bez potrzeby tracić iycia Pozostawała jeszcze nagląca sprawa pozby-cia się leżącego na 'fdywanie trupa Mógł pod że Walentyna będsieJpomszczona I to okropnie Nieprawdaż ojcze? Starzec dał znak potwierdzenia Villefort zaś mówił: — On zna mnie Robrze i wie że na słowie moim można polega Ja zaś dałem mu słowo że kara dosięgnie zbrodniarza Proszę was tyl-ko o trzy dni czasu Nawet sąd wojenny nie załatwiłby prędzej tak zagmatwanej sprawy Po trzech dniach jednak kara która spadnie na zbrodniarza przerazić zdoła najbardziej nieczu-łych ludzi — Czy przyrzeczenie to zostanie dopełnio-ne panie Noirtier? — zapytał starca — Tak jest — odpowiedział paralityk a w jego spojrzeniu rozbłysła ponura radość —(Przysięgnijcie -- więc panowie — rzekł prokurator królewski — przysięgnijcie że mil-czeć będziecie Ulitujcie się nad honorem mego domu Doktor słabym głosem wyraził zgodę Mor-rei zaś wyrwał dłoń yillefortowi ucałował zlo-dowaciałą rękę Walentyny i wybiegi z pokoju Wobec braku służby d'Avrigny musiał sam sprowadzić lekarza miejskiego dla stwierdze-nia zgonu Lekarz umarłych przystąpił obojęt-nie do zwłok podniósł zasłonę okrywającą twarz zmarłej dzieweczki i dotknął powierzchownie końcami palców jej oczu uszu i ust — Nie ma najmniejszej wątpliwości — rzekł d'Avrigny z westchnieniem — biedne dziecko nie żyje — Tak jest — potwierdził lakonicznie lekarz umarłych który szybko wypełnił formularz ze-zwalający na pochowanie zwłok i wyszedł po-śpiesznie odprowadzony do drzwi przez swe-go kolegę Villefort usłyszał przechodzących i stanął w drzwiach gabinetu W kilku słowach podzię-kował lekarzowi a następnie zwrócił się do pa-na d'Avrigny: — Dobrze by było sprowadzić teraz księdza — Najbliżej bo w moim sąsiednim domu — rzekł doktór — mieszka jakiś bardzo zacny ksiądz Włoch czyniący wiele dobrego Może jego poprosić? — Dobrze Księdza proszę wprowadzić od razu do pokoju Walentyny gdyż ja doprawdy muszę sam pozostać D Avrigny idąc po kapłana spotkał go przed domem wyraził wiec od razu prośbę czy nie zechciałby sie pomodlić przy zwłokach córki prokuratora królewskiego zmarłej niedawno — Jest mi to wiadome panie — odpowie-dział kapłan z akcentem włoskim — że śmierć nawiedziła jego dorn- - Wiem również od sług którzy to miejsce przed chwilą opuścili że zmarła bvła młoda dzieweczką i że na imię jej było Walentyna Modliłem się już za nią będąc w domu teraz zaś uczynić to mogę przy zwłokach - — Dziękuję ci 'panie — rzekł d'Arvigny — a więc zechciej wejść do domu żałoby i czuwaj przy zmarłej Wprowadziwszy kanłana lekarz wyszedł na-tychmiast Wtedy włoski ksiądz pozamykał bar-dzo starannie" wszystkie drzwi i rozpoczął oży-wioną rozmowę z panem Noirtierem nieść alarm i twierdzić że napadnięty przez złodzieja działał we własnej obronie Ale wów-czas zwróciłby na siebie niepotrzebnie uwagę pisano by o nim w gazetach a w Kanadzie mu-siałby mieć do czynienia z prowadzącą dochodze-nia policją Do tego dopuścić nie może Trzeba się więc trupa pozbyć Przenieść na korytarz? Niebezpiecznie Ktoś może zauważyć Ryzyko nie warte stawki o którą gra Więc jak? Rozejrzał się po kabinie i zatrzymał wzrok na okrągłym okienku Było dosyć duże Przetrząśnięcie kieszeni trupa nie dało Za-bawie nic poza stwierdzeniem jego osobowości Julio Angelino Nazwisko nie mówiło mu nic Odkręcił śruby u okna otworzył je i wyjrzał nazewnątrz Do wody było daleko i plusk wpa-dającego ciała mógł być posłyszany na pokła-dzie Ponownie rozejrzał się po kabinie ścia- - cinnl 7 lA7tn nr7nćpiprnHln 7 }n7ronl-- i rrvniAc) wielkie kąpielowe ręczniki i związawszy je razem skręcił z nich linę Musiała wystarczyć I Przywiązał ją do nóg trupa i głową naprzód przepchnął go przez okienko Ciężko było ale jakoś przeszedł Wolno spuścił go po burcie statku Plusk mimo tych ubezpieczeń był dosyć głośny Przez chwilę czekał wstrzymując od-dech czy nie usłyszy okrzyku „man ovcrboard" gdy jednak nic nie zakłóciło szumu fal i miaro-wego stuku motorów odetchnął swobodnie Zamknął okno przymocował je z powrotem śrubami sprawdził uważnie czy w kabinie nie pozostało żadnych śladów walki — i napełnił szklankę whiski Do rana miał spokój Wypił wódkę rozebrał się rewolwer który miał w tylnej kieszeni spodni i o którym zupełnie za-pomniał (z czego byl teraz zadowolony) wraz z książką włożył pod poduszkę i w minutę juz spał Hankę na drugi dzień bolała głowa i w lustrze stwierdziła z przerażeniem ze wygląda potwornie A do tego była wściekła — Takie przedstawienie z siebie zrobić — biczowała się w duchu — Upić się i całować z kimś kogo się dopiero co poznało Niczym jakąś europej-ska kokota lub seksem tylko żyjąca Amerykan-ka — Łzy miała w podkrążonych oczach — Co by rodzice pomyśleli co by Georg powie-dział i co ON sobie dzisiaj o niej myśli! Nie zdobyła się na to by pójść na śniada-nie i dopiero kolo dziesiątej z książką pod pachą wyszła na pokład Obiecywała sobie jak najchłodniej zbyć Marka Zabawę i zaszywszy się gdzieś w kącie w lekturze utopić złość i samo-potępian- ie Skończyło się jednak jak zwykle tylko na obietnicy Marek czekał już na nią na pokładzie (od godziny o czym nie-- wiedziała spacerując po nim co chwila spoglądając na zegarek i coraz bardziej denerwując się) Wyglądał jakgdyby nigdy nic Opalony męski zarozumiały — obiekt mniej lub więcej zuchwałych spojrzeń poszukujących towarzystwa panien i mężatek — Dlaczego miałby źle wyglądać? — pomyślała Hanka — Przecież to nio oni się wczoraj upił i wygłupiał (dalszy ciąg nastąpi) Rozdział XIII PODPISY DANGLARSA W nocy uszyto suknię śmiertelną z naj-cieńszego batystu i przybrano w nią zmarłą Ciało Walentyny tonęło w powodzi kwiatów i wielka ilość świec gorzała dokoła niego Wieczorem przywołani ludzie przenieśli Noirtiera z powrotem do jego pokoju Starzec ku wielkiemu zdziwieniu Villeforta najzupeł-niej się temu nie opierał żegnając spojrzeniem pełnym życzliwości księdza Busoniego Na noc ksiąd-- z sam został przy zwłokach i oddalił się do swego mieszkania dopiero gdy dzień nastał Około godziny dziewiątej rano dAvrigny przybył do domu prokuratora królewskiego i na schodach spotkał się z Villefortem który chciał się dowiedzieć jak ojciec noc spędził Zastali go w wielkim krześle śpiącego spo-kojnie Zdziwieni zatrzymali się na progu — Patrzajcie — rzekł d' Avrigny do yille-forta — okazuje się że natura potrafi przezwy-ciężyć wszystkie boleści Któż by śmiał powie-dzieć ze pan Noirtier nie kochał swej wnuczki a jednak śpi teraz jakby się nic nie stało — Prawda — odpowiedział Villefort nie-mniej zdziwiony — w zdumienie wprowadza mnie ten beztroski sen zwłaszcza że dawnej by-le zmartwienie przyprawiało go o bezsenność — Boleść go zmogła — postawił diagnozę d'Avrigny A nie rzekł Vil-lefo- rt — ja spałem zupełnie — pokazując doktorowi nietknięte łóżko — mnie boleść pokonać nie zdołała jakkolwiek już dwie noce spędziłem przy pracy Ale za to niech pan spojrzy jakie są owoce tego trudu Jakie olbrzymie foliały przejrzałem! W przeciągu jed-nej nocy opracowałem akt oskarżenia dotyczą-cy morderstwa Caderousse'a O pracy ty jesteś jedyną radością mego życia gdybym w tobie nie mógł się pogrążyć przyszłoby mi chyba oszaleć Ty jedna jesteś zdolna przytłumić wszystkie moje boleści Lecz widzę że się pan śpieszy więc żegnaj mam jednak nadzieję' że na godzinę jedenastą pan powróci bo o godzi-nie dwunastej odbędziecie eksporlacja O mój Boże mój Boże! moje dziecię najdroższe —Będzie pan prawdopodobnie oczekiwał przybycia życzlivych 'w salonie?' — Nie Jeden ze starszych krewnych przy-rzekł że mnie zastąpi w pełnieniu tej smutnej powinności Ja doktorze pracować będę pra-cować muszę lxi inaczej oszalałbym I niech pan nie myśli że to czczy frazes jedynie Jeżeli tylko odejdę od biurka po prostu mąci mi się w głowie Na ganku spotkał d'Avrigny owego krew-nego o którym VilIsfort mu wspomniał Nie chybił minuty Przybył nawet o wiele"itza wcze-śnie Czarno ubrany z krepą na kapeluszu i na rękawie udał się do swego dostojnego ku-zyna 'z ppybrana na ten dzień fizjonomią ża-łobna która miał utrzymać w takim stanie do-pó- ki okoliczności będą wymagały O godzinie jedenastej wozy żałobne żatur-kotał- y na bruku dziedzińca i ulica Saint-Honor- e rozbrzmiewać zaczęła szeptami tłumu chciwe-go zarówno radości jak i' smutku bogaczów — tłumu który' biegnie z tąpania ochotą na ślub jak i-na-po-grzeb możnych tego świata POLSKI SKLEP OBUWIA Stanley Shoe Storo Obuwie najlepsi} eh firm kanadyj-skich 1 angielskich Wszelkie kolory i rozmiary 1438 Dundas Sł W Toronto Tel LE 5-95- 30 Właściciel ST MAZURKIEWICZ V ELEGANT BEAUTY PARLOUR Farbowanie Utlenianie - Obcinanie I Układanie Włosów oraz wszelkiego rodzaju trwale ondulace Wlasć M KARDASIEWICZ 1681 DUNDAS ST W Tel LE 2-78- 51 Toronio Ontario 30S50 Jedyny Polski Salon Piękno&i AGNES BEAUTY SALON Specallzaca w rwale ondulacl farbowaniu i układaniu włosiw 195 HARBORD STREET Ibllsko n-ithur- sO Tel LE 4-30- 70 Otwarte wiecrornml V KWIACIARNIA FORTUNA KWIATY NA WSZYSTKIE OKAZJE 356 Bathurst St — EM 8-07- 97 naprzeciw szpitala na północ od Dundas St W Anna's Hairdressirtg Salon 728 Oueen St W POLSKA FRYZJERKA z wieloletnią prnktsltą specjalizuje sic w slrryżcnlu furbowanlu 1 ukla daniu włosów NajladnlJsze trwałe ondulacje Ceny umiarkowane Proszę te!: EM 8-91- 01 1SP Jedyny Polski Salon Piękności Marya's Beauły Parlor Specjalizacja w trwale] Ondulacji "Pcrmanent Waves" 216 Bathurst St EM 1-44- 32 P Ondulacja na zimno $595 Podcinanie włosów oddzielnie Inne rodzaje TRWALEJ ONDULACJI od $850 do $2000 PL0RA SIMPS0N Beauty Salon 2309 Bloor St W (Windermere) Mówimy po polsku 37-IM- 3 G HRYN DACHÓW naprawa 1 budowa insulacja (insulation) roboty asfaltowe — rynny 282 Symingłon Ave LE 2-49- 77 Toronto 105M' BIURO TŁUMACZEŃ njvv Dr lur J K Wizy — -- Emigracja i Id 57 QUEEN ST W (koło Uay) pok 308 Długoletnia gwarancja Wielka wyprzedaż FUTEft Bogaty wy-bór najnow-szych modeli futer po' ce-nach bezkonku-rencyjnych Łatwe i dług-oterminowe spłaty EM 8-94- 30 -- p Dwa sklrpy do WasreJ dyspozycji Firma nata xuty Poldkom od H lat PRIHCESS Fashion Furs 506 Oueen Sł W EM 3-88- 84 750 Yonge Sł WA 1-8- 971 p Zawiadamiamy naszych KLIENTÓW i ie obecnie prócz WĘGLA mamy na sprzedaż I dostarczamy do domów' olej do opalu "WHITE ROSĘ" Dzwoń do POLSKIEJ OPAŁU Telefon składu polskiego RE -- 2200 (dwa dwa zero zero) 406 Gilbert MICHALSKI Paszporty Toronto f SKŁADNICY mmm 4<t& Ave_nue u ®ijPOHf fy S rS jv-=- 3 ik-ł13ra-#-wi tr- - I a? WA im 13 m fi ' M a'-i-mla' m8V M xm IM 41 m iP I es m w im IM mli m ŁW m ver ffl m ST?1 Vtjl Iw I flfii1 mi fPł W ! fil '' ' Ul i! m mi 2&i MSI- - WKiJliLfJł ml mmtas Hi1 m'iitfimw mm ifmfcSnM 2Ł IWIll %?iU% ABMiq mi t&j L4V%fe& s&ottyk
Object Description
Rating | |
Title | Zwilazkowiec Alliancer, July 06, 1957 |
Language | pl |
Subject | Poland -- Newspapers; Newspapers -- Poland; Polish Canadians Newspapers |
Date | 1957-07-06 |
Type | application/pdf |
Format | text |
Identifier | ZwilaD2000117 |
Description
Title | 000221b |
OCR text | Pt M3 "ZWIĄZKOWIEC" LIPIEC (July) Sobota 6 — 1957 STR 7 K K fe I ab i fe !# " i-- mi & fe K & fi m i Pierwsza noc rejsu nadawała mipnifip Na statku rjanował ipk?- - ranieta'0 gdzie są ich kabiny Kierując się doświadczeniem Julio naj-Tiirz- ał do baru Marek Zabawa istotnie łoAał juz z tą samą dziewczyną z pokładu ' odjby opuścił bar rychło do swojej nm nie powróci JUIIU zdldll U1U1I1C jlldl a'tch rzeczach i znał się na pasażerach t Do kabiny 8A wszem Dez cienia wanania na tacce kubełek z lodem w którym l butelki whisky i wody sodowej Były to J20ttTie dMuua ułuokuuiuj "J_ w Hrlin r7otrn mńcrl- - 7nuc7P nnwiorWip iP latic --f- au t — u- - wv '-ha-wa woaKe żarnowu rsaMcume iaK usia-Yesł-- o bv najmniejsze uchylenie drzwi po--l- o Jp B-V- 'a to znowu rutyna stosowana j paSaZClUW aiuiłji mc ajjuutjcwaii sic _os nieproszony gizeuai w jui wmilkuwi x'neeo gdy pasażer miał na baczności irLUa uyiu taLiiunai uaiuiicj tv- - Lne środki ostrożności Zabawa jednak nie dal na UKiego u uu iiesMą niiai bie uua- - że mu ktoś „Mein Kampf" Adolfa mim" IHallZKl aoawy Maiy jjuu suiaiia jumiy i nalepek airykanskicn noteu oyły mocno i zamknięte Julio pokręcił nosem (lu- - iMMko rzeczy nowej i przy pomocy piassiego ja otworzył pierwszą z brzega Zawierała 1 lUKies Miaiu — aie nie la rwiuitj v J W łożył zawartość na łóżko podniósł ' on pusta walizkę i stwierdziwszy ze nie £ -- inecei niz powinna zapakował ja i zam- - zpowiotem Tą samą manipulację wyko-iHnie- a walizka — też bez rezultatu Trze-- I' tamnd wvrlałn mu sie cięższa Obeirzał lazme od wewnątrz i z uśmiechem lekce-W- : ja paznokciem podważył róg dna Odsko- - h bez trudu w scnowKU lezaia zawinięia - jęte KSiazKa uiwuizyi ją wzuiygnui bię p ndok podobizny autora i przeczytał tyl-a- Mein Kampf" 1U - DCllc llllUMUji uu aitujc jjaująu ft urotem rzeczy wyjęte z walizki Robota $ szybka i czysta Teraz tylko należało $ ic ukryć tam gdzie zwykle chował inne js j nr ipoyi nnipfiii w p iuuv i tmzie sam s -- 1 iei nie znaidzie A potem czekać spo- - K e co będzie dalej Renę da mu już znać 1 1 i jak książkę przekazać Bacznym spojrzeniem oorzucit Kaoinę stwier takim samym stanie jakim ją jj sięgał już po tackę kubełkiem bu-- Imi gdy nagle bez żadnego ostrzeżenia BiŁly się drzwi i stanął w nich Marek Zabawa r ict II -- SC i F# się się e K- - le jest w w i z i 731 na Julia na trzymaną przez niego lc i bez słowa nie odwracając się zamknął ba drzwi i zatrzasnął zamek — Co tutaj spytał cicho odsłonił zęby w fachowym uśmiechu: liynioslem panu whiski i sodę — odpowie- - uprzejmie 'abawa postąpił krok naprzód — Nie pro- - o nie Co to za książkę trzymasz? ulio zmrużył oczy Sytuacja niestety kom- - wała się Zamiast tlomaczeń trzeba było IIIIIIH Aleksander Dumas lllllllllllllllllllllllie tey Noirtiera błysnęły ogniem a d'Avri- - podszedł do Yilleforta y-rojm- uję całą wagę sjow Kiore wypuwie- - m przed chwilą — mówił dalej Morrei — ? nanip uńpcz rinhrzp ze Walentyna nie tl-- b zwykłą śmiercią lecz zginęła zamor- - X Tillefort opuścił głowę d'Avrigny krok_ je- - laprzod postąpił oczy Noirtiera mowi- - iak" l-lo- ct i-j- omn nio An nnmvćlpnilł mWił :f'Jze wzrastającą siłą — aby w czasach fich żyjemy umierali ludzie laK jaK wa- - ' i aby nikt nie zapytał z jakiej przy-si-e i- -i ełnln? a vjpr nnnifi nrokurato- - Wlewski słuchaj: ja oto zanoszę skargę ') popełniono zbrodnię! Szukaj mordercy w mi] mu jego winę i ukarz bez litoscu Pamp — nrńhnwflł oniprać sie Villefort Sie W mnim rlnmn nip PlOffło bVĆ zbrod-- mnie prześladuje Bóg bezlitośnie ka-- 3 grzechy lecz nie ma tu mordercy! i 12)' Noirtiera zaiaśniały ponurym blaskiem fi r Juz otwierał usta "lecz Morrei uprze- - J -- A l'a ni mrmrin nnnip ie W tvm domU f u zbrodniarz Jest to już czwarta ofiara fj '"uiMui uzasie rrzeu wicicma umaim § tto otruć Walentynę i tylko cud a ra- - b 'rzezornnśń nana Nnirtipra uchroniły 13 'ł i£rd Teraz albo podwojono dozę albo 1 4Hn trur-i7n- p U-iń- ra rlnJa mnrdercv EOŻa- - 't ')nik A zresztą po cóż ja to mówię? - ' wie o tym najlepiej fi -'il-?-l7"e!ufilomr rtijr niji-e- t-i-i iiwesiedzHąJcUiJi jpaukm:deać—souAbiuienymuriaorldinę y Karzeruem V- - 'Jl?iiam być szalony! — zawołał Morrei — ? Powołuję "się na świadectwo pana d'Avri- - 'A -- fCllCiei 7invtnA cin an nnnip r-7-V Tiamie-- s „ —rj v =" — ' ti lip 7jk aiuwa Kiore wypowieuzuai uu urun i -- - w IJUiaLLi LII Z YŁCCa Uk 1 I" ' ' ' - - - -- w— ii i _° „ I ftiridia pani de Saint-Mera- n bąaząc ze ii nin rltir-- ™ nnmn!nlipnin rt TiT-- 7 VP7V iv oijaijij łu£jiiuwjin3iic " p'" llfflpi órT:-- „: 1IT!J_ „„„:„ -- n i- - lllłdć M?0'? wasza słyszałem i biada mi iż na-SI- ?t nie zrobiłpm 7 niei użytku Byłabyś jTalenlyno! 'ił tych Cłnwnnłi nncł-inil- o roatnin ATorrel P 0jana przed łożem "ukochanej z rozdzie- - fc ćoktór uważał za konieczne prze- - ?F?' 13 równin ilnlipiim cio rln TiroŚbV jlHla domagając się sądu i kary za H UII" MinilurilU C71IIP V H l-I- Kf Hllllll fJ'godne pobłażanie' ośmielało mor- - SPopełmania v„czynow coraz_ oeto-- (Ca — Jacek Brzezina sięgnąć do innego repertuaru Niepokoił go tylko niepasujący do okazji spokój Zabawy — Zimny drań albo dureń który nie wie co go czeka — myślał widząc jednak ze ani nie się-ga do kieszeni ani nawet nie zaciska po bok-sersk- u pięści przestał się obawiać Na durniów posiada! niezawodne lekarstwo — Kto cię tu przysłał? — pytał Zabawa nie podnosząc głosu Julio skurczył się niczym naciśnięta sprę-żyna Czas było kończyć zabawę Nie tak jak pieiwotnie myślał ale to juz nie było jego wi-na Jak za działaniem różdżki czarodziejskiej ukazał mu się w dłoni długi wazki nóz Marek Zabawa nie miał romantycznego usposobienia szczególnie gdy był sam Księ-życ plusk fal bijących o burtę odbijające się w wodzie światła statku i szepty dochodzące z ukrytych w głębokim cieniu leżaków — nie robiły na nim żadnego wrażenia Czuł się wśród nich intruzem Dla otrzeźwienia więc tylko za-czerpnął kilka razy świeżego powietrza i zde-cydował ze skoro Hanka zatrzasnęła mu drzwi kabiny przed nosem nie pozostaje nic innego jak pójść spać Wracając pustym korytarzem po raz pierw-szy tego wieczora pomyślał o książce którą wiózł Czy nie był zbyt lekkomyślnym pozo-stawiając ją w kabinie? Wzruszył ramionami Dawał się ponosić bujnej wyobraźni Któż mógł o książce wiedzieć? Dochodząc jednak do drzwi ozdobionych numerem 8A instynktownie zatrzymał się Przez szparę pod niemi sączyło się światło Czyżby zapomniał je zgasić? Deli-katnie przekręcił klamkę i spróbował pchnąć Drzwi stawiały lekki opór Zaczerpnął głęboko powietrza i otworzył je gwałtownie szybko wcho-dząc do środka Przy łóżku z książku w ręku stał człowiek w białym kitlu stewarda 'Następnych kilka minut trudno było Za-bawie potem zrekonstruować O coś się pytał jakąś odpowiedź otrzymał — gdy nagle w rę-ku tamtego błysnął nóż Czy był na to przygoto-wany? Instynktownie chyba tak bo gdy prze-ciwnik niczym puszczona sprężyna rzucał się na niego noga Zabawy szybciej niż wzrok mógł dostrzec wystrzeliła do góry i szpic buta tra-fił jak należało w szczękę Trzasnęła kość i steward ze złamanym kar-kiem zwalił się na dywan Marek Zabawa usiadł na łóżku i wytarł pot z czoła Nigdy nie przypuszczał że kiedy-kolwiek w życiu będzie miał okazję zastosować morderczy „francusko-kanadyjski- " kopniak tym- - 102 = — Boże miłosierny! — zawołał Villefort pokonany W tej chwili Morrei podniósł głowę i uj-rzał w oczach Noirtiera blask niezwykle silny —Spójrzcie panowie — zawołał — pan Noirtier chce mówić! — Tak jest — wyraził spojrzeniem starzec — Czy znasz pan może mordercę? — Tak — I wskażesz go nam? — zapytał Maksy-milian Noirtier zwrócił wtedy na nieszczęśliwego młodzieńca pełne przejmującej melancholii spojrzenie Potem jednak skieiował swój wzrok na drzwi wejściowe — Chcesz panie abym wyszedł? — ode-zwał się Morrei który zrozumiał o co chodzi staicowi — Tak jest — Czy będę mógł powrócić jednak? — Tak — Któż ma wyjść ze mną? Czy pan pro-kurator królewski? — Nie — Więc doktór d'Avrigny ty zaś panie pozostać pragniesz tylko ze swym synem? —Tak — Dobrze — zawołał Villefort szczęślrwy że rozmowa odbędzie się w cztery oczy Doktór wziął za rękę Morrela i wyszedł z z nim razem do sąsiedniego pokoju Po kwadransie drzwi otwoizyly się znowu i na progu ukazał się Villefort — Proszę wejść Twarz prokuratora królewskiego przez tę krótką chwilę zmieniła się nie do poznania Zżółkła i poszarzała a poza tym na policzkach zapadłych na skroniach i czole ukazały się jakieś dziwne rdzawe plamy — Panowie — rzekł głosem dziwnie przy-tłumionym — dajcie mi słowo honoru że stra-szna tajemnica zagrzebana zostanie w wa-szych sercach — Ależ — zawołał Morrei — więc zbro-dniarz! — Bądź pan spokojny — rzekł Villefort — sprawiedliwość będzie wymierzona Ojciec mój wskazał mi mordercę i on także domaga się zemsty A jednak wraz ze mną błaga was abyście milczeli Wszak prawda mój ojcze? — Tak — wyraził Noirtier stanowczo Morrei cofnął się z uczuciem niewypowie-dzianej zgrozy —Panie — zawołał prokurator królewski chwytając młodzieńca za rękę — jeżeli ojciec mój człowiek" nieugięty jak o tym wiesz doma-ga się od ciebie tego to możesz być pewien Wszelkie praua autorskie zastrzeżone Coprlght resened by Pollsh Allianee Press Ud Toronto Out Canada M B® &B bardziej zaś w drodze do jego ojczyzny Kanady — Kopniak taki w odpowiednim momencie cel-nie wymierzony — pouczał go niegdyś instruk-tor w szkole sabotazystów — jest tak szybki ze nie sposób go sparować i tak silny ze zabija na miejscu Trącił nogą stewarda i zajrzał w jego sze-roko otwarte niewidzące juz oczy — Prawdę mówił! — stwierdził głośno W kubełku z lodem stała butelka whisky Nalał pełną szklankę i wychylił duszkiem Ka-bina zawirowała mu przed oczami poczuł się jednak lepiej Nachylił się i podniósł lezącą na dywanie książkę Otworzył spojrzał w twarz autora i rzucił na stolik obok łóżka Miał ocho-tę jeszcze się napić ale odłożył to na później Chwilowo musiał być trzeźwy Ostrożnie wyjrzał na korytarz zamknął drzwi na zatrzask i wyciągnąwszy się na łóżku zapalił papierosa Nim poweźmie dalsze decy-zje trzeba było zrobić przegląd sytuacji w ja-kiej się znalazł Nie ulegało już żadnej wątpliwości że ktoś poza nim samym wiedział o książce którą wie-zie Fakt ten groził unicestwieniem nie tylko całego planu jaki sobie ułożył ale wręcz życia na którym mu przecież zależało i którego o mało co nie stracił Kto? Sprawą skarbów Hitlera interesowały się wywiady sowiecki i państw zachodnich Po ukazaniu się tego arty-kułu w prasie zainteresowanie to albo zdwoiły (jeżeli je ciągle jeszcze miały) albo na nowo w nich odżyło Skoro jednak w ciągu 10 lat nie zdołały odszukać właściciela zaginionej książki skąd nagle właśnie teraz odnalazłyby go na statku? Kto jeszcze? Amerykańscy lub euro-pejscy gangsterzy? To było bardziej prawdopo-dobne choćby ze względu na sposób w jaki chciano go pozbawić książki Jak jednak dowie-dzieli się? Wzruszył ramionami Gdyby steward żył możeby z niego zdołał coś wycisnąć ale tak — nic nie wymyśli Musi tylko dalsze swoje plany dostosować do zmienionych okoliczności Stwier-dziwszy że jego osoba cel podróży i książka którą wiezie są komuś znane musi się zabezpie-czyć przed dalszymi niespodziankami W pierw-szym zaś rzędzie musi ukryć książkę Głupstwo zrobił że nie wysłał jej do Kanady pocztą Bał się że przesyłka może zaginąć Wolał książkę mieć przy sobie Nie przypuszczał przecież że nie jest jedynym posiadaczem jej tajemnicy Mu-si również zdwoić ostrożność Niema zamiaru bez potrzeby tracić iycia Pozostawała jeszcze nagląca sprawa pozby-cia się leżącego na 'fdywanie trupa Mógł pod że Walentyna będsieJpomszczona I to okropnie Nieprawdaż ojcze? Starzec dał znak potwierdzenia Villefort zaś mówił: — On zna mnie Robrze i wie że na słowie moim można polega Ja zaś dałem mu słowo że kara dosięgnie zbrodniarza Proszę was tyl-ko o trzy dni czasu Nawet sąd wojenny nie załatwiłby prędzej tak zagmatwanej sprawy Po trzech dniach jednak kara która spadnie na zbrodniarza przerazić zdoła najbardziej nieczu-łych ludzi — Czy przyrzeczenie to zostanie dopełnio-ne panie Noirtier? — zapytał starca — Tak jest — odpowiedział paralityk a w jego spojrzeniu rozbłysła ponura radość —(Przysięgnijcie -- więc panowie — rzekł prokurator królewski — przysięgnijcie że mil-czeć będziecie Ulitujcie się nad honorem mego domu Doktor słabym głosem wyraził zgodę Mor-rei zaś wyrwał dłoń yillefortowi ucałował zlo-dowaciałą rękę Walentyny i wybiegi z pokoju Wobec braku służby d'Avrigny musiał sam sprowadzić lekarza miejskiego dla stwierdze-nia zgonu Lekarz umarłych przystąpił obojęt-nie do zwłok podniósł zasłonę okrywającą twarz zmarłej dzieweczki i dotknął powierzchownie końcami palców jej oczu uszu i ust — Nie ma najmniejszej wątpliwości — rzekł d'Avrigny z westchnieniem — biedne dziecko nie żyje — Tak jest — potwierdził lakonicznie lekarz umarłych który szybko wypełnił formularz ze-zwalający na pochowanie zwłok i wyszedł po-śpiesznie odprowadzony do drzwi przez swe-go kolegę Villefort usłyszał przechodzących i stanął w drzwiach gabinetu W kilku słowach podzię-kował lekarzowi a następnie zwrócił się do pa-na d'Avrigny: — Dobrze by było sprowadzić teraz księdza — Najbliżej bo w moim sąsiednim domu — rzekł doktór — mieszka jakiś bardzo zacny ksiądz Włoch czyniący wiele dobrego Może jego poprosić? — Dobrze Księdza proszę wprowadzić od razu do pokoju Walentyny gdyż ja doprawdy muszę sam pozostać D Avrigny idąc po kapłana spotkał go przed domem wyraził wiec od razu prośbę czy nie zechciałby sie pomodlić przy zwłokach córki prokuratora królewskiego zmarłej niedawno — Jest mi to wiadome panie — odpowie-dział kapłan z akcentem włoskim — że śmierć nawiedziła jego dorn- - Wiem również od sług którzy to miejsce przed chwilą opuścili że zmarła bvła młoda dzieweczką i że na imię jej było Walentyna Modliłem się już za nią będąc w domu teraz zaś uczynić to mogę przy zwłokach - — Dziękuję ci 'panie — rzekł d'Arvigny — a więc zechciej wejść do domu żałoby i czuwaj przy zmarłej Wprowadziwszy kanłana lekarz wyszedł na-tychmiast Wtedy włoski ksiądz pozamykał bar-dzo starannie" wszystkie drzwi i rozpoczął oży-wioną rozmowę z panem Noirtierem nieść alarm i twierdzić że napadnięty przez złodzieja działał we własnej obronie Ale wów-czas zwróciłby na siebie niepotrzebnie uwagę pisano by o nim w gazetach a w Kanadzie mu-siałby mieć do czynienia z prowadzącą dochodze-nia policją Do tego dopuścić nie może Trzeba się więc trupa pozbyć Przenieść na korytarz? Niebezpiecznie Ktoś może zauważyć Ryzyko nie warte stawki o którą gra Więc jak? Rozejrzał się po kabinie i zatrzymał wzrok na okrągłym okienku Było dosyć duże Przetrząśnięcie kieszeni trupa nie dało Za-bawie nic poza stwierdzeniem jego osobowości Julio Angelino Nazwisko nie mówiło mu nic Odkręcił śruby u okna otworzył je i wyjrzał nazewnątrz Do wody było daleko i plusk wpa-dającego ciała mógł być posłyszany na pokła-dzie Ponownie rozejrzał się po kabinie ścia- - cinnl 7 lA7tn nr7nćpiprnHln 7 }n7ronl-- i rrvniAc) wielkie kąpielowe ręczniki i związawszy je razem skręcił z nich linę Musiała wystarczyć I Przywiązał ją do nóg trupa i głową naprzód przepchnął go przez okienko Ciężko było ale jakoś przeszedł Wolno spuścił go po burcie statku Plusk mimo tych ubezpieczeń był dosyć głośny Przez chwilę czekał wstrzymując od-dech czy nie usłyszy okrzyku „man ovcrboard" gdy jednak nic nie zakłóciło szumu fal i miaro-wego stuku motorów odetchnął swobodnie Zamknął okno przymocował je z powrotem śrubami sprawdził uważnie czy w kabinie nie pozostało żadnych śladów walki — i napełnił szklankę whiski Do rana miał spokój Wypił wódkę rozebrał się rewolwer który miał w tylnej kieszeni spodni i o którym zupełnie za-pomniał (z czego byl teraz zadowolony) wraz z książką włożył pod poduszkę i w minutę juz spał Hankę na drugi dzień bolała głowa i w lustrze stwierdziła z przerażeniem ze wygląda potwornie A do tego była wściekła — Takie przedstawienie z siebie zrobić — biczowała się w duchu — Upić się i całować z kimś kogo się dopiero co poznało Niczym jakąś europej-ska kokota lub seksem tylko żyjąca Amerykan-ka — Łzy miała w podkrążonych oczach — Co by rodzice pomyśleli co by Georg powie-dział i co ON sobie dzisiaj o niej myśli! Nie zdobyła się na to by pójść na śniada-nie i dopiero kolo dziesiątej z książką pod pachą wyszła na pokład Obiecywała sobie jak najchłodniej zbyć Marka Zabawę i zaszywszy się gdzieś w kącie w lekturze utopić złość i samo-potępian- ie Skończyło się jednak jak zwykle tylko na obietnicy Marek czekał już na nią na pokładzie (od godziny o czym nie-- wiedziała spacerując po nim co chwila spoglądając na zegarek i coraz bardziej denerwując się) Wyglądał jakgdyby nigdy nic Opalony męski zarozumiały — obiekt mniej lub więcej zuchwałych spojrzeń poszukujących towarzystwa panien i mężatek — Dlaczego miałby źle wyglądać? — pomyślała Hanka — Przecież to nio oni się wczoraj upił i wygłupiał (dalszy ciąg nastąpi) Rozdział XIII PODPISY DANGLARSA W nocy uszyto suknię śmiertelną z naj-cieńszego batystu i przybrano w nią zmarłą Ciało Walentyny tonęło w powodzi kwiatów i wielka ilość świec gorzała dokoła niego Wieczorem przywołani ludzie przenieśli Noirtiera z powrotem do jego pokoju Starzec ku wielkiemu zdziwieniu Villeforta najzupeł-niej się temu nie opierał żegnając spojrzeniem pełnym życzliwości księdza Busoniego Na noc ksiąd-- z sam został przy zwłokach i oddalił się do swego mieszkania dopiero gdy dzień nastał Około godziny dziewiątej rano dAvrigny przybył do domu prokuratora królewskiego i na schodach spotkał się z Villefortem który chciał się dowiedzieć jak ojciec noc spędził Zastali go w wielkim krześle śpiącego spo-kojnie Zdziwieni zatrzymali się na progu — Patrzajcie — rzekł d' Avrigny do yille-forta — okazuje się że natura potrafi przezwy-ciężyć wszystkie boleści Któż by śmiał powie-dzieć ze pan Noirtier nie kochał swej wnuczki a jednak śpi teraz jakby się nic nie stało — Prawda — odpowiedział Villefort nie-mniej zdziwiony — w zdumienie wprowadza mnie ten beztroski sen zwłaszcza że dawnej by-le zmartwienie przyprawiało go o bezsenność — Boleść go zmogła — postawił diagnozę d'Avrigny A nie rzekł Vil-lefo- rt — ja spałem zupełnie — pokazując doktorowi nietknięte łóżko — mnie boleść pokonać nie zdołała jakkolwiek już dwie noce spędziłem przy pracy Ale za to niech pan spojrzy jakie są owoce tego trudu Jakie olbrzymie foliały przejrzałem! W przeciągu jed-nej nocy opracowałem akt oskarżenia dotyczą-cy morderstwa Caderousse'a O pracy ty jesteś jedyną radością mego życia gdybym w tobie nie mógł się pogrążyć przyszłoby mi chyba oszaleć Ty jedna jesteś zdolna przytłumić wszystkie moje boleści Lecz widzę że się pan śpieszy więc żegnaj mam jednak nadzieję' że na godzinę jedenastą pan powróci bo o godzi-nie dwunastej odbędziecie eksporlacja O mój Boże mój Boże! moje dziecię najdroższe —Będzie pan prawdopodobnie oczekiwał przybycia życzlivych 'w salonie?' — Nie Jeden ze starszych krewnych przy-rzekł że mnie zastąpi w pełnieniu tej smutnej powinności Ja doktorze pracować będę pra-cować muszę lxi inaczej oszalałbym I niech pan nie myśli że to czczy frazes jedynie Jeżeli tylko odejdę od biurka po prostu mąci mi się w głowie Na ganku spotkał d'Avrigny owego krew-nego o którym VilIsfort mu wspomniał Nie chybił minuty Przybył nawet o wiele"itza wcze-śnie Czarno ubrany z krepą na kapeluszu i na rękawie udał się do swego dostojnego ku-zyna 'z ppybrana na ten dzień fizjonomią ża-łobna która miał utrzymać w takim stanie do-pó- ki okoliczności będą wymagały O godzinie jedenastej wozy żałobne żatur-kotał- y na bruku dziedzińca i ulica Saint-Honor- e rozbrzmiewać zaczęła szeptami tłumu chciwe-go zarówno radości jak i' smutku bogaczów — tłumu który' biegnie z tąpania ochotą na ślub jak i-na-po-grzeb możnych tego świata POLSKI SKLEP OBUWIA Stanley Shoe Storo Obuwie najlepsi} eh firm kanadyj-skich 1 angielskich Wszelkie kolory i rozmiary 1438 Dundas Sł W Toronto Tel LE 5-95- 30 Właściciel ST MAZURKIEWICZ V ELEGANT BEAUTY PARLOUR Farbowanie Utlenianie - Obcinanie I Układanie Włosów oraz wszelkiego rodzaju trwale ondulace Wlasć M KARDASIEWICZ 1681 DUNDAS ST W Tel LE 2-78- 51 Toronio Ontario 30S50 Jedyny Polski Salon Piękno&i AGNES BEAUTY SALON Specallzaca w rwale ondulacl farbowaniu i układaniu włosiw 195 HARBORD STREET Ibllsko n-ithur- sO Tel LE 4-30- 70 Otwarte wiecrornml V KWIACIARNIA FORTUNA KWIATY NA WSZYSTKIE OKAZJE 356 Bathurst St — EM 8-07- 97 naprzeciw szpitala na północ od Dundas St W Anna's Hairdressirtg Salon 728 Oueen St W POLSKA FRYZJERKA z wieloletnią prnktsltą specjalizuje sic w slrryżcnlu furbowanlu 1 ukla daniu włosów NajladnlJsze trwałe ondulacje Ceny umiarkowane Proszę te!: EM 8-91- 01 1SP Jedyny Polski Salon Piękności Marya's Beauły Parlor Specjalizacja w trwale] Ondulacji "Pcrmanent Waves" 216 Bathurst St EM 1-44- 32 P Ondulacja na zimno $595 Podcinanie włosów oddzielnie Inne rodzaje TRWALEJ ONDULACJI od $850 do $2000 PL0RA SIMPS0N Beauty Salon 2309 Bloor St W (Windermere) Mówimy po polsku 37-IM- 3 G HRYN DACHÓW naprawa 1 budowa insulacja (insulation) roboty asfaltowe — rynny 282 Symingłon Ave LE 2-49- 77 Toronto 105M' BIURO TŁUMACZEŃ njvv Dr lur J K Wizy — -- Emigracja i Id 57 QUEEN ST W (koło Uay) pok 308 Długoletnia gwarancja Wielka wyprzedaż FUTEft Bogaty wy-bór najnow-szych modeli futer po' ce-nach bezkonku-rencyjnych Łatwe i dług-oterminowe spłaty EM 8-94- 30 -- p Dwa sklrpy do WasreJ dyspozycji Firma nata xuty Poldkom od H lat PRIHCESS Fashion Furs 506 Oueen Sł W EM 3-88- 84 750 Yonge Sł WA 1-8- 971 p Zawiadamiamy naszych KLIENTÓW i ie obecnie prócz WĘGLA mamy na sprzedaż I dostarczamy do domów' olej do opalu "WHITE ROSĘ" Dzwoń do POLSKIEJ OPAŁU Telefon składu polskiego RE -- 2200 (dwa dwa zero zero) 406 Gilbert MICHALSKI Paszporty Toronto f SKŁADNICY mmm 4<t& Ave_nue u ®ijPOHf fy S rS jv-=- 3 ik-ł13ra-#-wi tr- - I a? WA im 13 m fi ' M a'-i-mla' m8V M xm IM 41 m iP I es m w im IM mli m ŁW m ver ffl m ST?1 Vtjl Iw I flfii1 mi fPł W ! fil '' ' Ul i! m mi 2&i MSI- - WKiJliLfJł ml mmtas Hi1 m'iitfimw mm ifmfcSnM 2Ł IWIll %?iU% ABMiq mi t&j L4V%fe& s&ottyk |
Tags
Comments
Post a Comment for 000221b